BEZ PRZEBACZENIA.txt

(344 KB) Pobierz
JACK HiGGINS należy do najpopularniejszych brytyjskich twórców literatury sensacyjno-przygodowej. Jego powieci ukazujš się w prawie 30 językach wiata, a ich łšczny nakład przekroczył 150 milionów egzemplarzy. Naprawdę nazywa się Harry Patterson. Sławę przyniósł mu thriller wojenny Orzeł wylšdował (1975), wydany pod pseudonimem Jack Higgins - jednym z kilku, których używał w trakcie kariery pisarskiej. Napisał ponad 60 ksišżek, m.in.: Konfesjonał (1985), Orzeł odleciał (1991), Thunder Point (1993), Zdrajca w Białym Domu (1999), Niebezpieczna gra (2001), mierć jest zwiastunem nocy (2002) i Bez przebaczenia (2003). Jego najnowszy bestseller nosi tytuł Dark Justice (2004). Ksišżki Higginsa doczekały się licznych ekranizacji. Należš do nich filmy pełnometrażowe "Modlitwa za konajšcych", "Orzeł wylšdował", "Thunder Point" oraz kilkugodzinne seriale telewizyjne zrealizowane na podstawie Konfesjonału, Nocy Lisa, Cold Harbour i innych powieci.
 
 
W Wydawnictwie Albatros A. Kuryłowicz ukazały się następujšce powieci Jacka Higginsa
ZDRAJCA W BIAŁYM DOMU
ODWET
NIEBEZPIECZNA GRA
GRA DLA BOHATERÓW
ODPŁAĆ DIABŁU
ORZEŁ WYLĽDOWAŁ
ORZEŁ ODLECIAŁ
AKCJA O PÓŁNOCY
COLD HARBOUR
MIERĆ JEST ZWIASTUNEM NOCY
KRYPTONIM "WALHALLA"
BEZ PRZEBACZENIA

W przygotowaniu
MROCZNA SPRAWIEDLIWOĆ
 
JACK HIGGINS

BEZ PRZEBACZENIA


Z angielskiego przełożył KRZYSZTOF SOKOŁOWSKI
WARSZAWA 2004
 
 
Tytuł oryginału: BAD COMPANY
Copyright (c) Harry Patterson 2003 All rights reserved
Copyright (c) for the Polish edition by Wydawnictwo Albatros A. Kuryłowicz 2004
Copyright (c) for the Polish translation by Krzysztof Sokołowski 2004
Redakcja: Beata Siania
Ilustracja na okładce: Jacek Kopalski
Projekt graficzny okładki: Andrzej Kuryłowicz
ISBN 83-7359-108-7


 
Dla Amber
 

 
Rankiem 26 kwietnia 1945 roku dwa junkersy 52S, transportujšce amunicję czołgowš, zdołały wylšdować w centrum oblężonego Berlina, na prowizorycznym pasie startowym, będšcym w istocie uporzšdkowanym kawałkiem ulicy. Rosyjska artyleria niestrudzenie ostrzeliwała miasto. Tylko kilka dni dzieliło Trzeciš Rzeszę od upadku, a Hitlera od samobójczej mierci.
Junkersy nie były jedynymi samolotami, lšdujšcymi pod koniec wojny na ulicach stolicy Trzeciej Rzeszy. Tego samego dnia fieseler storchem przyleciał do Berlina generał Luftwaffe Ritter von Greim w towarzystwie asa niemieckiego lotnictwa, Hannah Reitsch. Podczas lotu odniósł poważnš ranę i to Reitsch wylšdowała na Alei Wschód-Zachód, w pobliżu Bramy Brandenburskiej. Von Greim otrzymał awans do stopnia marszałka polowego. Berlin opucił następnego dnia w arado, pilotowanym oczywicie przez Reitsch.
Istnieje wiele fascynujšcych opowieci o lekkich samolotach, które w tych dniach opuciły Berlin, startujšc z jego ulic. Mówi się, że tš włanie drogš najpotężniejszy po Hitlerze władca Trzeciej Rzeszy, Martin Bormann, uciekł do Norwegii,
a stamtšd, na pokładzie łodzi podwodnej, do Ameryki Południowej.
Oto jedna z tych opowieci. Jej bohaterem jest Sturmbahnfiihrer SS, baron Max von Berger, którego fieseler storch wystartować miał z Alei Wschód-Zachód wkrótce po zawarciu przez Hitlera małżeństwa z Ewš Braun. Baron zabierał ze sobš najtrwalszš częć dziedzictwa Hitlera.

 
DAUNCEY VILLAGE
WEST SUSSEX
2002
 
Podczas pogrzebu hrabiny Loch Dhu, Kate Rashid, padał deszcz. Zalewał Dauncey Village niczym wodospad, sprawiajšc, że ludzie biegli, szukajšc schronienia w kociele. Zgromadzili się tam wszyscy wielcy, wszyscy prawi, pragnšcy pożegnać hrabinę. Ich samochody zablokowały głównš ulicę miasteczka.
Zaledwie przed chwilš pojawił się na niej daimler generała Charlesa Fergusona. Generał siedział na tylnym siedzeniu obok Seana Dillona. Dillon wycišgnšł z kieszeni płaszcza piersiówkę z whisky Bushmills, napił się, zapalił papierosa.
-	Wchodzimy?
-	Nie '- odparł Ferguson.
-	W takim razie... po co przyjechalimy?
-	Bo jestemy ludmi cywilizowanymi, Dillon. Inie jest to w końcu zwykły pogrzeb, lecz bardzo poważne wydarzenie. Najbogatsza kobieta wiata zginęła w wypadku lotniczym u wybrzeży Anglii, za sterami własnego samolotu, a jej kuzyn Rupert zniknšł w tajemniczych okolicznociach. - Generał rozparł się wygodnie. - Niczego nie trzeba poprawiać, gotowy scenariusz dla telewizji.
'   Dillon znów łyknšł z piersiówki.
-	Mówiłem to już i powtórzę jeszcze raz: jeste zimnokrwistym sukinsynem, generale.
-	Naprawdę? A ja sšdziłem, że okrelasz tak sam siebie.
-	Niech będzie. Ale powtarzam pytanie: jeli nie wchodzimy do rodka, to co tu robimy?
-	Cierpliwoci, Dillon. Czekam na kogo.
-	Ciekawe na kogo.
-	No... powiedzmy, że na twojego dobrego przyjaciela. Na poczštek powinno wystarczyć. O, włanie przyjechał!
Za ich samochodem zatrzymał się mercedes. Na tylne siedzenie daimlera wskoczył Blake Johnson.
-	Miło pana widzieć, generale. I ciebie, mój dobry irlandzki przyjacielu - dodał, ciskajšc dłoń Dillona.
-	A ty skšd się tu wzišłe, do diabła? - zdumiał się Dillon.
-	Jak to skšd? Z Białego Domu, oczywicie.
Blake miał nieco ponad pięćdziesišt lat, nawet nie zaczšł siwieć i zachował formę byłego żołnierza piechoty morskiej. Pełnił funkcję dyrektora Wydziału Koordynacji Białego Domu, choć ci, którzy o tym wiedzieli - a nie było ich wielu - nazywali jego wydział Piwnicš. W rzeczywistoci była to grupa likwidacyjna, podlegajšca bezporednio prezydentowi, całkowicie niezależna od CIA, FBI, tajnych służb i wszystkich innych organizacji rzšdowych.
-	No dobrze, ale po co przyjechałe? - pytał zaciekawiony Dillon.
Ferguson go zignorował.
-	Czy to prawda, co mówiš o baronie?
-	Prawda, prawda. Włanie jš potwierdzono. Prezydent natychmiast kazał mi skontaktować się z panem, generale. Więc jestem.
-	Co to za tajemniczy baron? Ma nazwisko? Adres? - niecierpliwił się Dillon.
-	Zaraz się pan dowie - zapewnił spokojnie Ferguson.
Przed kocielnš bramę zajechał rolls-royce. Wysiadł z niego szofer w uniformie, otworzył najpierw parasol, potem tylne
drzwi. Pojawił się młody człowiek w trenczu zarzuconym na ramiona, obszedł samochód i zatrzymał się przy drzwiach z przeciwnej strony. Stał przy nich, nie zwracajšc uwagi na to, że w jednej chwili przemókł do suchej nitki.
Z samochodu wysiadł starzec w skórzanym płaszczu, filcowym kapeluszu, z laskš ze srebrnš gałkš w ręku. Młody człowiek osłonił go parasolem, wzišł pod ramię i obaj poszli do kocioła.
-	Oto on - powiedział Blake.
-	Jaki on? - spytał Dillon.
-	Baron Max von Berger - odparł Ferguson. - I, co włanie potwierdził Blake, nikt inny, tylko tajemniczy cichy wspólnik Kate Rashid.
-	Rashid? - zdumiał się Dillon. - Zaraz, zaraz, chwileczkę. Ten Berger od Berger International?
-	Owszem.
-	On jest wart miliardy!
-	Dokładnie.
-	I przejšł kontrolę nad Rashid Investments?
-	Niestety.
-	No, no... - Dillon oniemiał, ale nie na długo. - To rzeczywicie problem - dokończył.
Wielkie krople deszczu waliły w dach, z kocioła dobiegały dwięki muzyki organowej.
-	Dlaczego na pogrzebach zawsze leje? - westchnšł Blake.
-	Wszystko przez Hollywood - prychnšł Dillon. - Na filmowych pogrzebach musi padać, a życie imituje sztukę. A ten twardziel to kto?
-	Ten, który na niego czekał? Ciekawe, że użyłe akurat tego słowa.
-	To przez jego złamany nos. Dobrze, że nie widziałem resztek faceta, który tak mu dokuczył.
Do rozmowy włšczył się Ferguson.
-	Nazywa się Marco Rossi. Ukończył ekonomię i zarzšdzanie na Yale, po studiach poszedł do włoskiego lotnictwa. W Boni pilotował tornado. Macie ze sobš wiele wspólnego, Dillon. Został zestrzelony i za frontem, w Serbii, przeżył kilka interesujšcych chwil. Serbowie nie należš do najrozsšdniejszych ludzi na wiecie, ale o tym sam wiesz najlepiej. Jego matka pracowała dla barona. Urodził się w Palermo i tak jak jej wuj, niejaki Tino Rossi, miał zwišzki z mafiš. Nie byle jakie zwišzki.
-	A co teraz porabia nasz młody Marco? - spytał Dillon.
Odpowiedział mu Blake.
-	Ma szerokie zainteresowania, ale przede wszystkim przejmuje kontrolę nad ochronš operacji Rashid Investments na
całym wiecie. Nie daj się zwieć, Sean, on jest naprawdę dobry. Nie warto wchodzić mu w drogę... nawet na chodniku. - Blake wzruszył ramionami. - Kilka razy spotkałem się z nim w Waszyngtonie. Towarzysko. Jest uroczy, wyrafinowany, kobiety za nim szalejš.
-	Dopóki kto krzywo na niego nie spojrzy. W Boni, za liniš frontu, zabił czterech ludzi. W każdym razie o czterech
wiemy. W kieszeni nosi kocianš figurkę Matki Boskiej. Kiedy przycinie się guzik, wyskakuje z niej ostrze i podrzyna ci
gardło. - Ferguson skrzywił twarz w grymasie, który mógł uchodzić za umiech. - Ty, Dillon, łatwo by się z nim dogadał.
-	Skoro przejmuje całoć ochrony operacji Rashid Investments, będzie miał pełny dostęp do komputerów i do tego, co
na nas majš.
-	No włanie. - Tym razem Ferguson się nie umiechnšł. - Dowie się, że zastrzeliłe trzech braci Kate, że raczej nieuprzejmie wtršciłe się w ich interesy naftowe w Hazarze. Nie spodziewam się też, by uznał za przypadek fakt, iż nieodżałowanej pamięci Kate zanurkowała w morze za sterami
black eagle'a, a niemal jednoczenie jej kuzynek zdematerializował się w doć tajemniczych okolicznociach.
-	Pańskim zdaniem pójdzie naszym tropem?
- Oczywicie, Dillon. Zrobi to, co ty by zrobił na jego miejscu. - Ferguson wyjšł z teczki dużš kopertę. - Powiniene to sobie przeczytać. Bardzo dokładnie. Zwłaszcza kawałki o tym, czego to von Berger nie robił w czasie drugiej wojny wiatowej. Zapewniam cię, że to pasjonujšca lektura. - Rozparł się wygodnie w siedzeniu. - Wiesz, Dillon, jestem pewien, że nie będziesz się nudził.

 
BERLIN
BUNKIER HITLERA 
30 kwietnia 1945

Jeli na ziemi istnieje piekło, to piekłem tym był Berlin. Miasto zmieniło się w jedno wielkie krematorium, nad którym unosiły się płomienie i gęste chmury dymu. Czekała je zagłada, wszy...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin