Wkrótce zostaniesz ojcem.docx

(22 KB) Pobierz

Wkrótce zostaniesz ojcem

 

Będziesz kochał, pielęgnował, uczył się cierpliwości. Przekonasz się, że to wspaniałe doświadczenie. Ale przygotuj się też na to, że początki mogą być trudne.

Pewnie nie wszystko będzie wyglądało tak, jak to sobie teraz wyobrażasz. Ma być szczęśliwie, spokojnie i różowo? Na początku zazwyczaj sprawdza się jedynie to, że jesteście wreszcie w domu we troje. Być może będziecie mieli nawet „nadkomplet”, jeśli dojdzie chętna do pomocy teściowa albo twoja mama. 

A piękna rzeczywistość? Nowo narodzony maluszek śpi albo krzyczy. I zdarza się, że świeżo upieczona mama nie ma czasu nawet na to, żeby się ubrać, wziąć prysznic czy spokojnie zjeść obiad. Nie mówiąc o przytuleniu męża. Wciąż tylko karmi, przewija, karmi, przewija, karmi, kołysze... Będziesz się musiał w tej nowej sytuacji odnaleźć. No i jeszcze pomóc. Radzimy, jak stanąć na wysokości zadania i zachować się jak tata na szóstkę. 

Zostań w domu
Najlepiej by było, gdybyś mógł wziąć kilka dni wolnego. Taki urlop to duże ułatwienie: poranki mijają bez pośpiechu – ty spokojnie przygotowujesz śniadanie, podczas gdy mama smyka karmi go piersią; w nocy wstajesz do dziecka (żeby przewinąć, ponosić, aż odbije się powietrze po karmieniu) bez niepokoju, że na drugi dzień będziesz w pracy ledwo żywy; możesz iść na pierwszy wspólny spacer we troje. 

Kieruj ruchem
Jeśli nie dasz rady wziąć urlopu, i tak masz sporo zadań. Możesz robić zakupy, szykować posiłki, sprzątać. Pamiętaj też o tym, by z głową organizować wasze kontakty ze światem zewnętrznym. W pierwszych tygodniach niech nie odwiedza was za dużo osób. Rodzina chciałaby jak najszybciej zobaczyć maleństwo, ale ty powinieneś zapewnić mamie i dziecku spokój – bardzo go teraz potrzebują. Bądź twardym „ochroniarzem”, który umie odmówić: „Słuchajcie, nie teraz, lepiej w następny weekend, bo mały nie lubi, gdy wokół jest dużo ludzi”. 
Jeśli twoja mama lub teściowa chcą na pierwsze tygodnie zamieszkać z wami, by pomóc przy dziecku, zastanówcie się, czy rzeczywiście jest to wam potrzebne. Skoro i tak zamierzasz wziąć urlop, być może ciągła obecność kolejnej dorosłej osoby nie będzie przydatna, a jedynie zakłóci pierwsze chwile intymności we troje? Z drugiej strony jej pomoc może się okazać nieoceniona – zwłaszcza jeśli z twojego urlopu nici. 

Tatowe wprawki 
Spokojnie, wszystkiego się nauczysz. Na początku możesz obawiać się brać na ręce taką kruszynkę. Jednak świeżo upieczona mama też musi się wszystkiego uczyć, a przy tym jest bardzo zmęczona. Przewijaj malucha, noś, kiedy płacze, pomagaj przy kąpieli. Nikt nie zastąpi dziecku ojca! Pierwsze tygodnie i miesiące są bardzo ważne w tworzeniu więzi między wami. Powstaje ona, gdy wykonujesz przy dziecku najprostsze codzienne czynności. 

Twoja ukochana 
Młoda mama potrzebuje teraz z twojej strony nie tylko pomocy w codziennych czynnościach, ale też wsparcia emocjonalnego. Pragnie czuć, że jesteś obok, kochający, troskliwy, pełen aprobaty dla jej macierzyńskich wprawek. Burza hormonalna (ba, wręcz tornado!), jaka szaleje po porodzie w jej organizmie, sprawia, że może popadać w skrajnie różne nastroje, popłakiwać, złościć się z byle powodu. Okazuj jej jak najczęściej, że ją kochasz, że jest wspaniałą matką i piękną kobietą. Dawaj wsparcie, nawet jeśli sam nie czujesz się pewnie w nowej roli i czasem też masz dość. Im więcej okażesz jej miłości i akceptacji, tym szybciej dojdzie do siebie i w waszym domu zagości względny spokój.
To naturalne, że kobieta po porodzie przeżywa baby blues, a więc jest smutna, przygnębiona, rozchwiana emocjonalnie. Ale jeśli ten stan nie mija, tylko pogłębia się, mogą to być początki depresji poporodowej. A wtedy potrzebna jest pomoc psychologa – im szybciej o to zadbacie, tym lepiej. 

 

Facet na porodówce

 

Kobiety krzyczą czasem na mężów przy porodzie. Ale obecność faceta zazwyczaj pomaga. Tatusiowie często się boją, choć „po wszystkim” są dumni i szczęśliwi. O mężczyznach na porodówce opowiada położna.

Niedawno moja ciężarna znajoma oznajmiła, że porody rodzinne to moda. „Moda?” – byłam zaskoczona. Bo ona przemija, a ja mam nadzieję, że porody rodzinne zostaną. Bo rodzić z kimś to nie jakiś tam trend, to niezwykłe przeżycie dla wszystkich. Potwierdza to Katarzyna Rzeszotarska, położna z Gdańska, która jest fanką wspólnego rodzenia.

Wątpliwości 
Rodzinny poród ma wiele plusów. Trwa krócej, przebiega harmonijniej, mniej nerwowo. Rodząca nie jest taka spięta, zestresowana, bo obecność kogoś bliskiego sprawia, że czuje się bezpieczniej, ma też poczucie, że w każdej chwili może liczyć na wsparcie. 
– W szpitalu, w którym pracuję, zdarzają się kobiety rodzące same, ale to są wyjątki – opowiada położna. – U nas normą jest, że kobieta do porodu idzie z kimś. Zwykle z partnerem. Oczywiście mają oni wątpliwości. Czy sprostają wyzwaniu? Czy nie zemdleją? 
– A czy się sprawdzają? I to jak! Dlatego szkoda rezygnować z tych emocji, jeśli nie ma się stuprocentowej pewności, że nie chce się brać udziału w porodzie. Wiele par opowiada później, że wspólny poród był ich najpiękniejszym przeżyciem. Że zbliżył ich do siebie. 
A o co pytają panowie, gdy rozważają poród rodzinny? 
– O to, „Czy na pewno muszę?”, „Co ja będę tam robić?” i „Czy będę musiał oglądać krew?” – mówi pani Katarzyna. – Zdarza się, że obecność mężczyzny przy porodzie jest wymuszona. Wtedy atmosfera jest napięta. Partner wręcz przeszkadza kobiecie, a ta pewnie żałuje, że na niego naciskała. Dlatego jeśli on nie chce, to lepiej go nie zmuszać. Dla swojego komfortu. 

Na porodówce 
Okazuje się, że historie o mdlejących tatusiach można odłożyć do lamusa. 
– Zdarzyło mi się to dwa razy. I zawsze byli to postawni panowie, których trudno było „zebrać” z podłogi? – śmieje się położna. –  Mdleją na widok krwi, ale to zadanie położnej, by mężczyźni jej nie widzieli. A co na to rodzące? – Nawet tego nie zauważają. Są tak skupione na bólu, skurczach... No to jak jest: potrzebują one tej drugiej osoby, czy nie? 
 Potrzebują, ale przed porodem i po nim – tłumaczy. – I to nie tylko ciężarna, ale też położne. Panowie dodają otuchy, masują swoje panie, ale i zaalarmują, gdy coś dzieje się z rodzącą. Czy są tacy, którzy wychodzą w czasie porodu? – Nawet jeśli wcześniej para tak się umówiła, to panów tak wciąga akcja, że zapominają o tym. 

Śmiejmy się 
Pomagają, ale też rozładowują napięcie. 
– Wykończona rodząca próbowała się przespać między skurczami. Nie udało jej się zmrużyć oka, bo jej partner przerażony krzyczał, by ją budzić, by porodu nie przespała – opowiada położna. – Tłumaczyliśmy, by dał spokój żonie, bo porodu NAPRAWDĘ nie da się przespać. – Inny pan... Poprosiliśmy go o przecięcie pępowiny, a on na to zaskoczony: „Ale dlaczego ja?”. Wiec mówimy, że jest ojcem i że taki zwyczaj… „A to co innego, to ja chętnie” – stwierdził. Nie miał już oporów. 
– Kiedyś pewien pan, gdy zauważył główkę malca, krzyknął, by ciągnąć to dziecko, bo wejdzie z powrotem. Aż wstał z tych emocji. Kupa śmiechu! 

