Jerzy Kochan- Donatien Alphonse François de Sade,czyli racjonalizm absolutny.pdf

(133 KB) Pobierz
28309828 UNPDF
Jerzy Kochan
Donatien Alphonse François de Sade,czyli
racjonalizm absolutny
I
Jeszcze 10 stycznia 1957 roku wydawca dzieł zebranych markiza de Sade’a, Jean-Jacques Pauvert,
został w Paryżu skazany przez sąd poprawczy na 120 000 franków grzywny, pokrycie kosztów
sądowych oraz „konfiskatę i zniszczenie zakwestrowanych dzieł”. Wydawcę oskarżono o obrazę
obyczajów na podstawie artykułu 125 dekretu o ochronie rodziny i popieraniu rozrodczości
społeczeństwa francuskiego.
Jeszcze w 1954 roku pierwsze wydanie angielskie The 120 Days of Sodom: or the Romance of the
School of Libertinage musiało się ukazać na kontynencie, we Francji, a na wydanie wyspiarskie to
najsłynniejsze chyba dzieło Sade’a musiało czekać aż do roku 1990.
Co prawda sąd apelacyjny, miedzy innym i w rezultacie protestów i obrony ze strony wybitnych
intelektualistów francuskich (m.in. G. Bataille’a, J. Cocteau, A. Bretona), unieważnił wyrok
skazujący dzieła Sade’a na zniszczenie i zalecił tylko ograniczyć ich wydawanie i
rozpowszechnianie, ale przypomnienie tej świeżej dość historii, podobnie jak przypomnienie
konieczności „emigracyjnego” wydawania Sade’a po angielsku, uzmysławia nie tak dawną jeszcze
zasadniczą i dogłębną kryminalizację jego myśli i pisarstwa, nawet w krajach cieszących się
zasłużenie chwałą najbardziej wolnych i otwartych, żeby nie powiedzieć – zepsutych.
Jak wiele zmieniło się od tego czasu! Obecnie D.A.F. de Sade w licznych kręgach współczesnych
filozofów uważany jest za trudnego i ważnego myśliciela, którego miejsce jest obok Fryderyka
Nietzschego. Uważa się zresztą czasem, że piszący w epoce rewolucji francuskiej Sade przerasta
głębią swej refleksji, jej formą, a także tragizmem własnej doli (28 lat w więzieniach) o sto lat
prawie późniejszą twórczość autora Poza dobrem i złem . Powstają teksty uznające Sade’a za
„prekursora filozofii współczesnej”, odnajdujące w jego dziełach zapowiedź psychoanalizy,
nowoczesnej seksuologii, totalnej krytyki społeczeństwa kapitalistycznego, egzystencjalizmu,
postmodernizmu.
Ale kariera Sade’a nie ogranicza się do świata filozofii. Pojawiają się kolejne wydania jego dzieł w
różnych językach. Poszerzają się kręgi jego czytelników, rejestrują towarzystwa jego miłośników…
Co więcej, w XIX już wieku, a więc w ciągu ostatnich kilku lat, obywatel polski mógł obejrzeć w
kinach i w telewizji co najmniej trzy filmy fabularne poświęcone markizowi de Sade.
Wyprodukowany w USA film zatytułowany Zatrute pióro – wysmakowana hollywoodzka
produkcja – jest najlepszym dowodem na to, że de Sade stał się z obłożonego infamią
undergroundowego , ekscentrycznego twórcy – pełnoprawnym obywatelem popkultury.
Fakt tak zasadniczej zmiany położenia twórczości Markiza, jego przeprowadzka do
uniwersyteckich sal wykładowych, na łamy wielkonakładowych czasopism i do sal multipleksów
wydaje się wart zastanowienia, może też sprzyjać zarówno nowemu odczytaniu jego twórczości, jak
i dostrzeżeniu we współczesnej kulturze niedostrzeganych często przesłanek sprzyjających takiej
przemianie.
Prezentowany artykuł ma na celu próbę podjęcia takiej analizy i choć nie pretenduje w żaden
sposób do rangi całościowego opracowania bogactwa następstw pojawienia się twórczości Sade’a,
to jednak jest formą skrótowego pod-sumowania dotychczasowej tradycji teoretycznej, a także
przedstawienia propozycji wykraczających poza nią.
Konstrukcja tekstu zakłada analizę teoretyczną abstrahującą od ewolucji myśli autora 120 dni
Sodomy , jest więc raczej próbą dociekania, co też w swym najpełniejszym wyrazie może znaczyć
stwierdzenie Sade’a, że „filozofia powinna powiedzieć wszystko” i czym to „wszystko” w istocie u
markiza de Sade’a jest. Forma wykładu przypomina więc nieco obieranie cebuli, w trakcie którego
obłupując najpierw zeschłe warstwy najbardziej powszechnych odczytań, pójdziemy dalej, do
pokładów coraz bardziej soczystych i skrytych, do spraw coraz bardziej złożonych i trudnych wręcz
do zniesienia, do treści potwornych i przerażających. Rozpoczniemy więc od prostego odrzucenia
Sade’a i zaraz potem odczytania go jako libertyna-ateisty, następnie przejdę do problemu
przekroczenia ateizmu i transgresji porewolucyjnego społeczeństwa obywatelskiego, później
zatrzymamy się nad totalnym odrzuceniem mających swe źródła w filozofii J.-J. Rousseau
naturalistycznych interpretacji podstaw ludzkiej egzystencji, dla których przedmiotem kultu jest to,
co naturalne, przyrodnicze i gatunkowe. Wreszcie spróbuję przedstawić finał sadycznej odysei w
poszukiwaniu Absolutu, finał sadycznego dubito , który związany jest z osiągnięciem specyficznie
radykalnego stanowiska egzystencjalistycznego, prowadzącego zarówno do śmierci gatunku, jak i
pożądliwego podmiotu.
II
Kariera twórczości Sade’a we współczesnym świecie nie jest zupełna. Sade dalej gorszy, przeraża i
odpycha. Mam w tym względzie i własne doświadczenia: kiedy przed kilku laty chciałem
wydrukować Małą antologię sadyzmu , kilkudziesięciostronicowy ekstrakt dorobku wielkiego
Markiza, okazało się to niemożliwe na skutek protestu maszynistek, które solidarnie oświadczyły,
że takiego świństwa nie będą przepisywać... Tego typu recepcja sadycznej transgresji jest
najprostszą reakcją odrzuce-nia, którą ze względu na jej niezwykłość (tekst powstały w XVIII w.
poraża czytelniczkę po dwustu latach, wstrząsa nią w stopniu uniemożliwiającym wykonywanie
pracy zarobkowej i to po okrucieństwach dwudziestego wieku, po rewolucji seksualnej, przy
powszechnej obecności najbardziej nawet wyuzdanej pornografii...) sama zostaje włączona w pole
badawcze, będąc przedmiotem analiz jako niepowtarzalny fenomen.
III
Podkreśla się, że pierwsze próby sklasyfikowania twórczości Markiza prowadzą zazwyczaj do
uznania jej za przykład libertyńskiej myśli charakterystycznej dla Francji końca wieku XVIII.
Zgodnie z tymi ujęciami Sade
„[...] to modelowy przykład oświeceniowego libertyna w sferze ducha i obyczaju, którego ateizm,
wsparty na popularnych ówcześnie ideach materializmu, racjonalizmu i sceptycyzmu, bardziej przy
tym konsekwentny i bezkompromisowy niż w przypadku wielu mu współczesnych, kamuflujących
swe poglądy lub wręcz oficjalnie się ich wypierających, jawi się jako narzędzie walki społecznej z
religią, polityczną i intelektualną dominacją Kościoła, unicestwiającego podmiotową i obywatelską
suwerenność człowieka chimerą Boga i jego omnipotencji” (1) . Nie ulega wątpliwości, że wątek
ateistycznej krytyki religii i Kościoła jest w dziełach Sade’a niezwykle intensywny. Przybiera on
postać zarówno rozwiniętych wywodów teoretycznych, filozoficznych, historycznych i moralnych,
jak i – klasycznych dla jego pisarstwa – przeróżnych form bluźnierstwa i profanacji.
W warstwie teoretycznej mamy do czynienia z drastyczną kumulacją wszelkich argumentów
28309828.001.png
pojawiających się w historycznych krytykach religii i związanych z nim instytucji. Ostatecznie
jednak najbardziej zwraca uwagę pasja, z jaką Sade określa religię mianem „śmiechu wartej bajki”,
„haniebnym i niesmacznym urojeniem”, „iluzją”, „głupim i odrażającym dogmatem”,
„oburzającym absurdem”, „brednią”, wzbudzającą odrazę i wartą tylko pogardy. I choć dostrzega
przecież także w religii spodziewane przez wiernych źródło pociechy i kojącej samoułudy, to
jednak kwalifikuje jej wyznawców tylko jako „garstkę idiotów” i twierdzi, że „trzeba stracić rozum,
by dopuszczać istnienie Stwórcy, i być kompletnym idiotą, by go wielbić”.
Sade nie zapomina też o dyskredytacji Kościoła i duchownych poprzez oskarżenie ich o
traktowanie religii jako wygodnej zasłony skrywającej egoistyczne, materialne, ekonomiczne
interesy kleru.
Najbardziej znaczące dla stosunku Sade’a do religii jest jednak oskarżenie Boga na płaszczyźnie
moralnej. Fakt stworzenia świata takim, jakim jest, i kompletna nieczułość Istoty Najwyższej na
istniejące zło, na powszechną potworność egzystencji („monstrualna, potworna istota, zdolna do
stworzenia równie dziwacznego świata”), prowadzi do bardzo daleko idących wniosków, z których
do najważniejszych należy odrzucenie możliwości istnienia Stwórcy. W ślad za tym idzie
odrzucenie wszelkich wartości, regulacji i uzasadnień mających swe umocowania religijne. Jest to
zresztą przedszkole libertynizmu Sade’a.
Wiara religijna jest w jego opowieściach na tyle dyskwalifikująca, że karze się ją od razu śmiercią,
wykluczając z uczestnictwa w organizowanej transgresji. Religijność wraz ze swoimi ziemskimi
atrybutami zostaje sprowadzona do elementu scenografii sadycznej teatralizacji zbrodni. Profanacja
ołtarza, krucyfiksu, hostii, tak jak i ochocze uczestnictwo w nich duchownych, należą do kanonu
opisywanych wydarzeń. Drastyczność inwencji w tym zakresie jest związana z powtarzanym po
wielokroć unaocznianiem nieobecności Istoty Najwyższej, jej milczenia, jej braku. Obarczona jest
więc ona dodatkowo odpowiedzialnością także i za te nowe zbrodnie i potworności.
Ateizm Sade’a nie oznacza jednak powołania do istnienia królestwa „całkowitej nieobecności
norm” (2) . Nie jest on równoznaczny z nihilizmem. Można go co najwyżej na tym etapie określić
jako nihilizm chrześcijański, jako unieważnienie chrześcijańskich oków pętających autonomię
jednostki, formę walki z religijną, polityczną i kulturową dominacją Kościoła. Oświeceniowy
rozum ma w zapasie co najmniej dwie względnie nowe możliwości uprawomocnienia:
społeczeństwo i naturę.
IV
Jednakże już na etapie konstytuowania się ateizmu Sade’a możemy postawić zasadnicze pytanie o
siły napędowe jego poszukiwań, o źródła dynamiki jego twórczości. Wydaje się, że z powodzeniem
można przyjąć za takie, po pierwsze, poszukiwanie absolutnie pewnej podstawy uprawomocnienia
przyjmowanych wartości, a więc swoiste poszukiwanie Absolutu; po drugie, kierowanie się w tej
podróży indywidualistycznie, po kartezjańsku pojmowa-nym rozumem, absolutną racjonalnością
indywidualnego podmiotu poznającego.
Rzecz jasna, nie są to pierwotnie przyjęte założenia zastosowane w praktyce. Mamy tu do czynienia
z wielokrotnym zataczaniem przez myśl koła, tak że już na początku analizy pojawiają się
rozstrzygnięcia mające swą podstawę w późniejszych etapach rozważań. Jest tak na przykład w
wypadku przypisania seksualności wyróżnionej roli w poszukiwaniu Absolutu.
Seksualność w rozumieniu Sade’a nie ma wymiaru naturalistycznego, nie ma również znaczenia
społecznego. Nie znajdziemy u niego wezwań do podtrzymania istnienia gatunku ani do
powiększania substancji narodowej. Wyróżniona rola seksualności bierze się z poszukiwania
Absolutu. Skoro pod razami rozumu pada religia i Bóg, padnie Społeczeństwo i Natura, to Sens
zdaje się możliwy do uchwycenia tylko na poziomie niekwestionowanych fenomenów
jednostkowej egzystencji.
Markiz de Sade idzie tu drogą przetartą już w starożytności przez cyrenaików i Arystypa, u którego
połączenie sokratejskiego ideału doskonałości ( eudajmonia ) i niezależności osoby ( autarkia )
prowadzi do przekonania, że najwyższym dobrem jest osobista przyjemność (3). Pewne
podobieństwo odnajdziemy też później i w hedonizmie Epikura, zwłaszcza gdy mówi on o bogach
jako głównych przyczynach zła i cierpienia w świecie ludzi, gdy próbuje mówić o dobru i złu, nie
uciekając się do woli boskiej ani żadnych nadprzyrodzonych praw lub ideałów moralnych, gdy w
uczuciu przyjemności i bólu doszukuje się kryterium słusznego wyboru i działania, gdy twierdzi, że
mądry człowiek czasem wybierze teraźniejszy ból wobec spodziewanej większej przyjemności, a
także i wtedy, gdy podkreśla zasadnicze znaczenie rozumu w ustalaniu tego, co przyjemne,
przekraczając tym samym horyzont zmysłowo pojmowanej przyjemności w stronę wyższych
wartości rozumowych (podobnie uczyni Sade). Oczywiście u Markiza nie ma mowy o spokoju
ducha, epikurejska ataraksja , stan ostateczny, u niego lepiej oddają słowa wypalenie, spranie,
zdarcie.
Tak więc niepodważalny Sens jednostkowej egzystencji jest możliwy do uchwycenia na poziomie
jednostkowej przyjemności. Jej najbardziej spotęgowany wyraz ma wymiar seksualny, stąd też to
właśnie seksualności przypada wyróżniona rola. Rozumowo, teoretycznie wywiedziona
indywidualna seksualna przyjemność pozostaje jednak w napiętych relacjach z rozumem, ciąży na
niej podejrzenie o przyrodniczość, naturalność zgoła gatunkową. Czyż jednak przyroda może być
podstawą Sensu? To napięcie między rozumem a przyjemnością seksualną generuje dynamikę
poszukiwań Sade`a, w których pierw-szą ofiarą rozumu jest Bóg, a potem ofiarami będą
społeczeństwo, przyroda i sam podmiot.
Po drodze jednak gruntownym przemianom podlega seksualność odcedzana od wszystkiego, co
religijne, uwalniana od świeckich form religijności, transformowana w zaprzeczenie przyrodniczej
naturalności, odnajdująca swój sens w dynamice transgresji…
Jest samo w sobie zastanawiające, że transgresywna seksualność Sade’a, jego integralna
potworność, bywa traktowana jako wyszukana, wysmakowana erotyka, forma pokrewna tradycji
ars amandi . W istocie seksualność jest u Markiza zinstrumentalizowana wobec racjonalnego
poszukiwania fundamen-tu. Z rzeczywistego bogactwa seksualności, erotyzmu, miłości erotycznej
wybierane są te jej formy, które mogą zostać instrumentalnie wykorzystane do mającej cele
teoretyczne transgresji, kolekcjonowane i konstruowane perwersje są taranami obalającymi kolejne
nieuzasadnione ograniczenia indywidualnego podmiotu. To gesty, sceny zbiorowe, figury wyzbyte
wszystkiego, co tradycyjnie łączy się z miłością i erotyzmem. Nie chodzi tu o odsłonięcie sfery
popędo-ej przesłoniętej przebraniem jej w myślenie, rozum. Jeśli więc mamy tu do czynienia z
jakąś erotyką, to z erotyką skrajnie spreparowaną, z jej bluźnierczym i okrutnym zdegradowaniem
do momentu transgresywnego.
To już nie „naturalna przyjemność” jest celem. Przyjemność staje się ze wszech miar „sztuczna” i
może być osiągana tylko w wyniku aranżacji transgresji, r u c h u transgresywnego. Przybiera ona
formę skrajnie zindywidualizowaną, wobec której to, co ogólne, występuje jednak w roli lustra,
umożliwiającego perwersyjnej przyjemności przeglądanie się i upewnianie tym samym w roli
negacji kolejnych obalanych form ogólności. W warunkach abstrahowania od ogólnego –
traktowania ogólnego (Bóg, społeczeństwo, natura) tylko jako tego, co negatywne – wrażenie,
przyjemność stają się tylko „czymś całkiem nieokreślonym, tą albo tamtą jednostkowością” (4). U
Sade’a jest to jednost-kowość transgresywna, a jej kolekcjonowanie i aranżacja stają się formą
zastępowania pojęciowej, ogólnej kalkulacji poszukiwania jeszcze większej przyjemności (5).
Dokonuje się to jednak już tylko w jednowymiarowej płaszczyźnie mnożenia potworności, która
(rozpatrywana bez pozostającego zawsze w tle tego, co ogólne) z erotyką, seksualnością przestaje
mieć cokolwiek wspólnego.
Analizując poglądy szkoły cyrenaików Hegel wskazywał na jej ewolucję. Kalkulacja przyjemności
bez negacji ogólności prowadzi siłą rzeczy do zdystansowania się wobec przyjemności,
„przynajmniej w aspekcie jej bezpośred-niego istnienia”, a to wiedzie z kolei do ukonstytuowania
ideału „ mędrca ”. Jak pisze Hegel:
[...] rozpatrywanie dalszego rozwoju zasady cyrenajskiej jest rzeczą interesującą zwłaszcza dlatego,
że ten rozwój za sprawą koniecznej konsekwencji wynikającej z samej rzeczy doprowadził do
całkowitego wyjścia poza zasadę – dalsze kształtowanie się tej zasady jest właściwie jej
znoszeniem. Wrażenie jest tym, co w nieokreślony sposób jednostkowe. Ale z drugiej strony, jeśli
teraz kładzie się w tej zasadzie nacisk na myślenie, roztropność, kulturę duchową, to za sprawą
zasady ogólności myślenia znika owa pierwsza zasada przypadkowości, jednostkowości, samej
tylko subiektywności (6).
Ale ewolucja taka nie dotyczy markiza de Sade’a. Miast ogólności i mędrca pojawia się kolekcjoner
i solipsysta etyczny, erotyka zastępowana jest inżynierią potworności, miłość – zużywaniem ciał,
które stają się tylko surowcami w procesie produkcji transgresywnej zbrodni. Mechanicyzm,
maszynizm, technologizm tej produkcji jest możliwy w wyniku destrukcji ogólności, bez której
istnieje okazja redukcji jednostki ludzkiej do przedmiotu nieograniczonej niczym manipulacji.
Poszukiwanie Absolutu w warunkach ustanowionego solipsyzmu etycznego oznacza totalną
dekulturację. Przyjrzyjmy się poszczególnym etapom tego zabiegu.
V
Dechrystianizacja człowieka jest stałym motywem w twórczości Sade’a, ale ateizm nie jest dla
niego alternatywą. A to dlatego, że ateizm jest tylko odwróceniem religijności, oczyszczeniem jej z
bałwochwalstwa. Represywność świeckiej moralności odwołująca się do odpowiedzialności
indywidualnego podmiotu nie jest mniejsza niż religijnej. „ Prosty ” ateizm prowadzi zazwyczaj do
usunięcia Boga i zastąpienia go Naturą. Ale Natura przejmuje wszystko z tradycji monoteizmu. Jak
pisze Pierre Klossowski, ateizm
[...] uwolniony od dogmatycznego kośćca chrześcijaństwa, ponownie wchłania pojęcie jedynego,
normatywnego Boga i bezzwłocznie zaj-muje jego miejsce, pochodzące zaś odeń normy oraz
instytucje wspie-ra tym większą surowością, że odtąd on z kolei staje się odpowie-dzialny za
zachowanie i rozmnażanie rodzaju ludzkiego. Ateizm łączy się teraz z samym rozumem (7).
Kultura ateistyczna budowana jest więc na założeniu o konieczności wszechstronnej
maksymalizacji możliwości istnienia jednostki i gatunku, w oparciu o uniwersalistyczny ład.
Humanistyczny ateizm to zmartwychwstanie Boga pod inną nazwą. Porządek Rozumu jako
kontynuacja porządku boskiego już z racji swej genezy domaga się podobnego potraktowania, a to
oznacza konieczność wyeliminowania Rozumu na rzecz opowiedzenia się po stronie wszystkiego,
co zewnętrzne wobec nowego wcielenia monoteizmu, „po stronie anomalii, pożądania, pasji,
perwersji, których powieściową postacią stanie się sodomia: jałowa rozkosz płynącą z jałowego
przedmiotu, szydzący z reproduk-cji gest destrukcji norm, gest suwerenny” (8).
Nie chodzi tylko o uznanie nobilitacji natury za szyderstwo powracającego w ten sposób Boga.
Naturze przysługują bowiem, zdaniem Sade’a, podobne cechy co Istocie Najwyższej, a szczególnie
28309828.002.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin