Magiczne przygody kubusia puchatka - 32 _ MYSTERIOUS PERSON IN FUNNY HUT.pdf

(298 KB) Pobierz
3660104 UNPDF
CZĘŚĆ 32: MYSTERIOUS PERSON IN FUNNY HUT
Nastała wiosna. Ptaszki zaczęły wesoło ćwierkać, bociany wróciły z ciepłych krajów, a gołębie na 
Rynku w Krakowie jak srały, tak srają. Politycy ze wszystkich stron sceny kabaretowej nie przestają 
obrzucać się błotem i odchodami ­ wybory za pasem. Coraz to pojawiają się nowe czarne teczki, afery 
lub kolejne wątki starych spraw. Jak grzyby po deszczu powstają kolejne komisje śledcze. Trendy 
stało się bowiem wyjaśnianie przestępstw, nawet występków, w ten jakże cywilizowany sposób (poza 
tym to kolejna okazja do zarobku i wylansowania się). Ostatnio powołano komisję do wyjaśnienia 
sprawy kradzieży w 1999 roku czereśni z sadu pani Reginy Kopeć spod Ciechanowa. Chaos. Nikt już 
nie wie kto, jak, gdzie, kiedy, a przede wszystkim za ile. Człowiek utwierdza się w przekonaniu, że 
tych naszych kochanych polityków powinno się wysłać w kosmos bez spadochronów. Dobrym 
pomysłem może być też dla nich ekspedycja na Tytana. Będą lecieć 7 lat... w jedną stronę.
Odłóżmy na bok gdybania polityczno ­ ekonomiczno ­ kosmiczne. Zróbmy to, co nasza wesoła ekipa. 
Pogrążmy się w głębokim śnie po jakże ciężkiej, sowicie zakrapianej alkoholem nocy.
Pierwsze promienie wschodzącego słońca wpadły przez obrośnięte pajęczyną okno, prosto na twarz 
leżącego Królika. Zbudziły biednego zwierzaka. Zającopodobny był, będę szczery, z lekka 
wczorajszy. Duża ilość Heraklesa[tm] plus maryśka dały wiadomy efekt. Trawę palili z nowego 
urządzenia wymyślonego i skonstruowanego przez Tygryska. Jego główną część stanowiła rura od 
odkurzacza. Oprócz dymu z gandzi wdychali toksyczne opary nadpalonego ebonitu. Poza tym Kubuś 
dosypał dla zdrowia trochę wysuszonych blaszek muchomora sromotnikowego. Ponoć wyczytał to w 
jakimś poradniku dla gospodyń domowych ­ albo po prostu mu się coś pojebało. Królikowi odwaliło. 
Do jego mózgu zaczął docierać dziwny głos:
Follow the white rabbit ! Follow the light !
Zającopodobny przez ułamek sekundy widział Wielkiego Białego Królika stojącego w blasku światła. 
Jego uszy zdawały się być ogromne, niczym anteny satelitarne. Z mordy wystawały mu dwa białe, 
wypucowane najprzedniejszą pastą zęby. W dłoni ściskał sporych rozmiarów, czerwoną i soczystą 
marchewkę.
Follow the white rabbit ! Follow the light !
Nasz bohater posłuchał swego wnętrza. Powoli, szurając łapkami po ziemi zaczął zmierzać ku oknu. 
Słoneczko jednak chowało się za chmurę. Zaniepokojony Królik ruszył ostro. Nie chciał stracić 
kontaktu ze światłem. W jego głowie wciąż rozbrzmiewały słowa:
Follow the white rabbit ! Follow the light !
Rzucił się przed siebie próbując dosięgnąć ostatnie promienie słońca. Był blisko, bliżej... i z hukiem 
przeleciał przez szybę tłukąc ją na drobne kawałki. Z poharataną i zakrwawioną mordą legł w trawie. 
