Magiczne przygody kubusia puchatka - 11 _ ONE FLEW OVER CUCOO'S NEST.pdf

(291 KB) Pobierz
3659233 UNPDF
CZĘŚĆ JEDENASTA: ONE FLEW OVER CUCOO'S NEST 
  
  
Wstawał kolejny piękny poranek. Przez smugi alkoholowego odoru unoszącego się nad domkiem 
Puchatka przebijało się leniwie słoneczko. Kubusia obudziło natarczywe darcie się kukułki:
­ Ku­ku, ku­ku, ku­ku.
­ Ku­kurwa, czy to cholerne ptaszysko nie zamknie wreszcie dzioba?
Puchatek wstał aby odcedzić kartofelki. W tym celu udał się w głąb lasu. Rozpiął rozporek i zaczął 
szukać swojego małego... I szukał by tak dalej gdyby nie fakt, że nagle w całym lesie rozległ się 
ogromny huk kiedy to na domek Puchatka coś spadło...
­ O kurwa jego mać co to jest???
Puchatek wyszedł z lasu i ujrzał przed swoim domkiem ogromny samolot z napisem WINO 
HERAKLES ­ CLASSIC PŁOŃSK APERITIF. Zajrzał do środka i...
­ Ja pierdolę co to...
Wewnątrz leżało dwóch pedalskich pilotów najebanych jak bela. W tym samym czasie przybiegł 
Kłapouchy i wbiegł do samolotu.
­ Co to jest... ­ jęknął Kłapouchy ­ zajebiście...
I pobiegł do luku bagażowego. Wewnątrz znajdowały się dziesiątki kartonów z winem HERAKLES.
­ Ja pierdolę, co to jest, cud czy kurwa Boże Narodzenie... 
­ Co ty, jebło cię coś w pustą czachę. Święta w marcu... to jest jebany cud ­ wystękał Puchatek nie 
będąc samemu pewnym co to jest.
Nagle któryś z pilotów zaczął się budzić.
­ Co teraz ­ zapytał Puchatek.
­ Jebnij go młotkiem w łeb, niech śpi. 
Puchatek nie mogąc znaleźć młotka wziął siekierę i przeżegnał budzącego się pilota w łeb. Jego mózg 
rozprysnął się na szybie.
­ O kurwa, ale zajebiście... 
Słysząc stęk drugiego z nich wziął zamach i przyjebał i w jego czachę.
­ Zajebany skurwiel, kto kazał mu się budzić ­ wykrzyczał z fascynacją Puchatek.
W tym czasie Kłapouchy wynosił kartony pełne butelek z winem HERAKLES. Gdy już wszystkie 
znalazły się na zewnątrz Puchatek w mgnieniu oka pobiegł po swoich przyjaciół, którzy leżeli niczym 
gówna w stogu siana...
­ Wsta...wać
Na tę komendę Tygrysek z Prosiaczkiem zaczęli się budzić.
­ Wstawać ­ tym razem pewnie powtórzył Puchatek.
­ Co, pojebało cię, czy może cię mama nie kocha? Kto tak wcześnie wstaje?
­ Nikt, chyba że na jego dom spada samolot pełen wina HERACLES ­ powiedział Puchatek i kazał 
kumplom iść do jego domku, a sam pobiegł przodem.
Gdy zjawiła się reszta brygady Puchatek i Kłapouchy mieli już fazę.
­ Witam was koledzy... bierzcie i pijcie, oto wino moje, a raczej tych skurwysynów, którzy zjebali się 
na mój ogródek.
Nie słuchając nawet tego marudzenia Prosiaczek zabrał się za otwieranie wina.
­ Nie ma to jak wino za 3.40 
­ A co, kurwa, masz problem ­ zaczął się buntować Kłapouchy, który był już po 2,5 litrach tego 
trunku, a co się z tym wiązało jego język plątał się coraz bardziej z minuty na minutę ­ Jak tak to się 
pierdziel.
Królik przechodząc tamtędy ujrzał wrak samolotu i postanowił podejść bliżej.
­ Co tu się stało?!
­ Nic, wezwałem przez radio samolot i poprosiłem o wino... heheheh... i przynieśli...
­ Tylko nie potrafili zaparkować, co?
­ Nie pytaj, tylko pij ­ odpowiedział Prosiaczek, który kończył pierwszą butelkę.
Kłapouchy nie panując nad swoim zachowaniem zaczął rozbijać butelki o samolot. Widząc to 
Puchatek wziął jedną z nich i wyjebał Kłapouchemu w głowę... 
­ Jebany skunks będzie marnował moje winko. 
Prosiaczek, który był znany ze słabej głowy do picia i po jednej butelce wina zazwyczaj wariował 
wziął jedną butelkę i rzucił w kierunku Kłapouchego.
­ Co on sobie myśli, że wino spada z nieba... a zresztą... no przecież... spada...
Prosiaczek wstał i udał się w na chwiejnych nogach w kierunku Kłapouchego.
­ Przepraszam cię za tą fatalną pomyłkę... myślałem...
­ CO? ty myślisz?! ­ skomentował Królik
­ No a co... masz coś do mojego myślenia???
­ Nic do niego nie mam ... bo go nie ma... hahahaha
Prosiaczek wziął butelkę i już miał rzucić, ale żal mu było wina.
W tem na horyzoncie pojawił się Krzyś.
­ O pipa idzie ­ dojrzał jednym okiem Królik, który palił marychę i popijał winem.
­ Witam was moi mili...
­ Hehehehehe ­ rozległ się ogólny śmiech.
­ No co, ja tylko się przywitałem.
­ Nic się nie stało moja droga... podejdź no tu do mnie, to ci coś pokażę ­ powiedział Prosiaczek i 
otworzył nową butelkę wina.
­ Nie chcę, mama zawsze mówiła, że alkohol zabija...
­ Ja kurwa piję i żyję, a ty mi się tu stawiasz! 
Prosiaczek rzucił się na Krzysia i zaczął mu wlewać do ust wino. 
­ Nie chcę, to jest alkohol, a on przecież zabija ­ zaczął się wymądrzać mały mądrala.
­ Nie, to jest tylko wino bezalkoholowe... przecież my nie jesteśmy tacy głupi żeby cię upijać... no nie 
chłopaki?... hehehe!!!
­ Hehehe hahaha ­ wybuchnął ogólny śmiech.
­ No chyba że tak... ale.. ale nie śmiejcie się ­ Krzyś zaczął sączyć wino z butelki. 
­ Co, dobre? ­ zapytał Królik, który wyrzygał jedną partię tego napoju i zabierał się za następną.
­ Bardzo, jeszcze nigdy nie piłem takiej dziwnej oranżady... bo to przecież oranżada, nie? 
Nastąpiła ogólna cisza, której nic nie było w stanie przerwać, no chyba że przeraźliwy śmiech, którym 
wybuchnęli wszyscy oprócz Krzysia i Kłapouchego, który w dalszym ciągu był nieprzytomny po 
ciosie z butelki.
­ Zobaczcie, Kłapouchy w dalszym ciągu śpi, co mu jest ­ zapytał Puchatek, który zaniepokoił się 
nieobecnością duchową Kłapcia.
­ Nie wiem, może był bardzo śpiący, co? ­ odpowiedział Krzyś, który usłyszał pytanie ­ 
proponowałbym aby zadzwonić do lekarza...
­ Zamknij się, ty pipo ­ krzyknął Puchatek ­ może by zadzwonić po lekarza... Sowę ­ i w tym 
momencie wyciągną komórkę ­ 0700 111 111... Halo pan Sowa...
­ Jeśli chcesz spędzić ze mną upojny wieczór poczekaj aż podejdę do telefonu...
­ Rozłącz się, ty kurwo, ja chcę gadać z Sową...
­ ...ta noc jest nasza i nikt nam jej nie...
­ Dupp!!! Kurwa... ­ i w tym momencie rozwalił telefon ­ napierdala o jakimś seksie, a ja chcę Pana 
Sowę.
­ Morze weźmiesz Krzysia, hahahaha ­ zaproponował ironicznie Prosiaczek.
Puchatek na myśl o seksie z pedałem puścił pawia i obrzygał Krzysia. 
­ Fuj, ja jestem brudny... beeeeełaaaaaa... moja nowa koszula.
­ Zamknij się cioto, ty jesteś obrzygany, a ja do chuja jego mać znowu jestem trzeźwy. 
I w tym momencie ogromny kopniak rozzłoszczonego Puchatka wylądował na dupsku Krzysia, który 
przeleciał parę metrów i wpadł do dziury gdzie spływały wszystkie leśne gówna. 
­ Pierdolił go pies ja sobie z tym poradzę i zaraz znowu się urżnę, ale on z tymi gównami nie poradzi 
sobie przez następny miesiąc.
W tym czasie znudzony Tygrys zaczął napierdalać coctailami mołotowa w kukułki siedzące na 
pobliskich drzewach.
O Kłapouchym przypomniał sobie Prosiaczek:
­ Pobiegnę po pana Sowę.
­ Nie musisz ­ zauważył Królik ­ Tygrysek właśnie trafił go coctailem mołotowa.
­ Ja pierdolę, coś ty kurwa Tygrys zrobił ­ darł się Pan Sowa ­ moje skrzydła, moje pióra.
Na pomoc Sowie pobiegł Puchatek i zaczął oblewać poszkodowanego winem.
­ Zgaś się skurwysynu ja mam coś innego do roboty niż polewanie cię winem... co??? WINO ­ nagle 
Puchatek przerwał polewanie i zaczął sączyć wino a raczej to co z niego pozostało.
W tym czasie Sowa zaczął dochodzić do siebie.
­ Witam moje niemądre istoty ­ pan Sowa znowu pokazał swoją wyższość intelektualną i umysłową ­ 
kto tu zaparkował tym samolotem, a raczej tym wrakiem?
­ Co cię to, kurwa, obchodzi! Lepiej zamknij się i zajmij się Kłapouchym, bo uderzył się w pustą 
głowę...
­ Co, sam się uderzył... a może wziął butelkę i walnął się w łeb, co?
­ O, właśnie było dokładnie tak...
Pan Sowa obejrzał poszkodowanego i uznał, że Kłapouchy ma wstrząs mózgu oraz amnezję.
­ Czy to znaczy, że jak się obudzi nic nie będzie pamiętał?
­ Tak, właśnie tak... a ty co taki mądry ­ zauważył Sowa
­ A no, ogląda się te jebane brazylijskie tasiemce. 
Sowa sączył butelkę wina i wzbijał się w powietrze. Rozpędził się i z całej siły przypierdolił w 
najbliższe drzewo.
­ Kto tu kurwa postawił to jebane drzewo...
­ OK, teraz wreszcie będzie spokój ­ stwierdził uradowany Tygrysek, który nie spostrzegł iż obok 
niego leżał zapalony koktajl mołotowa.
­ ŁAAAAAAAA ­ i w tym momencie rozległ się ogromny huk, podczas którego Tygrys szybował 
pośród chmur.
­ Ale odlot ­ zawołał Puchatek ­ albo za dużo już wypiłem ­ co było faktem ­ albo Tygrysy od dzisiaj 
latają!!!
­ "...chciałbym latać z góry patrzeć latać, po głowach wszystkim skakać..." ­ śpiewał nafaszerowany 
alkoholem Puchatek, który mógł iść spokojnie poszukać swojego małego peniska i odcedzić 
spleśniałe jajca... 
Gdy wrócił z lasu zaczął nadrabiać stracone podczas wyczyszczenia organizmu butelki z winem i ani 
się obejrzał jak przed jego oczami zapadła ciemność. I wszyscy uczestnicy alkoholowej libacji spali 
jak zabici... 
KONIEC CZĘŚCI JEDENASTEJ  
Zgłoś jeśli naruszono regulamin