miesz2.txt

(139 KB) Pobierz
54

STANISŁAW TRAWKOWSKI

niego aktualne niebezpieczeństwo, nie tylko militarne. W zwišzku bowiem wieleckim,
któremu w tym czasie przewodzili Redarowie, nie wykształciła się władza monarchicz-
na, odżyła za i umocniła tradycyjna rola władcza wiecu plemiennego i międzyple-
miennego. Pozycję wiecu ogólnozwišzkowego wspierał solenny kult Swarożyca, któ-
rego wyniesiono ponad zgrupowane wokół niego bóstwa plemienne i lokalne w sakral-
nym centrum Redarów w Redgoszczy. Przyznanie opiekuńczej funkcji ponadplemien-
nej Swarożycowi, zajmujšcemu jedno z naczelnych miejsc w mitologii ogólno-
słowiańskiej, stwarzało możliwoć przycišgania do zwišzku wieleckiego plemion i
organizacji wczesnopaństwowych spoza jego kręgu, m. in. Polan, u których Swarożyc

nie tylko występował w sferze wysokiej mitologii, lecz lokalnie czczony był chyba
publicznie jako miejscowe bóstwo opiekuńcze.

Wojna z Redarami mogła więc stanowić dla Mieszka grobę obalenia ustroju
(monarchicznego), a co najmniej ograniczenia wpływów politycznych dynastii pias-
towskiej do ziem cile polańskich", jak zasadnie uznał to Gerard Labuda. Jego
zdaniem Mieszko musiał zadbać o to, by społeczeństwo odcišgnšć spod działania
obcych orodków politycznych i kultowych, [do czego] wspaniale nadawała się religia
chrzecijańska, religia oficjalnie panujšca w najpotężniejszych w owym czasie
państwach europejskich". Chrzest więc Mieszka podyktowany był, jeli idzie o jego
zewnętrznopolityczne uwarunkowania, względem zarówno na aktualne niebezpie-
czeństwo wieleckie, jak i na potencjalna grobę ze strony znacznie potężniejszego
i przeciwnika saskiego.

Wskazywanie na zewnętrzno-polityczne uwarunkowania chrztu polskiego księcia
jest zabiegiem poznawczym niewštpliwie słusznym; jest jednak zarazem - jak
zauważył Marian Friedberg - przeniesieniem zjawiska złożonego natury religijnej,
kulturalnej i politycznej na podłoże czysto polityczne, a zarazem jest jego pomniejsze-
niem, bo fakt doniosły dla całego ówczesnego wiata chrzecijańskiego sprowadza do
stosunków politycznych" między krajami sšsiednimi.

3. Zogniskowanie uwagi badawczej na zewnętrznopolitycznych przyczynach.
które mogły skłonić ks. Mieszka I do przyjęcia chrztu, wynikało, jak się wydaje, z
dwóch przyczyn. Po pierwsze nieliczne ródła pozwalajš poznać przede wszystkim
zewnętrzno-politycznš sytuację tworzšcej się Polski w poczštkach drugiej połowy X
wieku. Po drugie pozytywistyczne tendencje szkoły krytycznej ograniczały zainte-
resowania historyków Kocioła przez wiele dziesięcioleci do dziejów jego organizacji,
pozostawiajšc obszar przeżyć i postaw religijnych na uboczu.

Gdy wreszcie postawiono pytanie o podłoże religijne przyjmowania chrztu przez
władców słowiańskich w VII-X wieku, to pierwsza odpowied zwracała uwagę na
brak ródeł: Nie umiemy nic powiedzieć o potrzebach religijno-moralnych tych

POCZĽTKI KOCIOŁA W POLSCE ZA PANOWANIA MIESZKA I

55

pogan, gdyż - w przeciwieństwie do wiata ródziemnomorskiego - stan ich
umysłowy z okresu przed chrztem nie stał się przedmiotem niczyjego opisu", jak
stwierdził Zygmunt Sułowski. W tej sytuacji miejsce poszukiwań analitycznych łatwo
zajęły doć schematyczne domysły. Wynikały one głównie z traktowania skutków
chrystianizacji oraz adaptacji wzorów kulturowych cywilizacji postantyczno-
chrzecijańskiej jako spełnienia oczekiwań, które miały być powodem przyjęcia chrztu.

Pominšć można miało większoć domysłów o przyczynach wewnętrznopoli-
tycznych chrztu Polski głoszonych w latach pięćdziesištych i na poczštku lat
szećdziesištych, np. że szło o wprowadzenie Kocioła do Polski, gdyż był on
instytucjš zaangażowanš w rozkwit gospodarczo-społecznego ustroju feudalnego,
którego rozwój leżeć miał w interesie polańskiej góry społecznej z Mieszkiem na
czele. Teza ta wynikała z oczywistego nadużycia terminologicznego: użycia tego
samego terminu: feudalizm na okrelenie zgoła odmiennych struktur społeczno-gospo-
darczych zachodnioeuropejskich, bizantyjskich i słowiańskich. Lekceważšco przy tym
pomijano wysiłek poznawczy Marcelego Handeismana i Kazimierza Tymienieckiego,
którzy w okresie międzywojennym ukazali, że feudalizacja stosunków społeczno-
gospodarczych w Polsce wystšpiła dopiero w XIII-XIV wieku, nie doprowadzajšc
jednak do wytworzenia się feudalizmu jako ustroju państwowego.

Odrzucić trzeba tezę przedstawionš przez Jerzego Dowiata, podtrzymanš przez
Zygmunta Sułowskiego, że chrzecijaństwo przynosiło bardziej racjonalny wiato-
poglšd niż ten, który społeczeństwom słowiańskim tworzšcym organizacje państwowe
przynosiło ówczesne miejscowe pogaństwo, że grupy pionierskie w polityce i
gospodarce z ksišżętami jako ich naturalnymi przywódcami chciały, przyjmujšc
chrzecijaństwo, wyzwolić się z krępujšcych więzów pogańskiej religii i magii. W
rzeczywistoci bowiem chrzecijaństwo wieków rednich cechowało zamiłowanie do
cudownoci, trwałoć praktyk magicznych, także w rodowiskach przywódczych,
przywišzanie do rytualizmu religijnego. (Jako przykład tych postaw warto może tu
przypomnieć informację z poczštku XIII wieku, że jaki oddział polskich wojów
poprzedzała czarownica z sitem w ręku, co miało im zapewnić zwycięstwo).

Pogaństwo słowiańskie, zwłaszcza za jego odmiany, które występować mogły
na ziemiach dorzeczy Wisły i Odry, sš przedmiotem ostrych polemik i bardzo różnych
hipotez. Nie wchodzšc w nie, zwrócić wypada uwagę na dwa zjawiska: na stosunek
do religii w rodowiskach drużynniczych i na stosunek do obcych, zwycięskich
bogów. Wielkie drużyny pozostajšce na utrzymaniu ksišżęcym rekrutowały się
niewštpliwie z wychodców ze wspólnot rodzinnych, opornych i plemiennych; nie
brakowało w nich ludzi przybywajšcych pojedynczo lub grupowo z dalekich stron.
Domylać się chyba wolno, że włanie to rodowisko w tworzšcej się Polsce

56

STANISŁAW TRAWKOWSKI

odczuwać mogło najsilniej potrzebę integrujšcych je wierzeń i obrzędów sakralnych.
Jeli jednak miałyby one przeciwstawiać się jednoczenie sacrum wieleckiemu, czego
koniecznoć uprawdopodobnił G. Labuda, to nie mogłyby one zostać zaczerpnięte z

kręgu religii zachodniosłowiańskich. Pozostawało więc szukać sakralnej sankcji
integrujšcej w kręgu chrzecijańskim.

W systemie wierzeń pogańskich, także wród Słowian, obcy bogowie byli tak sa-
mo realni, prawdziwi i mocni, jak włani. Zachodni Słowianie skłonni byli wprowa-
dzać także Boga chrzecijan do zespołu swych bóstw opiekuńczych, o ile uznali, że
może On być im pomocny. Wymowna jest tu informacja pierwszego Żywotu w. Otto-
na bamberskiego, apostoła Pomorza Zachodniego. Mianowicie szczecinianie przy-
jšwszy chrzest pozostawali przez cztery lata bez opieki duszpasterskiej. Kapłani
pogańscy wykorzystujšc klęski elementarne, które spadły w tym czasie na Szczecin,
podburzyli jego ludnoć przeciw nowej religii i jej urzšdzeniom. Gdy jednak jeden z
kapłanów chciał zniszczyć ołtarz w kociółku w. Wojciecha, uległ atakowi słaboci.
Uznawszy to za przejaw siły Boga chrzecijan, nakłonił szczecinian do złšczenia
kultów. ,J odtšd -jak zapisał mnich z Priiflingen - składano na jednym ołtarzu ofiary
Bogu, na drugim za demonom; jednš i drugš służbę pełniono z równš gorliwociš,

tyle że bardziej zakorzenione przyzwyczajenie do bałwochwalstwa czyniły lud bardziej
skłonnym do posłuszeństwa względem bożków".

Szczecinianie postšpili tak, choć znali wiat chrzecijański, utrzymywali bowiem
ożywione kontakty handlowe morzem z Daniš, lšdem z Polskš. Biskup Otto pouczył
ich przed udzieleniem chrztu, że jedynym i prawdziwym Bogiem jest Bóg chrzeci-
jański, za bóstwa pogańskie i ich odznaki sš bezsilnymi bałwanami, co udowodnił
niszczšc wištynie pogańskie i znajdujšce się w nich posšgi, posrebrzane za głowy
naczelnego bóstwa Trzygława zabrał ze sobš, by przesłać je papieżowi jako wia-
dectwo swego sukcesu. Ani jednak te czyny, ani pouczenia misjonarza, ani tym
bardziej powierzchowna znajomoć chrzecijaństwa, wynikajšca z kontaktów handlo-
wych, nie wystarczały, by zakorzenione przyzwyczajenia do politeizmu porzucić po
chrzcie.

Wštpliwa tedy jest powtarzana często teza, że stosunkowo łatwy przebieg chrys-
tianizacji Polski był wynikiem uprzedniej znajomoci chrzecijaństwa, które na kilka
już dziesięcioleci przed chrztem ks. Mieszka głosić mieli u nadwarciańskich Polan
samodzielnie do nich przybywajšcy misjonarze. Alfons Parczewski domylał się swego
czasu, że byli to-mnisi iroszkoccy. Nowsze badania ukazały jednak, że domniemany
ich zapał misjonarski, o którym tak chętnie pisano w XIX wieku, był w rzeczywistoci
doć ograniczony, a występował w VII i VIII wieku. Natomiast w następnym stuleciu
z Zielonej Wyspy przybywali na kontynent przede wszystkim uczeni, których przy-


POCZĽTKI KOCIOŁA W POLSCE ZA PANOWANIA MIESZKA I

57

cišgał rozkwit odrodzenia karolińskiego. Mało prawdopodobne jest też pojawienie się
w pierwszej połowie X wieku na ziemiach polańskich misjonarzy z kraju Wilan.
Domysł taki zwišzany jest z uporczywie odżywajšcš hipotezš o daleko posuniętej
chrystianizacji państwa wilańskiego w końcu IX wieku. Przypuszczenie to wynika z
intensywnej interpretacji zapisu Żywotu w. Metodego o jego darze proroczym, który
miał się przejawić m. in. w zapowiedzi chrztu księcia z ziemi Wilan w niewoli, na
cudzej ziemi. Wynikało z tego oczywicie, że ów ksišżę poniósł klęskę w starciu z
Morawianami. Hipotezš dopuszczalnš jest sugestia, że w konsekwencji zwycięstwa
morawskiego, arcybiskup Metody wysłał grupę misyjnš do Wilan. Nie osišgnęła ona
jednak ani większych, ani trwalszych sukcesów, jak ukazywali to m. in. Tadeusz Lehr
-Spławiński, Henryk Łowmiański, Gerard Labuda. Brak jest bowiem ladów ródło-
wych działalnoci tej hipotetycznej misji. Do fantazji za należš ...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin