KAWAŁY.docx

(14 KB) Pobierz

Wywiad z bacą:

- Baco jak wygląda wasz dzień pracy?

- Rano wyprowadzam owce wyciągam flaszkę i piję...

- Baco ten wywiad będą czytać dzieci. Zamiast flaszka mówcie książka.

- Dobra. Rano wyprowadzam owce wyciągam książkę i czytam.

W południe przychodzi Jędrek ze swoją książką i razem czytamy jego książkę.

Po południu idziemy do księgarni i kupujemy dwie książki które czytamy do wieczora.

A wieczorem idziemy do Franka i tam czytamy jego rękopisy.                                                                          *      *     *    *    *    *    *    *    *    *    *    *    *    *   *    *    *    *    *    *    *    *    *    *    *    *     *    *   

Juhas widzi bacę prowadzącego duże stado owiec.

- Dokąd je prowadzicie?

- Do domu. Będę je hodował.

- Przecie nie macie obory ani zagrody! Gdzie będziecie je trzymać?

- W mojej izbie.

- Toż to straszny smród!

- Trudno będą się musiały przyzwyczaić.                                                                             

*    *    *    *    *    *    *    *    *    *     *    *    *    *    *    *    *     *    *    *    *    *    *    *    *    *    *    *    *

- Zabiłem wczoraj 10 ćmów - mówi baca.

- ciem - poprawia turysta.

- A kapciem !

*    *    *    *    *    *    *    *    *    *     *    *    *    *    *    *    *     *    *    *    *    *    *    *    *    *    *    *    *

  Jedzie trędowaty tramwajem ,nagle wsiada kobuch.

Trędowaty gorączkowo szuka biletu. Nagle odpada mu ręka ,zawstydzony wziął ją i wyjebał za okno ,szuka dalej ,sytuacja powtarza się z nogą ,wziął i wyjebał.

Szuka ,szuka aż odpada mu druga ręka. Zawstydzony patrzy na kanara "

Ja gdzieś mam ten bilet ,naprawdę" a kanar na to "

Ja widzę ,że my tu gadu gadu a pan mi powoli spierdala

*    *    *    *    *    *    *    *    *    *     *    *    *    *    *    *    *     *    *    *    *    *    *    *    *    *    *    *    *

Na biurku Saddama H. odzywa się telefon.

- Słucham - mówi Saddam.

- Saddam? - odzywa się bełkotliwy głos z silnym akcentem - słuchaj, jestem Paddy, czyli rozumiesz, Irlandczyk. Strasznie mnie wkurwiasz dlatego wypowiadam ci wojnę.

- Tak? - zamyślił się Saddam - a ile ty masz żołnierzy?

- Nooo.. jestem ja, mój szwagier i nasi koledzy od rzutek z pubu - w sumie osiem osób!

- Ale ja mam 1 600 000 wojska!

- Tak? To ja jeszcze zadzwonię, tylko się naradzę.

Za tydzień na biurku Saddama znów dzwoni telefon

- Saddam? Znowu mówi Paddy, pamiętasz. Ja w sprawie tej wojny, cośmy ci wypowiedzieli. Poczyniliśmy pewne przygotowania i mamy sprzęt.

- Tak? A jaki można wiedzieć?

- Kosiarkę do trawy, traktor ogrodowy i dwa kije do bejsbola!

- No... ale ja mam 20 tys. czołgów i 30 tys. transporterów opancerzonych, a od ostatniej naszej rozmowy zmobilizowałem dodatkowe pół miliona żołnierzy.

- To wiesz co? Ja jeszcze muszę parę rzeczy sprawdzić i ci oddzwonię.

Za kolejny tydzień Paddy dzwoni znów:

- Saddam? Wiesz ja jeszcze raz w sprawie tej wojny, cośmy ci ją wypowiedzieli. Wiesz co, zapomnij o tym.

- O! A dlaczegóż to?

- Bo wiesz, poczytaliśmy ze szwagrem konwencję genewską i doszliśmy do wniosku, że ni chuja - nie wyżywimy dwóch milionów jeńców...

*    *    *    *    *    *    *    *    *    *     *    *    *    *    *    *    *     *    *    *    *    *    *    *    *    *    *    *    *

 

 

 

 

 

 

List czytelnika do miesięcznika "Dom i Wnętrze"

 

Oto autentyczny list rozgoryczonego czytelnika do ekskluzywnego miesięcznika Dom i wnętrze. Czasopismo to zajmuje się tematyką wyposażenia wnętrz - meblami, wzornictwem oraz architekturą i sztuką użytkową.

 

Szanowni Państwo!

Chciałbym się z Państwem podzielić pewnym spostrzeżeniem na temat ostatniego wydania magazynu "Dom & Wnętrze". Otóż przez pewien dość długi okres byłem dość wiernym czytelnikiem tego pisma, jednakże z czasem, z różnych względów zaprzestałem jego kupowania, mimo, ze stanowiło dla mnie źródło nieocenionych informacji w ramach poruszanych w nim zagadnień. Dziś jednak, zachęcony wkładką "100 wzorów mebli" postanowiłem wrócić do dawnych nawyków i kupiłem bieżące wydanie. Wprawdzie nie przeczytałem go jeszcze do końca, lecz już w tej chwili nasuwa mi się wniosek na temat rzeczonej wkładki. Otóż po pierwsze po kiego chuja ten pierdolony kawał tektury w środku pisma, po drugie dlaczego ludzi robią Państwo w chuj tudzież kulki wsuwając sprytnie te chujową wkładkę tak, żeby wyglądała jak prawdziwy kawał dodatku, a po trzecie po co żesz do kurwy w pizdu jebanej nędzy normalnemu czytelnikowi wkładka z kurwa setka mebli, w której ceny jebanych krzeseł zaczynają się od dwóch tysięcy kurwa złotych, a nie trudno znaleźć w niej także fotele w cenie małego kurwa samochodu?! Posrało Was, ludziska, oraz zdrowo chyba popierdoliło. Co tu dużo gadać, niech ci, co to wymyślili wsadza sobie te wszystkie wkładki w swoje kakaowe kurwa oczy. A tak nawiasem mówiąc zastanawiam się czy może cos przeoczyłem, może jesteście teraz pismem niszowym, zawęziła się Wam grupa docelowa, czy może sami chcecie ja zawęzić... No kurwa... słów mi brak na te wkładkę. I te tekturę w środku.

*    *    *    *    *    *    *    *    *    *     *    *    *    *    *    *    *     *    *    *    *    *    *    *    *    *    *    *    *

Świątynia Shaolin, Uczeń pyta Mistrza:

    - Mistrzu, jaka jest różnica między perłą a kobietą?

    - Różnica jest taka, że perłę można nawlec z dwóch stron, a kobietę z  jednej  tylko...

    Uczeń zmieszany:

    - Chciałbym zaprzeczyć mądrości jego wspaniałości

Mistrza, ale słyszałem  o  kobietach, które można nawlec z obu stron.

    Na co mistrz odrzekł:

    - To nie kobiety, to PERŁY!

 

 

  

    Jechał chłop wozem na pole i po drodze spotkał piękną kobietę lekkich  obyczajów.

Wziął ją na wóz w celu podwiezienia. Jadą i jadą, pani  zaczęła  się niecierpliwić

gdyż chcicę tego dnia miała ogromną, ale chłop nic nie  mówi ani nic nie robi.

W końcu po kilkunastu minutach jazdy, zapytuje go  z  filuternym uśmieszkiem na twarzy:

    - Będziemy dziś uprawiać sex?

    A chłop na to:

    - Nie, buroki !

*    *    *    *    *    *    *    *    *    *     *    *    *    *    *    *    *     *    *    *    *    *    *    *    *    *    *    *    *

Pani przedszkolanka pomaga małemu Jasiowi założyć wysokie, zimowe botki. Szarpią się, męczą, ciągną...

Jest! Weszły! Spoceni siedzą na podłodze a Jasio mówi:

- Ale założyliśmy buciki odwrotnie...

Pani patrzy: faktycznie, lewy na prawy. No to je ściągają, mordują się, sapią...

Ufff, zeszły.

Wciągają je znowu, sapią, ciągną, nie chcą wejść...

Ufff, weszły.

Pani siedzi, dyszy a Jasio mówi:

- Ale to nie moje buciki...

Pani ugryzła się w język, znów się szarpią z butami...

Zeszły.

Na to Jasio:

- To buciki mojego brata, i mama kazała mi je nosić...

Pani zacisnęła ręce mocno na szafce, odczekała aż się przestaną trząść, przełknęła ślinę i znów pomaga wciągać buty. Tarmoszą się, wciągają, silą się...

Weszły.

- No dobrze - mówi pani - a gdzie są twoje rękawiczki?

- Schowałem w bucikach żeby nie zgubić!

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin