WYLĘTE ANIOŁY.docx

(14 KB) Pobierz

Rozmiar tekstu: standardowyRozmiar tekstu: średniRozmiar tekstu: duży Drukuj

IVONA Webreader. Wciśnij Enter by rozpocząć odtwarzanie

Wyklęte anioły

13 sie 09, 12:21 Joanna Brożek / Więź

Kobieta, która sprzedaje się na ulicy, w pogardliwym żargonie, to po prostu dziwka. W żartobliwym, choć mało eleganckim tonie – "panienka". Na ulicy wyglądają na pewne siebie, wyzywające, bezczelne. Tymczasem zza tej maski wyłania się złożony dramat, którego skalę niełatwo opisać, nie ryzykując przy tym uproszczenia.

"Leżę w łóżku, obok mnie śpi klient. Kolejny. Nie wiem, czy bardziej nienawidzę jego, czy siebie?" – to treść esemesa, który obudził siostrę Annę w środku nocy kilka lat temu. Przysłała go prostytutka. Innej nocy zadzwonił telefon. Młoda kobieta błagała o pomoc, bo "facet" skatował ją do krwi. Natychmiast ktoś od siostry po nią pojechał. Wiedziano, że dziewczyna jest w ciąży.

Podobny przypadek: po drugiej stronie słuchawki – "Siostro, leje się ze mnie i wszystko boli". Po krótkim czasie dwie zakonnice z prostytutką pędziły na porodówkę. Dziewczynę ktoś wcześniej brutalnie zepchnął ze schodów, bo nie zapłaciła za czynsz. Dziecko s. Anna pomogła oddać do adopcji.

Te i inne historie – a trudno tu licytować, która bardziej mrozi krew w żyłach, bo jak podkreśla siostra, wszystkie są jak z horroru – zakonnica ze Zgromadzenia Sióstr Marii Niepokalanej przytacza je w wywiadach, reportażach. Na spotkaniu z młodzieżą w Wołczynie, z pasją i przejęciem przekonuje, że kobieta nawet jeśli sprzedaje swoje ciało na ulicy, w środku jest piękna, i to nie prawda, że jest tylko grzechem. Wreszcie, że kobiet z ulicy nie można potępiać i być obojętnym, bo przecież za wyrazistym, czasem wulgarnym makijażem i w wysokich świecących kozakach chowa się poniżenie, wstyd, cierpienie. "Czy ktoś z was modlił się kiedyś za kobietę parającą się prostytucją"? – krzyczy na scenie. Konsternacja miesza się ze zdumieniem. I długa cisza.

Siostra mówi wszędzie, by nie używać słowa "prostytutka": – To jest w mentalności przeciętnego człowieka osoba ze stygmatem, bezosobowa istota na starcie. Spojrzenie ucznia Chrystusa to spojrzenie na człowieka, a nie koncentracja na grzechu.

Utarło się, że siostra ma "parcie na szkło", bo co chwilę pojawia się w mediach. Słynna zakonnica od prostytutek – jedna z dwóch, bo jest jeszcze siostra Barbara – dzisiaj już z dużą rezerwą reaguje na propozycje wywiadu. Bo to nic nie daje. O prostytutkach wciąż mówi się z pogardą i przymrużeniem oka.

– Jest szum, sensacja, taki chwytliwy temacik, a co ja z tego konkretnie mam dla Stowarzyszenia? Co mają z tego te kobiety? – tłumaczy. I trudno nie przyznać jej racji. Zakonnica prowadzi jedyny (!) ośrodek w skali kraju, który pomaga kobietom zarabiającym swoim ciałem uwolnić się z łańcuchów własnego i cudzego zniewolenia. To tylko kropla w głębinach oceanu potrzeb.

Ze studni pod rynnę

Siedziba Stowarzyszenia Marii Niepokalanej Na Rzecz Pomocy Dziewczętom i Kobietom, to dwa pokoiki w domu zakonnym Sióstr przylepionym do parafii Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny w Katowicach. Ten adres (Krasińskiego 21) – w przeciwieństwie do lokalizacji samego ośrodka, gdzie mieszkają i resocjalizują się "dziewczyny" – znają wszyscy, także prostytutki. Czasem w nocy dzwoni dzwonek. Któraś decyduje się przełamać opór i przychodzi pogadać. Czasem z dzieckiem na ręku. W ciasnym pokoiku na parterze jest miejsce, żeby wygodnie usiąść i wyrzucić z siebie pierwszy krzyk. Siostra Anna: – Nie pytam wtedy, jak mogę Ci pomóc, ale czego TY chcesz dla siebie?

Za plecami siostry, na ścianie gigantyczna fototapeta. Szeroki horyzont błękitnego morza zlewającego się z lazurem nieba. Na pierwszym planie palma, złoty piasek i drewniany mostek udający prowizoryczne molo. Kojarzy się jednoznacznie: fragment utraconego raju...

Zakonnica jest dobrze zbudowana, ma ostre spojrzenie, budzi od razu respekt. W kontakcie z kobietami z ulicy (ale nie tylko) wyznaje zasadę: nigdy nic na siłę, bo Jezus mówi "jeśli chcesz", a nie "musisz". Nigdy też nie potępia, nie moralizuje. Siostra Anna to często pierwsza osoba w życiu kobiety doświadczającej procederu prostytucji, która niczego od niej nie oczekuje, nie gardzi, nie ocenia.

– One przychodzą tu z własnej woli. Z różnych powodów, często już u kresu, z myślami samobójczymi, z lękami. I okazuje się, że sam fakt prostytucji jest jedynie wierzchołkiem góry lodowej. Te kobiety robiły to nie tylko dlatego, że nie było w domu za co kupić dziecku jedzenia, ciuchów, nie było na czynsz. Wyjście na ulicę to suma różnych wypadkowych, pogmatwane historie i głębokie rany wyniesione z domu – twierdzi siostra Anna.

 

Zgłoś jeśli naruszono regulamin