Nikt nie pamięta kiedy zjawiła się na ziemi, ani skąd pochodzi
Czy za dobrem czy za złem tego świata wytrwale stoi
Jest to pytanie które w człowieku nieufność i złość rodzi
Bo odpowiedzi każdy bez wyjątku się śmiertelnie boi.
Lecz w chwilach smutku, w czasie bezgranicznego zwątpienia
Gdy słone łzy spływają po twym policzku a w sercu rodzi się złość
Tylko u niej znajdziesz schronienie, oazę spokoju, chwilę wytchnienia
Niczym wybawicielka odgoni męczącą cię od dawno niepewność.
Właśnie ona nie pytając o nic płaszczem cię swym okryje
Nie osądzając, odgrodzi od kierowanych w twą stronę litościwych wzroków
I choć wiesz, że uczynków twych nic już nigdy nie zmyje
Odnajdujesz chwilowe zapomnienie i spokój pośród połów materiału mroków.
Już od zarania dziejów w jej egzystencji ludzie perfekcji nie dostrzegają
Lecz ona trwa przy nich przyjmując wytrwale niesprawiedliwe ciosy
I choć tyle już wieków upłynęło, choć dalej zaufania do niej nie mają
Ty mimo wszystko w objęcia nieznane powierzasz swego życia losy.
Gdy jednak nadejdzie dzień w którym ludzie przejrzą na oczy
A ciebie podziwiać będą za siłę, wytrwałość i niezmienność
Dowiedzą się, ż ta która między zachodem a wschodem kroczy
Ta, która o wszystkich chciała się troszczyć, odeszła, a jej imię brzmiało – ciemność.
I choć łzy słone popłyną, a do nieba wzniosą się modły
Ona już nie powróci do miejsca skąd ją wygnali, gdzie jej nie chcieli
Dopiero wtedy zdasz sobie sprawę jaki świat potrafi być podły
A jej klątwa będzie ciążyć nad pokoleniami by swej nikczemności nie zapomnieli.
Tymczasem jednak biorę do ręki magiczne pióro i maczam w atramencie
Który po chwili zostawia na pergaminie trwały ślad
I nikt jeszcze nie wie, że w tej chwili w świata zamęcie
Powstaje dzieło o którym pokolenia będą mówić przez setki lat.
Kettrine