Fakty i Mity 35.2009.pdf

(10630 KB) Pobierz
147558927 UNPDF
UKRYTA RODZINA WOJTYŁY
INDEKS 356441
ISSN 1509-460X
ß Str. 9
http://www.faktyimity.pl
Nr 35 (495) 3 WRZEŚNIA 2009 r. Cena 3,50 zł (w tym 7% VAT)
Marcial Maciel – przełożony zakonu Legioniści Chrystusa – to malwersant wielkich
pieniędzy, pedofil i najbardziej seksualnie rozpasany mnich od czasów Rasputina.
Do tego jeszcze biologiczny ojciec gromadki potomstwa, i to z różnymi kobietami.
O bujnym libido Maciela wiedział jego przyjaciel i promotor Jan Paweł II. Może mu
to bardzo zaszkodzić... W drodze do świętości.
ß Str. 15
ISSN 1509-460X
147558927.019.png
2
KSIĄDZ NAWRÓCONY
Nr 35 (495) 28 VIII – 3 IX 2009 r.
FAKTY
KOMENTARZ NACZELNEGO
Tadeusz Rydzyk wierci drugą dziurę. Nie w brzuchu mini-
sterstwa o kasiorę, tylko w ziemi po gorącą wodę. Z pierw-
szego otworu popłynęła letnia, to może z kolejnym będzie le-
piej? Jednak nawet gdyby tatce wytrysnął wrzątek, to suma
dotychczasowych wydatków sprawia, że ewentualne ogrzewa-
nie będzie najdroższe na świecie – policzyli fachowcy. I cóż
z tego? Nie ze swojego wykłada.
Czarna pułapka
Ojciec dyrektor handluje w podległych sobie punktach sprzeda-
ży telefonami komórkowymi radiomaryjnej sieci „wRodzinie”.
A czyni to w niedzielę. – To straszne! Kapłan powinien stoso-
wać zasady, które sam głosi. Nauka Kościoła wobec handlu
w niedzielę jest jednoznaczna – denerwuje się ksiądz Kazimierz
Sowa. Naiwny czy świruje? Księże dziennikarzu, czy ksiądz wi-
dział drogowskaz zmierzający w kierunku, który sam wskazuje?
konaniu, że Kościół papieski to potęga nie do ruszenia,
że z biskupami nie warto zadzierać, bo ludzie ich słuchają.
Zresztą Kościół ma „pałę” na wszystkich – autorytet JPII.
Choć niemal wszyscy to czują, niewielu ma odwagę gło-
śno powiedzieć, iż jest to świat społecznej fikcji. Fikcji,
w której ludzie chodzą do kościoła, bo tak wypada, biorą
ślub w kościele, bo to ładnie wygląda, a pielgrzymka jest
tanią formą spędzenia wakacji. Tak było zresztą od zawsze,
gdyż Kościół, nie mając do zaoferowania nic poza zaadapto-
wanymi na własne potrzeby naukami Jezusa, sam rozwinął
i udoskonalił swój ostatni atut – siłę tradycji. III RP, w fał-
szywym duchu katoojczyźnianym, tylko pogłębiła te zjawi-
ska. Nawet na Podlasiu czy Podkarpaciu wiara mas ograni-
cza się do oddawania haraczu proboszczowi i do niedziel-
nej mszy świętej traktowanej jako wydarzenie towarzy-
skie. Przyznają to nawet niektórzy biskupi, ale nie pła-
czą z tego powodu. Od pasterzowania owieczkom
i głoszenia ewangelii (co wymaga, niestety, pew-
nego świadectwa) wolą bowiem władzę konkret-
ną – polityczną i tę nad dobrami materialnymi.
Po nauczkach, jakie przyniosło episkopato-
wi bezpośrednie sprawowanie władzy
(czas rządów Olszewskiego i Suchoc-
kiej, a potem AWS i PiS), wiedzą już,
że najwięcej zyskuje się na staniu
z boku, deklarowaniu apolityczności
i krytykowaniu. Łatwo-wiernym moż-
na też wówczas wmówić (okrada-
jąc ich jednocześnie z budżetowych
środków), że występuje się w ich
interesie. My się nie wtrącamy do
polityki – mówią biskupi. – My tyl-
ko zwracamy uwagę na konieczność
respektowania w niej wartości. A war-
tości te oznaczają: dotacje budżetowe dla
Kościoła, zwolnienia podatkowe kościelnych
biznesów i oddanie w biskupi zarząd (czyt. od-
danie pieniędzy) wielu ważnych dziedzin życia spo-
łecznego, takich np. jak pomoc społeczna i cmentarze.
Watykańczycy wiedzą, że mając w ręku chociaż cząstkę wła-
dzy publicznej – monopol na cmentarz lub decyzje, komu
udzielić pomocy – trzymają w szachu lokalne społeczności
na czele z wójtem/burmistrzem/prezydentem/starostą. I to
nawet wówczas, kiedy ci nie oczekują poparcia z ambon
w czasie wyborów, czego zresztą dotąd nigdzie nie odnoto-
wano. Mając przed sobą wizję wieloletnich rządów (są gmi-
ny, gdzie od 25 lat wójtem jest ta sama osoba), włodarze
wolą zawrzeć pakt z proboszczem i mieć święty spokój. Oczy-
wiście taki układ zakłada bicie pokłonów sutannie, podpo-
rządkowanie szkół, darowizny i wszelkie inne ustępstwa. Tym
sposobem patologia państwa wyznaniowego rozlewa się
z góry (rząd, Sejm, prezydent) na doły. Po drodze kler doi mi-
nisterstwa, spółki skarbu państwa, organizacje społeczne;
inwigiluje szkolnictwo, harcerstwo, służby mundurowe itd.
Tylko głupota usprawiedliwia karmienie pasożyta. Ale kar-
mienie pasożyta w dobie tak wielu polskich niedostatków
można nazwać tylko zdradą. Kolejny rząd powołany m.in. do
walki z patologiami, w tym kościelnymi (Fun-
dusz Kościelny, „Radio Maryja”, zwolnienia po-
datkowe, rozdawnictwo państwowego i samo-
rządowego mienia itp.), działa na rzecz intere-
sów Watykanu, a nie Polaków. Tyle nam dał
wybór mniejszego zła... Na dobrą sprawę nie
wiadomo, czy dalsze rządy Kaczyńskich, Opus
Dei i Rydzyka nie wyszłyby na lepsze trzeź-
wości polskich umysłów niż zdrada pseudoli-
berałów. A jednak zdrada rządzących Polską
idzie w parze z głupotą, i to dziejową. Bo też
stoi przed nami dziejowa szansa na odcięcie
odwiecznego pasożyta od polskich mózgów i publicznego ko-
ryta. Szansa na położenie kresu permanentnej fikcji. Podob-
ną szansę dostrzegł premier Zapatero w katolickiej Hiszpa-
nii, a także prezydent jeszcze bardziej katolickiej Chorwacji.
Ale oni są mężami stanu. I mają jądra.
Kościół papieski stał przez wieki na dwóch filarach:
1 – żerował na niewiedzy mas, 2 – wykorzystywał swój po-
słuch wśród mas, wpływając na rządzących. Ale niewiedza
to już na świecie przeszłość. Po II wojnie światowej w Eu-
ropie praktycznie wyeliminowano analfabetyzm. Rewolucja
w elektronice, coraz szybsza komunikacja i nieograniczony
dostęp do informacji, telewizja, internet – wszystko to
stworzyło nowego człowieka XXI wieku. Człowiek ten nie
musi już przyjmować wszystkiego na wiarę. Ma za to am-
bicję (niestety, jeszcze nie każdy), by myśleć samodzielnie
i nie być oszukiwanym.
Rządy oparte na religijności narodów kończą się; wal-
czą o przetrwanie jeszcze tylko w kilku krajach islam-
skich. Nawet w polskim Katolandzie kaskadowo spada:
liczba pielgrzymów, kandydatów do kapłaństwa, ofiar-
ność. Tak zwani wierni traktują parafie jak punkty usłu-
gowe; katopropaganda podtrzymująca przy życiu fikcję
katolickiego narodu wymaga coraz większych nakła-
dów finansowych. Dalsze trwanie Kościoła paso-
żyta w Polsce może zapewnić tylko państwo
– poprzez dotacje, ulgi podatkowe i księżowską
kontrolę coraz większej liczby dziedzin życia. Tusk
bezwiednie poddał się tym żądaniom, zamiast
sukcesywnie wycinać watahy. Zaakceptował ku-
riozalną inicjatywę Gowina w sprawie in vitro;
nie zareagował, gdy jego minister Czuma
oświadczył, że in vitro powinno być zaka-
zane; dopuścił, by biskupi wymusili rezy-
gnację państwa z kontroli nad cmenta-
rzami (Polska będzie w tej dziedzinie
pionierem w Europie). Rząd nie re-
aguje, gdy Kościół przerzuca kosz-
ty finansowania swoich kadr na
biedne państwo, o czym „FiM”
piszą każdego tygodnia.
Czy chcemy żyć w takim kra-
ju? My z pewnością nie. Od lat powtarzam, że tamę pań-
stwu wyznaniowemu może postawić u nas tylko szeroka
koalicja lewicy. Ewentualnie z jakimś odłamem prawdziwych
liberałów, choćby byli nimi protoplaści PO i nazywali się Pi-
skorski czy Olechowski. To naprawdę historyczna, niepo-
wtarzalna szansa na uczynienie z Polski nowoczesnego,
świeckiego państwa na miarę wyzwań XXI wieku. Dlatego
apeluję do polityków lewicy: porzućcie głupie, małostkowe
spory; stańcie choć raz na wysokości zadania, udowodnij-
cie, że na salony poszliście dla dobra i interesu społeczne-
go, a nie po to, by zająć tam wygodne stołki. Dajcie świa-
dectwo, że wierzycie w to, co mówicie waszym wyborcom.
Wyprowadźcie ojczyznę z czarnej pułapki. Zapiszcie się zło-
tymi zgłoskami w jej historii. Jeśli tego nie zrobicie, wcze-
śniej przegrywając w rozproszeniu kolejne wybory, okryje-
cie się na zawsze hańbą. A wasi synowie i wnuki i tak zro-
bią to za was.
Jerzy Warchoł ma to, co chciał. Postawił samowolkę – kaplicz-
kę – w Stalowej Woli (jako zaczątek pod nowy, trzeci w oko-
licy kościół), a powiadomiona przez prezydenta miasta pro-
kuratura odmówiła wszczęcia dochodzenia. Z powodu – nie
zgadniecie – „znikomej szkodliwości czynu”, bowiem „kaplicz-
ka nikomu nie zagraża”. Jasne! Nikomu! Z wyjątkiem porząd-
ku prawnego, który stanowi, że za wbicie ogrodzeniowego
słupa bez zezwolenia grozi tęga kara. Nielegalna budowa ko-
ścioła pw. Popiełuszki ruszy w przyszłym roku.
Organizator Festiwalu Dobrego Smaku ogłosił, że Wojciech
Cejrowski od przyszłego roku będzie na poznańskiej impre-
zie persona non grata. Stało się to po kolejnych antygejow-
skich wybrykach wybitnego Ekwadorczyka. Szykuje się też pro-
ces przeciwko niemu o znieważenie mniejszości seksualnej.
Czy czarne chmury nauczą czegoś homofoba? Raczej wątpli-
we, bo już zapowiedział, że nikogo przepraszać nie będzie.
I może mieć rację, bowiem jako ew. osoba niepoczytalna (Kam-
pania przeciw Homofobii żąda przebadania WC przez psy-
chiatrę) jest właściwie bezkarny.
Pewien 82-letni prokurator z Łodzi przeszedł ciężki udar mó-
zgu, który zamienił go w człowieka całkowicie i nieodwracalnie
pozbawionego kontaktu z otoczeniem. Nie przeszkadza to jed-
nak w lustrowaniu prawnika. „Bo takie są przepisy” – oświad-
czył prok. Wygoda z IPN. Mamy nadzieję, że on też kiedyś bę-
dzie lustrowany za literalne stosowanie nieludzkich „przepisów”.
Bełchatowski radny Kazimierz Suchnacki (PiS) został niedaw-
no przyłapany, gdy do „jednorękiego bandyty” wrzucał mone-
tę uwiązaną na sznurku. Zapytany przez policję, co wyprawia,
odparł, że walczy z mafią hazardową. Teraz światło dzienne
ujrzał jego anons na portalu randkowym. Swoje przyrodzenie
nazywa on tam „małym Kaziem” i twierdzi, że Kazia szanuje,
bo na śmietniku go nie znalazł. Dodajmy, że radny Suchnac-
ki ma żonę, trójkę dzieci, no i „małego Kazia” na dodatek.
To już jakaś epidemia. Synod bułgarskiej Cerkwi prawosław-
nej w oficjalnym i groźnym komunikacie sprzeciwia się kon-
certowi Madonny w Sofii w najbliższą sobotę. Bo akurat
przypada rocznica stracenia Jana Chrzciciela. I z czym do lu-
da? U nas wniebowzięcie nie pomogło, to w Bułgarii zwykłe
obcięcie głowy ma wystarczyć?
Urząd Statystyczny Holandii opublikował raport, z którego
wynika, że z roku na rok zmniejsza się w kraju tulipanów od-
setek osób wierzących. Obecnie ateistyczne deklaracje składa
42 procent Holendrów.
Usuwanie symboli religijnych ze szkół niszczy demokrację,
gdyż demokracja winna szanować tylko prawa większości
– twierdzi hiszpański kardynał Eduardo Martínez Somalo. Sta-
lin też tak uważał. Kropka w kropkę!
„Nie ma już huraganów i nie będzie. A to dlatego, że osobi-
ście poprosiłem o to Pana Boga” – oświadczył Charlie Crist,
gubernator nękanej trąbami powietrznymi Florydy. Jak rozma-
wia ze Stwórcą? To proste – jedzie do Ziemi Świętej i zosta-
wia stosowną prośbę w Ścianie Płaczu. Jeśli huragany znikną,
Crist zostanie wybrany do Senatu, o czym marzy od lat.
„Na największym światowym portalu aukcyjnym „Ebay” moż-
na nabyć dwie świątynie katolickie. Sprzedającym jest lewico-
wy burmistrz francuskiego miasta Massat. „Dość tego! Kościo-
łami nikt się nie zajmuje, żaden ksiądz, zaś ich utrzymanie
pochłania jedną piątą komunalnego budżetu!” – piekli się bur-
mistrz. Władze kościelne protestują. „Możecie się sprzeciwiać.
Co z tego? Żyjemy we Francji, a tu państwo i samorząd są
właścicielami świątyń” – odpowiada burmistrz. I ma rację!
JONASZ
Po siedmiu miesiącach we włoskim Superenalotto padła
w końcu szóstka. 148 milionów euro wygrał jegomość, który
kupił los w Bagnone w Toskanii. Na wieść o tym włoscy du-
chowni nie wytrzymali i oświadczyli, że modlą się za szczęśli-
wego zwycięzcę losowania, aby... „spłynął na niego dar szczo-
drości wobec biednych, kościelnych instytucji”.
Z ostatnich doniesień wynika, że biskupi włoscy srodze jed-
nak mogą się zawieść, gdyż wygraną w lotto zgarnął najpraw-
dopodobniej albański ksiądz katolicki Claudio, który właśnie...
pod ziemię się zapadł. I trudno się dziwić, bo każdy ksiądz
zrobiłby podobnie.
O d lat rodzimi politycy i większa część narodu żyją w prze-
147558927.020.png 147558927.021.png 147558927.022.png 147558927.001.png
Nr 35 (495) 28 VIII – 3 IX 2009 r.
GORĄCY TEMAT
3
cińscy radni zastanawia-
li się, co zrobić z przyno-
szącym straty szpitalem
miejskim przy alei Wyzwolenia (w la-
tach 1999–2006 miasto musiało do
niego dopłacić prawie 30 mln zł).
Ostatecznie – mimo protestów zarów-
no personelu, jak i mieszkańców
– placówkę przeniesiono do innej lecz-
nicy, a na sprzedaży uzyskanej w ten
sposób zabytkowej nieruchomości
wraz z przylegającym do niej parkiem
(całość to 2,5 ha) miasto spodziewa-
ło się zarobić krocie. Wizja była pięk-
na, szczególnie że dochód ze sprze-
daży znacznie podreperowałby budżet
Szczecina. W 1999 r., kiedy miasto
przejmowało szpital od Polskich Ko-
lei Państwowych, jego wartość osza-
cowano na 21 milionów złotych. Dziś
sam teren wart jest trzy razy tyle.
zadzwonił. Te przekonywały – tłu-
maczy Jarmoliński – że majątkiem
zainteresowane nie są. Ustalenia
„na gębę” przyjął więc jako pew-
nik. Mylił się. Siostry odczekały,
aż urzędnicy budynek dokładnie
oczyszczą i przekażą we władanie
Zarządowi Budynków i Lokali Ko-
munalnych. Wtedy dopiero przypo-
mniały sobie, że od 1910 roku pro-
wadziły w nim szpital oraz dom
dziecka i że w związku z tym ni-
czego bardziej niż powrotu do za-
przestanej działalności nie pragną.
Postanowiły majątek przechwycić
(„Nie możemy zmarnować pracy
sióstr, które były przed nami, ich
dziedzictwa” – argumentuje s. Be-
nedykta Langosz ), powołując się
przy tym na powojenne księgi wie-
czyste oraz na przemożną chęć opie-
ki nad osobami starszymi.
Prezydent Szczecina powodu do
podobnej dumy zapewne nie miał,
bo jego rzecznik prasowy Tomasz
Klek nakarmił dziennikarzy pozba-
wionym treści komunikatem: „Uczest-
nicy wymienili informacje na temat
aktualnej sytuacji prawnej i faktycz-
nej obiektu w związku ze staraniami
sióstr o jego odzyskanie. Ze strony
miasta zostały określone potencjalne
potrzeby i możliwości współdziałania
dla dobra społeczności lokalnej” .
My natomiast nieoficjalnie do-
wiedzieliśmy się, że podczas spotka-
nia siostry za nic nie chciały dać
pisemnej gwarancji, że jeśli przej-
mą były miejski szpital, będą
w nim rzeczywiście prowadziły
działalność leczniczą , a nie na przy-
kład na pniu sprzedadzą. Władzom
miasta ma wystarczyć ustne zapew-
nienie, że o innym przeznaczeniu
Biorąc pod uwagę, że to dopie-
ro początek potyczki, postanowili-
śmy sprawdzić, jak gospodarują sio-
stry miłosierdzia w placówce, którą
przejęły od władz Wrocławia, i to
według identycznego co w Szczeci-
nie scenariusza. W stolicy Dolnego
Śląska też zaczęło się od tradycji
opiekuńczo-leczniczej zakonu i chę-
ci powrotu do dawnej działalności.
Szybko się jednak okazało, że pie-
niądze na ową działalność muszą
się znaleźć w budżecie... miasta,
państwa albo Unii Europejskiej.
Za „odczytywanie potrzeb” spo-
łeczeństwa we Wrocławiu borome-
uszki zabrały się w 2002 r. Wów-
czas (na mocy decyzji Komisji Ma-
jątkowej) odzyskały położony w cen-
trum miasta szpital im. Rydygiera,
tuż po tym, jak miasto zdecydowa-
ło o jego upadłości ze względu na
pielęgniarki, wychowawczynie i skrom-
ne renty i emerytury” – czytamy na
stronie zgromadzenia). Po batalii
o odzyskanie majątku rozpoczęła się
więc batalia o pieniądze. Po latach
udało się otworzyć ZOL, a to tylko
dlatego, że 600 tysięcy złotych dosta-
ły w ramach kontraktu wojewódz-
kiego, zaś urząd miasta zasponsoro-
wał remont dachu, dwie windy, pod-
jazd dla niepełnosprawnych oraz
sprzęt rehabilitacyjny. Na świadczo-
ne usługi kasę daje NFZ.
Jako że na ukończenie „dzieła”
wciąż było za mało, zdesperowane
siostrzyczki powołały w końcu funda-
cję Evangelium Vitae, licząc na wpły-
wy z datków wiernych Kościoła. Aby
podjarać publikę, wymyśliły sobie,
że ich kompleks będzie żywym po-
mnikiem Jana Pawła II . „Choć my,
boromeuszki, podjęłyśmy się działań
przy tworzeniu
owego Żywego
Pomnika Jana
Pawła II, nie
chciałybyśmy
jednak, by było
to dzieło tylko
naszej rodziny
zakonnej (...)
dlatego zapra-
szamy wszyst-
kich, którym pa-
mięć o Janie
Pawle II jest
droga, do włą-
czenia się w to
dzieło” – dekla-
rowały. Trochę
się przeliczyły,
bo datki serc
nie przekracza-
ją 100 tys. zło-
tych rocznie.
Czy wierni
przekazujący
pieniądze wie-
dzą, że ogrom-
ny majątek, na który się składają, mo-
że zostać w każdej chwili sprzedany
(np. na hotel) przez biskupa miej-
sca, jak to się powszechnie w Kato-
landzie dzieje? Trudno powiedzieć...
Jako że więcej na rodzimym
gruncie ugrać nie zdołały, wystąpi-
ły o pieniądze unijne. Tych jednak
nie uzyskały. „W początkach obie-
cano nam pomoc, współpraca z urzę-
dem marszałkowskim układała się
znakomicie. Szkoła i szpital nie mo-
gą ruszyć pełną parą właśnie dlate-
go, że brakuje nam środków. Mi-
mo usilnych starań nie udaje nam
się dotrzeć do władz miasta. Zo-
stajemy odsyłane i nasz głos ginie.
Nie mam pomysłów na ten czas. Bu-
dynek niszczeje coraz bardziej. Za-
stanawiamy się, co dalej. Może na-
sza placówka byłaby zbyt dużą kon-
kurencją dla wrocławskich szpitali”
– na antenie Radia Maryja brak hoj-
ności ze strony dolnośląskiego Urzę-
du Marszałkowskiego obnaża sio-
stra Ewa Jędrzejak . „Na pewno nie
skapitulujemy” – dodaje.
I w to akurat wierzymy.
WIKTORIA ZIMIŃSKA
wiktoria@faktyimity.pl
Fot. JC
Siostry wyciskarki
Pod hasłem troski o chorych zakony
i zgromadzenia zakonne przejmują
kolejne szpitale oraz placówki medyczne.
Przejmują, bo to im się opłaca.
Nic więc dziwnego, że zwietrzy-
ła tu interes Kongregacja Sióstr Mi-
łosierdzia św. Karola Boromeusza
z Domu Generalnego w Trzebnicy.
Dlaczego akurat ona?
Historia: rok 1867 – boromeusz-
ki kupują w Szczecinie ziemię, na
której stawiają szpital i dom dziec-
ka. Majątek tracą po wojnie. W 1946
roku państwo polskie – jako dyspo-
nent majątku poniemieckiego na
Ziemiach Odzyskanych – odmawia
siostrom zwrotu nieruchomości (póź-
nej także odszkodowania), zaś Okrę-
gowy Urząd Likwidacyjny w Szcze-
cinie mocą decyzji Ministerstwa
Ziem Odzyskanych przekazuje ją
Dyrekcji Okręgu Kolei Państwowych.
Ta zakłada w budynku szpital kole-
jowy. Kolejną próbę odzyskania ma-
jątku boromeuszki podejmują w la-
tach 90. XX wieku. Ale ostatecznie
w 1994 r. wycofują swój wniosek
z Komisji Majątkowej, co mogłoby
się wydawać sygnałem zaprzestania
wszelkich roszczeń. Mogłoby...
Teraźniejszość: zanim szczeciń-
scy radni podjęli decyzję o zlikwido-
waniu szpitala miejskiego i – w kon-
sekwencji – jak najszybszej sprze-
daży uzyskanego w ten sposób gma-
chu oraz terenów, wiceprezydent
Szczecina Tomasz Jarmoliński
(PO) pisemnie zwrócił się do sióstr
z uprzejmym zapytaniem, czy są za-
interesowane odzyskaniem nieru-
chomości. Odpowiedzi na piśmie
nie uzyskał (dziś przełożona gene-
ralna idzie w zaparte i twierdzi, że
żadnego pisma na oczy nie widzia-
ła). Wiceprezydent wykazał się więc
katolicką inicjatywą i do sióstr...
18 sierpnia br. w domu księży
emerytów odbyło się pierwsze (za-
inicjowane przez metropolitę szcze-
cińsko-kamieńskiego arcybiskupa
Andrzeja Dzięgę ) spotkanie z pre-
zydentem miasta Piotrem Krzyst-
kiem . Siostrzyczki mydliły władzy
oczy wizją bardzo potrzebnego
w mieście szpitala rehabilitacyjne-
go z oddziałem dla osób przewle-
kle chorych, chęcią powrotu do daw-
nej działalności, odczytaniem no-
wych potrzeb społecznych. „Dysku-
sja przebiegła w dobrej atmosferze
i będziemy się jeszcze spotykać w tej
sprawie z urzędnikami. To dopiero
początek drogi” – cieszyła się prze-
łożona generalna Barbara Groń .
nie może być mowy, bo taka też jest
tradycja zakonu (boromeuszki skła-
dają tzw. ślub miłosierdzia zobowią-
zujący do posługi chorym)...
– Przedstawiciele miasta nie wy-
kluczają, że siostry będą mogły pro-
wadzić swoją działalność w Szczeci-
nie. Jednak nie musi się to odby-
wać w budynkach po szpitalu miej-
skim. Miasto nadal chce zbyć tę nie-
ruchomość w formie przetargu. Na
jednej z wrześniowych sesji rady sta-
nie projekt uchwały w tej sprawie
– zapewnia rzecznik Klek.
ogromne zadłużenia. Wizje siostrzycz-
ki miały doprawdy fantastyczne.
I w sferze fantastyki pozostała ich re-
alizacja (patrz: fot. powyżej). Zamie-
rzały utworzyć m.in. zakład opiekuń-
czo-leczniczy dla osób przewlekle cho-
rych, nowoczesny szpital ginekologicz-
no-położniczy, hospicjum, stołówkę
dla ubogich oraz Wyższą Szkołę Me-
dyczną. Koszt całości – około 50
milionów zł!!! Rzecz jasna – nie
z kasy zakonu ( „dochód kongregacji
stanowią niewielkie pensje sióstr pracu-
jących w większości jako katechetki,
R ówno 2 lata temu szcze-
147558927.002.png 147558927.003.png 147558927.004.png
4
Z NOTATNIKA HERETYKA
Nr 35 (495) 28 VIII – 3 IX 2009 r.
POLKA POTRAFI
Prowincjałki
Święta rodzina
„Zabiłem sąsiadkę” – zakomunikował poli-
cjantom 34-letni Robert G. z Piastowa. Nie
żartował. W szafie stojącej w dużym pokoju Roberta G. leżały zwłoki Graży-
ny P. , doktor nauk medycznych, zastępczyni ordynatora oddziału hematologii
szpitala MSWiA. Została zabita gryfem od ciężarków, kiedy schyliła się, aby
pogłaskać psa sąsiada.
Mieliśmy już akcję „Cała Polska
czyta dzieciom”, teraz przyszła
pora na kampanię skierowaną
specjalnie do małżonków: odna-
wiamy śluby małżeńskie!
Kościół działa w tym roku pod
hasłem: „Otoczmy troską życie”.
W praktyce oznacza to większe za-
interesowanie prowadzeniem się pol-
skich rodzin, z zaglądaniem pod koł-
drę włącznie.
Największymi zagrożeniami „ży-
cia” w oczach kościelnych krytykan-
tów („Gość Niedzielny” z 23.08.) są:
związki niesakramentalne, kobiety,
które „opuściły dom” (znaczy się po-
szły do pracy) i „mentalność rozwo-
dowa” rozpleniona przez organizacje
feministyczne i lewicowe, które nie-
słusznie przekonują, że człowiek ma
prawo do szczęścia – czyli może
na przykład zakończyć nieuda-
ny lub patologiczny związek.
Christine Vollmer ze
Światowej Organizacji Ro-
dzin i Papieskiej Akademii
Życia, chętnie przez ko-
ściółkowych cytowana, za-
powiada: „(...) wszystko szczę-
śliwie odmieni się za jakieś 20
lat. Wtedy władzę przejmą dzie-
ci wychowywane w rodzinach wie-
lodzietnych, a ci, którzy teraz wal-
czą z katolicką familią, już daw-
no poddadzą się eutanazji” (sic!).
Do tego czasu zaślubione pary
mogą ratować się codzienną modli-
twą, która ponoć redukuje liczbę roz-
wodów niemal do zera... W odna-
wianiu katolickich więzi małżeńskich
pomagają też liczne kursy, akade-
mie i szkółki niedzielne, których
przybywa w tempie zastraszającym.
Przyznać trzeba, że opieka księ-
żowska nad katolikami jest absolut-
nie kompleksowa. Narzeczeni po-
znają się w Ruchu Czystych Serc,
gdzie od podstawówki uczą się sze-
roko rozumianej ascezy i trzyma-
nia rąk na kołdrze, co nazywa się
„dochowaniem wierności Jezusowi”.
Świeżo poślubieni też sobie nie
pofolgują. Dla nich powstał Ruch
Czystych Serc Małżeństw, gdzie stu-
diują „rozwijanie czystej miłości
małżeńskiej bez rozdzielania
swych ciał prezerwatywami
i niszczenia jedności duchowej po-
stawą antykoncepcyjną”. Według re-
gulaminu, funkcję głowy rodziny
przejmuje sam Chrystus, a młoda
para ma za zadanie modlić się
i przyjmować każde dziecko, któ-
rym Bóg obdarzy.
Jeśli zbytnia obyczajność już się
nudzi i dochodzi do kryzysu, nale-
ży szybko wstąpić do Krucjaty Mo-
dlitewnej „Ratujmy małżeństwa”.
Tam... nadal się modlą, tyle że
wreszcie w konkretnej intencji. Je-
śli wszystko wzięło w łeb i – po-
wiedzmy – małżonek jest w ciągu
alkoholowym lub puszcza się ile
wlezie („przechodzi duchową
śmierć”), usłyszymy pokrzepiające:
każdy związek sakramentalny jest
do uratowania, w cierpieniu też
można być szczęśliwym. Wielką po-
ciechę stanowią tu świadectwa
szczęśliwych kobiet, których mężo-
wie wyszumieli się, wrócili, a mi-
łość jest znów piękna i wzniosła!
Szczęściary...
Małżeńska przygoda
kończy się w Ruchu Wier-
nych Serc, który rozwodni-
kom i pozostającym w se-
paracji pomaga wytrwać
w wierności... małżeńskiej
i nadziei, czyli – doży-
wotnim celibacie.
JUSTYNA CIEŚLAK
53-letni właściciel jednej z łódzkich kamie-
nic strzelał z wiatrówki do swoich lokatorów.
Ranił trzy osoby. Miał we krwi zaledwie 0,5 promila alkoholu.
Pewien mocno podchmielony mieszkaniec
Debrzna w powiecie człuchowskim wybrał
się do kościoła na wieczorne nabożeństwo. Tam najpierw kazał wszystkim
wyjść ze świątyni, później zaczął wygłaszać kazanie. Człuchowscy policjanci
wycenili je na 1000 złotych.
Tłumacząc policjantom z Trzebieszowa, dla-
czego śpi w swoim fordzie, który tkwił w przy-
drożnym rowie, 47-letni mężczyzna wyjaśnił, że właśnie skończył koszenie zbo-
ża na polu i wracał do domu. Alkomat wykazał u niego ponad 3,5 promila.
Cztery worki suszu kozłka lekarskiego o war-
tości 700 zł ukradli właścicielce 15- i 16-la-
tek z Kamionki. Podczas przeszukania domu jednego ze złodziejaszków natra-
fiono na cztery znaki drogowe skradzione z trasy Parafianka–Baranów–Gródek.
Krystyna M. , polska działaczka z Zaolzia, przez
10 lat obracała ogromnymi kwotami powie-
rzanymi jej przez rodaków z Republiki Czeskiej. Dama przepuściła przez swo-
ją piramidę finansową równowartość 120 milionów złotych, obiecując wyso-
kie odsetki. Po 10 latach działalności zniknęła, pieniądze też. Obecnie obrot-
nej 60-latki poszukuje czeska policja.
Kaszubscy policjanci próbowali zatrzymać pi-
janego kierowcę. Na pomoc mężczyźnie rzu-
cili się jego znajomi i rodzina, którzy oblali funkcjonariuszy benzyną i usiłowa-
li podpalić. Ciekawe, czy stróże prawa nadal palą się do pracy...
Ś rodowiska katolickie są zaniepokojone nawet
nie naruszał wizji świata i rodziny prezentowanej przez
kler rzymskokatolicki, i mimo że spora część nauczy-
cieli odbyła przygotowanie do zajęć na kościelnych uczel-
niach, to nawet tak kosmetyczna zmiana organizacyjna
poirytowała Kościół. „Gość Niedzielny” wezwał katoli-
ków do nieposyłania dzieci na te zajęcia i wyrażania
sprzeciwu wobec „przymusu uczestniczenia w »seksie«”!
Żeby zohydzić edukację seksualną, „Gość Niedziel-
ny” dowodzi, że nikomu na zmianach w tej dziedzinie
nie zależy – z wyjątkiem „grupki
osób, które nie mają w tej spra-
wie nic do gadania”. Grupka ta
jest trzyosobowa i według „GN”
należą do niej posłanki Senyszyn
i Nowacka z Magdaleną Środą.
Wiadomo – baby, zwłaszcza te wol-
ne i niezakompleksione, zdaniem Kościoła, głosu nie ma-
ją. Domaganie się dostępu do wiedzy to – zdaniem ka-
tolickiego tygodnika – „wyraz pogardy” dla katolickiego
społeczeństwa, sugerowanie, że rodzice nie potrafią wy-
chować swoich dzieci. „GN” krzyczy, że w szkołach po-
jawią się „lotne brygady deprawatorów”, i że nie wszy-
scy nauczyciele są „bezpieczni”. Rozumiem, że ich kwa-
lifikacje powinna weryfikować speckomisja parafialna.
Łączenie edukacji seksualnej z „deprawacją” jest
i śmieszne, i straszne. Śmieszne, bo obnaża żenujące fo-
bie erotyczne autorów takich wypowiedzi. Straszne, bo
odwraca uwagę od prawdziwej deprawacji. Zdeprawo-
wany jest nie ten, kto uprawia seks częściej niż inni, ale
np. ten, kto nie uczy młodych skutecznej antykoncep-
cji, niszcząc tym samym ich życie i przyszłość niechcia-
nych dzieci. Największym demoralizatorem jest zaś
ten, kto nie uczy ludzi myśleć w sposób wolny, lecz
trzyma ich na uwięzi strachu i dogmatów. Mamy tu
w Polsce właśnie taką ogromną, deprawującą wszyst-
kich i wszystko sektę.
Paralizator oraz odgryziony palec przyniósł na
komisariat w Lublinie 47-letni mężczyzna. Po-
licjantom wytłumaczył, że jest ofiarą napadu, a trofea należą do agresora.
Trwają poszukiwania napastnika.
takimi działaniami rządu, które tylko pozornie
miałyby zachwiać dominacją jedynie słusznej reli-
gii w życiu publicznym.
Kościół stworzył specjalny język do walki z takimi
ludźmi jak my. Katolicki dyskurs jest tak skonstruowa-
ny, aby przedstawiać nas jako margines, grupę wyrzut-
ków, opętanych obsesjami wariatów. Chodzi o wzbudze-
nie w słuchaczach lub czytelnikach uczuć pogardy i po-
tępienia wobec środowisk oświe-
ceniowych oraz o przedstawienie
zwolenników hierarchii katolickiej
jako zdrowej większości, normal-
nej i dzierżącej racje powszech-
nie akceptowane i oczywiste. Ten
chytry zabieg propagandowy ma
zasłonić smutny dla środowisk kościelnych fakt, że nie
tylko w świecie, ale i w Polsce poglądy episkopatu są po-
dzielane przez zdecydowaną mniejszość społeczeństwa.
Szacunki są różne, ale np. wrogowie in vitro, zdecydo-
wani przeciwnicy rozwodów i antykoncepcji nie stano-
wią więcej niż 15–25 procent wszystkich mieszkańców
Polski. Jest to mniejszość wprawdzie hałaśliwa i wpły-
wowa, ale – jak na naród ponoć jednolicie katolicki
i poddawany od rana do wieczora prokościelnej obrób-
ce w mediach – zawstydzająco skromna.
Nie inaczej jest z wrogami edukacji seksualnej.
Ogromna większość Polaków życzy sobie takowej w szko-
le, a potwierdzają to wszelkie badania opinii. Do tej po-
ry na lekcje „przygotowania do życia w rodzinie” cho-
dziły niestety tylko te dzieci, których rodzice tego chcie-
li. Od tego roku ma być odwrotnie – będą chodzić te,
których rodzice nie zgłoszą sprzeciwu. Różnica jest
niewielka, ale, oczywiście, sformułowana delikatnie na
korzyść lekcji wychowania seksualnego. Mimo że pro-
gram tych zajęć jest tak skonstruowany, aby w niczym
Opracowali: WZ, MaK
MYŚLI NIEDOKOŃCZONE
RZECZY POSPOLITE
W trakcie rozmowy ze mną generał Skrzypczak przyznał się do błędu.
(Bogdan Klich, szef MON)
¹¹¹
Ministrowi powiedziałem, że przyznaję się do błędu, ale tylko w sensie
miejsca, czasu i okoliczności wypowiedzi. A minister mówi, że przyzna-
łem się do błędu. On rozegrał swoją kartę, politycy się dogadali. A jak ja
miałbym spojrzeć żołnierzom w oczy? Dlatego odchodzę z armii.
(gen. Waldemar Skrzypczak)
Idzie zgroza
¹¹¹
Skutki transformacji narodowej w Polsce byłyby mniej dotkliwe, gdybym
dłużej był prezydentem.
(Lech Wałęsa)
¹¹¹
SLD chyba nie potrafi zaprezentować jakiegokolwiek pozytywnego pro-
gramu. Najłatwiej powiedzieć: zabierzmy Kościołowi, bo ten ma. Tym-
czasem nie dostrzega się pomocy kościelnej niesionej Polakom, choćby
przez Caritas Polska.
(ks. Józef Kloch)
¹¹¹
Kobieta w polityce to wciąż nie jest norma, tylko anomalia.
(Magdalena Środa)
¹¹¹
To, że dzieci chore nie są chronione przed zabiciem w łonie matki, to na-
sza wina, bo jesteśmy za mało aktywni.
(bp Stanisław Stefanek)
¹¹¹
Na prawie nie mieliśmy dużo zajęć. Trochę imprezowaliśmy. Gustowałem
w piwie i bułgarskim winie.
(Przemysław Gosiewski)
Wybrała OH
ADAM CIOCH
NIE RUSZ!!!
RUCHOMY CEL
KAZANIE
ŻNIWA
ZNAKI CZASU
POLSKA LADY MADOFF
SIŁA RODZINY
OFIARA
147558927.005.png 147558927.006.png 147558927.007.png 147558927.008.png 147558927.009.png 147558927.010.png
Nr 35 (495) 28 VIII – 3 IX 2009 r.
NA KLĘCZKACH
5
PROJEKT UPADŁY
OBÓZ
ABSTYNENCYJNY
powrotu do okresu sprzed ostat-
niego soboru. Nie podobają się im
„dzikie eksperymenty i kreatyw-
ność nie na miejscu” w czasie ob-
rzędów. Wszystko wskazuje na to,
że perełki w stylu: „Oto Baranek
Boży, który jechał na oślątku do
Egiptu” odejdą w zapomnienie. Do
łask ma wrócić łacina. A wszystko
dlatego, że sobór watykański do-
konał reform, bo przedtem „prze-
szłość interpretowana była jako coś
negatywnego i zacofanego”. Po raz
drugi za obecnego pontyfikatu
Duch Święty przyznał rację Lefe-
bvre’owi ? A gdzie się podziała
aureola błogosławionego Jana
XXIII ?
Rozbudowa Panteonu Narodo-
wego u ojców paulinów na Skałce
w Krakowie to miała być wspania-
ła inwestycja. Kilkadziesiąt grobów
najznakomitszych i zasłużonych Po-
laków, poświęcone im multimedial-
ne muzeum, patronat prezydenta
Kaczyńskiego. Szło dobrze do cza-
su, aż ojcowie, skądinąd pomysło-
dawcy... wycofali się z projektu. Dla-
czego? Oficjalnie ze względu na
„niepokonalne przeszkody natury
formalnoprawnej, które uniemoż-
liwiły czerpanie pieniędzy na fun-
dację Panteonu” – jak szczerze wy-
jaśnia przeor paulinów. WZ
KOLABORANT
NA COKÓŁ
Maryja póki my żyjemy”, „Mohero-
we berety” czy „Ojciec Tadeusz jak
Prometeusz”. Z niecierpliwością cze-
kamy na gromadne wykonanie li-
bretta: „Dziś tylko Radia Maryja
mogę słuchać i oglądam tylko Te-
lewizję Trwam. Bo tylko ojcu Ry-
dzykowi mogę ufać, po Janie Paw-
le tylko on pozostał nam”. JC
Jak się okazało, pomysłodaw-
cy wprowadzenia do łódzkich szkół
przedmiotu wychowanie do absty-
nencji wymyślili też... wakacyjny
obóz abstynencyjny. 30 nastolatków
z Łódzkiego pojechało do ośrodka
Słoneczna Polana w Grotnikach,
aby – jak informowała ulotka – po-
słuchać o „zagrożeniach płynących
z nadużywania alkoholu i brania
narkotyków”. W zamian za to do-
wiedzieli się, że prezerwatywy wca-
le nie chronią przed chorobami we-
nerycznymi, a czystość należy za-
chować aż do ślubu.
Po wielkim sukcesie Podwór-
kowych Kół Różańcowych przyszła
pora na szkolne kółka łódzkich
dziewic.
W Kielcach powstanie pomnik
biskupa Czesława Kaczmarka ,
ofiary represji stalinowskich, ale
przede wszystkim kolaboranta z cza-
sów okupacji hitlerowskiej. Kaczma-
rek był także ordynariuszem w cza-
sie pogromu kieleckiego, co, jak pa-
miętamy, niewiele pomogło Żydom
zabijanym przez katolików. MaK
KOMPLEKS PLEBANA
KTO NIE LUBI PAPY
Koniec wakacji i początek ro-
ku szkolnego to dla rodziców czas
niemałych wydatków związanych
z zakupem wyprawek szkolnych.
Tymczasem proboszcz parafii pw.
św. Józefa w Bodzanowie akurat
w tym momencie umyślił sobie, „by
każda rodzina mogła wygospoda-
rować w swoim budżecie 50 zł”. By-
najmniej nie na jakiś niecierpiący
zwłoki remont świątyni, ale na pre-
zent dla kościoła, który zamówił
z okazji 310 rocznicy konsekracji.
Ów souwenir w postaci dwuipół-
metrowej rzeźby św. Józefa Robot-
nika za 7 tys. zł ma zastąpić starą
figurkę stojącą od czasów przed-
wojennych w niszy nad wejściem
do kościoła. Konieczność zmiany
dekoracji ksiądz motywuje tym, że
dotychczasowy posążek już wystar-
czająco długo (od dziesiątków lat)
raził wiernych swą... „nieproporcjo-
nalnie małą wielkością”! AK
o.P.
BEZMYŚLNOŚĆ
BRACISZKÓW
JC
RELIGIA NADAL
NA ŚWIADECTWACH
Głupota czy celowy wandalizm?
W sanktuarium Matki Boskiej Ka-
zimierskiej w Kazimierzu Dolnym
nad Wisłą franciszkanie rozpoczęli
remont zabytkowych obiektów, po-
chodzących z XVII wieku. Nie mie-
li na to zgody konserwatora, bo
w ogóle kwestię tę olali. Wkrótce
okazało się, że podczas prac zosta-
ły zniszczone unikatowe schody wio-
dące do świątyni. Ufundowane zresz-
tą niegdyś przez samych wiernych.
Tego barbarzyństwa – wedle fachow-
ców od staroci – cofnąć już się nie
da. Czyli święci braciszkowie nie tyl-
ko wykazali się wyjątkową durnotą,
ale też zwyczajnie złamali ustawę
o ochronie zabytków, która za po-
dobne sprawy przewiduje nawet ka-
rę pozbawienia wolności.
Już oczyma wyobraźni widzimy,
jak do akcji przystępuje prokura-
tor, a policja pod jego nadzorem
przesłuchuje świadków i sprawców
zdarzeń. Do sądu skierowany zo-
staje akt oskarżenia, Temida zaś
wymierza sprawiedliwość. Już to wi-
dzimy...
LAICYZM W BRAZYLII
We Włoszech w dalszym ciągu
oceny z religii będą zaliczane do
średniej na maturze. To wynik de-
cyzji prezydenta Giorgia Napoli-
tana , który mocą dekretu zniósł
wyrok sądu w tej sprawie. Sąd na-
kazał niedawno zlaicyzować świa-
dectwa szkolne, a prezydent kraju
podjął się nadzwyczajnej interwen-
cji i zniósł decyzję sądu na prośbę
episkopatu i rządzącej prawicy. Co
ciekawe – Napolitano jest... post-
komunistą.
Czy dla polskich katolików ist-
nieje większy grzech niż obrażanie
JPII? Owszem – jest nim zachęta
do lektury „Faktów i Mitów”...
Stronę internetową ciechanow-
skiej parafii św. Piotra od 1 lipca
zdobi komentarz, w którym inter-
nautka o nicku „ Wiesia ” zarzuca
Janowi Pawłowi II infantylizm
i umieszcza „największego spośród
Polaków” w piekle. Owa perełka
znajduje się pod artykułem: „No-
wa parafia w Ciechanowie”.
Powie ktoś: niedopatrzenie mo-
deratora. Otóż nie! Witryna jest do-
kładnie infiltrowana przez katolic-
kich cenzorów, którzy bez skrupu-
łów usuwają niewłaściwe wpisy. Ta-
ki los spotkał m.in. zachętę do prze-
czytania artykułu z „FiM” – „Ksiądz
jest, ale go nie ma”, który opowia-
dał o pazerności jednego z miejsco-
wych księży. Komu mógł wadzić nie-
winny wpis, skoro na stronie tole-
ruje się komentarze tej treści: „Bóg
dawał znaki, by nie przeginać (to
o pomyśle Wojtyły beatyfikowania
dwóch płockich biskupów – dop. au-
tora ) – zesłał chorobę Parkinsona,
zamachowca, infantylizm (kremów-
ki), w końcu śmierć. Wieczną też”.
Wnioski? Albo ktoś tam bardzo nie
lubi papieża, albo tak bardzo nas
się boją...
Przyzwyczailiśmy się już, że
w demokratycznych państwach kler
próbuje być hegemonem życia pu-
blicznego. Nie inaczej jest w Brazy-
lii, gdzie tamtejszy Kościół katolic-
ki krytykuje coraz częstsze próby
usuwania symboli religijnych z bu-
dynków publicznych oraz zamiar usu-
nięcia religii z programów szkolnych
w stanie São Paulo. Święte oburze-
nie nakręcił przewodniczący episko-
patu abp Geraldo Lyrio Rocha ,
który stwierdził, że takie działania
są przestępstwem wymierzonym
w tożsamość narodową. PPr
PPr
MUZEUM
NIE CHCE DARWINA
Skandal we Włoszech wywoła-
ła decyzja Muzeum Historii Natu-
ralnej w Brescii, które odmówiło
wynajęcia sali tamtejszym huma-
nistom na uczczenie Dnia Darwi-
na. Okazało się, że nie odmówio-
no pomieszczeń włoskim kreacjo-
nistom, którzy zorganizują tam an-
tydarwinowską konferencję. To tro-
chę tak, jakby zorganizować sabat
czarownic w kościele. MaK
PRACOHOLIK
WAKACJE
DUCHA ŚWIĘTEGO
Dla proboszcza parafii Świętej
Trójcy w Koszęcinie wakacje to
prawdziwa harówka. Po pierwsze,
zaprowadził zwyczaj święcenia sa-
mochodów, motorów, motorynek
i rowerów nie tylko z okazji imie-
nin Krzysztofa, ale w każdą waka-
cyjną sobotę i niedzielę, co w ubie-
głym roku wzbogaciło misjonarzy
o kwotę ponad 4,5 tys. zł. Po dru-
gie, od lat intensywnie usiłuje „za-
gospodarowywać” działkowców
i właścicieli dacz spędzających urlo-
py na terenie koszęcińskiej para-
fii, oferując im usługę błogosławień-
stwa domków letniskowych oraz...
wakacyjne odwiedziny „po kolę-
dzie”. Po trzecie, w Koszęcinie la-
tem nawet dzieciaki nie mają pra-
wa do wytchnienia od Kościoła.
W każdy lipcowy i sierpniowy
czwartek proboszcz specjalnie dla
nich zorganizował atrakcję w po-
staci – uwaga! – wakacyjnych mszy
szkolnych (obowiązkowych!), pod-
czas których uczniowie szkół pod-
stawowych i gimnazjaliści grają na
gitarze i osobiście śpiewają całość
mszy. Na nieco większą swobodę
zezwolił jedynie starszej młodzie-
ży, którą zobowiązał do pojawiania
się w kościele (oprócz niedziel
i świąt) na specjalnych mszach mło-
dzieżowych w zaledwie co drugi wa-
kacyjny piątek.
KC
Na początku kwietnia Bene-
dykt XVI otrzymał wyniki głoso-
wania swoich podwładnych z Kon-
gregacji Kultu Bożego i Dyscypli-
ny Sakramentów w sprawie zmian
w liturgii. Kardynałowie chcą
SZLAK BY TO TRAFIŁ!
Mieszkańcy krakowskiego Tyń-
ca od szeregu lat żyją w cieniu znaj-
dującego się tu opactwa benedykty-
nów. Znosili to cierpliwie, do czasu
aż miasto przyklepało miejscowy plan
zagospodarowania, który ma zrobić
dobrze zakonnikom i zupełnie nie
bierze pod uwagę interesów szara-
ków („FiM” 31/2009). – Mówi się,
że chodzi o stworzenie szlaku papie-
skiego, ale urzędnicy już zapomina-
ją dodać, że ten szlak ma przebie-
gać przez nasze domy. Poszerzając
drogę trzeba będzie kilka domów
wyburzyć, a w kilku przypadkach uli-
ca będzie przebiegała pół metra od
ścian – wyjaśnia Mieczysław Kło-
sowski , radny dzielnicy. Walczą więc
tyńczanie w obronie swego. Jak do-
tąd nie pomogły jednak ani rozmo-
wy, ani transparenty wywieszone na
każdym płocie. Postanowili więc pi-
kietować pod urzędem miasta w dniu
pierwszej powakacyjnej sesji rady.
Powodzenia!
o.P.
OJCIEC WODZIREJ
WZ
Już we wrześniu fani Radia Ma-
ryja i Telewizji Trwam pojadą do
Torunia na specjalny koncert. Jak
zapewnia ojciec dyrektor, wystąpią
„najpiękniejsze głosy Polski”, mię-
dzy innymi Kapela znad Baryczy,
która wyśpiewała szlagiery: „Radio
AK
147558927.011.png 147558927.012.png 147558927.013.png 147558927.014.png 147558927.015.png 147558927.016.png 147558927.017.png 147558927.018.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin