Michaels Kasey - Flirt z panną młodą.pdf

(464 KB) Pobierz
282498643 UNPDF
KASEY MICHAELS
FLIRT Z PANNĄ MŁODĄ
ROZDZIAŁ PIERWSZY
- Wygrałam, wygrałam, wygrałam!
Amanda Elisabeth Tremaine chwyciła ręce przyjaciółki i poderwała
zdziwioną kobietę na nogi. Pociągnęła ją, tańcząc szaleńczo po pokoju,
śmiała się i krzyczała na przemian.
- Mandy! Opamiętaj się - błagała Jeanne Tisdale, starając się
desperacko złapać oddech. Równocześnie poprawiała kok, który omal nie
rozsypał się podczas pląsów młodszej kobiety. - Co takiego wygrałaś?
Główną nagrodę w totka? Skaczesz tu w kółko jak obłąkana. Poczekaj.
Pozwól mi usiąść. Mam już dość tych szaleńczych pląsów. Twoje
wariactwo potrzebne mi jak dziura w moście.
Po chwili roześmiana Mandy trochę się uspokoiła.
- Przepraszam, Jeanne - wysapała z rozbrajającą szczerością - chyba
mnie przed chwilą trochę poniosło. Po czym natychmiast zniszczyła
ledwie co podjętą próbę usprawiedliwienia się. - Ale naprawdę wygrałam!
- krzyknęła, gestykulując szaleńczo.
Jeanne Tisdale była dyrektorką przedszkola dłużej, niż chciała
pamiętać. Przywykła już do impulsywności swojej młodej asystentki, teraz
więc usiadła spokojnie za biurkiem czekając, aż energia trąby powietrznej,
którą była w tej chwili wypełniona Mandy, zwyczajnie się wyładuje.
Jeanne nie wiedziała, co spowodowało tak gwałtowną reakcję młodej
rudowłosej dziewczyny. Domyślała się tylko, że ma to jakiś związek z
telefonem, który właśnie wyciągnął Mandy z zajęć z przedszkolakami.
Włożyła okulary, udając zainteresowanie leżącym przed nią
sprawozdaniem finansowym. Ignorując zupełnie jej wybuch, Jeanne
potraktowała swą koleżankę zgodnie ze sprawdzonymi regułami dziecięcej
psychologii.
To podziałało. Po chwili Mandy stała przed nią, trzymając dłonie
spokojnie oparte na biurku.
- No więc? Nie jesteś szczęśliwa? Po prostu dziko, oszałamiająco
szczęśliwa? Mówię, że wygrałam, mając szansę jedną na milion, no, może
jedną na kilka tysięcy, a ty nie tańczysz radośnie?
- Amando, dziecko drogie - powiedziała Jeanne łagodnie, patrząc na
szeroko uśmiechniętą twarz młodszej kobiety. - Ja mam czterdzieści trzy
lata. Spędziłam właśnie trzy godziny z Justinem Brosiousem, Toddem
Terrence'em Tilsonem, Seanem Szalonym O'Connorem i tuzinem innych
małych diabłów. Nie tańczyłabym radośnie, nawet gdyby sam Robert
Redford padł właśnie do mych stóp. Może byś wreszcie powiedziała, co
tak naprawdę mamy świętować?
- Bardzo przepraszam - stwierdziła pokornie Mandy, przyczesując
ręką swe krótkie, błyszczące loki. - Chyba rzeczywiście mnie trochę
poniosło.
- To prawda - Jeanne nie mogła opanować uśmiechu widząc, jak
Amanda próbuje przybrać stropioną minę.
W końcu, z głębokim, teatralnym westchnieniem, Mandy siadła na
krześle naprzeciw biurka.
- Myślę, że chcesz, bym zaczęła od początku?
- To tak samo dobre miejsce, jak każde inne.
Mandy zwęziła swe szmaragdowozielone oczy, próbując nadać sobie
groźny wygląd.
- Dziwaczeje pani na stare lata, panno Tisdale, wie pani o tym? -
Potrząsnęła ze smutkiem głową, choć nie udało jej się ukryć uśmiechu,
który wykwitł na jej policzkach. - A może powinnaś dodać trochę kiełków
do swojej diety?
- A może powinnam zadbać o stałe, dodatkowe zajęcie dla pewnej
panny Amandy Tremaine - zasugerowała Jeanne. Odchyliła się i spojrzała
uważnie na młodą nauczycielkę przez swoje rogowe okulary.
Amanda podniosła ręce w geście poddania i zrezygnowała z dalszej
walki.
- Pamiętasz, jak w zeszłym miesiącu zepsuło się nasze stereo i nie
mogłyśmy sobie pozwolić na nowe - wtrąciła szybko, zanim Jeanne
mogłaby pomyśleć o jakiejś poważniejszej karze.
Jeanne skinęła głową i skrzywiła się. Permanentny brak funduszy w
przedszkolu był jej odwieczną bolączką.
- No więc, dokładnie dzień później, kiedy nasze stereo padło na
dobre, usłyszałam o takim tam konkursie w WFML, wiesz, w tej nadającej
głównie hard - rocka radiostacji, której ciągle słuchają w kawiarni
naprzeciwko. No i zgadnij, no proszę, zgadnij, jakie były nagrody? - Na
chwilę zawiesiła głos. - Płyty, koszulki i cała masa innych, a pierwszą
nagrodą była oczywiście wspaniała wieża stereofoniczna. Jak widzisz,
było to przeznaczenie.
Mandy zaczęła wiercić się niecierpliwie na krześle i wyglądało na to,
że znów wybuchnie.
- I ja wygrałam pierwszą nagrodę!
Jeanne zatkało. Było to jak spełnienie modlitwy. Wiedziała, że na
wymianę stereo musiałaby czekać miesiącami.
- Ależ, Mandy, kochanie - zapytała, zebrawszy po chwili myśli - nie
chcesz tej nagrody dla siebie? No wiesz, to wspaniale, że chcesz zrobić tak
hojny dar dla przedszkola, ale nawet się nad tym nie zastanowiłaś.
- Wieża jest bardzo duża - wtrąciła Mandy, oddalając ręką sprzeciw -
i tak nie miałabym jej gdzie postawić. Poza tym, gdybym tylko nastawiła
ją nieco głośniej od szeptu, pani Thorton wyrzuciłaby mnie natychmiast z
domu. Po prostu rezerwuję sobie prawo do słuchania własnych płyt po
godzinach.
Jeanne obserwowała uważnie szczerą twarz Amandy i zorientowała
się, że dziewczyna mówi serio. Po tym jak zdecydowała się wziąć udział w
konkursie z myślą o przedszkolu, teraz, gdy wygrała pierwszą nagrodę, za
nic nie zmieniłaby swoich planów.
- Co musiałaś zrobić, żeby wygrać? - zapytała w końcu. - Mam
nadzieję, że nie było to nic głupiego. Wiem coś na temat tych radiowych
konkursów. Pamiętasz tę aferę z listą przebojów sprzed kilku lat? Jeśli
masz zamiar wystąpić jako dziewczyna tygodnia w magazynie „People”,
to nie wiem, czy wzbudzisz tym entuzjazm u naszych przełożonych.
Mandy zachichotała. Wyobraziła sobie natychmiast ich zgorszenie,
gdyby wzięła udział w jednym z tych konkursów, których uczestnicy, by
wygrać nowy samochód, jeżdżą przez trzy dni na koniu na biegunach lub
nurkują w basenie wypełnionym galaretką.
- Och nie - upewniła ją szybko - nie musiałam robić nic szczególnego
poza dokończeniem zdania. Wiesz, jedna z tych zabaw na dwadzieścia
pięć czy ileś tam słów.
Jeanne zauważyła, że Mandy opuściła swe ciemne rzęsy, jakby
chciała zasłonić oczy, w których nie potrafiła ukryć kłamstwa. Poczuła
dziwne, nerwowe mrowienie w żołądku.
- Co to było za zdanie, Amando? - naciskała ją delikatnie,
Zgłoś jeśli naruszono regulamin