1998'10.pdf

(1146 KB) Pobierz
419234204 UNPDF
419234204.002.png
419234204.003.png
Pilot doświadczalny PZL Warszawa-Okęcie, Krzysztof Galus, wkołował Krukiem SP-PBW na pas, obrócił samolot pod
wiatr, dał pełną moc i po krótkim rozbiegu poderwał go w powietrze. Tak rozpoczęła się oficjalna prezentacja nowej
wersji Kruka napędzanej silnikiem Pratt & Whitney PT6A-34. Dzień wcześniej odbył się oblot techniczny.
U podstaw programu wymiany zespołu na-
pędowego Kruka stały wymagania rynkowe.
PHZ PEZETEL, eksportujące samoloty polskiej
produkcji, dobrze ulokowało 106 na rynku
Ameryki Południowej. Kłopotem były jednak:
nieznajomość w tym regionie czeskiego silni-
ka typu Walter oraz jego eksploatacyjne ogra-
niczenia, wynikające ze zbyt szybkiego trace-
nia mocy wraz ze wzrostem temperatury. To
wszystko doprowadziło do uruchomienia wspól-
nego programu Okęcia i PEZETEL-u. PZL War-
szawa-Okęcie wykonywały samolot, a ekspor-
ter finansował pozyskiwanie silnika, śmigła i
całego wyposażenia.
- W samolocie wprowadzono szereg zmian
- wyjaśnił inżynier Andrzej Frydrychewicz.
Przede wszystkim zmienione zostały maski
silnika i przeniesiony filtr powietrza. Dawne
owalne maski, osłaniające silnik Waltera, zo-
stały zastąpione okrągłymi. Znacznie zmieni-
ło to sylwetkę samolotu, ale co ważniejsze -
poprawiły się warunki pracy śmigła i zwięk-
szyła się jego sprawność. Filtr stał się frag-
mentem omaskowania, co poprawiło jego
sprawność i jednocześnie estetykę. Pojawiły
się też nowe rury wydechowe, owalne, które
zastąpiły poprzednio stosowane prostokąt-
ne. W kabinie wprowadzono liczne modyfika-
cje - cała tablica przyrządów jest nowa - popra-
wiające warunki pracy pilota. Jest też klimaty-
zator, niby drobiazg, ale w gorącym klimacie
niezastąpiony.
Nowego Kruka można było oglądać w Dę-
blinie, gdzie pojawił się na kilkanaście go-
dzin, w ramach przerwy w procesie certyfika-
cyjnym. W tej chwili badania trwają nadal i są
prowadzone w szybkim tempie. Do końca roku
powinno zostać uzyskane rozszerzenie cer-
tyfikatu. Umożliwi to produkcję i sprzedaż
wersji BT-34. A szanse na sukces są.
Poważną zaletą marketingową PZL-106BT-
34 jest popularność silnika i łatwy dostęp do
części zamiennych oraz punktów obsługowych
na całym niemal świecie. PHZ PEZETEL planu-
je sprzedaż minimum 5 samolotów rocznie. W
Argentynie zostało już zorganizowane centrum
obsługowe, co dobrze wpłynęło na pozycję
polskiej konstrukcji. Teraz kluczem do sukce-
su są pakiety finansowe jakie można zaofero-
wać kupującemu. Nowy silnik zwiększy cenę
Kruka. Ale mimo że samolot będzie kosztował
około 500 000 USD, nadal będzie konkuren-
cyjny, przede wszystkim wobec Air Tractora.
Prezes PHZ PEZETEL Andrzej Jesionek
jest optymistą. Uważa, że z pięcioletnim pa-
kietem kredytowym Kruk będzie się sprze-
dawał dobrze. Firma zdecydowanie będzie
inwestowała w Kruka i Dromadera, ponie-
waż oba te samoloty mają przed sobą do-
bre perspektywy sprzedaży na rynku połu-
dniowoamerykańskim. W obu przypadkach
należy się liczyć ze wzrostem produkcji, co
wynika z rosnącego zapotrzebowania. Rocz-
na sprzedaż samolotów rolniczych waha się
na poziomie 200 egzemplarzy i Polska ma
szanse na zwiększenie swego udziału w tym
rynku.
Historia lubi zataczać koła. Tak też się sta-
ło w przypadku nowej wersji Kruka. 22 czerw-
ca 1981 oblatany został prototyp Kruka napę-
dzany silnikiem PT6A. Oczywiście był to inny
Kruk, bo w wersji A. Czasy też były inne i do
obecnej wersji trzeba było dojść poprzez mo-
dyfikację z silnikiem Walter M.-601.
Krzysztof Galus (z lewej) przed lotem na Kruku / Zdjęcie: Ryszard Jaxa-Małachowski
419234204.004.png
DOKUMENTY DOKUMENTY DOKUMENTY
UCHWAŁA KRAJOWEJ RADY LOTNICTWA
Krajowa Rada Lotnictwa podczas XXVIII po-
siedzenia plenarnego w dniu 25 sierpnia
1998 w Warszawie wszechstronnie przedys-
kutowała sytuację przemysłu lotniczego oraz
stan faktyczny i potrzeby lotnictwa Sił Zbroj-
nych w zakresie wyposażenia go w sprzęt lot-
niczy.
Krajowa Rada Lotnictwa uważa, że w celu
rozwiązania obecnych problemów należy:
- jak najszybciej wprowadzić restrukturyza-
cję przemysłu lotniczego z uwzględnieniem
konsolidacji i prywatyzacji przedsiębiorstw
oraz współpracy i offsetu przy programie za-
kupu samolotu wielozadaniowego i transpor-
towego dla lotnictwa Sił Zbrojnych;
wilnego oraz przemysłu lotniczego. Dodać tu
należy, iż w ciągu 80-lecia istnienia nasze lot-
nictwo i przemysł lotniczy udowodniły wielo-
krotnie swą przodującą rolę w Siłach Zbroj-
nych i gospodarce narodowej.
Krajowa Rada Lotnictwa jest gotowa do
udzielania fachowego wsparcia i konsultacji
przy wszelkich działaniach władz związanych
z polskim lotnictwem.
Krajowa Rada Lotnictwa pragnie podkre-
ślić z całą mocą, że dalsze zmniejszanie po-
tencjału lotnictwa Sił Zbrojnych oraz ograni-
czanie istniejących obecnie mocy wytwórczych
przemysłu lotniczego działa przeciwko bez-
pieczeństwu państwa i polskiej gospodarce.
- bardziej zdecydowanie prowadzić strate-
giczne programy rządowe i prace rozwojowe;
- przyspieszyć decyzję o wyborze samolo-
tu wielozadaniowego i niezwłocznie podjąć de-
cyzję o wyborze samolotu transportowego;
- zwiększać systematycznie środki budże-
towe dla lotnictwa Sił Zbrojnych z uwzględnie-
niem niezbędnych zakupów w przemyśle kra-
jowym i utrzymania wysokiego poziomu prac
naukowo-badawczych.
Krajowa Rada Lotnictwa zwraca się z ape-
lem do najwyższych władz Rzeczypospolitej
- Prezydenta, Rządu, Sejmu i Senatu - o zatwier-
dzenie proponowanych resortowych progra-
mów dotyczących lotnictwa wojskowego i cy-
419234204.005.png
NAPĘD MODELU LIBERATOR A
czyli jeszcze raz o silnikach
ANDRZEJ ZIOBER
Oryginał wyposażony był w cztery silniki Pratt
& Whitney czternastocylindrowe (2x7 w układzie
podwójnej gwiazdy). W modelu są one widocz-
ne od przodu bez konieczności otwierania blach
obudowy. Producenci zestawów oferowanych w
skali 1:72 robią coś na kształt tych silników,
jako osobne elementy lub w zespoleniu z cylin-
drycznymi osłonami. Zarówno jedne, jak i dru-
gie, niezależnie od firmy je produkującej, to kosz-
marki, które nie powinny zadowolić nawet zwy-
kłego sklejacza zabawek. Nie chcąc oszpecać
modelu, trzeba więc, albo pobawić się w po-
prawki, albo zaopatrzyć w jakiś zestaw żywicz-
no-blaszany, np. czeskiej firmy Aires. W dobie
mody na blaszki, najprościej poskładać i poma-
lować, a następnie próbować umieścić we wła-
ściwym miejscu wspomniany wyrób Airesa. Jego
wierność względem oryginału pozostawia wpraw-
dzie wiele do życzenia, ale jak na skalę 1:72,
od biedy można go zaaprobować.
Modelarza bardziej wyczulonego na szcze-
góły będą jednak denerwowały takie mankamen-
ty, jak: płaskie w przekroju poprzecznym prze-
wody, nieprawidłowe ułożenie cylindrów w obrę-
bie korpusu silnika (otwory fabryczne do moco-
wania poszczególnych cylindrów ustawione są
jeden za drugim naprzemiennie, a powinny lek-
ko zachodzić za siebie, ożebrowanie cylindrów
tak delikatne, że w praktyce aż niewidoczne itp.).
To są niby mało ważne błędy, ale gdy ktoś chce
zrobić sobie Liberatora, tak by wyglądał jak żywy,
to już musi wykombinować coś, co nie da wni-
kliwemu sędziemu podstaw do wydziwiania.
Zanim ktoś rzuci się do pilników i modelar-
skich farbek - ostrzegam - wykonanie czterech
jednakowych silników z czternastoma cylindra-
mi każdy, jest zajęciem dla wyjątkowych mode-
larskich zapaleńców. Okolica każdego cylindra
obfituje w kilkanaście różnej grubości drucików
imitujących popychacze i przewody. Każdy taki
drucik, fantazyjnie powyginany, trzeba pomno-
żyć razy siedem, potem to razy dwa i na koniec
wszystko razy cztery. W sumie wychodzi duża
liczba z dwoma zerami! To, że nie wszystkie sil-
niki trzeba zrobić otwarte, na niewiele się zda-
je. Większość tej całej gmatwaniny widać dość
dobrze od przodu.
zrobione otwory w pierwszej osłonie silnika, trze-
ba je tylko - oczywiście - elegancko wypolero-
wać i gdzieniegdzie zaokrąglić, a następnie po-
wtórzyć w pozostałych trzech osłonach. Trak-
tujmy tę pracę, jako rozgrzewkę do ciągłego
powielania wszystkiego razy cztery.
Jak wspomniałem na wstępie, niektóre ze-
stawy fabryczne mają silniki zlane z obudową.
Musimy się pozbyć tego wypełnienia, by zrobić
miejsce na prawdziwy silnik. Ponieważ fabrycz-
ne imitacje cylindrów na nic się nie przydadzą,
można je spokojnie usunąć, używając grubego
frezu dentystycznego. Ewentualnie do wykorzy-
stania nadaje się część przednia (tam, gdzie w
prawdziwym silniku mieści się przekładnia śmi-
gła i układ sterowania katem nastawienia
łopat). Po usunięciu fabrycznego wnętrza nale-
ży sprawdzić rysunek układu połączeń poszcze-
gólnych blach tworzących osłony silnika. Ja aku-
rat miałem pecha i w moim modelu linie te były
rozmieszczone nieprawidłowo. Stworzyło to
dość kłopotliwą sytuację, bowiem jeśli osłona
ma wyglądać naturalnie, musi być bardzo cien-
ka. Linie podziału blach trzeba było więc zrobić
bardzo delikatnie, by po wybraniu nadmiaru pla-
styku z wnętrza cylindrycznej osłony, nie okaza-
ło się, że cały kształt zaczyna się rozsypywać
na poszczególne blachy.
Do równego poprowadzenia linii użyłem cien-
kiej blaszki mosiężnej odpowiednio dogiętej i
wyprofilowanej na osłonie. Same linie wyżłobi-
łem igłą krawiecką o starannie dobranym, bar-
dzo cieniutkim szpicu. Po wyrównaniu żyletką
Osłony
Pracę zaczynamy od wykonania blach osło-
nowych. Po sprawdzeniu wymiarów ze stosow-
nym fragmentem planu samolotu może się oka-
zać, że zarówno kształt, jak i wymiary plastyko-
wych części będą wymagały poprawek. Na pew-
no trzeba będzie inaczej wyprofilować obydwa
małe chwyty powietrza (nie znam zestawu, w
którym byłoby to dobrze zrobione). To mają być
prawdziwe dziury, nie zaś wgłębienia. Trzeba
więc te dziury wyciąć. Robimy to ostrym skalpe-
lem po uprzednim nawierceniu kilku otworków.
Kształt wlotom powietrza można z grubsza
nadać delikatnie operując frezem dentystycz-
nym, ale trzeba to zrobić z wyczuciem, by pozo-
stało jeszcze trochę materiału na docięcie no-
żykiem prawidłowych krawędzi. Gdy mamy już
Osłona silnika na etapie wycinania wlotów
powietrza
Zespoły części do wykonania silnika nawet w renomowanych zestawach fabrycznych wyglądają
topornie
419234204.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin