Stay - Rozdział 11.pdf

(133 KB) Pobierz
Stay - Rozdzia³ 11
ROZDZIAŁ 11
Autorka: crimsonmarie
Przetłumaczyła: Kristenhn
Beta: ilciak
*EDWARD*
Jęknąłem, odsuwając się od Belli i przewracając na drugi bok, kiedy budzik zaczął dzwonić
następnego ranka.
Dwadzieścia minut, które obiecałem jej poprzedniej nocy, wydłużyło się w trzydzieści, potem
czterdzieści, a jeszcze potem w całą godzinę, podczas której siedziałem z Alice w jadalni, pozwalając
jej paplać o tym, jak wspaniała była Bella, jak bardzo się wygłupiła, jak źle się czuła i bla, bla, bla.
Szczerze, przestałem słuchać, kiedy zaczęła opowiadać, co Jasper robił każdego dnia, aby ją
zdenerwować. Kiedy skończyła, rozpoczęła wyjaśnianie mi, co czyniłby ją przepraszać.
Nigdy nie zdałem sobie sprawy, że miała owiniętego go wokół małego palca – aż do tego
momentu. I prosiłem Boga, abym nigdy nie miał tak okropnej sytuacji.
Zmierzałem tam, ale naprawdę miałem nadzieję, że nie będę musiał kupować Belli całego domu
tylko po to, aby przeprosić za coś głupiego.
Tak, domu. I to tak naprawdę nie był nawet dom. Byli teraz dumnymi właścicielami całego zamku
w Szwajcarii.
Mimo wszystko udało mi się uciec, kiedy dwadzieścia minut dobiegło końca. Wchodziłem po
schodach wystarczająco długo, aby skorzystać z łazienki i być gotowym tylko po to, aby znaleźć Bellę
śpiącą. Na wierzchu pościeli, mającą na sobie jedynie mój stary podkoszulek, z włosami
rozrzuconymi dookoła niej i jednym z najspokojniejszych wyrazów twarzy, jaki kiedykolwiek
widziałem.
Ciężko było zamknąć drzwi i wrócić z powrotem na dół, by dokończyć rozmowę z moją małą
siostrzyczką.
I w końcu po godzinie, Alice ziewnęła i to wystarczyło, aby podniosła się z krzesła i
podreptała do salonu, rzucając przez ramię: „Dobranoc Edwardzie”.
Nigdy wcześniej nie wbiegłem po tych schodach tak cholernie szybko.
I spałem spokojnie z kobietą, która wciąż od czasu do czasu wyjękiwała moje imię we śnie, dopóki
ten cholerny budzik nie zaczął na mnie piszczeć.
Na oślep zacząłem machać ręką obok mnie, mając nadzieję, że budzik znajdował się blisko, gdy
poczułem, jak Bella przyciska się do moich pleców i sięga, aby wyłączyć to cholerstwo.
1
- Śpij dalej – wyszeptała mi do ucha, składając pocałunek na mojej szczęce.
- Nie – wymamrotałem, ziewając i chwytając jej ramię, aby owinąć je dookoła mnie, zanim mogła
odsunąć się zbyt daleko. – Powinienem wstać.
- Jest piąta rano. Śpij dalej.
Jęknąłem, ponownie ziewając, kiedy gładziłem kciukiem wierzch jej dłoni.
- Jezu, Bello. Nawet nie widać słońca.
Zaśmiała się sennie i raz jeszcze pocałowała moją szczękę.
- Dzisiaj przychodzą nowe książki, więc muszę być tam wcześniej.
Wydałem z siebie dźwięk, potwierdzając, iż zrozumiałem, ściskając jej rękę, nim w końcu
pozwoliłem jej wstać.
Mimo tego, jak bardzo tego chciałem, moje ciało nie zamierzało ze mną współpracować, więc
mruknąłem, kiedy wyczołgała się z łóżka i odwróciłem z powrotem, ukrywając się w ciepłym miejscu,
które przed chwilą opuściła.
Kilka minut później usłyszałem, jak woda w łazience zaczęła lecieć i sprzeczałem się z sobą przez
następne piętnaście minut, aby wprawić własne ciało w ruch. Wszystko, co musiałem zrobić, było
przekręcenie się, położenie stóp na niesamowicie zimnej podłodze i wstanie. To wszystko, co
potrzebowałem uczynić.
Przysuwanie nosa do poduszki, na której spała Bella i wciąganie zapachu jej szamponu ani trochę
nie pomagało.
Przyniosła swój własny szampon i te wszystkie dziewczęce rzeczy, których najwyraźniej musiała
używać rankiem, zmuszając mnie do stania w łazience przez dziesięć minut każdego ranka, by
spróbować odgadnąć, do czego potrzebowała siatkowanej gąbki.
Nigdy nie rozumiałem kobiet i ich zwyczajów.
Ale nie przejmowałem się tym. Jak dla mnie mogła przynieść tu wszystko, co posiadała i nie
obchodziłoby mnie to ani trochę.
Ostatecznie miałam łóżko. I ja tu byłem. I chciałem jej tak długo, jak to tylko, kurwa, możliwe.
Nie poruszyłem się nawet po tym, jak usłyszałem, że woda przestała lecieć i słuchałem, jak Bella
powłóczyła nogami w dół schodów, gdy skończyła.
Ponownie ziewając, przeciągnąłem się i w końcu zszedłem z łóżka. Ona już wstała i ja także
powinienem. Chciałem ją pocałować, zanim poszłaby do pracy i zapytać ją, czy miała plany na lunch.
Jestem pewny, że Alice byłaby zainteresowana.
Wstając, wygiąłem się w tył, raz jeszcze wyciągając ręce nad głową, zanim wyszedłem z
pokoju na korytarz.
Zatrzymałem się, gdy usłyszałem głos Alice i ściągnąłem usta, mrużąc lekko oczy.
2
Wciąż zabierała mi czas, który mogłem spędzić z moją dziewczyną. Tylko dlatego, że spała na
kanapie i zawsze była jedną z pogodnych, porannych osób nie oznaczało, iż mogła kraść kilka cennych
chwil, które posiadałem.
- Bello – usłyszałem na schodach czysty, cichy głos Alice. – Chcę, byś wiedziała, że nie zamierzałam
cię wczoraj urazić.
Uśmiechnąłem się i potrząsnąłem głową, wsłuchując się uważnie w konwersację.
Dosłyszałem, jak Bella mieszała swoją kawę, uderzając łyżeczką o kubek. Uśmiechnąłem się lekko i
oparłem głowę o ścianę.
Dobrze wiedzieć, że czuła się jak u siebie w domu. Podobało mi się, że zrobiła sobie kawę albo
nalała jej do filiżanki bez zbędnego myślenia o tym.
- W porządku, Alice.
- Nie – westchnęła ciężko. – Nie jest w porządku.
- Alice…
Niemal prychnąłem. Jeśli Bella naprawdę wierzyła, że ucieknie z domu, zanim usłyszy przeprosiny
mojej siostry, była szalona.
- Wiele dla niego znaczysz, Bello.
Obie były ciche, więc zamknąłem oczy, wstrzymując oddech, kiedy niemo przeklinałem Alice.
Miała bardzo zły nawyk mówienia zbyt dużo w nieodpowiednich momentach. Tak właściwie robiła
to cały czas i naprawdę nie chciałem, aby wydusiła z siebie wszystko, co myślała, że czułem do Belli.
Stałem wyprostowany, bardzo chcąc zejść w dół tych cholernych schodów i bezczelnie przerwać
cokolwiek, co wydobywało się z ust Alice, jednak zaraz potem ponownie usłyszałem głos Belli.
- On także wiele dla mnie znaczy, Alice.
Śmiech na mojej twarzy był niemożliwy do powstrzymania. Nieco się relaksując, znowu oparłem
się o ścianę i kontynuowałem nasłuchiwanie, aby wiedzieć, w której chwili przerwać ich rozmowę.
- To... umm.... – zaśmiała się lekko. – To wszystko dzieje się tak szybko, wiesz?
- Jest aż tak źle?
Raz jeszcze zamilkła i poczułem, jak moje serce opada, kiedy dłonie zacisnęły się dookoła moich
ramion.
- Nie – powiedziała delikatnie, niemal zbyt nisko, abym usłyszał. – Boże, nie. Alice, twój brat...
Nigdy wcześniej nie czułam czegoś podobnego do nikogo innego.
Mój uśmiech powrócił, serce z powrotem znajdowało się w mojej klatce piersiowej – tam, gdzie
powinno, a ręce na ramionach rozluźniły się, kiedy raz jeszcze oparłem głowę o ścianę.
- Było mu naprawdę ciężko znaleźć kogoś, kto nie zostawiłby go chwilę później. Miał naprawdę
ciężki okres w swoim życiu, podczas którego nie mógł się z nikim porozumieć.
3
Przekręciłem oczami, odwracając się, aby przycisnąć plecy do ściany i powoli zsunąć w dół,
wyciągając nogi przed siebie i kładąc dłonie na podłodze po obu moich stronach.
- Ale kiedy mówił mi o tobie przez telefon, a potem, gdy zobaczyłam go na lotnisku z tym głupim
kapeluszem na głowie – zaśmiała się lekko i mogłem wyobrazić sobie, jak potrząsa głową – kiedy
myślał o tobie, wydawało się całkiem oczywiste, że jesteś inna.
Znowu były ciche i odchyliłem głowę do tyłu, zamykając oczy i biorąc głęboki wdech.
- I kiedy w końcu zobaczyłam was razem, to było nawet bardziej oczywiste. On czuje coś do ciebie,
Bello.
Całkowita cisza spowiła dom i chciałem uderzyć głową o ścianę tak mocno, jak tylko mogłem.
Zamierzałem zaszyć jej cholerne usta. To jedyny sposób, abym był pewien, że nigdy więcej nie
powiedziałaby czegoś takiego.
- Ja umm... – Usłyszałem, jak Bella chrząknęła i przechyliłem głowę w kierunku schodów, uważnie
słuchając. – Zakochuję się w nim, Alice.
Moje usta opadły i każdy mięsień w moim ciele zmienił się niemal w ciecz. Moje plecy zetknęły się
prawie z podłogą, zanim zdałem sobie sprawę, że ześlizgiwałem się i przekręciłem się na brzuch,
podglądając przez przestrzeń w balustradzie jak siedziały przy stole w jadalni.
Ręce Belli oplecione były dookoła jej kubka z kawą, dolną wargę w buzi, a jej oczy ostrożnie
przesuwały się z kubka na moją siostrę. Plecy Alice skierowane były w moją stronę, ale widziałem, że
każdy cal jej ciała był sztywny i spięty.
Głośno przełknąłem, chwytając się brzegu stopnia i przyciągając się nieco bliżej do balustrady.
- Mogłabyś odpowiedzieć mi na jedno pytanie, Bello?
Skinęła, wpatrując się w jej kawę i przygryzając dolną wargę.
Naprawdę musiałem spróbować ją przekonać, aby przestała to robić. Jej usta były cholernie
idealne, a jeśli wciąż by to robiła, ostatecznie je sobie odgryzie.
- Powiedział, że zerwałaś ze swoim chłopakiem.
Bella ponownie kiwnęła głową, spoglądając na Alice, nim z powrotem przeniosła wzrok na kubek.
- Zakładam, że to było niedawno?
Bella ponownie skinęła w pozytywnej odpowiedzi.
- Mój brat nie jest tylko zastępczym facetem, prawda? Nie wykorzystujesz go, aby dostać się do
kogoś innego?
- Nie! – powiedziała szybko Bella z rozszerzonymi oczami, gdy znowu spojrzała na Alice. – Nie,
Alice, Boże, nie! Jestem z nim, bo tego chcę. Jake zniknął z mojego życia. Chcę Edwarda. Nigdy nie
chciałam tak bardzo kogoś innego.
4
Mimo tego, iż moje kości wciąż były niczym miazga, a mózg pracował na najwyższych obrotach,
zastanawiając się nad tym wyznaniem – tym pięknym, cudownym, wspaniałym „Zakochuję się w nim”
– nadal byłem w stanie się uśmiechnąć jak idiota.
Zdołałem nawet powstrzymać się od pragnienia zamordowania mojej siostry w przeciągu sekundy.
Alice kiwnęła, unosząc podbródek, kiedy sączyła swoją czarną kawę.
I właśnie przez ten mały gest chciałem się na nią rzucić, owinąć palce dookoła jej chudej szyi i
zacząć ją dusić. Czy nie była tą, która zapewniała mnie, że wiedziała, iż Bella taka nie była? Nie była tą,
która oświadczała wczorajszym popołudniem, iż jestem zakochany?
Co z tym wszystkim się stało?
Kiedy zacząłem podnosić się i poczułem, że moje kości zaczęły mi sztywnieć, usłyszałem, jak Bella
zaczerpnęła powietrza.
- Nie jestem jak żadna z tych, z którymi się wcześniej spotykał – zaczęła cicho, rozkładając dłonie
na stole i gapiąc się na nie. – Nie jestem bogata ani sławna i tak naprawdę nie mam zbyt wiele do
zaoferowania.
Zmrużyłem na nią oczy, siadając na schodku i silnie się w nią wpatrując. W tym momencie nie
obchodziło mnie, czy mnie widziała. Nie powinna tak myśleć, powinna wiedzieć lepiej.
- Ale nic nie może się równać z tym, co czuję, kiedy z nim jestem – rzekła łagodnie, a mały uśmiech
błąkał się w rogu jej ust. – Reszta świata znika, gdy jestem z nim i uważam go za mojego chłopaka.
Wiem, że to nie potrwa wiecznie, bo ma własne życie, do którego musi niebawem wrócić, ale wiem,
że zrobię wszystko, co jestem w stanie, by to się udało. Troszczę się o niego, zakochuję się w nim i nie
zamierzam go stracić.
Poczułem lekkie ukłucie w sercu, jakby żądało, abym zszedł na dół i chwycił piękną brunetkę, która
właśnie wyznała, że się we mnie zakochuje.
- To nie to, że ci nie ufam, Bello – rozpoczęła Alice, sięgając dłonią, aby położyć ją na dłoni Belli. –
Po prostu nie chcę widzieć mojego brata zranionego.
- A ja nie chcę go zranić, Alice. Będę starała się tego nie zrobić, jednak nie jestem idealna.
Wzruszyła jednym ramieniem, a ja pochyliłem się do przodu, opierając się łokciami na kolanie i
policzkiem na dłoni, uśmiechając się leniwie.
Och, gdyby tylko mogła zobaczyć sposób, w jaki na mnie patrzyła, nie mówiłaby tego ani nie
myślała w ten sposób.
- Nie chcę go skrzywdzić.
- Przepraszam za wścibstwo i naciskanie na ciebie.
Przewróciłem oczami i ledwo powstrzymałem chęć zadrwienia. Ujęła to bardzo delikatnie.
- Ochraniasz swoją rodzinę. – Ponownie wzruszyła ramionami, unosząc kawę do ust. – Miło to
widzieć.
5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin