TOM II
PANOWANIE JANA KAZIMIERZA (1648-1668)
Rozdzial XIII
Okres walki ze Wschodem 1648-1655
l. Bezkrólewie i elekcja
W chwili, kiedy tylko skupieniem wszystkich sił państwowych i społecz-
nych można było zatamować rozlew rebelii ukraińskiej, Rzeczpospolita ujrza-
ła się pozbawioną dowództwa, rozdartą na dwa obozy, zmuszoną do szukania
nowego monarchy i do rozstrzygnięcia kwestii, jaką taktykę obrać wobec
[Bohdana) Chmielnickiego. Nominalnie sterował nawą państwa prymas, Ma-
ciej Łubieński; faktycznie całe kierownictwo, obarczone straszną odpowie-
dzialnością, zatrzymał w swych dłoniach [Jerzy] Ossoliński. On, z Adamem
Kisielem, wojewodą kijowskiml, przywódcą szlachty dyzunickiej, uosabiali
program ustępstw i pojednania z Kozakami, kiedy przeciwna strona, za prze-
wodem takich potentatów kresowych, jak Jeremi Wiśniowiecki i Aleksander
Koniecpolski, a z poparciem Stanisława Lubomirskiego w Krakowskiem, pod-
kanelerzego księdza Andrzeja Leszczyńskiego w Wielkopolsce, Janusza księ-
cia Radziwiłła na Litwie, dążyła do stłumienia buntu w potokach krwi i do
zachowania na Rusi polskiego stanu posiadania. W całym rozdźwięku najfa-
talniejsze było to, że zaciekłość zwolenników represji a zarazem głównych wi-
nowajców nieszczęścia odbierała nadzieję racjonalnej polityki na wschodzie
po przyszłym zwycięstwie, a łatwowierność poczciwego Kisiela i zbytnia
wiara w układy Ossolińskiego paraliżowały samą obronę polskości.
Usiłując powściągnąć rozpętanie uraz partyjnych i nienawiści klasowych,
kanclerz przyspieszał, jak mógł elekcję, a z Chmielnickim dążył do zawiesze-
nia broni. Jeszcze kompromis wydawał się możliwy, jeszcze zwycięzca spod
Korsunia żądał dla Kozaków autonomicznego państwa tylko po Białą Cer-
kiew, przy podniesieniu rejestru do 12000, a dla prawosławia zwrotu za-
branych cerkwi w Lublinie, Sokalu, Krasnymstawie, Włodzimierzu, tudzież
zabezpieczenia praw kleru dyzunickiego na Litwie i Rusi. Tymczasem bunt,
nawet po odejściu Tatarów do Krymu, szerzył się dalej, więc i samoobrona
nie mogła ustawać. Wiśniowiecki wpadł zza Prypeci na Ukrainę i szedł ku
Wołyniowi, broniąc na własną rękę fortun szlacheckich, a tępiąc bez litości
1 Adam Kisiel piastował od 5 lutego 1646 r. urząd kasztelana, a nie wojewody
kijowskiego, którym był do 1649 r. Janusz Tyszkiewicz. Kisiel został wojewodą ki-
jowskim po śmierci Tyszkiewicza. Zob. Z. Wójcik Adam Kisiel, [w:] Polski Slownik
Biograficzny, t.12, Warszawa 1966-1967, s. 487 G91.
403
†††††††††††††††††††††††㐠㌰ഌ
††††††††††††††††††††††††〴ളఊ
hultajstwo, aż 25-27z lipca starł się pod Krasnymstawem z wielką kupą
watażki [Maksyma] Krzywonosa. Pobić się nie dał, wojny też nie rozstrzyg-
nął, a pokój uniemożliwił.
Zaraz po otwarciu konwokacji (16 lipca) posłowie opozycyjni gwałtownie
uderzyli na Ossolińskiego jako mniemanego sprawcę wojny; nie obeszło się
i bez rzucania podejrzeń na zmarłego króla; izbę podniecały i denerwowały
odgłosy okrucieństw popełnianych przez czerń na szlachcie. Dalsze nowiny,
jeszcze gorsze, o zajęciu Zasławia, Ostroga, Korca, Ołyki i części Litwy aż po
Mozyrz, zmiękczyły malkontentów. Zjazd zaaprobował pogląd kanclerza, że
chcąc rozbić groźną ligę kozacko-tatarską, należy pojednać się z Chmielnic-
kim. Nie zapomniano o zbrojeniach, dowództwo nad wojskiem oddano (z po-
minięciem Wiśniowieckiego) trzem regimentarzom i przydano im do boku
31 komisarzy, ale sam skład tej tymczasowej komendy świadczył, że kon-
wokacja więcej liczy na łatwą ugodę bez radykalnych reform niż na wojnę;
dwoma regimentarzami zostali stronnicy kanclerza: Dominik Zasławski, stary
sybaryta, spadkobierca ordynacji ostrogskiej, tudzież Mikołaj Ostroróg, mów-
ca sejmowy, lecz żaden wódz, trzecim - niedoświadczony a znienawidzony
przez Kozaków [Aleksander] Koniecpolski. Rokowań podjął się, na czele osob-
nej komisji, Kisiel. Z takimi partnerami łatwo uporał się obrotny wróg: póty
zwodził on posłów Rzeczypospolitej pozorami ustępliwości, aż się doczekał
powrotu Tuhaj beja. Wówczas uderzył na gromadzącą się armię polską pod
Piławcami (23 września), regimentarze, godni zaiste urągliwego przezwiska,
jakie im dał Chmiel: "pierzyna, łacina i dziecina", pierwsi opuścili obóz
a za nimi prawie bez walki pierzchło 34000 świetnego rycerstwa, zostawiając
na łup "chamów" armaty, żywność i bezcenne skarby.
Miałaż Rzeczpospolita, gromadząca się wówczas (6 października) na polu
elekcyjnym, puścić bezkarnie hańbę "plugawiecką"? Czyż mógł ten fakt, je-
dyny w dziejach Polski, nie pogrzebać Ossolińskiego razem z całym jego
ugodowym programem i z popieranym przezeń na elekcji kandydatem? Losy
zrządziły jednak inaczej. O koronę ubiegali się królewicze: ex-kardynał, Jan
Kazimierz i Karol Ferdynand, biskup wrocławski. Próbowali z nimi rywali-
zować: Jerzy [I] Rakoczy, książę siedmiogrodzki, i syn jego, Zygmunt, popie-
rani chwilowo przez głowę dysydentów, Janusza Radziwiłła. Za Janem Ka-
zimierzem przemawiało jego starszeństwo, żołnierska przeszłość i dziedziczne
prawo do korony szwedzkiej; za Karolem niewątpliwa wyższość moralna cha-
rakteru. Rzecz szczególna jednakże, Ossoliński wcześnie dostrzegł w star-
szym królewiczu człowieka, który sam nie potrafi sobą rządzić i dlatego po
części oświadczył się za nim. Z tych samych pobudek, licząc przy tym na
powtórne zamęście, obiecała Janowi Kazimierzowi swe poparcie królowa
wdowa, Ludwika Maria. Odkąd zaś kandydatem Ossolińskiego stał się rycer-
ski ex-kardynał, partia wojenna Wiśniowieckiego musiała stawać przy poko-
jowo nastrojonym, powściągliwym i gospodarnym biskupie wrocławskim.
Zrazu wydatną przewagę, zwłaszcza wśród kleru, miał Karol Ferdynand.
z Bitwa pod Konstantynowem pomiędzy oddziałami M. Krzywonosa a siłami
J. Wiśniowieckiego, w skład których wchodziły jednostki prywatne J. Tyszkiewicza,
wojewody kijowskiego, ordynackie W.D. Zasławskiego i gwardia królewska pod
komendą S. Osińskiego, miała miejsce w dniach 26-28 lipca 1648 r. Zob. J. Wimmer
Wojsko polskie w polowie Xlil1 wieku, Warszawa 1965, s. 53.
404
Ale po śmierci Jerzego Rakoczego (11 października) różnowiercy tudzież inni
jego klienci dali się pozyskać kanclerzowi; przedtem jeszcze przylgnęli do
stronnictwa Kazimierzowego uciekinierzy spod Piławiec, nastraszeni o swój
los w razie zwycięstwa Wiśniowieckiego. Inni, pod wrażeniem złej wieści
o oblężeniu Lwowa przez Chmielnickiego, o rozszerzeniu pożogi na Ruś Czer-
woną, o wycięciu przez czerń Brześcia Litewskiego, ujrzeli jedyne zbawienie
w królu wojowniku, a jeszcze inni głosowali za Janem Kazimierzem, ponie-
waż go zalecał listem pisanym już spod Zamościa hetman kozacki.14 listopa-
da młodszy królewicz zrezygnował i zawarł ugodę z bratem, a 20 prymas
ogłosił króla szwedzkiego Jana Kazimierza królem polskim.
2. Beznadziejność ugody
Pierwsze kroki nowego monarchy Ossoliński skierował ku ugodzie z Chmiel-
nickim. Podstawą porozumienia miało być wyjęcie Kozaków spod władzy sej-
mu, przywrócenie im dawnych przywilejów i zadośćuczynienie osobistym
ambicjom lub namiętnościom hetmana zaporoskiego. Czy program ten miał
realne podstawy? Sądząc z całego postępowania Chmielnickiego - nie. Na-
czelnik buntu od początku prowadził na wszyśtkie strony grę dyplomatyczną
krętą i dwulicową, śmiałą i desperacką, jak człowiek, który nie ma nic do
stracenia, a czuje za sobą moc rozszalałego żywiołu. Szukał protekcji naraz
u różnych sąsiadów. W 1648 roku, jako hetman "Wszystkich Rusi", ofiarował
Turkom w nagrodę za pomoc Kamieniec, Moskwie - Smoleńsk. Jednocześnie,
na wszelki wypadek, przepraszał rząd polski i znajdował Iudzi, którzy to
brali za dobrą monetę, kiedy jedynym interesem jego było uśpić Polaków,
rozpalić pożogę jak najszerzej i oderwać się od Rzeczypospolitej. Zresztą re-
wolucja ludowa porywała hetmana dalej, niż on sam zamierzał iść. Mściciel
prywatnej krzywdy, następnie mściciel przyciśniętego stopą magnacką Ko-
zactwa, po Korsuniu wyrastał na wodza milionowej potęgi, o której nikt je-
szcze nie wiedział, czy przeważy w niej żywioł klasowy, czy też narodowy.
Po Piławcach, w sam dzień wigilijny (starego stylu), wjechał przy huku dział
i bićiu dzwonów do swego stołecznego Kijowa, witany przez duchowieństwo,
akademię i lud, jako Mojżesz, obrońca, wybawca, oswobodziciel. Z jednej stro-
ny, trudno było w Warszawie nie drżeć na myśl, że ruchawka chłopska roz-
leje się na te kraje rdzennie polskie, jak Krakowskie, Wielkopolska, Ma-
zowsze, gdzie naprawdę wyzysk chłopa był sroższy i swobody mniej niż na
Rusi. Z drugiej, to co wstrząsało Ukrainą, mieniło się różnymi barwami,
z których jedna posępniejsza była od drugiej. Raz zdawało się, że zdradza
graeca fides, dyzunia, ośmielona przez Władysława IV, a zawiedziona po
pierwszych sukcesach z czasów tamtego panowania. Kiedy indziej przeważa
pogląd (nawet w umyśle takiego Rusina Kisiela), że to "się wszyscy chłopi
na stan szlachecki zbuntowali", a w takim razie: sequitur ratio, żeby się też
tota nobilitas plebi armatae opponowała3. To znowuż widział przed sobą
Zasławski "wszystką sprzysiężoną Ruś", naród ruski, reprezentowany przez
3 (łac.) przychodzi myśl, żeby się też cała starszyzna [szlachta] plebsowi [czerni
kozackiej] zbrojnie przeciwstawiła.
405
†††††††††††††††††††††††㐠㔰ഌ
††††††††††††††††††††††††〴വఊ
cztery klasy społeczne: duchowieństwo, szlachtę, mieszczan i czerń. I rzeczy-
wiście, nie mówiąc już o popach i o ich głowie widomej, Sylwestrze Kosso- e
wie, metropolicie kijowskim, tudzież o powstańcach z klas niższych, jakimi
byli np. mieszczanie Maksym Nebaba, Iwan i Wasyl Zołotarenkowie, chłop
Maksym Krzywonos itp., łączyły się z ruchem ludowym wcześniej lub póź-
niej liczne rodziny szlacheckie, jedne w poczuciu pokrewieństwa plemien-
nego z gminem, inne zrażone do Rzeczypospolitej z powodu szykan, dozna-
wanych od kresowej magnaterii, jedne działające dobrowolnie, inne pod
przymusem, że wymienimy tylko niektóre bardziej znane później nazwiska
Stetkiewiczów, Wyhowskich, Sulimów, Krechowieckich, Mrozowickich, Wy-
soczanów, Wereszczaków, Aksaków, Trypolskich. Z czasem (1655) staną po
stronie Chmielnickiego zamożni, oświeceni arianie Niemirycze, a najdziel-
niejszym był od początku Stanisław Michał Krzyczewski, pułkownik kijow-
...
ptomaszew1966