Willard Van Orman Quine, Uniwersalia.pdf

(150 KB) Pobierz
Microsoft Word - Quine Uniwersalia.doc
Willard Van Orman Quine
Uniwersalia
w: Różności. Słownik prawie filozoficzny
( Quiddities. An Intermittenly Philosophical Dictionary , 1987)
wyd. pol. 1995 r.; tłum. Cezary Cieśliński
Jeśli mówi się nam, żebyśmy pomyśleli o dowolnym, jakimkolwiek bądź przedmiocie, to
przychodzi nam do głowy ciało średniej wielkości. Ciała takie uznajemy za przedmioty w pierwszym
rzędzie i w pierwszej kolejności. Były one pierwowzorem, zgodnie z którym naukowcy postulowali
istnienie innych ciał, a także quasi-ciał, mniejszych i mniej wyraźnych niż te, które widzimy. Już od
dawna uznaje się również przedmioty abstrakcyjne albo uniwersalia - własności, liczby, funkcje, klasy.
Nominaliści, filozofowie spod znaku Williama Ockhama, zakreślają tam jednak granicę. Odrzucają
uniwersalia jako zwykłe flatus vocis, czyli puste dźwięki albo niedorzeczności.
Czujemy spontaniczną sympatię do tych twardogłowych, poważnych myślicieli, którzy krótko
załatwiali się z rzeczami niepostrzegalnymi i tym podobnymi księżycowymi mrzonkami. Kiedy jednak
widzimy, że w dalszym ciągu używają oni takich predykatów jak "dom" lub "ludzki" oraz rzeczowników
abstrakcyjnych, jak "rozmiar" albo "ludzkość", to zaczynamy się zastanawiać: co właściwie twierdzą lub
odrzucają? "Tak, używamy tych ogólnych i abstrakcyjnych słów, ale nie odpowiadają im żadne ogólne i
abstrakcyjne przedmioty." Zgadzamy się na to, że słowom tym nic nie odpowiada wśród przedmiotów
fizycznych, co jednak ma na myśli ktoś, kto twierdzi, że nie ma żadnych przedmiotów abstrakcyjnych?
Zaczynamy podejrzewać, że księżycowe mrzonki są raczej udziałem drugiej strony.
W pewnych przypadkach nominalista może usprawiedliwić odrzucenie uniwersaliów i pokazać,
jak wyeliminować podejrzane słowo. Przekonanie, że Galia składa się z trzech części, zobowiązuje nas do
trzech części, ale nie do czwartego obiektu, którym byłaby liczba trzy. Nominalista twierdzi, że istnienie
trzech części sprowadza się do faktu, że istnieją części x, y i z takie, że x y, y z i x z. Wyeliminował
wzmiankę o liczbie trzy. Podobnie wykazuje, że wiara w dwunastu apostołów i dziewięć planet nie
pociąga za sobą wiary w liczby 12 i 9.
Nie radzi sobie jednak tak łatwo, kiedy mowa jest o liczbach w ogóle, a nie tylko o 3, 12 lub 9.
Rozważmy przyciąganie pomiędzy dwoma ciałami. Mówi się, że jest ono odwrotnie proporcjonalne do
kwadratu odległości. Znaczy to, że kiedy ciała znajdują się w odległości jednej mili od siebie, to ich
przyciąganie wynosi x 2 razy siła, z jaką przyciągałyby się one z odległości x mil dla każdej liczby x. Na
pierwszy rzut oka nasze zdanie mówi zarówno o ciałach, jak i o liczbach.
W tym momencie przekonany nominalista mógłby podjąć wyzwanie i starać się wyeliminować
również ogólne odniesienie do liczb. Próbowałby na przykład wymyślić jakiś schemat parafrazy tego
rodzaju kontekstów na zdania, w których występowałoby jedynie ogólne odniesienie do konkretnych,
numerycznych napisów. Musiałby to być sztuczny i skomplikowany schemat, jeśli miałby dopuszczać
wielość napisów wyrażających tę samą liczbę. Przedsięwzięcie to jest jednak beznadziejne z innego
powodu: dla większości liczb nie istnieją żadne napisy. Nie chodzi nawet o to, że przypadkiem nikt nie
sporządził pewnych napisów; istnieją niezliczone LICZBY RZECZYWISTE, dla których nie mamy
desygnujących ich wyrażeń. Jednakże poważna nauka odwołuje się do liczb bez żadnych ograniczeń, jak
w przykładzie z grawitacją. Nauka zasadza się na pomiarach, metodzie ilościowej, ciągłych wariacjach.
Zob. PREDYKCJA.
Co z innymi uniwersaliami - własnościami, klasami? Szczodre dusze o rozrzutnej ontologii
gotowe są uznawać własność dla dowolnego predykatu. Uważają, że jeśli powiemy coś o przedmiocie, to
tym samym przypisujemy mu pewną własność albo, co na jedno wychodzi, zaliczamy go do jakiejś klasy.
Nawet oni muszą jednak się gdzieś zatrzymać, w przeciwnym razie sami sobie zaprzeczą. Wystarcza
chwila refleksji albo rzut oka na rozdział o PARADOKSACH, aby przekonać się, że kiedy mówimy, iż
jakaś klasa nie jest swoim własnym elementem, to nie zaliczamy jej tym samym do klasy wszystkich klas,
które nie są własnymi elementami. Gdyby taka klasa istniała, to byłaby własnym elementem wtedy i tylko
1
wtedy, gdyby nim nie była. Podobnie gdy mówimy, że jakaś własność nie jest własnością siebie samej, to
nie przypisujemy jej tym samym pewnej własności.
Nominalista, który od samego początku odrzuca własności i klasy, utrzymuje, że używanie
terminów ogólnych lub predykatów wcale go do nich nie zobowiązuje. Jego terminy "pies", "zły" lub
"szczeka" denotują czy też są prawdziwe o każdym konkretnym przedmiocie, który jest psem, jest zły lub
szczeka; tylko o to w nich chodzi i nie ma tu żadnego dodatkowego odniesienia do abstrakcyjnej klasy lub
własności. Jak na razie, nominalista ma zupełną słuszność.
"Pies", "zły" i "szczeka" są konkretnymi terminami ogólnymi. Zupełnie inaczej ma się sprawa z
abstrakcyjnymi terminami jednostkowymi: "psowatość", "bycie złym". Wygląda na to, że desygnują one
uniwersalia, własności.
Strategia nominalisty, podobnie jak w przypadku liczebników ,,3", ,,12" i ,,9", będzie polegała na
pokazaniu, w jaki sposób dzięki parafrazie omijać lub wyeliminować te terminy w każdym interesującym
kontekście. Możemy oczekiwać, że tu również całkiem nieźle sobie poradzi.
Źródłem jego klęski w przykładzie z grawitacją było ogólne odniesienie do liczb, które nie zostały
indywidualnie scharakteryzowane. Podobnie wygląda sprawa z klasami lub własnościami: nie można
zredukować referencji en masse. Nie można również uznać jej za coś zbędnego i pustego. Jest to potężne
urządzenie, dzięki któremu możemy konstruować jedno pojęcie w oparciu o drugie i to nawet w
dziedzinach nie związanych z klasami lub własnościami jako takimi. Dobrym przykładem (...) jest
Fregowska definicja przodka danej osoby jako dowolnego elementu każdej klasy zawierającej rodziców
tej osoby oraz rodziców każdego z jej elementów. Matematyka w szczególności potrzebuje takiego
uogólnionego odniesienia do klas - nie jest to zbyt widoczne, dopóki nie przeanalizujemy substruktury
logicznej. Uogólnione odniesienie do klas występuje również w innych naukach, np. wtedy, gdy
słyszymy, że istnieje wiele tysięcy gatunków chrząszczy.
Okazało się, że parafrazowanie uogólnionego odniesienia do liczb w terminach ogólnego
odniesienia do napisów jest desperackim, skazanym na niepowodzenie projektem. Analogiczny projekt
dotyczący klas lub własności również byłby beznadziejny, i to z podobnych powodów. W rozdziale
LICZBY NIESKOŃCZONE zauważyliśmy nawet, że klasy, podobnie jak liczby, przekraczają nie tylko
wszystkie rzeczywiste napisy, ale również wszystkie możliwe sposoby odniesienia.
Różne przykłady wykazują, że poważnego zobowiązania do przedmiotów tego czy innego rodzaju
należy szukać nie tyle w łatwo zauważalnych odniesieniach do poszczególnych egzemplarzy, co w
odniesieniach do tych przedmiotów w ogóle. Termin "pies" omija niewinnie abstrakcyjną klasę lub
własność, którą stanowi rodzaj psi lub bycie psem, lecz ma odniesienie do konkretnych psów w ogóle.
Jeśli chodzi o uniwersalia, to decydujące są ogólne odniesienia takich zwrotów jak "tysiące gatunków" w
przykładzie z chrząszczami, "każda klasa zawierająca" w przykładzie z przodkiem i "dla każdej liczby x"
w przykładzie z grawitacją. Jeśli dopasujemy naukę do Prokrustowego łoża LOGIKI PREDYKATÓW, to
okaże się, że z ontologicznego punktu widzenia najistotniejsze są kwantyfikatory: "każde x jest takie, że",
"pewne x jest takie, że". Być to być wartością zmiennej.
Chociaż ku rozpaczy nominalisty nauka jest obarczona przedmiotami abstrakcyjnymi, to i tak
interesujący jest fakt, że wszystkie te abstrakcyjne obiekty, liczby i cała reszta, mogą zostać sprowadzone
do klas. Jeśli uznamy wszystkie konkrety, wszystkie klasy konkretów, wszystkie klasy konkretów i ich
klas i tak dalej, to możemy zaspokoić wszelkie ontologiczne potrzeby nauk przyrodniczych. Zob.
LICZBY NATURALNE; LICZBY RZECZYWISTE; LICZBY ZESPOLONE; FUNKCJE; KLASY A
WŁASNOŚCI. Abstrakcyjna ontologia nie staje się jednak przez to uboższa i łatwiejsza do
zaakceptowania dla nominalisty. Pociechą może być tylko to, że, jak zauważyliśmy w rozdziale
KONSTRUKTYWIZM, istnieje pewna nadzieja na kompromis.
2
Zgłoś jeśli naruszono regulamin