Więcej niż wszystko - Luca.pdf

(198 KB) Pobierz
Więcej niż wszystko
Teraz już nawet nie wiem w którym momencie ją pokochałem.
Dziewczynę, której nigdy nawet nie poznałem, choć zawsze miałem wrażenie
jakbym znał ją od podstaw. Uczyłem się jej każdego dnia. Obserwując ją z
ukrycia. Z chwili na chwilę byłem coraz bliższy prawdy o swym uczuciu do
niej. Początkowo wydawała się jedynie fajną, zdolną dziewczyną.
Inteligentna, błyskotliwa z ciętą ripostą i niesamowitym poczuciem humoru.
W którymś jednak momencie dostrzegłem, że jest wokoło niej wiele
niecodzienności.
Poznałem ją przez przypadek. Moja przyjaciółka z którą pracuję,
czytywała bloga, którego ta dziewczyna prowadziła. Później nawiązały ze sobą
kontakt, który z czasem przerodził się w dość zażyłą znajomość, w której
chcą nie chcąc brałem udział. Częste podróże, które towarzyszą naszej pracy
powodowały, że żyliśmy na walizkach, a co za tym idzie hotele zastępowały
nam dom. Rozmawialiśmy codziennie. Jednym z głównych tematów była ta
dziewczyna, której talentem w jakimś stopniu zafascynowana była moja
przyjaciółka. Na początku wywoływało to moją irytację, której starałem się
nie pokazywać po sobie. Po jakimś czasie zaczęła mnie ciekawić. Miała
niecodzienny styl, którym przyciągała do siebie ludzi, niczym światło wabiące
do siebie nocne owady w bezksiężycowe noce. Nie umiałem sobie tego
wytłumaczyć. Jej fenomenu, który zaczął mnie fascynować, a nawet w jakiś
sposób prześladować. W którymś momencie dotarło do mnie, że jestem od
niej uzależniony. Dzień bez jakiejkolwiek informacji o niej, był dniem
straconym. Żyłem każdą wzmianką, jaka pojawiała się na jej blogu. Każdą
nutą, jaka tam rozbrzmiała. Każdym napisanym przez nią słowem. Nie
mogłem przestać o niej myśleć. Stała się moją obsesją. Niczym narkoman
musiałem zażywać jej codziennie. Karmiłem się każdym okruchem, jaki po
sobie zostawiła. I byłem w stanie żebrać o cokolwiek więcej. Po jakimś czasie
zrozumiałem, że i tego było mi mało. Postanowiłem w tamtym momencie, że
muszę poznać tą dziewczynę. Za cenę wszystkiego.
Po raz pierwszy zobaczyłem ją w nadmorskim plenerze. Stała w wodzie
i zamyślona spoglądała w morskie fale, które rozbijały się jej o nogi. Jej
smukła sylwetka oświetlona była poświatą zachodzącego słońca, które
mieniło się w morskich falach dając niesamowity efekt. Wyglądała jakby
tonęła w złocie, w tysiącach, milionach błyszczących diamencików.
Początkowo wydawała mi się zasmucona, później jednak roześmiała się i
zaczęła biec plażą, rozbryzgując morskie fale i śmiejąc się niczym mała
dziewczynka. Była szalona, walczyła z morskimi bałwanami z
zaangażowaniem kociaka, który dorwał się do kłębka wełny, przez co po
chwili była już całkowicie mokra. Wpatrywałem się w nią zachwycony jej
widokiem, a gdy tylko ujrzałem jej roześmianą twarz wstrzymałem oddech.
Byłem przekonany, że ktoś z tak pięknym wnętrzem jak ona, nie może mieć
równie pięknej powierzchowności. Myliłem się.
W tamtym momencie jedyne, o czym marzyłem, to po prostu podejść
do niej, przygarnąć ją do siebie i tulić. Nie wypuścić z uścisku już nigdy. Ale
nie było to możliwe.
Sceneria w jakiej ją ujrzałem była jedynie filmikiem jaki znalazłem na
jej profilu na facebooku.
Miała na imię Asia, piękne zielonookie spojrzenie i płomiennie rude
włosy. W którymś momencie stała się dla mnie więcej niż wszystkim.
Pamiętam pewne wspomnienie z dzieciństwa. Nie jestem pewien ile
miałem wtedy lat. Może 14, może trochę więcej. Był luty, walentynki. Moja
starsza siostra organizowała imprezę walentynkową. Były wielkie
przygotowania i ogromne emocje. To była pierwsza taka impreza Marty. Moja
zawsze nieśmiała i stroniąca od ludzi siostra, po raz pierwszy w życiu
organizowała imprezę na tak wielka skalę.
Wieczorem rodzice wyszli z domu. Marta była niesamowicie
podekscytowana. We mnie tego uczucia nie było. Czułem nawet lekką złość
na tatę i mamę, że nie zabrali mnie ze sobą. Chodziłem znudzony, udając
przed Martą, że dobrze się bawię wraz z jej przyjaciółmi, których nawet nie
znałem.
Po jakimś czasie postanowiłem się ulotnić i schować w swoim pokoju.
Jednak zanim tam dotarłem, ujrzałem dziewczynę, która stała przy oknie i
spoglądała przez szybę wpatrując się w zaczynający padać deszcz. Stałem
kilka kroków z boku i patrzyłem na nią jak urzeczony. Była piękna. Smukła i
zgrabna. Jej twarz ujrzałem w momencie, gdy niebo rozdarła błyskawica.
Wtedy lekko odwróciła głowę w moją stronę, a gdy spojrzała na mnie,
zamarłem. Był śliczna. Miała długie, kasztanowo rude włosy i niesamowicie
zielone, wielkie, błyszczące oczy. Wydawała mi się wtedy ideałem. Wystarczył
jeden rzut oka i straciłem dla niej serce. Wystarczyła kolejna godzina, aby mi
je złamała. W tym czasie nieustannie ją obserwowałem. Chodziłem za nią
niczym szczeniak z bajki „Zakochany kundel”. W tamtym momencie
zrobiłbym dla niej dosłownie wszystko. A wystarczyło tylko jedno jej
spojrzenie. Dziewczyna nie zwracała na nikogo uwagi. Wystarczyło niewiele
czasu abym zobaczył jak odpychający miała charakter. Na każdego
spoglądała z pogarda oraz wyższością. Również tak się odzywała. Mała,
zapatrzona w siebie egoistka – moja pierwsza miłość.
W którymś momencie gdzieś zniknęła. Szukałem jej we wszystkich
pokojach, ale nigdzie jej nie było. Nie odpuszczałem, po prostu musiałem ją
znaleźć, aby móc na nią choćby jedynie patrzeć. Nie szukałem długo, była na
tarasie. Klęczała przed jednym z kolegów Marty, który miał spuszczone do
kolan spodnie. Wpatrywałem się w nią osłupiały. Właśnie w tamtym
momencie mój ideał rozpadał się na miliardy kawałeczków. W pewnej chwili
ujrzała mnie kontem oka, ale to nie sprawiło, że przestała. Spoglądała na
mnie tymi swoimi niesamowitymi oczyma i dalej robiła swoje. Nogi wrosły mi
w podłogę i nie mogłem się poruszyć. Po chwili pojękiwania chłopaka stały
się niemożliwe do zniesienia. Gdy szczytował w jej ustach, ja miałem odruch
wymiotny. Późnej chłopak podciągnął spodnie i wyszedł nie powiedziawszy
nawet słowa, a ona spojrzała w moją stronę wzrokiem, w którym nie było
żadnych emocji.
- Ty też chcesz? – zapytała ocierając usta, na których była jeszcze
sperma, sprawiając, że w moich oczach pojawiły się łzy.
Wybiegłem z domu i zacząłem biec przed siebie nie zastanawiając się
nawet gdzie się kieruję. Pamiętam tylko, że czułem potrzebę, aby się
przemieszczać, by nie stanąć w miejscu. Byłem wyczerpany, odczuwałem ból
w całym ciele. Nogi odmawiały mi posłuszeństwa a każdy wdech i wydech
robił druzgocące spustoszenie w moim przełyku. W którymś momencie
zmieniło się podłoże po którym biegłem. Twarda nawierzchnie stała się
miękka a stopy przy każdym kroku grzęzły mi w pisku. Byłem na plaży. Gdy
stanąłem, a właściwie opadłem na kolana, zorientowałem się, że jestem tuż
przy samym brzegu. Wpatrywałem się w fale uderzające z ogromną siłą o
brzeg. Wielkie bałwany, które rozbijając się na piasku, zostawiały na nim po
sobie ślad w postaci piany.
Wszedłem po kolana do wody. Fale były tak potężne, że już za moment
przewróciłem się. Płakałem. Moje łzy zalewały strumienie deszczu, który
przegrywał walkę z falami nakrywającymi raz za razem moją twarz. W ustach
miałem pełno piasku i słonej wody. Czułem ogromną złość oraz żal. Miałem
wrażenie jakbym dostał coś pięknego, co przy dokładnym przyjrzeniu się,
stałoby się czymś obrzydliwym. Czułem złość do samego siebie, że choć przez
moment mogłem poczuć coś do tej odrażającej dziewczyny.
Po jakimś czasie zaczęło do mnie docierać, że przepełnia mnie jeszcze
jedno uczucie. Było to niesamowite podniecenie, ogromna adrenalina, jaką
dawała tamta właśnie chwila. Ten żywioł, który miałem przed sobą. W
tamtym momencie miałem ochotę igrać z ogniem. Chciałem wejść do wody i
iść przed siebie, aby te uczucie nie odchodziło. Zaryzykować życiem.
Tamta noc coś we mnie zmieniła. Poczułem w sobie żywioł, który
sprowadziła do mnie niesamowita moc adrenaliny. Czegoś takiego nie czułem
już nigdy później. Aż do chwili, gdy w moim życiu nie pojawiła się Asia.
Zniewalała mnie. Czasami miałem po prostu ochotę uciec, zniknąć i o
niej zapomnieć. Wsiadałem nocą do auta i jechałem przed siebie. Jeździłem
bez celu. Nie myślałem wtedy o niczym innym tylko o niej. Wiedziałem o niej
wszystko. Co lubi, czego się boi. Znałem wszystkie jej pasje. Była we mnie,
była częścią mnie, a uczucie, jakie do niej czułem, przerażało mnie. Choć
bywało tak, że prosiłem opatrzność żeby pozwoliła mi o niej zapomnieć.
Wszystkie wcześniejsze plany, aby pojawić się w jej życiu, teraz
przygasły. Gdy ją ujrzałem, onieśmieliła mnie. Przyszła obawa, że mogę ją
skrzywdzić pojawiając się tak bezczelnie w jej życiu i wyznając jej jak bardzo
ją kocham. Zrezygnowałem, pokonany przez wyrzuty sumienia i wątpliwości.
Przygnieciony myślami, że nie mogę tak po prostu wtargnąć z butami w jej
życie. Chodziłem jak lunatyk, nie wiedząc gdzie jestem i co się wokół mnie
dzieje.
Któregoś dnia miałem kolejny służbowy wyjazd. Pojechałem na
lotnisko, lot miałem już zarezerwowany. Gdy szedłem przez ogromna halę
nagle ujrzałem młodą dziewczynę ubraną na czerwono. Długonoga,
plastikowa blondynka ze zbyt mocnym makijażem w przyciasnej bluzce i zbyt
krótkiej spódniczce. W jednym ręku trzymała koszyk z jakimiś maskotkami
w kształcie serca, a w drugiej ulotki, które rozdawała. Gdy jedna z nich
trafiła do mej dłoni przystanąłem i wpatrywałem się w jej zawartość. To było
zaproszenie do jakiegoś klubu na imprezę walentynkową. W tamtym
momencie wróciło wspomnienie tamtej dziewczyny sprzed lat, którą
poznałem na imprezie Marty. Stałem tak przez dobrych parę chwili, a w
mojej głowie panował okropny zamęt. W pewnym momencie zorientowałem
się, że w mych myślach jest jedynie Asia i wszystko dotarło do mnie ze
zdwojona siłą. Przecież nigdy nie potrafiłbym o niej zapomnieć. O
dziewczynie, która kocha dźwięki pianina, dziewczynie, która lubi biegać w
deszczu i płacze na bajkach Disneya.
Były walentynki, musiałem przecież coś z tym zrobić. Ruszyłem do
wyjścia. Ludzie wpadali na mnie spowalniając moje ruchy, a ja czułem się
tak, jakby wszystko i wszyscy sprzysięgli się przeciwko mnie. Wybiegłem z
budynku i wsiadłem do pierwszej lepszej taksówki. Gdy dojechałem na
miejsce przesiadłem się do samochodu i wyjechałem. Tym razem jednak nie
jeździłem bez celu pustymi ulicami. Tym razem jechałem do niej. Do
dziewczyny, która od dawna była w mym sercu i nie chciała go opuścić. Do
dziewczyny, która była tak wyjątkowa jak słoneczne promienie przebijające
Zgłoś jeśli naruszono regulamin