Cholesterol - M Wolniak.docx

(18 KB) Pobierz
Omówienie spraw dotyczących cholesterolu

Omówienie spraw dotyczących cholesterolu

 

22 listopad 2002 w Szczecinie,  dobyło się kolejne fascynujące spotkanie z doktorem nauk biochemicznych Włodzimierzem Ponomarenko. Dla uczestników była to kolejna okazja na otrzymanie dużej dawki wiedzy, podanej w niezwykle ciekawy i jasny sposób. Spotakanie zorganizowane zostało przez Arkadię Polania.

 

 

Cholesterol był straszakiem XX wieku. Mimo upływu czasu, wciąż  jeszcze  straszy  się nim – już w XXI wieku. Proszę zauważyć, że jak stara jest ludzkość, tak zawsze czymś ludzi straszono.

Byle szaman z jakiegoś plemienia straszył duchami, demonami.  Siewca średniowieczny straszył diabłem, a  diabły były wypędzane. Zapewne słyszeli Państwo  o diabłach z Louderus. Tam egzorcystami byli młodzi kapłani, którzy wypędzali te diabły z młodych zakonnic wchodząc im do łóżka. Tak przynajmniej podaje historia.

 

Obecnie straszy się  cholesterolem. Chcę Państwu wykazać, że cholesterol nie jest groźny, nie trzeba się go bać i że w końcu cholesterol nie jest przyczyną miażdżycy, a przynajmniej nie cholesterol spożyty.

 

Cholesterol odkryto mniej więcej w połowie XIX wieku. Znaleziono go w  kamieniach żółciowych. Wówczas była to dla chemików zwyczajna  ciekawostka.  Określili jego budowę i nikomu wówczas do głowy by nie przyszło, że to może być jakiś groźny związek chemiczny. Oczywiście sam fakt, że występował w kamieniach żółciowych świadczył o tym, że w stanach chorobowych może występować. No, ale czy cholesterol w niewielkich ilościach jest szkodliwy?

Jest to składnik niezbędny dla organizmu i wchodzi w skład każdej komórki.  Gdyby nie było cholesterolu, to nasze komórki by się rozpadały. Takim widowiskowym przykładem są krwinki czerwone, które żyją  sto kilkadziesiąt dni. Nie mają one jądra komórkowego, więc nie potrafią się dzielić. Metabolizm jednak, czyli syntezę cholesterolu, mają zachowaną po to, żeby utrzymywać swoje błony komórkowe w stanie sztywności i wytrzymałości. Bez tego mechanizmu krwinki szybko by się nam rozpadły, co spowodowało by  u wszystkich niedokrwistość. Jak Państwo widzą, cholesterol jest niezbędnym składnikiem naszego organizmu. Jest on również potrzebny do syntezy hormonów płciowych męskich i żeńskich  i powstaje z niego np. witamina D.

 

Jak wszystko jednak – również cholesterol szkodzi w nadmiarze. Lubię powtarzać po Hipokratesie: „Wszystko jest trucizną i nic nie jest trucizną”. Dlaczego w organizmie tworzy się zbyt dużo cholesterolu i dlaczego w związku z tym odbija się to na naszym zdrowiu?

Otóż wykazano istotnie, że nadmiar cholesterolu szkodzi, ale nieprawdą  jest, że powstaje on z tego zjadanego. Wprawdzie było badanie na królikach w 1914 roku, które przeprowadził  Rosjanin  - Aliczkow, karmiący je  bardzo obficie  cholesterolem. U królików tych wystąpił rodzaj nacieczek w ścianach naczyń, podobnych do miażdżycy.

Należy jednak zauważyć, że badane króliki były fatalnym modelem, ponieważ w naturalnym stanie nie jedzą one wiele cholesterolu. Żywią się przecież  trawą,  w której nigdzie -  może poza liśćmi mniszka lekarskiego zwanego mleczem - nie ma cholesterolu. Dla ciała królików cholesterol był zatem czymś obcym.

Próby karmienia cholesterolem psów, kotów, wilków, szczurów doświadczalnych pokazały, że u nich nie można było wywołać miażdżycy.

 

Najtrudniej oczywiście było przeprowadzić badania na ludziach.

U szczurów sprawa była prosta. Kiedy podało się im mało cholesterolu, to nasilała się jego synteza w organizmie, a kiedy podało się dużo cholesterolu, to od razu synteza zwalniała.

U człowieka jednak takich prostych zależności nie ma, bo organizm człowieka  reaguje dużo wolniej niż szczura. Szczur żyje 25 razy krócej niż człowiek, a  więc u niego te reakcje są mniej więcej 25 razy szybsze i nie trzeba czekać całe życie, aż badacz zemrze.

Badanie na szczurach można przeprowadzić w krótkim czasie i szybko otrzymać wyniki. Badacze już wtedy sformułowali opinie, że ściany tętnic oraz ściany jelit to nie jest jakaś bibuła, przez którą wszystko przenika.

 

Moja znajoma robiła już dawno temu pracę habilitacyjną na temat wapnia. Powszechnie  podaje się w tabelach, że organizmowi potrzebny jest  gram wapnia na dobę, i tak wszyscy myślą. Ona  natomiast zbadała, że wapnia wchłania się zaledwie 0,4 g na dobę, a wszystko co ponadto, organizm wydala w kale, co przy okazji powoduje zaparcia.

 

Psy, które  zjedzą dużą ilość kości, mają zaparcia ze względu na to, że zjadają zbyt dużo wapnia. Ich organizm trawi białko, które było w kościach, ale wapń blokuje jelita.

Jak Państwo  widzą, już w  jelitach jest mocna bariera, poprzez którą  organizm wybiera  to, co jest mu pożyteczne i odrzuca to, co mu szkodzi. 

 

Ani tłuszcz, ani cholesterol nie mogą powstawać z tłuszczu i cholesterolu, bo natura nie przyjęła takiej strategii.

 

Miałem kiedyś w ręku książkę pod intrygującym tytułem: „Strategia adaptacji biochemicznej”.  Jeśli komuś wydaje się, że  organizmowi opłacałoby się robić tłuszcz z tłuszczu, to trzeba sobie powiedzieć, że tu nie ma żadnego biznesu. W buraku cukrowym cukier nie powstaje z cukru, nikt do gleby nie dodaje cukru. Powstaje on z dwutlenku węgla i wody. Drzewa są zielone nie dlatego, żeśmy do gleby nasypali chlorofilu, a  róża nie dlatego pachnie, że ktoś zapachu dodał do gleby i nagle ona sobie go przyswoiła. Organizm nigdy nie robi czegoś z tego samego, tylko zawsze z jakichś innych składników.

 

Wszyscy mamy organizmy pochodzenia zwierzęcego.  Nie umieją one przerobić tłuszczu na węglowodany, tylko przerabiają węglowodany na tłuszcz. Dlaczego? Bo jedno paliwo jest lepsze, a drugie gorsze. Organizm  zawsze przerabia gorsze na lepsze.

 

Z badań na ludziach opublikowanych w czasopismach naukowych wynika, że wchłonąć możemy tylko 0,35g cholesterolu, czyli mniej niż 0,5g, choćbyśmy zjedli nawet 10g! Nie ma zatem znaczenia to, co państwo jedzą. I tak cholesterolu wchłania się mało. Co do syntezy: młody mężczyzna o wadze  około 70kg potrafi  zsyntetyzować przeszło 1g cholesterolu na dobę. Jeśli dodać do tego 0,35g wchłoniętego, to razem mamy na dobę ok. 1,5g łącznie. Wydala się go również podobnie, tzn. wydala się ok. 0,5g cholesterolu i ok. 1g soli kwasów żółciowych, które też są pochodnymi cholesterolu. Z powyższego wynika, że właściwie jedyną drogą wydalania cholesterolu jest nasz przewód pokarmowy, i to konkretnie przez żółć. Innych mechanizmów organizm nie posiada, a tak małe wydalanie świadczy o tym, że w przeszłości tak wiele tego cholesterolu nie było.

Są ludzie z hipercholestormiami i hipercyglistormiami, a więc  w ich organizmie jest zbyt dużo cholesterolu lub lipidów. Bywa, a wykazano to badaniem izotopowym, że taki człowiek potrafi nawet 9g cholesterolu w organizmie zsyntetyzować. Jeśli założymy, że traci 1,5g  na dobę albo gram, netto pozostaje mu na dobę 7g cholesterolu,  miesięcznie wychodzi 210g, a rocznie 2,5kg.

Jeżeli przez wiele lat stosuje się dietę o złym składzie, to synteza cholesterolu może być tak duża, że złogi cholesterolu znajdują się nie tylko w tętnicach, ale i  pod skórą, również w powiekach.

Wewnętrzna synteza cholesterolu jest dużo gorsza niż cholesterol, który możemy wchłonąć.

Okazuje się, że najmniej cholesterolu ma smalec.  W 100g jest go mniej więcej 100mg.  Bardzo bogatym źródłem cholesterolu jest natomiast mózg oraz  płuca,  które są zarazem bardzo chude.  Zawierają one  2000mg cholesterolu w 100g, czyli 2g, ale z tego się wchłania tylko 0,35g, więc w ogóle nie powinniśmy sobie zawracać tym głowy.

 

Z czego wobec tego powstaje cholesterol?

Z biochemicznego punktu widzenia do utworzenia cząsteczki cholesterolu potrzebny jest tzw. aktywny ottan. Drugim składnikiem jest NADPH. Aktywny ottan może powstać z wszystkiego: i z tłuszczu, i z węglowodanów, i z białka, ale NADPH w znaczącej ilości powstaje tylko z węglowodanów. Żeby zatem były obydwa półprodukty, muszą być w pożywieniu węglowodany. Oczywiście bywa, że zjedzone przez Państwa białko też się może przekształcać w węglowodany. Jest to dłuższy proces, przy okazji się nieźle organizm zatruje, ale np. Eskimosi jedzą 350g białka na dobę (mówię o tych rdzennych, bo teraz już tak nie jest) i mają niski poziom cholesterolu.

Oznacza to, że ta synteza cholesterolu za bardzo nie zachodzi, czyli jest trudna. Białko jednak przyspiesza starzenie się Eskimosów, nie mają oni miażdżycy, ale są jakby zatruci metabolitami białka.

Cholesterol powstaje z węglowodanów, w związku z czym jest oczywiste, że nadmiary cholesterolu będą wtedy, gdy w pożywieniu występują nadmiary węglowodanów.

Co to znaczy nadmiary?

Jeśli żywilibyśmy się tylko węglowodanami, tak jak to robią Japończycy ( bardzo mało tłuszczu, a duże ilości węglowodanów, a przy tym spożywają dobre białko), to wtedy te węglowodany służyłyby  jako paliwo i nie miałyby konkurenta, czyli mogłyby się spalać. Dlatego Japończycy są narodem zdrowym i najbardziej długowiecznym. Ale muszą jeść aż 16% białka, które pochodzi z ryb.  Białko to, choć gorsze niż u wyższych zwierząt, nie jest najgorsze, i dlatego funkcjonują i myślą. Jeżeli do tych węglowodanów zaczniemy jeść tłuszcz, to organizm będzie preferować ten tłuszcz i jego najchętniej spalać. Węglowodany natomiast, musi przerobić na lepsze paliwo, czyli tłuszcz i przy okazji cholesterol. Dlatego dietą najbardziej tuczącą jest dieta mieszana. Ta, która zawiera i węglowodany, i tłuszcze - przy czym to nie tłuszcze szkodzą, bo one są spalane, a węglowodany, bo są wtedy przerabiane na tłuszcz i cholesterol. Jeżeli narody są bardzo biedne, to jedzą tylko węglowodany i słabe białko. Ich organizmy nie są w stanie wówczas spalić zjadanych węglowodanów i u nich też może powstać otyłość i miażdżyca – typu ubogiego. U ludzi zamożnych, którzy jedzą i tłusto, i węglowodanowo, jest to otyłość zamożnych. Jeżeli przez długi czas jedzą dużo tłuszczu, np. 190g, a do tego 400g węglowodanów, to organizm większą część tych węglowodanów przerabia właśnie na tłuszcze i cholesterol. Zapaśnicy sumo żywią się właśnie węglowodanami i tłuszczem. Jedzą dużo ryżu, do którego dodają  dużo tłuszczu. Jeśli będziemy się długo tak żywić, to organizm będzie cały zatkany cholesterolem i nie będzie w stanie tego przerobić.  Pozbywa się wówczas niechcianego cukru, wyrzucając go  z moczem.  Jest to wtedy cukrzyca typu II, kiedy nie trzeba podawać jeszcze insuliny.

 

I dobrze, żeby organizm to wyrzucał, wtedy prawdopodobnie byłyby mniejsze zmiany, niż kiedy lekarz na siłę zaczyna ten cukier zatrzymywać i podawać leki.

 

Dieta Atkinsa opierała się  na chudym mięsie, tzn. chodziło o to, żeby nie przekraczać 50g węglowodanów, białka sporo, a tłuszczu  niezawiele. Była to dieta odchudzająca, ale nie na dłuższą metę, bo nie należy białka traktować jako paliwo. Najlepszym paliwem jest tłuszcz. W wyniku jego spalania  powstaje woda i dwutlenek węgla, które są wydalane z organizmu bezszmerowo.

 

Natomiast palenie białkiem to jest jak palenie meblami w piecu. Pewnie, że można, ale to jest gospodarka rabunkowa. Proporcje zostały  wyliczone przez dra Kwaśniewskiego. Ktoś, kto przechodzi na dietę optymalną, może jeść więcej białka, ponieważ przebudowuje się jego organizm, tworzą się nowe enzymy. To trwa różnie: miesiąc, dwa, trzy. Później konieczne jest zmniejszenie ilości białka, bo jego nadmiar  robi się  szkodliwy.

Dr Kwaśniewski, gdy opracował swoją dietę 36 lat temu, to zakładał pewien poziom białka, ale nie było takich subtelności.  Lata pracy  Arkadii spowodowały, że zostało to szczegółowo dopracowane, że inny jest poziom białka na początku, inny jest później, czyli niższy, że w różnych chorobach różnie się podaje węglowodanów. Jeśli ktoś ma nowotwór (nowotwór się żywi węglowodanami), to trzeba mu  bardzo obniżyć węglowodany,  żeby go zatrzymać. Natomiast w przypadku niektórych chorób nerwowych np. depresji, można podnieść trochę ilość węglowodanów, czyli cukru. Proszę pamiętać, że węglowodany to cukier, ale również skrobia: warzywa czy owoce. Pewną ilość węglowodanów trzeba zjeść, 50g jest niezbędne i jeśli ich nie zjemy, to organizm musi je sobie wytworzyć sztucznie, czyli musi np. przerabiać białko. Dlatego tych danych należy się dość ściśle trzymać, pamiętając o indywidualnych właściwościach swojego organizmu.  Trzeba się kierować własnym samopoczuciem. Ktoś, kto ciężko pracuje fizycznie, ma inne potrzeby niż ktoś, kto pracuje umysłowo.

Oficjalna medycyna podaje, że nie cholesterol jest przyczyną miażdżycy, tylko stan  zapalny tętnic (Świat Nauki z lipca 2002).

Nie należy się bać wysokiego poziomu cholesterolu ogólnego, tylko tego, który się syntetyzuje w ściankach tętnic. Jeżeli ktoś przejdzie na dietę optymalną, a przez wiele lat żywił się degeneracyjnie, czyli odłożył sobie mnóstwo cholesterolu, to może długo go tracić. Jeżeli potrafimy go wydalić 1g na dobę, to jeżeli ktoś ma 1000g złogów,  to potrzeba 1000 dni, żeby go wydalić, czyli 3 lata.

Można przyspieszyć wydalanie cholesterolu sztucznymi środkami: cholestoralaminą lub naturalnie, pokarmami roślinnymi, przestrzegając oczywiście poziomu cukru. Należy do nich cebula lub czosnek, które z drugiej strony mają działanie obniżające poziom cukru we krwi. Niektóre produkty spożywcze zawierające węglowodany powodują, że są one wchłaniane dość powoli, a więc są mniej szkodliwe. Najgorsze są węglowodany, które wchłaniają się szybko. Istnieje korelacja pomiędzy pokarmami obniżającymi  cukier, a obniżającymi cholesterol. Warzywa zielone są pożyteczne: brukselka, brokuły, jeśli jada się je zamiast chleba lub cukru, to pomogą szybciej wydalić cholesterol. Związki, zwane pektynami, zawarte w niektórych warzywach i owocach zwiększają wydalanie cholesterolu do 2g. Jeśli stosunek HDL do LDL wynosi 1:5 lub jest niższy, to jest nieźle, organizm zaczyna wówczas usuwać złogi cholesterolu.

 

Notował: Marek Wolniak

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin