Kroniki2.pdf

(98 KB) Pobierz
7887621 UNPDF
48
[ZACZYNA SIĘ KSIĘGA DRUGA ]
ZACZYNA SIĘ LIST
Panu Pawłowi,z łaski bożej biskupowi polskiemu,[obdarzonemu ]
szacunku godną roztropnością,jak również swemu współpracowni-
kowi,wzorowej pobożności kanclerzowi Michałowi,szafarz szczupłej
okrasy [składa ]wyrazy synowskiej czci i powinnych służb.
Wśród rozmyślań nad wielu sprawami nasunęło mi się wspomnie-
nie waszej szczodrobliwej miłości i sławy,jaką daleko i szeroko cie-
szy się z nieba dana wam mądrość i wśród ludzi uznana zacność.Lecz
ponieważ częstokroć łatwo powziąć w myśli [jakiś ]zamiar,którego
nieporadne wysłowienie nie pozwoli wyrazić,niechaj dobre chęci
wystarczą zamiast słów:bo jeśli ktoś robi tyle,na ile go stać,wtedy
niesłusznym byłby [jakikolwiek ] zarzut.Lecz zaiste,by się nie wyda-
wało,że milczeniem pomijamy sławę tak znakomitych mężów i pa-
mięć tak bogobojnych dostojników,spróbujmy oddać im należną
chwałę [choć to jest tak ],jakbyśmy kropelką ze źródła chcieli powięk-
szyć odmęty Tybru.Chociaż jednak to,co jest w pełni doskonałym,
nie może [już ] być w porządku natury pomnożone [w swej doskonało-
ści ],żadna przecież rozumna przyczyna nie wzbrania,by tej dosko-
nałości nie uczcić w piśmie i głoszeniem jej chwały.I nikt nie będzie
uważał za niestosowne,jeżeli w obrazie obok wspaniałych barw dla
rozmaitości przydany zostanie czarny kolor.I na stołach królewskich
[przecież ]nieraz podaje się jakąś lichszą potrawę,ażeby nią usunąć
przesyt po co dzień jadanych delicjach.A i mrówka także,choć nie
dorównywa rozmiarami ciała wielbłądowi,jednak skrzętnie wykony-
wa pracę proporcjonalną do swych sił.
Te przykłady mając przed oczyma,dziecinnym językiem niejako
bełkocąc,staram się oddać cześć mężom,którzy sami przez się są
ponad wszelkie pochwały,tak jakbym wielbił prawdziwych Izraelitów
wolnych od obłudy.Życie ich [jest ] chwalebne,uczoność oczywista,
przykładne obyczaje,zbawienne nauczanie,ich mądrość wywiedziona
z dwuszczytowej góry filozofii umiejętnie rozświetla leśne gąszcze
Polski i nie pierwej każe im rzucać pszeniczne ziarno wiary na nie-
uprawną dotąd glebę serc ludzkich,aż z niej doszczętnie wyplenia
ciernie i osty motyką słowa Bożego.Są też podobni do gospodarza,
który umie dobywać ze skarbca rzeczy nowe i stare,lub do Samaryta-
nina,który obwiązuje rany poranionego i wylewa na nie wino i oliwę.
Także pszenicę rozdzielają sumiennie według miary między współ-
usługujących i talentu nie ukrywają,lecz oddają go na lichwę.Lecz na
cóż niemowa sili się mówić o wymownych i na cóż niemądre chłopię
wdaje się w tak głębokie dociekania?Jednakowoż wyrozumiałość i
świątobliwość wasza,wielcy ojcowie,niechaj ma wzgląd na mą nie-
wiedzę i na moje dobre chęci,i niech nie zważa na to,co i ile ofiaro-
wuję jako owoc mej pracy,lecz ile pragnąłem i na ile wystarczyły me
zdolności.Bo gdy magnatowi ubogi przyjaciel cośkolwiek składa w
darze,choćby bardzo mały owoc swej pracy,to ów nie wzbrania się
go przyjąć,biorąc pod uwagę nie sam dar,lecz uczucia dającego!To
zatem dziełko,łaskawi ojcowie,napisane na cześć książąt i kraju
waszego stylem,na jaki stać było moją chłopięcą nieudolność,przyj-
mijcie oraz poprzyjcie swą znakomitą powagą z właściwą wam życz-
liwością,ażeby Bóg wszechmocny obsypał was obfitością dóbr do-
czesnych i wiecznych.
KONIEC LISTU
ZACZYNA SIĘ SKRÓT
Pomocną rękę mi dajcie,dzieło me innym czytajcie!
Bo ono,jeśli zechcecie,sławnym się stanie na świecie!
Nie dziwota,jeśli w drodze nieco spoczęliśmy,
Czas był spocząć,skoro przecie tyle ziem przeszliśmy;
A i drogi rozpoczętej dobrze nie znaliśmy,
Tylko innych,dróg świadomych,o nią pytaliśmy.
Ale czas już ze snu powstać,dosyć drzemaliśmy,
I o jeden już dzień drogi się rozpytaliśmy,
Ten przeszedłszy,o następnym znowu pomyślimy.
Z Bogiem tedy snujmy dalej,co rozpoczęliśmy,
Dopełnijmy,po kilkakroć co obiecaliśmy,
I dodajmy,jeśli może co opuściliśmy.
ZACZYNA SIĘ KSIĘGA DRUGA [DZIEJÓW ]
TRZECIEGO BOLESŁAWA
[1 ] Najpierw o [jego ] pochodzeniu.
Mały Bolesław urodził się więc w uroczystość św.Stefana króla,
matka zaś jego,zaniemógłszy następnie,umarła w noc Bożego Naro-
dzenia.Niewiasta ta pełniła dzieła miłosierdzia wobec biednych i
więźniów,szczególnie bezpośrednio przed śmiercią,i wielu chrześci-
jan wykupywała za własne pieniądze z niewoli u Żydów.Po jej śmier-
ci książę Władysław,jako że był człowiekiem ociężałym i chorym na
nogi,a miał małego chłopaczka,pojął za małżonkę siostrę cesarza
Henryka III,poprzednio żonę Salomona,króla Węgier,z której nie
spłodził żadnego syna,lecz [tylko ]trzy córki.Jedna z nich wyszła za
mąż na Ruś,druga przykryła swą głowę świętym welonem,trzecią
wreszcie poślubił ktoś z jej rodaków.Lecz by ojca tak znamienitego
dziecięcia nie zbyć tylko paru słowami,przytoczmy na jego pochwałę
jakieś jego rycerskie dzieła.
A więc książę polski Władysław,złączony z cesarzem rzymskim
przez swój związek małżeński,odniósł tryumf nad Pomorzanami
pospieszającymi na pomoc swoim,których gród oblegał -i hardość
ich zmiażdżył pod swymi stopami,a radość z tego zwycięstwa po-
dwoił jeszcze [przypadający wówczas dzień ]Wniebowzięcia Bogaro-
dzicy.Po tym zwycięstwie zagarnął siłą ich miasta i warownie we-
wnątrz kraju oraz nad morzem,ustanawiając swoich rządców i kome-
sów w ważniejszych i bardziej obronnych miejscowościach.A ponie-
waż wiarołomstwu pogan w ogóle chciał odebrać ochotę do buntu,
polecił swym namiestnikom w oznaczonym dniu i o określonej godzi-
nie spalić wszystkie warownie w głębi kraju.Tak się też i stało,ale
nawet w ten sposób nie dało się okiełzać buntowniczego ludu.Albo-
wiem tych rządców,których nad nimi ustanowił ówczesny wojewoda
Sieciech,częściowo za ich winy wymordowali,inni zaś,szlachetniej-
szego pochodzenia,rozsądniej i godniej się zachowujący,ledwie
zdołali uciec za zgodą [swych ] krewnych.
[2 ]O bitwie Władysława z Pomorzanami.
Książę Władysław jednakże,pomny na wyrządzoną swoim
krzywdę,z wielką mocą wtargnął na ich i [Pomorzan ]ziemię przed
wielkim postem i tam spędził przeważną jego część.A gdy minęła już
znaczna część postu,wkroczył niespodzianie w szmat kraju ludniejszy
i bogatszy [od innych ]i stamtąd zebrał ogromny łup oraz niezliczone
rzesze jeńców.Gdy zaś już ze swą zdobyczą wracał niczego nie po-
dejrzewając i już bezpiecznie zbliżał się do granic swego królestwa,
Pomorzanie,nagle nań następując,dopadli go nad rzeką Wda i w
przeddzień niedzieli palmowej stoczyli z nim bitwę krwawą i żałosną
dla stron obu.Bitwa ta bowiem zaczęła się około trzeciej godziny
dnia,a skończyła się ze zmrokiem wieczornym.Wreszcie Pomorzanie
znaleźli schronienie w ciemnościach nocy,Polacy zaś utrzymali pole
zwycięstwa,zwane Drzu.Nie było rzeczą jasną,czy była to klęska
chrześcijan,czy też pogan.Bicz ten,zdaniem naszym,Bóg wszech-
mocny spuścił na przestępców postu czterdziestodniowego ku ich
poprawie,jak to później objawił niektórym uratowanym z tego nie-
bezpieczeństwa.A ponieważ,jak powiedziano,zwycięstwo to było
dla wielu żałosne i pełne strat,a nadchodziło święto Zmartwychwsta-
nia Pańskiego,zwyciężył wzgląd przemawiający za powrotem nad
podsuwaną przez niektórych radą,aby ścigać [wroga ].
[3 ]Również [o tym ],jak Władysław najechał Pomo-
rzan,lecz nie zwyciężył.
Ponownie jednak,przyzwawszy z Czech trzy hufce na pomoc,
wkroczył Władysław na Pomorze około św.Michała.Tam to podczas
oblegania grodu Nakła niesłychane przytrafiały im się dziwy,które
ich co noc zbrojnych i zupełnie gotowych do walki z wrogiem napa-
wały strachem.Gdy zaś takie przywidzenia już przez dłuższy czas
cierpieli i coraz bardziej się nad ich istotą zdumiewali,pewnej nocy
zwykłym strachem pędzeni wyszli dalej [niż zwykle ]z obozu,ściga-
jąc i usiłując pochwycić cienie nocne,ulegając złudzeniu,że to nie-
przyjaciel;tymczasem zaś załoga grodu pospiesznie zeszła z wałów i
spaliła ich maszyny [oblężnicze ]oraz część obozu.Wobec tego Pola-
cy,gdy spostrzegli się,że niczego nie zdziałali ani też nie znaleźli
[sposobności do ]walki,skoro dużej części wojska,a zwłaszcza Cze-
chom zabrakło żywności -rozpoczęli odwrót,poniósłszy na darmo
tyle trudu.Tak to Pomorzanie powoli wzbili się w pychę wobec Pol-
ski,aby ulec [dopiero ]synowi Marsa,którego [czyny ] piórem kreśli-
my.Niech jednak nikt nie myśli,że chcemy rozwodzić się tylko nad
radosnymi tematami,[bo ]my raczej gotowi jesteśmy narazić się na
zawiść złych ludzi niż na sromotny zarzut,żeśmy coś [umyślnie ]
pominęli.I niechaj nikt roztropny nie weźmie tego za niedorzeczność,
jeśli w tej historii wprowadzony zostanie razem z prawym [synem ]
syn nałożnicy.Bo przecież i w historii naczelnej wzmiankowani są
dwaj synowie Abrahama,lecz z powodu niezgody zostali przez ojca
od siebie rozdzieleni;obaj spłodzeni wprawdzie z nasienia patriarchy,
lecz nie zrównani wcale w prawie do dziedzictwa po ojcu.
[4 ]
A więc Zbigniew zrodzony przez księcia Władysława z nałożnicy,
w mieście Krakowie w dojrzałym już wieku oddany został na naukę,a
macocha odesłała go do Saksonii,do klasztoru mniszek,aby tam się
kształcił.W tym czasie był komesem pałacowym Sieciech,mąż
wprawdzie rozumny,szlachetnego rodu i piękny,lecz zaślepiony
chciwością,przez którą wiele popełniał czynów okrutnych i nie do
zniesienia.Jednych mianowicie z błahego powodu zaprzedawał w
niewolę,innych z kraju wypędzał,ludzi niskiego stanu wynosił ponad
szlachetnie urodzonych.Stąd poszło,że wielu z własnej woli,bez
przymusu uchodziło z kraju,gdyż obawiali się,że doznają bez własnej
winy tegoż samego losu.Lecz gdy przedtem ci zbiegowie błąkali się
w różnych stronach.teraz za radą księcia Brzetysława zaczęli groma-
dzić się w Czechach.I tak z czeską chytrością wynajęli jakichś ludzi,
którzy po kryjomu wydobyli Zbigniewa z klasztoru mniszek.Mając
tedy ze sobą Zbigniewa w Czechach zbiegowie posłali do komesa
wrocławskiego,imieniem Magnus,poselstwo w te słowa:„Co do nas,
komesie Magnusie,to bawiąc na obczyźnie jakoś znosimy zniewagi
ze strony Sieciecha,lecz tobie,Magnusie,któremu tytuł książęcy
więcej przynosi chluby niż władzy,żałośnie współczujemy,skoro
masz [tylko ]trudy związane z władzą,ale nie władzę samą,bo nie
śmiesz wydawać rozkazów przystawom Sieciecha.Lecz jeżelibyś
chciał zrzucić z karku jarzmo niewoli,przyjmij spiesznie pod tarczę
swej obrony młodzieńca,którego mamy [wśród siebie ]".A wszystko
to podsuwał [im ]książę czeski,który chętnie siał niezgodę między
Polakami.Usłyszawszy to Magnus,długo zrazu wahał się,lecz zasię-
gnąwszy rady co przedniejszych i znalazłszy ich poparcie,przychylił
się do propozycji,przyjmując go [Zbigniewa ].
Zasmucił się tym ojciec jego Władysław,lecz Sieciech z królową
o wiele więcej się przerazili.Posłali więc do Magnusa i magnatów z
okolic Wrocławia posła z zapytaniem,co by to miało znaczyć,że
Zbigniewa wraz ze zbiegami przyjęli bez rozkazu ojca:czy chcą być
buntownikami,czy też zachować dlań posłuszeństwo?Na to wrocła-
wianie jednomyślnie odpowiedzieli,że nie wydali kraju Czechom lub
[innym ]obcym narodom,lecz przyjęli [za ]pana syna książęcego i
przygarnęli własnych rodaków wygnanych,sami zaś chcą księciu
panu i prawemu synowi jego,Bolesławowi,być wiernie posłusznymi
we wszystkim i pod każdym względem,lecz pragną wszelkimi sposo-
bami przeciwstawić się Sieciechowi i jego złym postępkom.Lud zaś
chciał posła ukamienować,ponieważ fałszywymi wykrętami bronił
strony Sieciecha.
Wzburzony tym wielce Władysław i uniesiony wielkim gniewem
Sieciech wezwali sobie na pomoc przeciw wrocławianom króla Wę-
gier Władysława i księcia czeskiego Brzetysława,ale odnieśli stąd
więcej hańby i szkody,niż sławy i zysku.Albowiem król Władysław
byłby Sieciecha w więzach zabrał ze sobą na Węgry,gdyby ten ratu-
jąc się nie uciekł wraz z malutkim Bolesławem.Gdy więc niczego siłą
przeciw wrocławianom wskórać nie mogli,ponieważ swoi przeciw
swoim nie chcieli prowadzić wojny,wbrew własnej woli zawarł ojciec
pokój z synem i wtedy to po raz pierwszy uznał go swoim synem.
Tymczasem Sieciech wróciwszy z Polski,dokąd był uciekł,kusił
chytrze znaczniejszych spośród nich obietnicami i darami i powoli
przeciągał ich na swoją stronę.W końcu zaś,po pozyskaniu przeważ-
nej [ich ]części,książę Władysław z wojskiem podstąpił pod miasto
Wrocław,mając już w ręku oddane sobie okoliczne grody.Zbigniew
zaś widząc,że wielmoże w samym Wrocławiu i na zewnątrz opuścili
go,i rozumiejąc,że trudno jest wierzgać przeciw ościeniowi,niepew-
ny wierności pospólstwa i własnego życia,w nocy zbiegł,a uciekłszy
wkroczył do grodu Kruszwicy,bogatego w rycerstwo,wpuszczony
[tam ] przez załogę grodu..
[5 ]
Ojciec wszakże rozgniewany,że on tak bezkarnie uszedł oraz że
go kruszwiczanie przyjęli,[występując w ten sposób ]przeciw niemu
samemu,z tym samym wojskiem ruszył w pościg za uciekającym i z
wszystkimi siłami podstąpił pod gród kruszwicki.Zbigniew zaś,przy-
zwawszy [na pomoc ]mnóstwo pogan i mając [przy sobie ]siedem
hufców kruszwiczan,wyszedł z grodu i stoczył walkę z ojcem,lecz
sprawiedliwy Sędzia rozsądził sprawę między ojcem a synem.Była to
bowiem wojna gorzej niż domowa,gdzie syn przeciw ojcu,a brat
przeciw bratu wzniósł zbrodniczy oręż.Tam to,jak sądzą,nieszczęsny
Zbigniew przeklęty przez ojca zasłużył sobie na to,co się [z nim ] stać
miało;tam też Bóg wszechmogący księciu Władysławowi tak wielkie
okazał miłosierdzie,że wytępił nieprzeliczone mnóstwo przeciwni-
ków,a z jego żołnierzy tylko bardzo niewielu śmierć zabrała.Tyle
bowiem rozlano tam krwi ludzkiej i taka masa trupów wpadła do
sąsiadującego z grodem jeziora,że od tego czasu żaden dobry chrze-
ścijanin nie chciał jeść ryby z owej wody.W ten sposób Kruszwica,
opływająca przedtem w bogactwa i [zasobna ]w rycerstwo,zamieniła
się nieomal w pustynię.Zbigniew tedy,ocaliwszy się wraz z nieliczną
garstką ucieczką do grodu,nie był pewien,czy życie straci,czy któryś
z członków.Atoli ojciec,nie szukając pomsty za młodzieńczą głupotę,
by w rozpaczy nie przystał do pogan lub obcych ludów,skąd większe
[jeszcze ]mogłoby grozić niebezpieczeństwo -udzielił mu żądanej
gwarancji nietykalności życia i członków,zabrał go [jednak ]ze sobą
na Mazowsze i tam go przez czas pewien trzymał w więzieniu w gro-
dzie Sieciecha.Później zaś przy konsekracji kościoła gnieźnieńskiego
za wstawieniem się biskupów i możnych przyzwał go do siebie i za
ich prośbami odzyskał [Zbigniew ] łaskę,którą utracił.
[6 ]Cud św.Wojciecha.
A ponieważ w tym miejscu wypadło właśnie uczynić wzmiankę o
kościele gnieźnieńskim,nie godzi się pominąć milczeniem cudu,jaki
znamienity męczennik św.Wojciech okazał zarówno poganom,jak i
chrześcijanom w przeddzień poświęcenia kościoła.Zdarzyło się mia-
nowicie owej nocy,że do pewnego grodu polskiego jacyś zdrajcy
owego grodu wciągnęli na sznurach do góry Pomorzan,a ci wpusz-
czeni [w ten sposób ]oczekiwali na wałach [świtu ] dnia następnego na
zgubę załogi grodu.Lecz ten,który zawsze czuwa,a nigdy nie zaśnie,
ustrzegł śpiącą załogę czujnością rycerza swego św.Wojciecha,a
pogan czuwających w zasadzce na chrześcijan spłoszyła groza du-
chowego oręża.Ukazał się bowiem Pomorzanom jakiś mąż zbrojny na
białym koniu,który straszył ich dobytym mieczem i pędził ich na
złamanie karku ze schodów i przez podwórze grodu.Tak to grodzia-
nie,przebudzeni krzykami pogan i hałasem,bez wątpienia za przy-
czyną chwalebnego męczennika Wojciecha ocaleni zostali od grożą-
cego im niebezpieczeństwa śmierci.To na razie niech wystarczy,co
opowiedziałem o świętym,a po tej przerwie niech pióro moje powróci
do poprzedniego wątku opowiadania.
[7 ]O podziale królestwa między obu synów.
A więc po poświęceniu bazyliki gnieźnieńskiej i po odzyskaniu
przez Zbigniewa łaski ojcowskiej,książę Władysław powierzył obu
synom swe wojsko i wysłał ich na wyprawę na Pomorze.Oni zaś,
odszedłszy i powziąwszy nie znane mi bliżej postanowienie,zawrócili
z dróg z niczym.Wobec tego ojciec,podejrzewając [w tym ]coś na-
tychmiast podzielił między nich królestwo,jednakże nie wypuścił ze
swych rąk głównych stolic państwa.Lecz co przy podziale któremu z
nich przypadło,uciążliwym byłoby mi wyliczać,ani też i wam nie-
wiele by przyszło z usłyszenia tego.
[8 ]
Ojciec zaś,zapytany przez możnych,który z nich ma wybitniejsze
Zgłoś jeśli naruszono regulamin