Clark Lucy - Niezwykły ojciec.pdf

(470 KB) Pobierz
274753797 UNPDF
Lucy Clark
Niezwykły ojciec
274753797.002.png
Rozdział 1
– No, gotowe – oznajmiła Amelia, wstając i zamykając teczkę z
dokumentami, które skończyła właśnie uaktualniać. – Teraz zrobię
sobie przerwę na lunch – dodała, spoglądając na pielęgniarkę
oddziału ratownictwa medycznego, Rosie Jefferson.
– Smacznego – powiedziała Rosie, kiwając głową. – Gdzie jest
Tina?
– Chyba w gabinecie zabiegowym.
– W porządku. Widzimy się za pół godziny, jeśli nie wcześniej –
zażartowała Rosie, a Amelia głęboko westchnęła.
– Żadnych nagłych przypadków przez najbliższą godzinę... albo
dwie.
– Czy wtedy kończysz dyżur?
– Mniej więcej. – Amelia uśmiechnęła się, wyszła z pokoju i
ruszyła w stronę stołówki. Była zadowolona, że pamięta drogę i nie
błądzi tak jak poprzednio.
W stołówce było tłoczno. Glenelg General nie był tak duży jak
inne szpitale, w których dotychczas pracowała. A zdecydowanie
mniejszy niż ten w Anglii, w którym odbyła znaczną część stażu
specjalizacyjnego. Wielką jego zaletą było ładne położenie.
Znajdował się blisko plaży oraz mieszkania, które wynajęła na okres
swojego trzymiesięcznego pobytu w Adelajdzie.
Stanęła w kolejce do bufetu, wzięła jogurt i zaczęła się
zastanawiać, na co jeszcze miałaby ochotę. W końcu zdecydowała
się na bułkę z lekkostrawną sałatką.
Wracając na oddział ratownictwa medycznego, usłyszała jakiś
dziwny hałas. Zatrzymała się i zaczęła uważnie nasłuchiwać. Miała
wrażenie, że ktoś płacze. Skręciła w wąski boczny korytarz i ruszyła
w kierunku, z którego dobiegał dźwięk. Po chwili ujrzała małą,
mniej więcej trzyletnią dziewczynkę, która siedziała na podłodze pod
ścianą, obejmując rękami kolana, i patrzyła na nią szeroko
otwartymi oczami. Jej przerażoną twarzyczkę okalały pukle gęstych
jasnych włosów.
274753797.003.png
– Dzień dobry, kochanie – powiedziała Amelia łagodnym tonem.
– Czy nic ci nie jest? – Podeszła do dziewczynki i przykucnęła. –
Co się stało? Czy coś cię boli?
Widząc, że dolna warga dziewczynki zaczyna drgać, poczuła
bolesny skurcz serca.
– Och nie płacz, maleńka. Wszystko będzie dobrze. Jestem
lekarzem i mogę ci pomóc.
– Lekarzem?
– Tak. Czy coś cię boli?
– Nie.
– Więc może się zgubiłaś?
Dziewczynka kiwnęła potakująco głową.
– Moje biedactwo. Pewnie jesteś przerażona. Czy chcesz, żebym
pomogła ci znaleźć twoją mamusię?
– Tatusia.
– Zgubiłaś tatusia?
– Tak – wyszeptała. Jej dolna warga znów zaczęła drgać, a po
policzkach popłynęły łzy.
– Wszystko będzie dobrze – zapewniła ją Amelia. – Może
poszukamy go razem? – spytała, wyciągając do niej rękę. (
Dziewczynka kiwnęła głową i wsunęła rączkę w jej dłoń.
– Mam na imię Amelia.
– Mil.. ja.
– A ty? Jak się nazywasz?
– Lan... da.
– Ojej, co za piękne imię. W sam raz dla takiej ślicznej
dziewczynki jak ty. Chodź, poszukamy tatusia. Czy on jest chory?
– Nie.
– I nie leży w łóżku?
– Nie.
– A może się skaleczył?
– Tak. W rękę.
– Och, biedny tatuś – powiedziała Amelia, prowadząc małą w
kierunku oddziału ratownictwa.
W pewnym momencie jakiś mężczyzna wybiegł z klatki
274753797.004.png
schodowej i zaczął gorączkowo rozglądać się po korytarzu. Miał na
sobie wytarte dżinsy, poplamione farbą robocze wysokie buty i
sportową kraciastą koszulę, spod której wystawał szary T-shirt. Jego
ręka była niedbale owinięta przybrudzonym bandażem.
Nieznajomy spojrzał w ich kierunku. Kiedy Amelia dostrzegła na
jego twarzy wyraz ulgi, od razu domyśliła się, że jest on ojcem
Landy. Dziewczynka natychmiast wyrwała rączkę z dłoni Amelii i
pobiegła w jego stronę.
– Tatusiu! – zawołała piskliwie, a on chwycił ją w ramiona,
uniósł do góry i uścisnął.
– Gdzie byłaś? Tatuś bardzo się o ciebie martwił – wyszeptał, a
potem przesunął małą na biodro, przytrzymał zabandażowaną ręką i
podszedł do Amelii.
– Dziękuję. Jestem pani bardzo wdzięczny – powiedział z
uśmiechem, który w znacznym stopniu złagodził rysy jego twarzy.
Nieznajomy miał brązowe oczy, gęste ciemne włosy, idealnie
prosty nos i wyraźnie zarysowaną szczękę. Te cechy oraz jego
szerokie ramiona nadawały mu wygląd człowieka bardzo pewnego
siebie. Takiego, który nie dba o to, co myślą o nim inni ludzie.
Patrząc na niego, Amelia poczuła dziwny ucisk w dołku, czego
nie doświadczyła nigdy przedtem. Miała wrażenie, że niebawem
wydarzy się coś niezwykłego. Wydało jej się to absurdalne,
ponieważ ten mężczyzna nie tylko był pacjentem, lecz zapewne
miał też żonę i gromadkę małych jasnowłosych córeczek.
– Dziękuję – powtórzył, podając jej rękę. – Ona uciekła swojej
opiekunce. – Spojrzał na córkę. – Pani D. bardzo się o ciebie
martwi, kotku. Szukała cię wszędzie.
Landa wtuliła buzię w jego szyję, a on przycisnął ją do siebie
jeszcze mocniej.
– Myślę, że mała była okropnie przerażona – powiedziała
Amelia. – No ale na szczęście wszystko dobrze się skończyło.
Sądzę, że teraz będzie się bardzo pilnować.
– Mam taką nadzieję – mruknął malarz, łaskocząc córeczkę po
brzuszku.
Landa uniosła głowę i cicho zachichotała. Amelia patrzyła na nią
274753797.005.png
z coraz większą zazdrością.
– No cóż... muszę wracać do pracy. Malarz kiwnął głową ze
zrozumieniem.
– Przepraszam, że zabrałem pani tyle czasu. Amelia skwitowała
jego słowa machnięciem ręki.
– Nic nie szkodzi – odparła, a potem spojrzała na Landę i dodała:
– Musisz pilnować tatusia.
– Tak. – Dziewczynka kiwnęła głową z takim entuzjazmem, że jej
włosy gwałtownie podskoczyły. – Do widzenia, Mil... ja.
– Do widzenia, kochanie – powiedziała Amelia, delikatnie
ściskając jej drobną rączkę.
Chciałabym mieć takie dziecko jak Landa. Jej rodzice są
prawdziwymi szczęściarzami, pomyślała z westchnieniem,
wchodząc do pokoju dla personelu i włączając telewizor.
– . Cudownie. Film o lekarzach – mruknęła niechętnie, ale mimo
wszystko usiadła przed odbiornikiem.
Dwadzieścia minut później miała już powyżej uszu patrzenia na
mocno wymalowaną pacjentkę w bardzo wydekoltowanej
szpitalnej koszuli i pantoflach na wysokich obcasach, która
trzepotała rzęsami na widok niezwykle przystojnego młodego
lekarza, będąc przekonana, że tylko on może uratować jej życie.
– Och, do diabla! – Rozejrzała się wokół siebie, szukając czegoś,
czym mogłaby rzucić w telewizor, ale niestety, nie znalazła niczego
odpowiedniego.
W tym momencie otworzyły się drzwi i do pokoju weszła jej
przyjaciółka, Tina.
– Czyżbyś znów oglądała ten tandetny serial o lekarzach? –
spytała ze śmiechem, nalewając sobie kawę.
– Oczywiście. Chcę wzbogacić mój dzień o jakiś miły akcent.
– I to właśnie jest ten miły akcent? Moja droga, chyba masz
bardzo nudne życie.
– Wiem o tym.
Nagle odezwały się ich pagery. Spojrzały na wyświetlacze i
odkryły, że są wzywane w to samo miejsce.
– Oto coś, co pomoże ci przezwyciężyć nudę – mruknęła
274753797.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin