Kulewski Efekty eksperymentów.txt

(113 KB) Pobierz
�ukasz Kulewski

Efekty eksperyment�w

Do ma�ej pizzerii o swojskiej nazwie "Polski placek" wesz�o trzech ch�opc�w. 
Ubrani w d�ugie bluzy o jaskrawych kolorach oraz sp�dniczki, kt�re urywa�y si� 
tu� nad kolanami sprawiali wra�enie starszych, ni� byli w rzeczywisto�ci. 
Dlatego w�a�ciciel lokalu dok�adnie sprawdzi� ich karty identyfikacyjne, kiedy 
tylko usiedli i zacz�li przegl�da� menu. Podczas kontroli okaza�o si�, �e �aden 
z nich nie sko�czy� jeszcze trzynastu lat, wi�c teoretycznie, a raczej zgodnie z 
przepisami, nie mieli prawa samemu wchodzi� do pizzeri. Jednak pan Bo�ko by� 
wyrozumia�ym sk�pcem i nie zamierza� pozby� si� a� trzech klient�w z tak b�ahego 
powodu jak przepisy. W ostatnich czasach nie wiod�o mu si� najlepiej i ka�dy, 
kto zamawia� pizze w jego lokalu by� po��dany. Chcia� jednak wykorzysta� fakt, 
�e w�a�ciwie robi ch�opcom przys�ug�. Przybra� min� s�u�bisty i nieco �ciszonym, 
a przynajmniej mocno konspiracyjnym tonem zapyta�:
- No to macie k�opoty. Tego chcieli�cie?
Zapytani popatrzyli po sobie zupe�nie zaskoczeni i niemal jednocze�nie 
odpowiedzieli:
- Go� si�, kole�!
- Bo co?
- Wyskoczysz?
Te trzy odzywki mocno ostudzi�y zapa� pana Bo�ki, kt�ry ju� rozmy�la� o wy�szym 
rachunku jaki zamierza� wcisn�� ma�olatom. S�owa te zosta�y r�wnie� podparte 
niebieskawymi b�yskami kieszonkowych laser�w parali�uj�cych, kt�re dwaj z nich 
wyrwali zza kurtek. Bo�ko porzuci� min� twardziela i ponownie zapyta�:
- Co zamawiacie?
Ch�opcy wyra�nie si� o�ywili i jeden przez drugiego podawali nazwy potraw. 
"Placek kartoflany", "Placek a la pyzy", "Placek na s�oninie, boczku, wo�owinie" 
oraz na deser trzy puszki owoc�w le�nych z cieplarni. 
Bo�ko powa�nie skin�� g�ow� i znikn�� w kuchni wydaj�c odpowiednie polecenia 
robotom kuchennym. Zastanawia� si� kiedy powinien zg�osi� obecno�� ma�olat�w w 
swoim lokalu, aby nie tylko zachowa� si� obywatelsko poprawnie, ale przede 
wszystkim uzyska� zap�at�. Postanowi� wreszcie zaczeka� na koniec posi�ku i 
r�wnocze�nie z odbieraniem z�ot�wek zawiadomi� policj�. 
***
Tymczasem dwadzie�cia korytarzy i trzy poziomy dalej, w ma�ym mieszkaniu o 
niskim standardzie Kajetan Bruchnalski otwiera� kolejna puszk� piwa "�o�", 
kt�rego smak nieodmiennie kojarzy� mu si� z cudownymi czasami studi�w. Ka�dy �yk 
z�otego napoju przywodzi� na my�l inne wspomnienia. Pozwala�y one na moment 
zapomnie� o szarej i nieciekawej rzeczywisto�ci prywatnego detektywa, kt�ry 
zanudza si� na �mier� �ledz�c ma�olaty w��cz�ce si� bez opieki i robi�c zdj�cia 
niewiernym ma��onkom. Piwo przywodzi�o na my�l czasy, w kt�rych cz�owiek 
doskonale wiedzia� co chce w �yciu robi�. Ka�dy dzie� by� odkryciem, a ka�da noc 
albo burz� m�zg�w, albo tajfunem hormon�w. Dziewczyny patrzy�y jako� inaczej. 
Koledzy ch�tniej podawali r�k�. Nawet piwo by�o smaczniejsze... Szkoda, �e nie 
wytrzyma� na studiach wi�cej jak trzy miesi�ce. Jego niespokojna natura kaza�a 
mu porzuci� intelektualnie zorientowane towarzystwo i da� si� porwa� nowemu 
�ywio�owi. Wst�pi� do oddzia��w specjalnych BOR, kt�re z otwartymi ramionami 
przyjmowa�y wszystkich znudzonych m�odzie�c�w, maj�cych nadziej� prze�y� tak 
fascynuj�ce przygody jak ochrona wielkich ludzi przed atakami terrorystycznych 
ugrupowa� antypolskich. BOR, jak dobry ojciec przygarn�� niespokojn�, 
marzycielsk� dusz� Kajtusia, szybko przemieli� go i wt�oczy� w nienaganny 
garnitur oraz niczym cie� przyklei� do �ony jednego z najstarszych polskich 
dyplomat�w. Szanowna matrona nigdy nie wychodzi�a z domu i zawsze mia�a tysi�c 
zaj�� dla "jej ch�opaczk�w" jak nazywa�a trzech agent�w, kt�rzy dzie� i noc jej 
strzegli. Oczywi�cie pies z kulaw� nog� nie interesowa� si� tym, co robi�a 
staruszka. Jej m�� dawno przesta� si� liczy� w wielkiej polityce, ale �e przez 
kr�tki czas by� kim� wa�nym mia� prawo do ochrony osobistej. W ten spos�b 
Kajetano (tak nazywa�a go staruszka) nauczy� si� na pami�� wszystkich pie�ni 
patriotycznych, pozna� dog��bnie tajniki hodowli kot�w (specjalizowa� si� przy 
tym w technikach oczyszczania permanentnie obsrywanych foteli), wreszcie wyrobi� 
sobie niezwyk�y refleks i si�� trzymaj�c dla pogodnej staruszki we�n� do 
szyde�kowania. 
Kiedy trzy lata p�niej starsza pani cicho i spokojnie odda�a  ostatnie 
tchnienie Kajetan nie czeka� na kolejny nieodwo�alny rozkaz z Biura i ruszy� w 
�wiat wykorzystuj�c odznak� Borowika, jako wytrych do wielu gabinet�w. Przez 
dziesi�� kolejnych lat robi� jako wykidaj�o w barze dla znudzonych 
intelektualist�w, krupier przy stole do gry w trzy karty, kapitan jednoosobowego 
�mig�owca dostawczego, a nawet robotnik sezonowy przy zbiorze truskawko-
ziemniako-melon�w hodowanych w szklarniach g��binowych. Wreszcie jego 
osza�amiaj�ca kariera zatrzyma�a si� na fascynuj�cej pracy detektywa. Piwo "�o�" 
faktycznie przywodzi�o na my�l dobre wspomnienia...
Nag�e pukanie do drzwi oderwa�o Kajetana od z�ych my�li. Uruchomi� podgl�d nad 
drzwiami, lecz ten kto tam sta� nie da� si� zaskoczy� i musia� ju� wcze�niej 
zalepi� oko kamery gum�. To mog�o znaczy� tylko jedno. Kajetan pospiesznie 
schowa� do lod�wki piwo i szklank�, aby usun�� wszelkie �lady swojego 
zamy�lenia. Wcisn�� klawisz "Wej��" i rozpar� si� wygodnie w fotelu przyjmuj�c 
min� zapracowanego niewini�tka.
- Bruchnalski! Ty wstr�tny ochlejtusie! Co zrobi�e� w mojej sprawie?!
Tak, jak si� tego Kajetan spodziewa� do pokoju wszed� Oswaldo �lufirski, kt�rego 
trzynastoletni syn uciek� z domu jakie� dwa tygodnie temu. Faceta nie obchodzi� 
dzieciak, ale nie potrafi� pogodzi� si� z faktem, �e ten znikn�� razem ze spor� 
sumk�, kt�ra pozawala�a na bezkarne korzystanie z uciech dot�d mu niedost�pnych. 
- Witam pana, panie �lufirski. - Kajetan mia� nadzieje, �e nie zionie zbyt mocno 
piwem.
- Walisz piwem jakby� wla� w siebie ze cztery butelki! - �lufirski poci�gn�� 
znacz�co nosem.
- No c�, tak to ju� jest w pracy detektywa. Czasem trzeba odpocz�� i poczeka� 
na wyniki z zarzuconych sieci...
- Nie chrza� Bruchnalski. Jeste� gamo� i ochlejtus. Gdyby nie to, �e ty jeden 
dosta�e� koncesj� na prowadzenie agencji detektywistycznej, ju� dawno by mnie tu 
nie by�o. 
- Uhm... - Kajetan wyci�gn�� papierosa i nie cz�stuj�c go�cia zapali�. - Czy 
wydarzy�o si� co� nowego?
- No wiesz?!! - Oswaldo wyba�uszy� na niego oczy i ca�y poczerwienia� - Ty si� 
mnie pytasz czy co� si� wydarzy�o? - Rany boskie, co z ciebie za detektyw? - 
drobinki �liny trysn�y w stron� Kajetana.
- Mia�em na my�li telefon. Witu� nie zadzwoni� mo�e?
- Nie - uspokoi� si� nieco go�� - ani do domu, ani do pracy. 
- W takim razie naprawd� trzeba czeka�. Zastawi�em kilka pu�apek i mam nadziej�, 
�e uda mi si� odnale�� pana syna w przeci�gu trzech najbli�szych dni. 
- Trzech? Z byka spad�e� ch�opie, czy mama ci� bi�a po g�owie? Jutro! Chc� do 
jutra tego g�wniarza. �ywego lub martwego, ale z reszt� pieni�dzy w kieszeni. 
Zrozumiano? - �lufirski wsta�.
- To nie b�dzie �atwe...
Oswaldo machn�� r�k�, jakby odgania� much�, a potem po�o�y� palec na ustach. 
- Nie wnerwiaj mnie Bruchnalski. Jeste� zwyk�ym �mieciem i wiesz o tym. Masz 24 
godziny na odnalezienie szczeniaka, albo tak ci� urz�dz�, �e nie tylko nie 
b�dziesz m�g� by� detektywem, ale nawet facetem. Zrozumiano?
Kajetan wiedzia�, �e to bluff, ale nie chcia� psu� sobie zabawy. Otrzymywa� 
takie ultimatum, ju� trzy razy i jak dot�d nie mia� problem�w ze swoj� p�ci�, a 
tym bardziej prac�, dlatego nie zamierza� si� przejmowa�.
- Oczywi�cie panie �lufirski. Zrobi� wszystko co trzeba. 
Jego s�owa uderzy�y ju� tylko w plecy m�czyzny, kt�ry u�amek sekundy wcze�niej 
zacz�� wychodzi� z ma�ego mieszkanka-biura. 
***
W tym samym czasie wielki statek kosmiczny "Orze�" p�yn�� w przestrzeni w 
kierunku jednej ze �rodkowych galaktyk. By� kolejnym, ale za to najwi�kszym 
statkiem kolonizacyjnym, jaki zbudowa�a Polska. Od odkrycia w 23 wieku zdatnych 
do kolonizacji planet wi�kszo�� ziemskich narod�w rozpocz�a budow� 
wielopokoleniowych statk�w kosmicznych, kt�re mia�y uratowa� ludzi przed 
skutkami wyniszczenia Matki Ziemi i przed�u�y� histori� rodzaju ludzkiego na 
nowych planetach. Ka�de licz�ce si� pa�stwo budowa�o na orbicie oko�oziemskiej 
kosmoloty, kt�re zdolne by�y zabra� ca�� populacj� danego kraju do 
czterdziestego roku �ycia. Pierwsze dwa statki "Wars" i "Krak" zabra�y po�ow� 
zdolnych do lotu Polak�w, za� trzeci, "Orze�", odlecia� z reszt�. W ten spos�b w 
starym kraju nie pozosta�o �adne dziecko, ani �adna osoba zdolna je urodzi� (od 
22 wieku sterylizowano wszystkich powy�ej trzydziestego pi�tego roku �ycia). Lot 
"Or�a" zosta� zaplanowany na kilkaset lat poniewa� hibernacja wci�� by�a raczej 
w fazie test�w ni� praktyki. Przyci�ni�ci do �ciany (o nazwie przeludnienie i 
zanieczyszczenia) ludzie postanowili zbudowa� statki, na kt�rych b�dzie mo�na 
nie tylko odbywa� d�ugie loty, ale przede wszystkim rozmna�a� si� i w ten spos�b 
pokonywa� czas potrzebny do dotarcia na miejsce. Syn �lufirskiego nale�a� ju� do 
pokolenia urodzonego na "Orle". Ca�kowicie nie zdawa� sobie sprawy z tego, �e 
�ycie mo�e wygl�da� inaczej ni� wewn�trz kosmolotu, kt�rego rozmiary 
przypomina�y wielko�ci� miasta pokroju dawnego, ziemskiego Krakowa czy �odzi. 
Tysi�ce ludzi zagubionych we wn�trzno�ciach monstrualnego statku, niczym banda 
Jonaszy w brzuchu wieloryba, nios�o post-polskie zwyczaje do �wiata, kt�ry mieli 
zobaczy� dopiero nast�pcy nast�pc�w ich nast�pc�w. 
***
Kajetan szed� �mierdz�cym korytarzem jednej z najgorszych dzielnic "Or�a". 
Oficjalnie by� to poziom K, lecz jego mieszka�cy woleli nazywa� go Kazimierzem. 
W odr�nieniu od reszty statku, kt�ra u�ywa�a nazwy Tr�jk�t Bermudzki. Nikt z 
wy�szych poziom�w nie wiedzia� sk�d wzi�a si� nazwa Kazimierz, lecz wszyscy 
dok�adnie znali genez� nazwy Tr�jk�t Bermudzki: po prostu do�� cz�sto 
odwiedzaj�cy go ludzie znikali tam bez �ladu. Dlatego Kajetan dobrze rozgl�da� 
si� w�dr...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin