Palmer Michael - Stowarzyszenie Hipokratesa.pdf

(1035 KB) Pobierz
Microsoft Word - Palmer Michael - Stowarzyszenie Hipokratesa
Generated by Foxit PDF Creator © Foxit Software
http://www.foxitsoftware.com For evaluation only.
1
Michael Palmer
Stowarzyszenie Hipokratesa
(The society)
Przeło¿ył Krzysztof Sokołowski
Generated by Foxit PDF Creator © Foxit Software
http://www.foxitsoftware.com For evaluation only.
2
Ksi¹¿kê poœwiêcam siostrze,
Susan Palmer Terry,
oraz wszystkim kobietom walcz¹cym
z rakiem piersi
Generated by Foxit PDF Creator © Foxit Software
http://www.foxitsoftware.com For evaluation only.
3
Podziêkowania
Przygotowuj¹c siê do napisania Stowarzyszenia Hipokratesa u¿yłem mojej listy dyskusyjnej
i witryny sieciowej, by zorganizowaæ konkurs. Poprosiłem czytelników, ¿eby opisali swe zarówno
dobre, jak i złe doœwiadczenia z prywatn¹ słu¿b¹ zdrowia. Przyszło bardzo wiele zgłoszeñ.
Czytelnik napotka w trakcie lektury wiele konkursowych opowieœci. Wyra¿am wiêc serdeczne
podziêkowania wszystkim, którzy zdecydowali siê mi pomóc, a szczególnie finalistom: dr.
Louisowi Borgenichtowi, Fay McEleney, Lisie Reagan, Vicki Kozlowski, Marcie Ficklin, dr.
Jackowi Langleyowi, Johnowi Lynchowi, dr. Lamontowi Weide’owi, Bev Spellman, Judy
Converse, dr. Markowi Dahlowi, Jill Adams, Laurie Peterson, Geoffreyowi Kentowi, Dinie Mason,
Dougowi Ansellowi, Melissie Smith i Jodi VanMeter.
mam.
Czujê siê uprzywilejowany przez los, maj¹c jako pisarz takich przyjaciół i ekspertów, jakich
Jane Berkey, Don Cleary i Peggy Gordijn z Jane Rotrosen Agency słu¿yli mi pomoc¹, gdy
tylko ich potrzebowałem. Bili Massey i Andie Nicolay z Bantam opiekowali siê moj¹ ksi¹¿k¹ od
pocz¹tku do koñca jej pisania.
Susan Terry, Daniel Palmer, Robin Guilfoyle i Mimi Santini-Ritt to grupka moich
wyj¹tkowych czytelników.
Porucznik Cole Cordray, Eve Oyer, funkcjonariusz Matthew MacDonald i dr Bud Waisbren
pomagali mi w kwestiach technicznych.
Paul Fiore utrzymywał mnie w formie i pilnował stosowania siê do zasad koniecznych przy
pisaniu powieœci.
Bili Wilson i dr Bob Smith nauczyli mnie cierpliwoœci. Pomogli mi te¿ napisaæ te piêæset
stron, strona po stronie.
Lukê pozostanie dla mnie najwa¿niejszy i stale wspiera mnie we wszystkim, co robiê.
Generated by Foxit PDF Creator © Foxit Software
http://www.foxitsoftware.com For evaluation only.
4
PROLOG
Cztery miliony trzynaœcie tysiêcy osiemset szeœædziesi¹t cztery.
Marcia Rising odrobinê odchyliła siê w krzeœle, tylko tyle, by ani siedz¹cy po jej prawej
stronie główny ksiêgowy Leonard Smith, ani siedz¹cy po lewej stronie pierwszy wiceprezes Dan
Elder nie mogli zobaczyæ, co zapisuje na kartce du¿ego bloku. Pisaæ mogła bez ryzyka, w koñcu
nawet powinna robiæ jakieœ notatki ze spotkania. Ona tu była szefem. Uœmiechnêła siê w duchu i
przed pierwsz¹ cyfr¹, czwórk¹, narysowała ozdobny symbol dolara. Tymczasem siedz¹cy po
drugiej stronie szerokiego mahoniowego stołu wiceprezes Joe Levinson gadał, gadał i gadał.
Podlegała mu kontrola wydatków Eastern Quality Health i z tego tytułu ci¹¿yła na nim najwiêksza,
jeœli nie liczyæ Marcii, odpowiedzialnoœæ za dobr¹ sytuacjê finansow¹ ich kasy chorych. Ale
słuchanie go było mniej wiêcej tak interesuj¹ce jak obserwowanie schn¹cej farby.
– ... Malej¹ce liczby ostatniego kwartału potraktowaliœmy jako powa¿ne ostrze¿enie –
mo¿na powiedzieæ strzał ostrzegawczy – ¿e musimy zdecydowanie zwiêkszyæ motywacjê naszych
pracowników oraz lekarzy do ograniczania kosztów. Narzucone przez nas wewnêtrzne
współzawodnictwo okazało siê pod tym wzglêdem wyj¹tkowym sukcesem. Niemal natychmiast
liczba odrzucanych bez rozpatrzenia roszczeñ zwiêkszyła siê o dwadzieœcia jeden procent, o
trzynaœcie zaœ liczba roszczeñ chirurgicznych zwi¹zanych przynajmniej z jednym innym
roszczeniem. Spotkaliœmy siê z protestami lekarzy, ale ludzie Billa, odpowiadaj¹cy za stosunki z
nimi, poradzili z tym sobie doskonale...
Cztery miliony... trzynaœcie tysiêcy... osiemset szeœædziesi¹t cztery.
Marcia odrêcznie wypisała poszczególne cyfry i zaczêła je ozdabiaæ. Razem składały siê na
jej wynagrodzenie za ostatnie dwanaœcie miesiêcy. Jeœli doliczyæ do tego niewykorzystane opcje
giełdowe warte osiem milionów, nie było w¹tpliwoœci: nale¿ała do krajowej czołówki kobiet na
kierowniczych stanowiskach. Gdyby głoœno wymówiła poszczególne liczby, zabrzmiałoby to
pewnie bardzo melodyjnie. Jak walc. Wyobraziła sobie tysi¹c dziewiêciuset pracowników firmy,
tañcz¹cych walca na korytarzach.
Czte-ry-mi... lio-ny-trzy... naœ-cie...
Była bardziej ni¿ zadowolona ze sposobu, w jaki najlepsi członkowie jej zarz¹du
zareagowali na ostatnie wahniêcie dochodów. Jej filozofia wyznaczania jednej stawki składek i
zakresu ochrony ubezpieczeniowej dla firm zatrudniaj¹cych młodszych, zdrowszych pracowników,
a innej dla pracowników starszych, podnosz¹cych próg ryzyka, okazała siê oczywiœcie bezbłêdna.
– Jeœli nie zachoruj¹, nie bêd¹ nas nic kosztowaæ – powtarzała raz za razem posłusznie
potakuj¹cym podwładnym.
Niech inna firma zajmie siê ubezpieczaniem tych, którym koñczy siê czas albo którzy nie
umiej¹ o siebie zadbaæ. Ka¿dy dolar wydany na demograficzne badanie firmy (czarni czêœciej
cierpi¹ na nadciœnienie, cukrzycê i choroby nerek, Azjaci s¹ œmiesznymi hipochondrykami, wœród
Latynosów panuje alkoholizm, narkomania i choroby umysłowe, trzydzieœci parê lat – w porz¹dku,
czterdzieœci parê lat – nie w porz¹dku) zwracał siê w postaci setek dolców, których Eastern Quality
Health nie musiała wypłacaæ ze swej kasy.
Ty-siê-cy... o-siem-set... i szeœæ...
– ... A wiêc z mojego punktu widzenia firma pokonała groŸny, lecz na szczêœcie
krótkotrwały sztorm – mówił dalej Levinson – ale na horyzoncie gromadz¹ siê czarne chmury,
zagra¿aj¹ce całej naszej bran¿y. Jednak nasz statek nie zatonie, jeœli bêdziemy pamiêtali o
podstawowym fakcie: naszym biznesem jest zdrowie... to znaczy zdrowie Eastern Quality Health.
Levinson skłonił siê zadowolony z wybuchu œmiechu w reakcji na nieoczekiwany ¿art i
oklasków. Usiadł. Porz¹dek dzienny został wyczerpany, spotkanie praktycznie siê skoñczyło.
Marcia wstała i przemówiła do członków zarz¹du, ¿¹daj¹c, by dzielili siê z ni¹ swymi problemami i
pomysłami, gdy tylko siê pojawi¹, i nigdy nie tracili z oczu celów Eastern Quality Health, która nie
Generated by Foxit PDF Creator © Foxit Software
http://www.foxitsoftware.com For evaluation only.
5
chce byæ najwiêksz¹ prywatn¹ ubezpieczalni¹ zdrowotn¹, lecz raczej najlepiej zarz¹dzan¹.
Nastêpnie podeszła do drzwi apartamentu i ¿egnała wychodz¹cych, ka¿demu podaj¹c dłoñ.
Wreszcie usiadła za biurkiem i z przyjemnoœci¹ zapatrzyła siê na podwójn¹ fontannê zdobi¹c¹
szeœciohektarowy teren siedziby EQH przy drodze 128, niespełna trzydzieœci kilometrów na
północny zachód od Bostonu. Zachodz¹ce słoñce skryło siê za liniê drzew, nadszedł cichy, piêkny,
bezchmurny wieczór. W porz¹dnie oznaczonych drucianych tackach stoj¹cych na blacie biurka
kryła siê praca: Zajmie jakieœ trzy godziny, a potem mo¿na iœæ do domu. Nieczêsto siê zdarzałoby z
budynku EQH ktoœ wychodził po niej.
Marcia strz¹snêła niemal niewidoczny okruszek z rêkawa ¿akietu od Armaniego i zaczêła
pracê od przejrzenia raportu zespołu prawników, zajmuj¹cych siê jedn¹ z kilku spraw wytoczonych
firmie. Dotyczyła ona sporu o to, czy ten szczególny ubezpieczony miał prawo do pokrycia
kosztów przeszczepu szpiku kostnego. EQH nadal oczywiœcie twierdziła, ¿e nie, sk¹d¿e, mimo i¿
chora zmarła szeœæ miesiêcy temu, co odebrało sens sprawie. Niestety, denerwuj¹co uparty m¹¿,
niezdolny do zaakceptowania rzeczywistoœci, nie dopuszczał do zamkniêcia sprawy. Marcia
podyktowała nader ostro¿n¹ w sformułowaniach notatkê do prawników, nakazuj¹c¹ zawarcie
porozumienia na poziomie piêædziesiêciu tysiêcy dolarów bez przyznania siê do winy. Albo to,
albo nic.
Kiedy siêgała po kolejny zestaw raportów, za oknem jej gabinetu na drugim piêtrze zapadał
ju¿ zmierzch. Dopiero o dziewi¹tej zgarnêła dokumenty do eleganckiej teczki, któr¹ dostała w
prezencie od mê¿a, uporz¹dkowała biurko, poprawiła spódnicê i udała siê do windy. Na poziom
drugi parkingu, przeznaczony dla zarz¹du, mo¿na było dostaæ siê wył¹cznie wind¹ i to wył¹cznie
korzystaj¹c ze specjalnej karty. Marcia otuliła siê płaszczem, gdy wyszła na chłodn¹, marcow¹ noc.
Wiedziała, jakim samochodem jeŸdzi ka¿dy z członków zarz¹du. Bardzo starała siê ich
przekonywaæ, by wybierali samochody œwiadcz¹ce o sukcesie, jaki odnieœli, a tym samym o
sukcesie EQH. Oprócz jej mercedesa SL500 silver arrow, wersja cabrio na parkingu stały jeszcze
dwa wozy: infmiti dyrektorki działu wykorzystania œrodków Sarah Brett i lexus szefa wydziału
kontaktów z lekarzami Billa Donoho. Zapisała sobie w pamiêci, ¿e powinna wynagrodziæ ich
pracowitoϾ.
Podchodziła do samochodu, kiedy wyczuła raczej, ni¿ usłyszała, ¿e na parkingu jest ktoœ
oprócz niej. Odwróciła siê dopiero wtedy, gdy usłyszała kroki. Z cienia wyszedł mê¿czyzna
otulony w płaszcz, z kapeluszem naci¹gniêtym nisko na czoło. Zbli¿ał siê do niej, trzymaj¹c rêce w
kieszeniach.
Sk¹d on siê tu wzi¹ł, do diabła? – pomyœlała gniewnie. No, Joe O’Donnell spieprzył sprawê
po raz ostatni! Jeœli nie mo¿na wierzyæ szefowi ochrony, to komu mo¿na? Jutro z samego rana Joe
przechodzi do historii. Tym razem nie uratuje go ani płacz, ani piêcioro dzieci.
Marcia poczuła przyspieszone bicie serca, ale uspokoiła siê niemal natychmiast. Oceniła
sytuacjê błyskawicznie i racjonalnie; analityczny umysł był przecie¿ jej znakiem firmowym. Nad
drzwiami korytarza prowadz¹cego do windy znajdowała siê kamera bezpieczeñstwa, wiêc byæ
mo¿e któryœ z dwóch stra¿ników dostrze¿e obcego. Prywatna słu¿ba zdrowia to biznes nader
kontrowersyjny i czêsto dochodzi do niekontrolowanego wybuchu emocji. Członkom zarz¹dów kas
chorych zalecano zaopatrzenie siê w legaln¹, zarejestrowan¹ broñ. Jej pistolet le¿ał zamkniêty w
skrytce mercedesa, wiêc jeœli zbli¿aj¹ siê kłopoty, nic jej nie pomo¿e. Nie ma mowy. Nie zd¹¿y.
Wytê¿yła wzrok. Mo¿e uda siê jej spojrzeæ temu mê¿czyŸnie prosto w oczy?
Pieprzony O’Donnell!
Intruz zatrzymał siê niespełna trzy metry od niej. Marcia miała ju¿ pewnoœæ, ¿e nie jest to
nikt zwi¹zany z EQH.
– Kim pan jest? – spytała. – Jak pan siê tu dostał?
– Pani Rising, mam dla pani prezent.
Kobieta! Marcia znów poczuła przyspieszone bicie serca.
– Kim pani jest? – spytała. Głos siê jej łamał.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin