Meyer Stephenie - Zmierzch.pdf

(1889 KB) Pobierz
Microsoft Word - Meyer Stephenie - 01 - Zmierzch
STEPHANIE MEYER
ZMIERZCH
PrzełoŜyła Joanna Urban
176388021.002.png
Mojej starszej siostrze Emily, bez której być moŜe nigdy nie ukończyłabym tej ksiąŜki
176388021.003.png
Ale z drzewa poznania dobra i zła nie wolno ci jeść, bo gdy z niego spoŜyjesz, niechybnie
umrzesz.
Księga Rodzaju 2, 17 (BT)
Prolog
Nigdy wcześniej nie zastanawiałam się nad tym, jak chciałabym umrzeć nawet mimo
wydarzeń ostatnich miesięcy. Ale choćbym próbowała, z pewnością nie wpadłabym na coś
podobnego.
SparaliŜowana wpatrywałam się w ciemne oczy drapieŜcy stojącego na przeciwległym
końcu długiego pomieszczenia, a on przyglądał mi się z uśmiechem.
Oto miałam oddać Ŝycie za kogoś innego, za kogoś, kogo kochałam. To dobra śmierć, bez
wątpienia. Szlachetny postępek. Coś znaczącego.
Gdybym nie przeniosła się do Forks, nie stałabym teraz oko w oko z mordercą, wiedziałam
o tym dobrze, ale mimo to nie potrafiłam zmusić mego kołaczącego serca do poŜałowania decyzji
o przeprowadzce. Właśnie tu spotkało mnie szczęście, o jakim nawet nie marzyłam, i nie warto
było rozpaczać, Ŝe słodki sen dobiegał końca.
Nie zmieniając przyjaznego wyrazu twarzy, mroczny łowca ruszył w moją stronę, by zadać
ostateczny cios.
176388021.004.png
1 Pierwsze spotkanie
Jadąc z mamą na lotnisko, szeroko otworzyłyśmy samochodowe okna. W Phoenix były
dwadzieścia cztery stopnie w cieniu przy absolutnie bezchmurnym niebie. Miałam na sobie moją
ulubioną koszulkę bez rękawów, z białej siateczki włoŜoną specjalnie z okazji wyjazdu. Do
samolotu zamierzałam wziąć kurtkę.
Celem podróŜy było miasteczko Forks połoŜone na północno zachodnim krańcu stanu
Waszyngton, na półwyspie Olympic. Pada tam częściej niŜ w jakimkolwiek innym miejscu
w Stanach i jest to jedyna rzecz, jaka wyróŜnia tę mieścinę. To właśnie przed tymi posępnymi,
deszczowymi chmurami uciekła moja matka, gdy miałam zaledwie parę miesięcy. Ona uciekła, ale ja
musiałam spędzać w Forks bite cztery tygodnie kaŜdego lata. Wreszcie, jako czternastolatka,
zbuntowałam się i od trzech lat jeździłam z tatą, co roku na dwutygodniowe wakacje do Kalifornii.
Mimo to zgodziłam się tam wrócić. Sama skazałam się na wygnanie. Byłam przeraŜona.
Nienawidziłam tego miejsca.
Za to Phoenix uwielbiałam. Kochałam je za słońce i upał, za bijącą od tego miasta
Ŝywotność, za tempo, z jakim się rozwijało.
Bello odezwała się mama w hali odlotów pamiętaj, Ŝe nie musisz tego robić.
Powiedziała to po raz setny i niewątpliwie ostatni.
Moja mama wygląda zupełnie tak jak ja, jak ja z krótkimi włosami i pierwszymi
zmarszczkami mimicznymi. Spojrzałam jej w oczy ma wielkie oczy dziecka i poczułam
narastającą panikę. Jak mogłam zostawiać samą tak nieobliczalną i nieprzytomną osobę? Czy sobie
poradzi? Oczywiście, miała teraz Phila, rachunki będą, zatem płacone w terminie, lodówka i bak
pełny, a jeśli się gdzieś zgubi, będzie miała, do kogo zadzwonić, ale mimo to...
Ale ja naprawdę chcę jechać skłamałam. Nigdy nie byłam uzdolnionym kłamcą, ale
ostatnio powtarzałam to zdanie tak często, Ŝe brzmiało juŜ niemal przekonująco.
Pozdrów ode mnie Charliego.
Nie zapomnę.
Niedługo się zobaczymy powiedziała z przekonaniem w głosie. MoŜesz wrócić do domu
w kaŜdej chwili. Tylko zadzwoń, a zaraz się pojawię.
Miałam świadomość, Ŝe ta obietnica sporo ją kosztuje.
Nic się nie martw. Będzie fajnie. Kocham cię, mamo.
Przytuliła mnie mocno do siebie i trzymała tak długą chwilę, a potem wsiadłam do samolotu
i juŜ jej nie zahaczyłam.
176388021.005.png
Czekały mnie cztery godziny lotu z Phoenix do Seattle, potem godzina w awionetce do
Port Angeles i wreszcie godzina jazdy z lotniska do Forks. Nie bałam się latania, tylko właśnie tej
godziny w aucie sam na sam z moim tatą Charliem.
Do tej pory zachowywał się bez zarzutu. Najwyraźniej naprawdę się cieszył, Ŝe miałam
z nim po raz pierwszy zamieszkać niemal na stałe. Zapisał mnie juŜ do liceum i obiecał pomóc
w kupnie auta.
Mimo to byłam pewna, Ŝe będziemy nieco skrępowani. śadne z nas nie naleŜało do ludzi
gadatliwych, a i tak nie wiedziałabym za bardzo, o czym tu opowiadać. Zdawałam sobie sprawę, Ŝe
moja decyzja go zaskoczyła podobnie jak mama, nigdy nie ukrywałam niechęci do Forks.
Gdy wylądowałam w Port Angeles, padał deszcz, ale nie wzięłam tego za złą wróŜbę ot,
było to po prostu nieuniknione. PoŜegnałam się ze słońcem juŜ kilka godzin wcześniej.
Charlie przyjechał po mnie radiowozem. Tego teŜ się spodziewałam tato jest w Forks
komendantem policji. To właśnie, dlatego, mimo powaŜnego braku funduszy, chciałam jak
najszybciej sprawić sobie samochód Ŝeby nie woŜono mnie po okolicy w aucie z kogutem na
dachu. Nic tak nie zwalnia ruchu na drodze jak gliniarz.
Gdy schodziłam niezdarnie po schodkach na płytę lotniska, przytrzymał mnie odruchowo,
jednocześnie jakby ściskając na powitanie jedną ręką.
Jak dobrze cię widzieć, Bells. Nie zmieniłaś się zbytnio. Co słychać u Renee?
U mamy wszystko w porządku. TeŜ się cieszę, Ŝe cię widzę, tato. Nie wolno mi było
mówić do niego po imieniu.
Miałam zaledwie parę toreb, bo większość moich ubrań nie pasowała do klimatu stanu
Waszyngton. Wprawdzie wysupłałyśmy z mamą trochę grosza na powiększenie mojej zimowej
garderoby, ale i tak było tego niewiele. Wszystko bez trudu zmieściło się w bagaŜniku radiowozu.
Znalazłem dobre auto, jak dla ciebie. Naprawdę tanie oznajmił mi tato po zapięciu
pasów.
Jaka to marka? Nie spodobało mi się to „jak dla ciebie”.
Chevrolet. Właściwie to Pick up.
Gdzie go znalazłeś?
Pamiętasz Billy'ego Blacka z La Push? La Push to maleńki rezerwat Indian nad samym
morzem.
Nie.
Jeździliśmy razem na ryby podpowiedział Charlie.
To by wyjaśniało, dlaczego go nie pamiętałam. Jestem prawdziwą mistrzynią
176388021.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin