Sebold Alice - Szcześciara.pdf

(881 KB) Pobierz
310115360 UNPDF
Alice Sebold
Szczęściara
Przełożyła MAŁGORZATA GRABOWSKA
310115360.002.png
Dla Glena Davida Golda
 
Od autorki
Pragnąc uszanować prywatność osób występujących na kartach
tej książki, zmieniłam niektórym z nich imiona i nazwiska.
W tunelu, gdzie zostałam zgwałcona – w tunelu służącym
dawniej jako podziemne wejście do amfiteatru, z którego aktorzy
wyłaniali się jak spod ziemi wśród widowni – zamordowano
kiedyś i poćwiartowano dziewczynę. Historię tę opowiedzieli mi
policjanci, zapewniając, że w porównaniu z tamtą ofiarą miałam
szczęście.
Ale wtedy, gdy to wszystko mi się przydarzyło, czułam jednak,
że mam więcej wspólnego z zamordowaną niż z potężnymi,
muskularnymi policjantami czy oszołomionymi koleżankami z
pierwszego roku. Obie – ona i ja – byłyśmy w tym samym
miejscu. Obie leżałyśmy pośród zwiędłych liści i potłuczonych
butelek po piwie.
Podczas gwałtu dostrzegłam wśród liści i odłamków szkła
różową frotkę. Kiedy usłyszałam opowieść o zamordowanej,
wyobraziłam sobie, że błagała oprawcę tak jak ja, i zastanawiałam
się, w którym momencie jej związane włosy zostały rozrzucone.
Czy zrobił to sam morderca, czy też, ponaglana przez niego, sama
je uwolniła, aby oszczędzić sobie trochę bólu w tamtej chwili – na
pewno myśląc z nadzieją, że jeszcze dostąpi luksusu rozważania
skutków „pomagania napastnikowi”. Nigdy się tego nie dowiem,
podobnie jak tego, czy różowa frotka należała akurat do niej, czy
też ktoś ją zgubił i spadła na ziemię w sposób naturalny. Zawsze
będę myślała o tamtej dziewczynie, kiedy przypomni mi się
różowa frotka. Będę myślała o dziewczynie przeżywającej
ostatnie chwile swojego życia.
310115360.003.png
1.
Oto co pamiętam. Miałam rozcięte wargi. Przygryzłam je, gdy
złapał mnie od tyłu i zakrył mi usta ręką.
– Zabiję cię, jeżeli zaczniesz wrzeszczeć – powiedział.
Zamarłam.
– Rozumiesz? Jeżeli zaczniesz wrzeszczeć, koniec z tobą.
Pokiwałam głową. Ręce miałam unieruchomione po bokach, bo
ściskał mnie prawym ramieniem, a usta przykryte jego lewą
dłonią.
Puścił moje usta. Wrzasnęłam. Szybko. Krótko. Zaczęła się
walka.
Znów zatkał mi usta. Kopnął mnie od tyłu kolanem w nogi,
żebym się przewróciła.
– Nie zrozumiałaś, suko. Zabiję cię. Mam nóż. Zabiję cię.
Zwolnił uchwyt. Upadłam z krzykiem na brukowaną alejkę. Stanął
nade mną okrakiem i kopnął w bok. Wydawałam dźwięki, ale
bardzo nikłe, jak ciche kroki. Były dla niego zachętą, upewniły go,
że postępuje słusznie. Rzucałam się. Nogami obutymi w
mokasyny na miękkich podeszwach usiłowałam ostro kopać. Nie
trafiałam do celu, najwyżej trącałam go brzegiem stopy. Nigdy
przedtem się nie biłam, na WF-ie byłam najsłabsza.
Nie pamiętam jak, ale udało mi się stanąć na nogach.
Pamiętam, że go gryzłam, popychałam, sama już nie wiem, co mu
robiłam. Potem rzuciłam się do ucieczki. Jak wszechmocny
olbrzym wyciągnął rękę i chwycił mnie za końce moich długich
włosów. Szarpnął tak mocno, że padłam przed nim na kolana.
Pierwsza nieudana próba ucieczki, włosy, długie kobiece włosy.
– Sama się o to prosiłaś – powiedział i wtedy zaczęłam go
błagać o litość.
Sięgnął do tylnej kieszeni i wyciągnął nóż. Wciąż się
szamotałam, czując ból przy wyrywaniu włosów z głowy, gdy
usiłowałam wyszarpnąć się z jego uchwytu. Rzuciłam się do
przodu i złapałam go oburącz za lewą nogę. Zachwiał się.
310115360.004.png
Dowiedziałam się później, że w tym momencie nóż wysunął mu
się z rąk i przepadł – policjanci znaleźli go w trawie, niedaleko
moich stłuczonych okularów.
Potem doszło do walki na pięści.
Może zezłościła go utrata broni, a może moje
nieposłuszeństwo. Niezależnie od powodu, gra wstępna dobiegła
końca. Leżałam twarzą do ziemi. On siedział mi na plecach.
Uderzał moją głową w bruk. Przeklinał mnie. Po chwili obrócił
mnie i usiadł mi na brzuchu. Bełkotałam. Błagałam. Wtedy objął
dłońmi moją szyję i zaczął ściskać. Na krótko straciłam
przytomność. Kiedy się ocknęłam, zrozumiałam, że patrzę w oczy
człowiekowi, który gotów jest zabić.
W tym momencie dałam za wygraną. Byłam pewna, że nie
przeżyję. Nie miałam już siły stawiać oporu. Mógł ze mną zrobić
wszystko, co chciał. To był koniec.
Wszystko uległo zwolnieniu. Wstał i zaczął mnie ciągnąć po
trawie za włosy. Przekręciłam się i na wpół się czołgając,
usiłowałam za nim nadążyć. Jeszcze z alejki dojrzałam jak przez
mgłę ciemne wejście do tunelu pod amfiteatrem. Gdy się do niego
zbliżyliśmy i zorientowałam się, że tam właśnie zmierzamy,
sparaliżował mnie strach. Zrozumiałam, że umrę.
Parę kroków przed wejściem do tunelu zachowało się stare
metalowe ogrodzenie, mniej więcej metrowej wysokości,
tworzące wąskie przejście, przez które można się było przedostać
do tunelu. Kiedy mnie ciągnął, a ja odpychałam się od trawy,
dostrzegłam ogrodzenie i nabrałam głębokiego przekonania, że
jeżeli wciągnie mnie tam, nie przeżyję.
Na krótką chwilę, gdy wlókł mnie po ziemi, uczepiłam się
osłabłymi rękoma dołu ogrodzenia, ale jedno brutalne szarpnięcie
oderwało mnie od niego. Ludzie myślą, że kobieta przestaje
walczyć, kiedy jest wyczerpana fizycznie, ale ja miałam dopiero
rozpocząć prawdziwą walkę – walkę na słowa i kłamstwa, walkę
mózgu.
Opowiadając o wspinaniu się na górę lub płynięciu rwącą
310115360.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin