Hassel Sven - Towarzysze broni.pdf

(1236 KB) Pobierz
378165021 UNPDF
Sven Hassel
Towarzysze broni
Tłumaczył z francuskiego
Juliusz Wilczur-Garztecki
Tytuł oryginału
FRONT KAMERADEN
Najlżejszy ból małego palca sprawia ci więcej niewygody i niepokoju, niż zniszczenie
i śmierć milionów ludzi.
Tę książkę dedykuję wszystkim zwykłym żołnierzom urodzonym w roku 1927, którzy
cierpieli najbardziej podczas ostatniej Wielkiej Wojny.
Przekazano nas do głównego punktu opatrunkowego. Lekarz wrzeszczał na nas,
ponieważ byliśmy tak niewiarygodnie brudni i zawszeni.
Powiedział nam, że nigdy dotychczas nie przyjmował takich świń.
Ten lekarz był bardzo młody i bardzo niewiele widział. Dotychczas ledwie liznął
medycyny w „fabryce lekarzy” w Grazu.
Mały kazał mu spadać. Obdarzył go wszelkiego rodzaju epitetami, które powinien był
zachować dla siebie - wśród nich nie było ani jednego przyzwoitego słowa. Lekarz wściekł
się. Skrupulatnie zanotował wszystko, co Mały powiedział, jak również jego nazwisko i
jednostkę wojskową. Przysięgając na swój nowo nabyty honor wojskowy przyobiecał, że Mały
na długo zapamięta karę, jakiej zostanie poddany, chyba że będzie miał tyle szczęścia, by
umrzeć podczas transportu - na co miał szczerą nadzieję.
Młody lekarz wymownie okazywał przyjemność, gdy Mały wrzeszczał podczas
operacji, gdy odłamki pocisku usuwano z jego mięsistego ciała.
W trzy tygodnie później lekarz został przywiązany do wierzby i zastrzelony. Miał
nieszczęście operować generała ugryzionego przez odyńca. Generał zmarł pod nożem, bo
główny lekarz był pijany i niezdolny do operowania. Ktoś z Korpusu Armijnego zażądał
meldunku, a główny lekarz nie wahał się przed zrzuceniem odpowiedzialności na młodego
doktora. Sąd polowy orzekł: niekompetencja i zaniedbanie służby.
Jego wrzaski, gdy ciągnięto go pod wierzbę, były nieprzyzwoicie głośne. Nie można
było go zmusić, by sam szedł wobec czego musiało go nieść czterech ludzi. Jeden z nich
trzymał głowę młodego doktora pod pachą jak w imadle. Dwóch innych nogi. Czwarty
unieruchomił jego ręce na piersi. Czuł bicie serca młodego doktora. Łomotało.
Powiedzieli mu, że powinien temu stawić czoło jak mężczyzna, że mężczyzna powinien
wstydzić się płaczu.
Ale człowiekowi, gdy ma dwadzieścia trzy lata, trudno być mężczyzną, gdy wierzy, że
jest wyższą istotą, ponieważ został wojskowym chirurgiem rezerwy i ma dwie gwiazdki.
Jak powiedzieli ci, co go rozstrzelali - starzy piechurzy z 9. Pułku, to była paskudna
egzekucja. Znali się na tym, rozstrzelali już wielu. Byli sprawnymi facetami, ci ludzie z
dziewiątego.
ROZDZIAŁ I
Pomocniczy, Polowy Pociąg Szpitalny
„877 Wschód”
Mróz wbijał rozpalone do czerwoności noże we wszystko, co żywe i martwe i
przemiatał puszczę z trzeszczącym odgłosem.
Parowóz, ciągnący nie kończący się pociąg z symbolem Czerwonego Krzyża,
wygwizdał długą skargę. Biała para odlotowa wyglądała na tle zimowego, rosyjskiego nieba,
na zimną. Saperzy mieli futrzane czapki i watowane kurtki.
W długim sznurze wagonów towarowych z namalowanymi na dachach czerwonymi
krzyżami leżały setki okaleczonych żołnierzy. Gdy pociąg mknął przed siebie, śnieg na
nasypie wirując unosił się w górę i przenikał przez zmrożone ściany wagonów.
Leżałem w wagonie nr 48 wraz z Małym i Legionistą. Mały leżał na brzuchu.
Wybuchający pocisk trafił go z tyłu. Połowę tyłka miał oderwaną przez granat moździerzowy.
Drobny Legionista musiał wiele razy dziennie trzymać dla niego lustro, by Mały mógł
kontemplować swe straty wojenne.
- Jak myślisz, czy mogę wykukać sobie orzeczenie o zdolności wyłącznie do służby
garnizonowej za ten kawał mięsa, który Iwan mi odstrzelił?
Legionista cicho się roześmiał.
- Jesteś równie naiwny, jak wielki i gruby. Naprawdę w to wierzysz? Non, mon cheri,
ktoś, kto należy do batallion disciplinaire nie dostaje przeniesienia do garnizonu, jeśli nie
odstrzelą mu całej głowy. Otrzymasz śliczną pieczątkę „Zdolny do służby czynnej” w
dokumencie stanu służby, a po tym pogonią cię z powrotem, prościutko na front, by ci odcięło
drugą połowę dupy.
- Dam ci zaraz w jadaczkę, ty ponury defetysto - zawył wściekle Mały. Próbował
wstać, ale ze zjadliwym przekleństwem na ustach padł z powrotem w słomę.
Legionista zachichotał i po przyjacielsku poklepał Małego w ramię.
- Spoko, ty brudna świnio, bo za następnym razem, gdy będziemy wyładowywać,
zostaniesz wywalony wraz z martwymi bohaterami.
Huber przestał wrzeszczeć pod ścianą.
- Wyciągnął kopyta - powiedział Mały.
- Tak i będzie miał towarzystwo - szepnął Legionista, ocierając pot z czoła.
Trawiła go wysoka gorączka, a krew przesiąkła przez tymczasowy opatrunek sprzed
tygodnia oplatający jego bark i szyję.
Był to siedemnasty raz, gdy Legionista został ranny. Pierwsze czternaście zawdzięczał
Legii Cudzoziemskiej, w której służył przez dwanaście lat. Uważał się bardziej za Francuza,
niż Niemca. Nawet wyglądał jak Francuz: miał metr sześćdziesiąt wzrostu, drobną budowę
ciała i był mocno opalony. W kącie jego warg tkwił przylepiony na stałe papieros.
- Wody, wy przeklęte świnie! - Wrzasnął Huhn, podoficer z wielką, otwartą raną
brzucha. Groził, przeklinał i błagał. A po tym zaczął płakać. Na drugim końcu wagonu ktoś
zaśmiał się ochryple i złośliwie.
- Jeśli masz pragnienie, możesz tak jak my wszyscy zlizywać lód ze ścian.
Jakiś sierżant obok mnie, uniósł się trochę pokonując ból w brzuchu rozerwanym serią
z pistoletu maszynowego.
- Towarzysze, Führer się nami zaopiekuje! - Podniósł rękę jak rekrut w sztywnym,
nazistowskim pozdrowieniu. A po tym zaczął śpiewać Horst Wessel Lied , oficjalny hymn
nazistowski: - „Do góry sztandar, zewrzeć swe szeregi, szturmówki brzmi potężny, twardy
krok...”
Przeskoczył część tekstu, jakby wybierając ulubione słowa: „Żydowska krew popłynąć
musi, naprzeciw nam stanęli socjaliści, naszego kraju hańba i wstyd...”. A po tym wyczerpany
zwalił się na słomę.
Szyderczy śmiech odbił się od pokrytego szronem sufitu.
- Bohater się zmęczył - mruknął ktoś. - Adolfa ni cholerę nie obchodzimy. W tej chwili
najprawdopodobniej łyka paszę dla królików i ślini się nad swoim kundlem.
- Za to wyślę cię przed sąd polowy! - Zawył histerycznie sierżant.
- Pilnuj się, abyśmy ci nie wyrwali języka z gardła - warknął Mały, ciskając menażkę z
wywołującą mdłości kapustą prosto w twarz sierżanta.
- Załatwię cię, ty śmierdząca świnio, ty nędzna kreaturo! - Wrzasnął łkając z
wściekłości i bólu, wielbiący Hitlera sierżant artylerii.
- Pomarzyć, dobra rzecz - zadrwił Mały, machając szerokim nożem bojowym, który
zawsze trzymał ukryty za cholewką buta. - Wyrżnę ci twój głupi mózg z czaszki i wyślę go do
nazistowskiej suki, która cię zrodziła. Gdybym mógł wstać, podszedłbym i zrobił ci tę kurację
natychmiast.
Pociąg zatrzymał się nagle. Wstrząs spowodował, że wszyscy jęknęliśmy z bólu.
Zimno wpełzało coraz głębiej do wagonu, Sztywniały nam stopy i palce. Jeden z
chłopców zabawiał się wydrapywaniem czubkiem bagnetu sylwetek zwierząt na oszronionych
ścianach. Ładnych, małych zwierzątek. Myszka, wiewiórka, oraz szczeniak, którego
Zgłoś jeśli naruszono regulamin