 

Wyprawa na porodówkę - instrukcja dla taty

 

Pewnie chcesz, aby mąż był przy tobie w czasie porodu? Ale czy on wie, do czego jest potrzebny? Daj mu ten artykuł do czytania.

Jako osoba towarzysząca i pomagająca przy porodzie będziesz zapewne musiał stać się kierowcą, masażystą, pocieszycielem, „zabawiaczem”, a także... rzecznikiem oraz adwokatem w jednym.To spora odpowiedzialność. Nasze podpowiedzi ułatwią ci to zadanie.

Przygotuj sprzęt techniczny
Pusty bak z benzyną czy tkwienie w korkach w drodze do szpitala raczej nie spotkają się z aprobatą twojej właśnie rodzącej żony. Zadbaj, by takie niespodzianki was ominęły. Chodzi o te najbardziej podstawowe, „techniczne” sprawy: dopilnuj, żeby mieć zawsze benzynę w baku (tankuj częściej, nie jeździj „na oparach”), a jeśli szpital jest w płatnej strefie parkowania, to miej przy sobie zawsze trochę drobnych.  

Zapakuj wodę i przekąski
Poród to zwykle dłuuugi proces. Przydadzą się herbatniki na przegryzkę dla przyszłej mamy i, oczywiście, woda niegazowana (chyba że lekarz zabroni jej picia i jedzenia). Ty jako zaangażowany pomocnik także możesz zrobić się głodny czy spragniony. Zamiast cierpieć w milczeniu lub zniknąć na długie – i być może najważniejsze – minuty w pobliskim sklepie czy kiosku szpitalnym jeszcze w domu przygotuj niezbędnik i postaw go obok torby porodowej. Zapakuj do niego dobrą wodę (najlepiej z atestem Instytutu Matki i Dziecka, np. Żywiec, Mama i ja), lekkie przekąski, orzeszki – dla siebie i dla swojej żony. 

Pamiętaj o zabraniu torby
Ten bagaż w przedpokoju nie stoi tam bez przyczyny. Choć może już się przyzwyczaiłeś do jego widoku i traktujesz jako zbędny mebel – on tam jest, bo trzeba go zabrać do szpitala! Są w nim przecież ubranka i pieluszki dla malucha oraz rzeczy potrzebne twojej żonie. Nie zapomnij go wziąć, twoja żona może nie mieć do tego głowy, gdy już się zacznie! A wcześniej przypomnij żonie, by nie odkładać pakowania na ostatnią chwilę.  

 

Ciąża partnerki - jak jej pomóc

 

Gdy ona, mama twojego dziecka, jest spokojna, spokojne jest też maleństwo rosnące w jej brzuchu. A wydzielająca się po wpływem stresu adrenalina krąży we krwi obojga! Jej nadmiar może osłabić delikatny układ nerwowy maluszka, a w skrajnych przypadkach doprowadzić nawet do przedwczesnego porodu. Zatem dbając teraz o swoją kobietę, dbasz także o dziecko! To ogromnie ważne, także ze względu na ciebie. Choć wszyscy mówią: „Wkrótce zostaniesz ojcem”, tak naprawdę już teraz nim się stajesz. Dzień po dniu tworzy się więź między tobą a maluchem i między tobą a twoją ukochaną. Ba, tylko jak dbać o dobry humor kogoś, kto sam nie wie, czego chce.

Musisz coś wiedzieć
Nie działaj po omacku – dowiedz się jak najwięcej o fizjologii ciąży. Nawet irracjonalne zachowania partnerki nie wyprowadzą cię z równowagi, gdy będziesz wiedział, że odpowiadają za nie hormony. Zaczyna szlochać na widok niemowlęcych kapciuszków? Jest roztargniona jak wynalazca? Bez końca przemeblowuje mieszkanie? To normalne! Rozumiejąc, co się dzieje, będziesz mógł odpowiednio reagować. Wiedza wiedzą, ale jeszcze ważniejsza jest empatia. Postaraj się wczuć w jej sytuację, dzięki temu łatwiej ci będzie uniknąć błędów, np. nietrafionych propozycji na wieczór. Wyobraź sobie na przykład, że masz pęcherz wielkości orzecha, piłkę lekarską za pazuchą, a za sobą kilka zarwanych nocy (tak pod koniec ciąży czuje się przyszła mama).

Co lubią mamy
Najważniejsze jest to, żebyś po prostu BYŁ PRZY ŻONIE. Nie każ jej zgadywać, czy ją kochasz. Okazuj to. Rozmawiaj z nią, wspieraj ją, trochę porozpieszczaj. Potrzebuje tego bardziej niż kiedykolwiek. Nie musisz czytać w myślach, by odgadnąć jej życzenia. Wystarczy, że zapytasz. Skorzystaj też z rad młodych mam, które zdradziły nam, co facet może zrobić dla kobiety w ciąży. 

Rób drobne niespodzianki 
Ale nie zaskakuj zbyt mocno. Wiadomość typu: „Kochanie, zarezerwowałem pensjonat nad morzem” może teraz zdenerwować, zamiast ucieszyć. 

Pomagaj w domu
Pamiętaj, że rozdrażnieniu sprzyja zmęczenie. Twoja partnerka miała na setkę lepszy czas niż ty? Nieważne, teraz potrzebuje więcej spokoju, a jej wydolność fizyczna jest dużo mniejsza, nawet na początku ciąży. Choć brzuch kobiety jest jeszcze zupełnie płaski, zmiany, jakie zachodzą w jej ciele, pochłaniają ogromną ilość energii. Z kolei pod koniec ciąży zwykłe wejście po schodach może być problemem. 

Spełniaj zachcianki 
Po latach oboje będziecie się zaśmiewać, wspominając, jak w środku nocy szukałeś dla niej sezamków albo kalafiora. Poza tym co w tym złego? 

Bądź cierpliwy
Drażliwość i popadanie z euforii w przygnębienie i na odwrót nie są w ciąży niczym nadzwyczajnym. I nie denerwuj się, gdy żona sama nie wie, czego chce – niezdecydowanie to typowy objaw ciąży.

Nie gniewaj się, gdy ona nie ma ochoty na seks
Wielu kobietom seks w czasie ciąży sprawia większą przyjemność niż kiedykolwiek wcześniej. Ale nie wszystkim. Jeśli nawet twoja partnerka nie ma ochoty na „coś więcej”, na pewno będzie szczęśliwa, gdy ją po prostu przytulisz.

Interesuj się dzieckiem
Mów do niego, kładąc rękę na brzuchu mamy, angażuj się w przygotowania do porodu (jeśli trzeba, zapisz się do szkoły rodzenia), podglądaj podczas badań USG. Gdy twoja partnerka zastanawia się nad wyborem imienia, nie zbywaj jej, mówiąc, że macie na to mnóstwo czasu. Ona wcale nie chce podejmować decyzji już teraz. Potrzebuje o tym rozmawiać. To przecież może być całkiem miłe.

 

Własne mieszkanie? To nie musi być trudne!

Dosłownie za kilka miesięcy będzie was troje. Na początku dziecko nie będzie potrzebowało dużo miejsca. Łóżeczko wciśniecie w kąt pokoju, na nim położycie przewijak, a jedną z półek w szafie przeznaczycie na ciuszki. Ale to wystarczy tylko na kilka miesięcy. Z każdym kolejnym będziecie się przekonywać, że dziecku prócz miłości, czułości i opieki przyda się też trochę przestrzeni. Może więc warto pomyśleć o własnych czterech kątach?

Łatwo powiedzieć, ale dla większości młodych ludzi ceny mieszkań są astronomiczne. Mało kogo stać na to, by kupić je za gotówkę. Pozostaje więc kredyt. Co powinniście zrobić, by móc go zaciągnąć? I by był jak najkorzystniejszy dla was? Oto kilka podpowiedzi. 

Zbierajcie dokumenty
Wielu z was myśli zapewne: „Nie mamy szans na kredyt. Jesteśmy zatrudnieni tylko na umowę-zlecenie, co miesiąc mamy inne zarobki. Który bank to zaakceptuje?”.
Błąd. Banków przybywa. Coraz bardziej ze sobą konkurują, są więc coraz bardziej elastyczne i wyrozumiałe dla klientów. Wiadomo, że aby dostać kredyt, musicie zarabiać. Umowa o pracę na czas nieokreślony jest rzeczywiście najmilej widziana, ale nie jest niezbędna. Większość banków, by określić wasze wspólne dochody, honoruje też umowy-zlecenia, umowy o dzieło, działalność gospodarczą, kontrakty, a nawet zarobek z wynajmu innych nieruchomości czy zyski z akcji. Honorowane są też zarobki z zagranicy. Ważne tylko, by każdy, nawet najmniejszy dochód, był udokumentowany. Jeśli więc wynajmujecie komuś np. działkę pod lasem, ale nie płacicie od tego podatku, nie ma co mówić o tym w banku. Dlatego warto na każdą zarobioną złotówkę zbierać stosowne dokumenty, bo te pieniądze podwyższają waszą zdolność kredytową.

Pieniądze z kredytu hipotecznego najczęściej służą do zakupu mieszkania lub domu. Ale nie zawsze. Można za nie także wyremontować mieszkanie, w którym żyjecie, albo przeznaczyć je na inny cel. Wszystko zależy od tego, jak umówicie się z bankiem. Jeśli kredyt chcecie wykorzystać na cele niemieszkaniowe oprocentowanie może być wyższe, niż w przypadku kredytu na budowę, zakup, remont mieszkania. Najważniejsze w kredycie hipotecznym jest to, że jego podstawowym zabezpieczeniem jest nieruchomość. Ale wcale nie musi to być jedynie mieszkanie, które chcecie kupić. Może to być też inny lokal, dom albo działka, np. waszych rodziców, jeśli zechcą przyłączyć się do kredytu.

Podliczcie zobowiązania
Co jeszcze, oprócz zarobków, bank bierze pod uwagę, przyznając wam kredyt? Wszelkie inne comiesięczne zobowiązania: karty kredytowe, limit kredytowy na koncie, pożyczki w innych bankach, zakupy, których kiedyś dokonaliście na raty, itd. O wszystkim trzeba uczciwie poinformować doradcę kredytowego, bo bank ma możliwość sprawdzenia waszych zobowiązań. Do tego trzeba jeszcze doliczyć minimalną kwotę na przeżycie. Jeśli po odjęciu tych wszystkich wydatków od waszych zarobków zostanie suma wystarczająca na opłacenie comiesięcznej raty kredytu, bank powinien przyznać go bez problemu.

Poproście rodziców o pomoc
Jeśli jednak bank uznał, że nie macie zdolności kredytowej, nie załamujcie rąk. Jest jeszcze kilka rozwiązań. Pomyślcie np. o kredycie konsolidacyjnym. Bank spłaci wasze dotychczasowe zobowiązania i doliczy je do sumy pożyczanych wam pieniędzy. Taka operacja pozwala zaoszczędzić kilkadziesiąt, a czasem nawet kilkaset złotych miesięcznie (oczywiście w zależności od wysokości dotychczasowych zobowiązań). Jeśli i to nie wystarcza, porozmawiajcie z rodzicami albo kimś bliskim, może zechce przyłączyć się do pożyczki i przedstawić bankowi swoje zarobki. W przypadku jednego kredytu może być kilku kredytobiorców, najważniejsze jest to, by rata była spłacana regularnie.
Jeśli spodziewacie się dziecka, bank będzie pewnie chciał wiedzieć, jak długo jedno z was będzie z nim w domu. Jeśli podejmiecie decyzję o urlopie wychowawczym, wasza zdolność kredytowa niestety trochę się obniży, bo przez jakiś czas (możliwe, że nawet kilka lat) jedno z was nie będzie zarabiało. Ale i na to istnieją sposoby. Można na przykład wydłużyć okres kredytowania (co pozwoli obniżyć wysokość raty) albo wybrać taki bank, w którym istnieje możliwość odroczenia na pewien czas spłaty części raty (spłaca się wówczas wyłącznie odsetki).
O czym jeszcze musicie zdecydować? Wybrać walutę kredytu. Mogą to być złotówki lub waluta obca. Od kilku lat największą popularnością w Polsce cieszą się kredyty we frankach szwajcarskich i w złotych polskich. W tej kwestii zdania doradców są podzielone. Z jednej strony uważają, że warto brać kredyt w walucie, w której się zarabia. Z drugiej strony kredyt we franku gwarantuje o wiele niższe oprocentowanie, czyli w efekcie niższą ratę. Narażamy się jednak na ryzyko kursowe. Jeśli frank będzie drożał, rata będzie wyższa. Ale też jeśli będzie taniał, to i rata się zmniejszy... No cóż, decyzja należy do was.

Teraz jest dobry moment!
Jeśli kupować mieszkanie, to teraz. Galopujące w ostatnich dwóch latach ceny lokali straciły impet i jest szansa, że w niektórych miastach nawet spadną.
 
Dobra inwestycja
Wiele osób myśli: strach brać kredyt, bo strach wiązać się z bankiem na tak wiele lat. Ale spójrzmy na to inaczej: czy lepiej wynajmować mieszkanie? Rata kredytu to zwykle niewiele większe pieniądze (lub czasem nawet takie same), a przynajmniej płaci się za swoje. Oprócz tego, że macie własny kąt, potraktujcie kupno mieszkania jak wieloletnią inwestycję.

 

 

 

Zgłoś jeśli naruszono regulamin