Zasnął. BY SUHY
 Trzask tłuczonego szkła zbudził właściciela chatki. Wkurwił się, bo w środku zrobił się straszny 
przeciąg. Poza tym została zniszczona piękna pajęczyna obrastająca okno. Nie była tam tylko dlatego, 
że Kubuś zamiast złapać za szmatę i posprzątać, wolał złapać za kieliszek i napić się. Miała ona swe 
strategiczne znaczenie. Pełniła jednocześnie rolę firanki i pułapki na muchy. Zaczęła się wiosna, więc 
w powietrzu latało już dużo much, komarów i temu podobnego badziewia. Chujnia z grzybnią jest 
gdy taki komar ugryzie w dupę. Wkurwiony Puchatek zaklął tylko szpetnie pod nosem i zakrył dziurę 
kawałkiem tektury. Jebał go w tym momencie los Królika. Królik jest duży chłopiec i jakoś tam sobie 
poradzi. Tytułowy bohater tej sagi legł na podłodze i zasnął.
Gdy tak Kubuś sobie smacznie spał, śniły mu się piękne rzeczy. Wydawało mu się, że trafił do 
cudownej krainy pełnej młodych i napalonych laseczek. Tylu fajnych i ciasnych cipek to on w życiu 
nie widział. Całe dnie pławił się w najróżniejszych alkoholach. Rozkosz, full wypas i orgazm 24 
godziny na dobę. Jego sen przerwało pukanie do drzwi.
Puk, puk, puk.
Kubuś obudził się, ale po zamknięciu oczu udało mu się chociaż na chwilę powrócić do swej 
wymarzonej krainy. Nie na długo. Już miał deflorować dziewicę...
Puk, puk, puk ­ rozległo się ponownie.
­ Ja pierdolę ­ wycedził wściekły przez zęby ­ Jeżeli nie jesteś zajebistą dupencją, która się chce ze 
mną rżnąć, to ja cię zaraz najnormalniej w świecie zapierdolę.
Zanim Puchatek doczłapał do drzwi, to pukanie powtórzyło się po raz trzeci.
Puk, puk, puk.
­ Zabiję ­ wybełkotał i otworzył drzwi.
Przed swoją chatką ujrzał dziwnie wyglądającego starca. Miał długą siwą brodę i laskę (ale bez 
dziurki). Ubrany był w szary, choć trochę już sprany, płaszcz w zielone listki. Na głowie miał wielki, 
szpiczasty kapelusz takiego samego koloru w identyczny wzorek. Wyglądał, jakby właśnie wracał z 
jakiegoś balu przebierańców w przedszkolu (albo raczej ośrodku leczenia uzależnień). Kubuś 
parsknął śmiechem, jak go tylko zobaczył. Całkowicie odeszła mu chęć mordowania. Miał najwyżej 
ochotę powyrywać nieznajomemu włosy spod pachy i zrobić sobie z nich szczoteczkę do zębów. 
Nieznajomy był wyraźnie zaskoczony widokiem misia. Prawdopodobnie spodziewał się kogoś innego. 
Był dobrze wychowany, więc postanowił się przedstawić.
­ Witam ! ­ zaczął ­ Jestem Gandzialf Zielony, dla przyjaciół Gandi, najbardziej ujarany czarodziej w 
całym Śródziemiu. Szukam znanego hobbickiego alkoholika i ćpuna Bilbo Bagginsa. Czy wiesz 
może, gdzie go znajdę ?
­ Nie, choć alkoholików i narkomanów ci u nas dostatek ­ wyraził z nieukrywaną dumą Kubuś.
­ Jebał by to pies ­ wpienił się czarownik po czym pierdolnął swoją laską o ziemię, usiadł przed 
drzwiami i załamał ręce ­ Pół roku szukam tego chuja Bagginsa, ale najwyraźniej znowu pomyliłem 
kierunki. Pół roku ! Mam ważną misję do wykonania, a tego cwela ciągle nie mogę odnaleźć.
Kubusiowi zrobiło się smutno i postanowił pomóc sympatycznemu staruszkowi.
­ Może będziemy mogli ci jakoś pomóc ? Co to za misja ?
­ Raczej nie...
­ Może jednak ­ nalegał Puchatek.
­ OK. Ten wspomniany przeze mnie Baggins to kawał pijaka i ćpuna. Potrzebuję go, bo tylko on może 
dokonać czynu niezwykłego, pełnego poświęcenia. W dalekiej krainie rośnie magiczny krzak super 
hiper extra mocnej maryśki. Nie może jej jednak palić zwykły śmiertelnik. Aby mogła trafić pod 
strzechy (taka metafora ­ trudne słowo) musi zostać ściągnięta klątwa. Jakiś bohater musi ją zapalić i 
nie zdechnąć po pierwszym machu. Jeśli Bagginsowi się uda to będzie zajebiście, a jeśli nie to nikt po 
nim płakać nie będzie.
Legenda głosi, że dokona tego niskiego wzrostu przybysz z dalekiego kraju.
­ A ja to kurwa co, King­Kong ? ­ zerwał się wyraźnie podekscytowany Kubuś ­ Zabierz mnie tam. 
Ujarać się na śmierć, toż to piękne.
­ Nie, nie mogę cię narażać. Szukam Bagginsa.
­ Zabierzesz nas tam i to już ­ przystawił lufę shotguna do głowy Gandzialfa Kłapouchy. Cały czas 
stał w cieniu i słyszał rozmowę.
­ A to kto ? ­ zdziwił się Gandi.
­ Mój przyjaciel alkoholik i ćpun ­ przedstawił Kłapcia Puchatek.
­ Razem na pewno damy radę ! ­ dorzucili Tygrysek i Prosiaczek wytaczając się właśnie przed chatkę.
­ No dobrze. Czterech alkoholików i ćpunów. Jesteście więc drużyną... a zresztą kogo to kurwa 
obchodzi czym jesteście. Macie się spalić i już.
­ A gdzie Królik ? ­ zainteresował się Prosiaczek.
­ Jebał go pies z kulawą nogą. Królik jest duży chłopiec i jakoś sobie poradzi ­ skwitował Kubuś.
Gandzialf zaczął im objaśniać szczegóły wyprawy. Gdy tak stali przed chatką podszedł do nich 
Krzyś. Ostatnio zafascynowała go wyraźnie subkultura dresiarsko ­ hiphopolowa. Zaczął się ubierać i 
wyrażać, jak na prawdziwego dresa przystało. Buty z czterema paskami ­ bo bardziej orginalne od 
oryginalnych. To jeszcze nic. Spodnie z ośmioma paskami, uwierzycie z ośmioma ! Dwa razy bardziej 
orginalne od tych bardziej orginalnych od zwykłych oryginalnych. To jego nowy styl. Bez stylu nie ma 
cię źom. Na szyi złoty łańcuch of koz. Krzyś bał się samemu iść do sklepu i kupić. Takie rzeczy są 
drogie, ale ona ma przecież w pizdu kasy. Jego dupa jest w końcu miłowana przez wielu hierarchów 
kuriewnych z okolicy. Krzyś chciał wyglądać zajebiście. Postanowił zrobić sam taki trendy łańcuch. 
Znalazł w domu kilka spinaczy i pomalował je żółtą farbą plakatową. Nie świeciło się zbytnio, ale i 
tak wygląda odjazdowo.
­ Siemano źoooomy ! ­ rzucił w kierunku ekipy ­ Może zamelanżujemy ? Joł ?
Wszyscy buchnęli śmiechem, najgłośniej Gandi Zielony. Prosiaczek puścił pawia.
­ Smacznego ­ rzucił Tygrysek.
­ Może chcesz się poczęstować ­ odparł Bekon.
­ Spierdalaj.
Pojawienie się największej pipy wśród pip niemal zwaliło Gandzialfa.
­ Co to za leszcz ? Wy go znacie ?!
­ Niestety.
Kubusiowi zaświtało coś głupiego w głowie.
­ Gandi, ty ponoć jesteś czarodziejem ?
­ No tak.
­ A potrafisz zmieniać ludzi w coś obleśnego?
­ Chyba wiem, o co pijesz ­ uśmiechnął się szyderczo Gandi spoglądając na Krzysia.
Machnął tylko tą swoją różdżką, a Krzyś w ułamku sekundy zamienił się w jakieś kosmate coś, 
brązowe niczym analny twór nosorożca. Brzydsze to było nawet od Pięknego Romana ­ gwiazdora 
horrorów politycznych.
­ Spierdalaj, ty tamponie na patyku ­ wkurwił się na czarownika Kłapouchy.
­ Co ci odjebało ? ­ oburzył się Kubuś ­ Przecież nienawidzisz Krzysia najbardziej z nas wszystkich.
­ No tak, ale Krzyś jest nasz, stumilowoleśny, radiomaryjny, moherowoberetny. Żaden obcy czarodziej 
nie będzie nam odbierał zabawy męczenia pipy.
­ No, czy ja wiem...
­ Czy chcesz, abym stracił sens życia ? ­ niemal ze łzami w oczach zwierzał się jeszcze niezbyt 
trzeźwy Kłapcio.
­ Odczaruj go ! ­ skierował ostro do Gandiego Puchatek.
­ Ale on tak zajebiście wygląda !
­ Odczaruj go ! ­ wyraźnie poruszył się losem Osiołka Prosiaczek, bo właśnie zaczął mierzyć do 
przybysza ze swojego uzika.
­ Jak tak, to chuj z naszej umowy i wyprawy. Zamiast spalić się na śmierć będziesz mógł najwyżej 
sobie konia strzepać. Gandi odczarował Krzysia i wyteleportował się ze Stumilowego Lasu zanim 
dosięgły go pierwsze kule z karabinu Bekona. Kłapouchy jebnął Krzysiowi parę razy kolbą szotgana i 
puścił wolno.
­ Niech sobie idzie. Jak się trochę podleczy to nam na dłużej starczy.
­ A gdzie w ogóle jest Królik ? ­ wyraźnie zaniepokoił się Tygrysek.
­ Jeżeli ten jebany magik go porwał... to przeszukamy całe to jego Śródziemie... i jak dorwiemy 
chuja...
­ Poszukajmy go najpierw ­ jak zwykle najbardziej racjonalny ze wszystkich Puchatek ­ Królik pewnie 
leży gdzieś najebany i o niczym nie wie.
Drużyna rozbiegła się po lesie. Szukała prawie cały dzień, aż w końcu znalazła Królika leżącego w 
trawie... za chatką Puchatka. Był nieprzytomny. Krew na jego pyszczku już dawno zaschła. 
Przypominała mielone mięso, taką bezkształtną masę krwi i kości.
­ Fuck ! Co mu się stało ? ­ zmartwił się Kubuś.
Ratować go trzeba. Niech ktoś skoczy po pana Sowę ­ w lekką panikę wpadł Prosiaczek.
­ Nie chcę tu widzieć tego pedryla ­ oburzył się Kłapouchy ­ Słyszałem, że on był na jakiejś tam liście 
Lipsztajna...
­ Bronsztajna...
­ Frankensztajna...
Zaczęli się kłócić ze sobą.
­ Zamknąć paszcze. Chuj z tym ­ powiedział spokojnie Kłapcio gładząc lufę swojego zaufanego 
shotguna ­ Sowa był na liście i jest jakimś tam zerem, czy nawet podwójnym zerem. W to nigdy nie 
wątpiłem. Chuj jeden wie, czy pewnego pięknego dnia nie obudzimy się gdzieś na zadupiu czy w 
zakonie kontempalcyjnym ­ tak nas udupi.
­ Albo całkowicie trzeźwi ­ wycedził szyderczo Tygrysek.
Sympatyczny Osiołek kontynuował.
­ Królik jest twardziel. Pamiętacie, jak kiedyś otwierając wino obcięliśmy mu przez pomyłkę ręce...
­ Pikne wspomnienia ­ starł łezkę z policzka Kubuś.
­ Pamiętacie, ile razy dostał porządny wpierdol ? Ile razy budził się ze szczotą klozetową w odbytnicy 
? Ile razy obgryzł sobie po pijaku druta, myśląc, że to marchewka ? Królik jest mocny i to na pewno 
wytrzyma.
Kłapouchy porwał butelkę wódy i polał nią zakrwawioną twarz przyjaciela. Nie chciał przecież, żeby 
wdała się jakaś infekcja. Trzeba było zdezynfekować. Królik zerwał się, ryknął z bólu i znów padł w 
trawę.
Po kilku dniach rany się zagoiły i jego twarz wyglądała prawie normalnie (czytaj chujowo). Ekipę to 
pierdoliło. Nie morda Królika była najważniejsza. Najważniejszy jest otwór gębowy i gardło, przez 
które wlewa się alkohol.
A Gandzialf ? Pierdolić Gandzialfa ­ to nie był bohater z tej bajki. 
KONIEC 
Zgłoś jeśli naruszono regulamin