.VDHZDL(ONDM) - Rozdziały 0-6.pdf

(442 KB) Pobierz
291685913 UNPDF
Von Dem Hass Zu Der Liebe -
Od Nienawiści Do Miłości
Autor: Bella_Cullen9
Beta: marcelat
291685913.001.png
Prolog
Wyobraźcie sobie szczęśliwą rodzinę, matka, ojciec i dwoje dzieci. Żyje sobie ona
spokojnie w Phoenix w stanie Arizona. Gdy pewnego dnia wszystko się sypię. Jeden
SMS zmienia wszystko. Pewna osoba rozbija rodzinę, ktoś odchodzi, zostawiając
samą matkę, z dwójką dzieci.
Otóż witajcie w moim świecie.
W świecie Edwarda Cullena.
Nazywam się Edward Cullen, obecnie mam 17 lat i mieszkałem z moją ukochaną
matką Elizabeth oraz siostrą Alice. A dlaczego mieszkałem? Bo moja matka zginęła
w wypadku samochodowym. A dziś muszę razem z siostrą przeprowadzić się do
małego, wiecznie deszczowego Forks. Dlaczego tam? Otóż dlatego, że mieszka tam
mój ojciec, którego nienawidzę od 6 lat. Pewnie chcecie wiedzieć, dlaczego go
nienawidzę. Powiem wam. Mój ojciec Carlisle Cullen opuścił swoją rodzinę, dla
jakieś kobiety, którą kochał w liceum. Gdy miałem 11 lat, mój ojciec coraz
wyjeżdżał z miasta. Zawsze myślałem, że to sprawy służbowe związane z pracą, ale
pewnego wieczoru, jak przyjechał do domu, poszedł wziąć prysznic, wtedy akurat
siedziałem w salonie razem z Alice i oglądaliśmy bajki, gdy usłyszałem dźwięk
dochodzący ze stołu. Wstałem i zobaczyłem, że dostał SMS'a od nie jakiej Esme.
Odczytałem go, treść była następująca
Hej kochanie:*
Dojechałeś szczęśliwie?? Zadzwoń do mnie, jak będziesz mógł.
PS. Już nie mogę się doczekać następnego spotkania.
Całuję Esme :*
Po tym SMS'ie w domu zaczęły się kłótnie, wyzwiska itd. Pięć miesięcy później
ojciec wyprowadził się od nas, a po pół roku rozwiódł się z matką. Od tamtej pory go
nienawidzę. Jego i tej całej Esme. A teraz gdy moja mama nie żyję ja i Alice
będziemy musieli z nimi mieszkać. Nie wiem, jak wytrzymam. A na dodatek ta cała
Esme ma jeszcze córkę z poprzedniego małżeństwa nie, jaką Bellę. Jeśli ojciec myśli,
że mu wybaczymy, to się grubo myli. To chyba na tyle, jeśli chodzi o moją historię.
No cóż trzeba iść się spakować, jutro o 14 mamy lot do tego zadupia zwanego Forks.
Rozdział 1
EPOV
Właśnie skończyłem się pakować. Wziąłem walizki i poszedłem je włożyć do
bagażnika. Gdy już wszystkie włożyłem, wróciłem do mieszkania i poszedłem
sprawdzić jak idzie Alice. Wszedłem do jej pokoju i zamarłem. Kurwa, stało tam 5
walizek i jeszcze nie wszystko było spakowane.
- Alice, – odezwałem się – dużo jeszcze Ci zostało do spakowania.
- Trochę – powiedziała – Jeszcze będzie jedna walizka i bagaż podręczny.
Moja siostra mnie czasem załamuje. Ona ma więcej ciuchów i kosmetyków niż
przeciętny człowiek.
- Dobra, to ja wynoszę już te, co są naszykowane – powiedziałem i wziąłem się za
wynoszenie jej walizek.
Dwadzieścia minut później wszystko było spakowane. Poszedłem jeszcze raz do
mojego pokoju, wziąłem dokumenty, telefon, iPoda i spojrzałem ostatni raz na mój
azyl. Tak bardzo nie chciałem go opuszczać, ten dom przypomina mi o mojej
kochanej mamie. Kurwa, dlaczego Bóg zabrał mi najukochańszą osobę pod słońcem.
Zawsze wiedziała, co mnie gryzie, zawsze umiała mnie wysłuchać, stała się moją
najlepszą przyjaciółką.
Była również silną kobietą, nigdy nie pokazywała, jak cierpi po odejściu ojca.
Kochała go do ostatnich dni życia. Zawsze powtarzała nam, że „Jeżeli ktoś zada Ci
cierpienie, to najlepszą zemstą jest przebaczenie” oraz „Jak się kogoś kocha, to trzeba
pozwolić mu odejść”. Wiedziałem, że jemu już dawno wybaczyła, ale ja nie
zamierzam. Zamknąłem drzwi i wyszedłem na zewnątrz. Przed domem stała Alice.
- Jak się czujesz Al? – spytałem.
- Edwardzie czuję się strasznie...Nie chce wyjeżdżać stąd, tu mi wszystko
przypomina mamę – mówiła cicho – tak bardzo ją kocham – i po chwili wybuchła
płaczem.
- Wiem Alice, ja też nie chce, ale prawo karze, wiesz przecież – powiedziałem,
głaszcząc ją po głowie – Nie płacz już, wszystko będzie dobrze, obiecuję.
- Tak wiem – powiedziała, dalej szlochając – Jeźdźmy już, bo się spóźnimy.
Ruszyliśmy w stronę samochodu. Otworzyłem Alice drzwi od strony pasażera, po
czym udałem się na miejsce kierowcy. Zanim odjechałem, spojrzałem na cały dom.
Ogród koło domu moja mama własnoręcznie zrobiła. Powoli ruszałem spod
podjazdu. Widziałem mamę machającą nam na pożegnanie. Szybko potrząsnąłem
głową. To niemożliwe. Cullen masz zwidy. Nie dobrze z tobą – zganiłem się w
myślach. Jechałem w stronę lotniska. Spojrzałem na zegarek była godzina 12.50. A
więc mieliśmy jeszcze trochę czasu. Na lotnisku umówiliśmy się z naszymi
przyjaciółmi. Nie mogliśmy wyjechać bez pożegnania. Dwadzieścia minut później
dotarliśmy na miejsce. Zaparkowałem moje volvo na parkingu, wzięliśmy walizki i
weszliśmy do holu. Czekali tam na nas nasi przyjaciele. Gdy nas zobaczyli, podeszli
do nas. Wśród nich była moja dziewczyna Sarah oraz chłopak Alice – Nick.
Sarah to szczupła blondynka o piwnych oczach, była uparta, nieraz wredna, ale jak
się ją bliżej pozna, to jest miła i pomocna. Jest to typowa gaduła i zakupoholiczka,
świetnie dogadywała się z Alice. A dziś los karze nam się rozdzielić. Zawsze
uważałem, że ona zasługuje na kogoś lepszego ode mnie. Mam nadzieję, że jak
wyjadę to znajdzie sobie kogoś takiego. Chłopak Alice, Nick to wesoły blondyn i
wieczny optymista. Zawsze umiał rozbawić wszystkich dookoła. Był moim
najlepszym przyjacielem. Tworzył z Alice świetną parę. Moja siostra bardzo
przeżywa to rozstanie. Reszta naszej ekipy to: Tom, Amy, Ashley oraz Jackson.
Alice rzuciła się na szyję Nickowi, a Sarah mi. Usłyszałem jej cichy szloch.
- Sarah nie płacz. Wiesz, że nie lubię, jak płaczesz – powiedziałem.
- Edwardzie, bardzo cię kocham i wiem również, że to nasze ostatnie spotkanie.
- Kochanie ja Ciebie też bardzo kocham i pewnie masz rację, mówiąc, że to ostatnie
nasze spotkanie, wiem, że nie lubisz związków na odległość, bo to praktycznie nie
ma sensu i proszę, obiecaj mi jedno.
- Dla Ciebie wszystko – powiedziała, już trochę się uspakajając.
- Obiecaj mi, że jak wyjadę, znajdziesz sobie kogoś, kto na Ciebie będzie zasługiwał i
Cię nie zrani tak jak ja. Obiecywałem Ci kiedyś, że nigdy Cię nie zranię, a dziś
właśnie złamałem obietnicę. Proszę, tylko to mi obiecaj – powiedziałem.
- Edwardzie, ja nie wiem czy kiedyś jeszcze pokocham kogoś innego, tak jak
kochałam Ciebie, obiecam Ci pod jednym warunkiem – powiedziała.
- Jakim?
- Możemy przynajmniej zostać przyjaciółmi, proszę? Znamy się prawie od
dzieciństwa, więc jak nie możemy być parą, to bądźmy najlepszymi przyjaciółmi.
Wiem, że to głupie, że twoją przyjaciółką, będzie twoja była, ale nawet jak tam
znajdziesz sobie kogoś, to nie będę chciała was skłócić, ani nikt z naszej paczki – tu
wskazała na pozostałych – Jeśli kiedyś uszczęśliwisz jakąś dziewczynę, to będę się
cieszyć z twojego szczęścia, w moim sercu będzie więcej szacunku dla Ciebie.
Mówię to ze szczerego serca. I jeśli się zgodzisz, to postaram się znaleźć kogoś, kogo
może pokocham. Równie mocno, co Ciebie – zakończyła swój monolog.
- Dobrze, a sprawi to, że będziesz szczęśliwa? – spytałem.
- Oczywiście.
- Jeśli to ma Cię uszczęśliwić to niech tak będzie, możemy zostać przyjaciółmi –
powiedziałem, ściskając jej rękę, po czym przytuliłem ją ostatni raz.
Podszedłem jeszcze do reszty, pożegnałem się z nimi i usłyszałem:
Samolot do Seattle odlatuje za piętnaście minut.
Podszedłem jeszcze go Sarah' y, bo stały tam moje walizki, pożegnałem się i razem
z Al skierowaliśmy się na odprawę. Jak odchodziłem, usłyszałem, jak cicho
powiedziała „ Kocham Cię i zawsze będę Cię kochać” . Odprawa minęła sprawnie,
więc po dziesięciu minutach już siedzieliśmy w samolocie. Wyłączyliśmy komórki
i czekaliśmy na start.
Minęło około dwadzieścia minut, Alice nie lubiła tego typu transportu, więc po jakiś
15 minutach zasnęła. Ja nie mogłem zasnąć, cały czas rozmyślałem, jak zniosę
mieszkanie z moim ojciec. Nawet nie wiem, kiedy zasnąłem.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin