Polityka_polska_i_odbudowanie_panstwa-Cz_2-roz_4 - Kopia.doc

(132 KB) Pobierz
W dziewięćsetną rocznicę

Roman Dmowski

 

Polityka polska i odbudowanie państwa

 

CZĘŚĆ DRUGA

 

Od wojny rosyjsko-japońskiej do wojny światowej (1904-1914)

Rozwój polityki polskiej i walka o jej samoistność

 

IV. AKCJA PRZECIW NIEMCOM

 

Polityka niemiecka w Europie środkowej i wschodniej robiła szybkie postępy, głównie dzięki temu, że tu nie napotykała na żadne poważne przeszkody. Istotnie, była to akcja w kierunku najmniejszego oporu. Gdy działania Niemiec poza Europą bacznie śledzono, gdy ich poważ­niejsze posunięcia czy gdzieś w Wenezueli1, czy w Maroku2 spotykały się z natychmiastową reakcją — tu pracowały one swobodnie, kładąc fundamenty pod wielką konstrukcję polityczną: Mitteleuropa3 i Ber­lin—Bagdad. Nikt, poza kierownikami polityki niemieckiej, dobrze nie widział, co się tu święci, i planów niemieckich nie rozumiał.

Nawet we Francji, dla której wzrost potęgi niemieckiej był najwięk­szym niebezpieczeństwem i w której młodsze pokolenie pisarzy poli­tycznych i publicystów zabrało się od początku stulecia do studiów nad ekspansją niemiecką w środkowej i wschodniej Europie — nie obejmowano całości celów tej polityki i nie wszystkie drogi, którymi szła, widziano.

Przyczyna tego była bardzo prosta. Nikt nie rozumiał kwestii polskiej i nikt nie zdawał sobie sprawy z roli, jaką odgrywa ona w polityce niemieckiej.

Z trzech członków przeciwniemieckiego porozumienia, Anglia nigdy szczególnie nie interesowała się Europą środkową i wszystkie części świata lepiej tam znano niż środek Europy. Przez półtora stulecia — od połowy XVIII do końca XIX w. — Anglia interesami swymi czuła się związana z Prusami, popierała je i ich oczami uczyła się patrzeć na kwestię polską. Nie było to dobre przygotowanie do orientowania się w nowym położeniu, w którym potęga niemiecka, gospodarcza i poli­tyczna, stała się dla niej groźną i w którym trzeba było patrzeć na poli­tykę berlińską z odwrotnego punktu widzenia. Polityka w kwestii pol­skiej była ostatnim z działów polityki niemieckiej, do których pozna­nia i zrozumienia myśl angielska była przygotowana.

Jednym ze skutków powstania 1863 roku, które było strasznym cio­sem wymierzonym pośrednio we Francję — co prawda, całkiem nieświa­domie z naszej strony i nie bez udziału mętnej polityki Napoleo­na III4 — było to, że Francja przestała się całkiem sprawą polską inte­resować. Nie zachęcał jej do tego i alians z Rosją. Dopiero od otwarcia Dumy rosyjskiej zaczęto się we Francji na nowo przyglądać Polsce, czyniono to wszakże bardzo ostrożnie, licząc się z podejrzliwością Rosji względem wszelkiego interesowania się Polską. Śmiało poruszano i na­wet wcale poważnie studiowano walkę polsko-niemiecką w zaborze pruskim. Całości kwestii polskiej nie rozumiano i nie widziano, jak wielką rolę odgrywa ona w polityce niemieckiej.

Rosja, zahipnotyzowana niebezpieczeństwem polskim, widziała kwestię polską tylko z jednej strony, ze swego frontu, traktowała ją z zaślepie­niem, nie pozwalającym innych, ważniejszych jej stron dojrzeć. W tym zaślepieniu utrzymywali ją Niemcy, a nie potrzebowali wiele się wy­silać, bo za nich robotę robiła łakoma sfora „patriotycznych" działaczy rosyjskich, którym się ich patriotyzm sowicie w rublach opłacał.

Najgorsza, że tej polityki niemieckiej i roli w niej kwestii polskiej nie rozumieli i sami Polacy.

Ogół polski — nie tylko w zaborze rosyjskim, gdzie przez długi okres polityka, w najskromniejszym nawet zakresie, była zakazana, ale na­wet w dwóch pozostałych dzielnicach — był w rozwoju pojęć politycz­nych bardzo zacofany. W zaborze pruskim i austriackim nauczył się on jako tako rozumieć swoje sprawy dzielnicowe, ale sprawy ojczyzny jako całości nie obejmował, w zaborze zaś rosyjskim nawet o spra­wach miejscowych realnie myśleć nie umiał. Interesowano się polityką międzynarodową, szukano nawet po omacku związku między nią a poło­żeniem Polski, ale prasa, która dziś wszędzie służy za przewodnika myśli politycznej ogółu, tu swego zadania spełnić nie była zdolna. Pu­blicyści piszący przeglądy polityki zagranicznej w naszych dziennikach czerpali swą wiedzę i swe natchnienia z pism zagranicznych najwcześniej do Polski dochodzących, z „Berliner Tageblatt"5, ze „Schlesische Zeitung"6 i z „Neue Freie Presse"7. Z tych źródeł niewiele mogli się dowiedzieć o znaczeniu kwestii polskiej i w szczególności o roli jej w polityce Niemiec, myśleli zaś nie dość samodzielnie, żeby z dostarczanego przez nie materiału umiejętnie korzystać.

Dla ludzi, którzy stali u steru spraw krajowych w każdym zaborze, widnokrąg polityczny zamykał się przeważnie w Wiedniu, Berlinie lub Petersburgu. Ci zaś, poza naszym obozem, którzy poza ten widnokrąg wybiegali, którzy mówili i pisali o Polsce, o idei polskiej, o celach i aspi­racjach narodu, nie umieli przedmiotu brać konkretnie, realnie, trakto­wali go czysto po literacku, papierowo.

Nie rozumiano u nas i sprawy zależności Rosji od Niemiec. O wpły­wach niemieckich w Rosji wiele mówiono, zwłaszcza wśród ludzi, któ­rzy z Rosją bliższą mieli styczność, przedmiot ten był ciągle na końcu języka, ale przypisywano te wpływy prawie wyłącznie wielkiej ilości Niemców w Rosji i stanowiskom przez nich zajmowanym. Nie umiano ocenić czynników szerszej natury politycznej, które dawały Berlinowi wielkie atuty w stosunku do Petersburga.

Również nie zdawano sobie sprawy ze stopnia ujarzmienia Austro-Węgier przez Berlin, nie rozumiano, że od czasu dymisji Gołuchowskiego8 polityka zewnętrzna Austrii zatraciła już resztę swej samodziel­ności. Ciekawa rzecz, że najmniej wiedzieli o tym politycy polscy w Austrii. Dowiadywali się stopniowo dopiero podczas wielkiej wojny, a jak długo trwali w złudzeniach co do niezawisłości polityki austriac­kiej, wnosić można z tego, jak mocno się obrazili na Czernina9 po pokoju brzeskim.

Można powiedzieć, że wielka akcja polityczna Niemiec w środkowej i wschodniej Europie, przygotowująca między innymi wielki grób dla Polski, szła naprzód w niesłychanie przyjaznych dla siebie warunkach, bo ani państwa trójporozumienia, ani nawet sami Polacy nie zdawali sobie sprawy z jej rozmiarów i z jej doniosłości.

Naszym obowiązkiem było rozmiary tej akcji odsłonić, doniosłość jej uwydatnić nie tylko ogółowi polskiemu, ale także, i to przede wszyst­kim, opinii publicznej państw najbardziej zainteresowanych w powstrzy­maniu rozwoju potęgi niemieckiej.

Aczkolwiek w swej skromnej roli politycznej nie miałem dostępu do tajemnic dyplomacji europejskiej, dotykałem się osobiście tylko spraw polskich, i to przecie nie wszystkich bezpośrednio, aczkolwiek wiedza moja nie sięgała przeważnie poza to, co było dostępne dla przeciętnego czytelnika książek i dzienników, i przedstawiała wielkie luki, które musiałem zapełniać dedukcjami z ułamkowych faktów, postanowiłem wziąć na siebie spełnienie tego obowiązku.

W roku 1907 zabrałem się do napisania książki, przeznaczonej przede wszystkim dla czytelnika rosyjskiego i francuskiego, książki, która mia­ła spełnić następujące zadania:

— przedstawić plany polityki berlińskiej i rozrost wpływów niemiec­kich w Europie środkowej i wschodniej i wykazać ich znaczenie dla rozwoju potęgi Niemiec;

— dać obraz współczesnego stanu kwestii polskiej, uwydatnić jej znaczenie dla Niemiec i jej rolę w polityce berlińskiej;

— odsłonić ujarzmienie Austro-Węgier przez Niemcy i uzależnienie Rosji od nich, w szczególności uwydatnić siłę wpływów niemieckich w Petersburgu; wreszcie

— wykazać, że cała polityka Rosji względem Polski jest robotą dla Niemiec, umożliwiającą powodzenie ich wielkich planów.

Tą drogą zamierzałem:

— zainteresować państwa zachodnie kwestią polską, pokazać im w no­wo wytworzonym położeniu międzynarodowym Polskę jako czynnik polityki europejskiej, którego lekceważenie jest bardzo niebezpieczne; obudzić ich czujność względem polityki niemieckiej na naszym i sąsiadującym z nami terenie, oraz wywołać ich przyjazne oddziaływanie na Rosję w sprawie polskiej;

— uświadomić opinii rosyjskiej grozę położenia Rosji i niebezpie­czeństwo polityki rządu, który — zwłaszcza w sprawie polskiej — pra­cuje dla Niemiec i zbliża całkowity upadek mocarstwowego stanowiska Rosji; tą drogą przyczynić się do zorganizowania w Rosji silnego obozu opinii, możliwie przyjaznego dla Polski, a wypowiadającego walkę wpły­wom niemieckim;

— wzmocnić przeciwniemiecki kierunek rosyjskiej polityki zewnętrz­nej przez obudzenie pewności, że w walce przeciw Niemcom Rosja bę­dzie miała Polskę po swej stronie; wreszcie

— uświadomić opinię polską co do położenia naszej sprawy we współ­czesnym układzie stosunków międzynarodowych, co do roli Niemiec w kwestii polskiej i co do zadań naszej polityki.

Ma się rozumieć, zdawałem sobie sprawę z tego, że jedna książka nie wywoła nagłego przewrotu w pojęciach i głębokich zmian w polityce. Uważałem ją wszakże za konieczny początek akcji politycznej, którą należało rozwinąć na wszystkich dostępnych dla nas polach.

Książka Niemcy, Rosja i kwestia polska10 to zadanie spełniła w więk­szej nawet, niż się spodziewałem, mierze. Zwłaszcza w Rosji i we Fran­cji zainteresowała ona szerokie koła polityczne sprawą polską, zjawia­jącą się w nowej fazie, i zwróciła uwagę na te strony polityki niemiec­kiej, o których uwydatnienie nam chodziło.a

Książka moja milczała o wielkim celu polityki polskiej: nie było w niej deklaracji o naszym dążeniu do odbudowania państwa.

Ma się rozumieć, przeciwnicy polityczni w kraju na tej zasadzie oskar­żyli mnie i cały obóz polityczny o to, żeśmy się wyrzekli niepodległości.

Tymczasem każdy, kto przeczytał inteligentnie i uczciwie książkę, w której kwestia polska jest przedstawiona jako jedna, integralna całość we wszystkich trzech zaborach, musiał widzieć, że jedynym sposobem celowego i trwałego rozwiązania kwestii, jaki z jej przedstawienia wy­nikał, było zjednoczenie ziem polskich i odbudowanie państwa. Były w niej wszystkie przesłanki do niepodległości, tylko nie wypowiedziano wniosku.

Dlaczego?...

Dla bardzo prostej przyczyny. W czasie, kiedy pisałem tę książkę, byłem w wieku dojrzałym, kiedy i w polityce robi się to, co prowadzi do celu, a unika się tego, co od celu oddala.

Tradycja naszych powstań i polityki powstańczej nie sprzyjała dojrze­waniu politycznemu ludzi i ci, co na tej tradycji kształcili swe pojęcia, nie mogli rozumieć polityki jako czynności celowej, czynności, która sobie stawia jasny, konkretny cel i wybiera do niego odpowiednie drogi. W ich pojęciach polityka polska polegała na uroczystym deklarowaniu tego, czego się chce i na protestowaniu czynnym lub słownym przeciw temu, czego się nie chce. Wszystko, co w zakresie sprawy polskiej wyrastało ponad ten prymitywny poziom pojęć, było dla ich umysłów niedościgłe; nie dlatego, żeby byli w ogóle dziećmi, bo umieli nieraz zupełnie celowo postępować w innych sprawach, tylko dlatego, że sprawy polskiej, spra­wy niepodległości nie pojmowali realnie, konkretnie — była to w ich umysłach sprawa oderwana od życia, do której się logika czynu nie stosuje.

Chwila, w której się moja książka ukazała, nie była chwilą realizacji i nie wymagała wyraźnego określenia naszych celów i żądań. Byliśmy w okresie przygotowania, kiedy potrzebne było oddziaływanie na sy­tuację w sposób dla nas korzystny, umożliwiający nam, gdy na to czas przyjdzie, postawienie programu i urzeczywistnienie celu naszych żądań.

Dziecinną byłaby polityka, która by, uważając za konieczne dla spra­wy polskiej podcięcie niemieckich wpływów w Rosji, zaczęła od wywie­szenia programu niepodległości, od dania broni w ręce Niemcom, którzy swój wpływ w Rosji opierali zawsze na straszeniu jej niebezpieczeń­stwem polskim. I trzeba było nie mieć najmniejszego pojęcia o współ­czesnym sposobie myślenia politycznego na Zachodzie, żeby nie zdawać sobie sprawy z tego, iż wystąpienie w owej chwili z programem odbu­dowania państwa polskiego byłoby przyjęte jako fantazja nie licząca się wcale z rzeczywistością, a oprócz tego jako dążenie do popsucia sto­sunków państw zachodnich z Rosją, i zniechęciłoby tylko do jakiego­kolwiek zainteresowania się na nowo kwestią polską. Do takiego non­sensu ani ja, ani towarzysze moi w pracy politycznej nie bylibyśmy zdolni. I dlatego właśnie zdołaliśmy zorganizować, w zakresie naszych sił i środków, politykę polską, po długim okresie, w którym Polska poli­tyka istotnej, zasługującej na to miano nie miała.

Muszę to stwierdzić, że w kraju, w stosunkowo szerokich kołach spo­łeczeństwa, zaczęto nas i naszą politykę rozumieć, że zarówno w naszym obozie, jak poza nim szybko rosła liczba ludzi widzących dobrze, dokąd idziemy, i podzielających nasze stanowisko w wyborze dróg działania. Było już widoczne, że gdy przyjdzie chwila rozstrzygająca, nie znajdzie­my się w położeniu nie rozumianej przez ogół garstki ludzi, ale że bę­dziemy mieli za sobą większość narodu.

I moją książkę na ogół w Polsce zrozumiano nie tylko w tym, com powiedział, ale i w tym, czegom nie dopowiedział. Nie przeszkodziło to, że wywołała ona, jak to zaznaczyłem, liczne napaści, ba, nawet szyder­stwa a.

Książka jako czyn polityczny nie wystarczała i pisząc ją szukałem jednocześnie terenu, na którym moglibyśmy rozwinąć akcję paraliżującą politykę Niemiec, dającą Polsce rolę czynnika polityki europejskiej, a jednocześnie utrudniającą rządowi rosyjskiemu jego przeciwpolską politykę i pomagającą do wytworzenia w Rosji obozu, który by się z na­mi przeciw Niemcom i przeciw polityce rządu sprzymierzył.

Nietrudno było spostrzec, że najpodatniejszym i najdostępniejszym dla nas terenem do takiej akcji jest świat słowiański Austro-Węgier i Bałkanów, tej właśnie części Europy, w której Niemcy najenergiczniej pracowały, największe robiły postępy i najmniej ze strony mocarstw trój porozumienia spotykały przeszkód.

Panslawizm,11 tak energicznie swego czasu propagowany przez Rosję, należał już właściwie do przeszłości. Zadała mu cios ewolucja narodowa ludów słowiańskich. Rosnące szybko poczucie samoistności narodowej tych ludów sprowadziło do absurdu idee „zlania strumieni słowiańskich w morzu rosyjskim".12 Solidarność słowiańska mogła się już oprzeć tylko na uznaniu samoistności każdego z narodów słowiańskich, na jej posza­nowaniu przez innych Słowian i na współdziałaniu tych narodów za­równo w ich rozwoju cywilizacyjnym, jak w obronie przeciw wspólnym wrogom. Zrozumienie tego sprawiło, że słowianofilstwo w samej Rosji szybko zanikało, że Rosja dla Słowian znacznie ochłodła i przestała pod­sycać propagandę słowianofilską.

Jednakże wobec szybkich postępów ekspansji niemieckiej w kierunku Bliskiego Wschodu, poprzez Austro-Węgry i Bałkany, postępów zagraża­jących silnie mocarstwowemu stanowisku państwa carów, zdawano sobie sprawę w Rosji ze znaczenia dla niej narodów słowiańskich i ich zacho­wania się politycznego. Polityka zagraniczna Rosji tych narodów nie lekceważyła, starała się mieć w nich sojuszników i nawet, jak w Serbii, robiła to z dużym powodzeniem.

Ten, kto zdawał sobie sprawę z tych zmian w świecie słowiańskim — a to przecie nie było tak trudne — musiał zrozumieć, że wytworzyły one sytuację dla nas korzystną. Dawny panslawizm, który patrzył na Sło­wian jako na potencjalnych Rosjan, mógł ogłaszać nas za zdrajców Słowiańszczyzny, bo jako naród z bogatą przeszłością dziejową, z opartą na niej wybitną indywidualnością narodową i odrębnym a bogatym życiem duchowym, związany przez swą religię i cywilizację ze światem łacińskim, a nie bizantyńskim — najmniej ze wszystkich Słowian mieliśmy kwalifikacji do tego, żeby się stać Rosjanami. Wszelkie też wy­siłki zwrócone ku zrobieniu z nas Rosjan były beznadziejne. W nowym położeniu, kiedy rozwój narodowy Słowian zachodnich i południowych zrobił ogromne postępy, kiedy Czesi, Serbowie, Bułgarzy poczuli się odrębnymi, samoistnymi narodami i ta samoistność stała się im drogą, kiedy solidarność słowiańska mogła się tylko na uznaniu tej samoistności każdego z narodów oprzeć — zarzut zdrady sprawy słowiańskiej można było zwrócić tylko do Rosji, która wespół z Niemcami pracowała nad zniszczeniem bytu wielkiego narodu słowiańskiego, Polski.

Podniesienie tedy na nowo idei słowiańskiej, niedogodne dla Rosji z jej przeciwpolską polityką, dla Polski przedstawiało ogromne korzyści. O ile by się dało postawić sprawę szczerze, uczciwie w świadomości ludów słowiańskich, a to przy należytej pracy z naszej strony było możliwe, przed Rosją stawała alternatywa: albo zerwać współpracę z Niemcami przeciwko Polsce, zmienić swą politykę polską, albo wyrzec się poważniejszego wpływu na Słowian zachodnich i południowych.

Już w roku 1907 zdecydowałem się zużytkować teren słowiański do akcji przeciw Niemcom. Pozostawała tylko kwestia sposobu wykonania.

Podniesienie sprawy solidarności słowiańskiej i rozwinięcie na tym tle poważnej akcji nie mogło być zrobione z inicjatywy polskiej. Stojąc od dawna poza nawiasem ruchu słowiańskiego ze względu na kierunek, jaki mu nadał wpływ rosyjski, nie byliśmy dostatecznie zbliżeni ze światem słowiańskim i nie mieliśmy odpowiednich stosunków w tym świecie. Z drugiej strony, ruch słowiański odradzający się z inicjatywy polskiej powitany byłby w całej Rosji z nieufnością, która by rozwój jego spa­raliżowała. Inicjatywa tedy musiała wyjść z innej strony.

Ze wszystkich narodów Czesi byli zawsze najgorliwszymi propagato­rami idei słowiańskiej i mieli najmocniejsze stanowisko w świecie sło­wiańskim. Na czele polityki czeskiej stał Kramarz13, przekonany słowianofil, człowiek odznaczający się wielkim talentem i energią. Wysoko nosząc sztandar czeskiej niezawisłości narodowej, co go oddalało od dawnego panslawizmu, był on jednocześnie wielkim przyjacielem Rosji i przyjaźń swą dla niej głośno manifestował. Ciesząc się wielką powagą zarówno w Rosji, jak w krajach słowiańskich Austro-Węgier i Bałkanów, był on niejako przeznaczony na inicjatora nowego ruchu. Od niego też postanowiłem zacząć.

Uprosiłem jednego z ludzi14 stojących poza naszym obozem, ażeby pojechał do Kramarza i zapewnił go, iż gdyby chciał dać inicjatywę do zbliżenia się i porozumienia narodów słowiańskich w celu współdziała­nia w pracy cywilizacyjnej i gospodarczej i wspólnej obrony przeciw po­stępom wpływów niemieckich — my weźmiemy żywy udział w tej akcji. Zrobiłem to, naturalnie, po uprzednim zawiadomieniu kierowników Koła Polskiego w Wiedniu,15 uważając, że byłoby nielojalnością z naszej stro­ny, gdybyśmy bez ich wiedzy rozpoczynali akcję mogącą się silnie odbić na stosunkach wewnętrznych państwa austriackiego. I tu muszę stwier­dzić, że jakkolwiek politycy nasi w Austrii nie przyjęli naszych planów ze szczególnym entuzjazmem, jakkolwiek widzieli, że nasza akcja może im nawet w pewnej mierze być niedogodna, ze względu zwłaszcza na ich stosunek do Czechów, to jednak nie uważali za możliwe naszym próbom się sprzeciwiać z racji znaczenia, jakie mogą one mieć dla naszej polityki w zaborze rosyjskim. Dodam, że z rozmów, jakie miałem wów­czas nawet z konserwatywnymi przedstawicielami Galicji wyniosłem wrażenie, że zaufanie ich do państwa austriackiego jest słabe, że nie budują oni przyszłości naszego narodu na trwałym związku z polityką tego państwa. Dlatego też i później, po wybuchu wielkiej wojny, wiedziałem dobrze, iż to, co wystąpiło w Krakowie pod zuchwałą nazwą Naczelnego (!) Komitetu Narodowego,...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin