Socjalizm.doc

(27 KB) Pobierz

Socjalizm albo barbarzyństwo

 

Przez dziesiątki lat praca zmagała się z kapitałem, a stosunki społeczno-gospodarcze były odzwierciedleniem aktualnej sily przeciwstawnych klas społecznych. Ale co, jeśli praca nie będzie już potrzebna?

 

Już blisko 20 lat temu Jeremy Rifkin W książce ,,Koniec pracy" rozpoczął debatę nad przemieszczeniami związanymi z rozwojem technologicznym, zmniejszaniem zatrudnienia w korporacjach i przyszłością samego zatrudnienia. O ile jednak w 1995 roku było to jeszcze futurologiczną wizją świata, w którym trzeba będzie znależć źródła utrzymania dla milionów ludzi, o tyle dziś stąje się faktem coraz bardziej realnym. Nie wiem, czy kogoś przeraża koniec pracy, ale płacy na pewno.

 

Koniec pracy?

 

Rifkin szukał rozwiązań w trzecim sektorze, W rozwoju organizacji pozarządowych, w których znaleźliby zatrudnienie ludzie, dla których przy wytwarzaniu dóbr nie będzie już miejsca w dotychczasowych gałęziach gospodarki. Rozwiązania szukał też w skracania czasu pracy. Fąjnie, tylko z czego utrzyma się ten trzeci sektor i jaki kapitalista będzie chciał płacić tyle samo za pracę w mniejszym wymiarze? Nawet jeśli znajdą się tacy, i nawet jeśli takie regulacje zostaną wprowadzone, to zawsze jacyś Hindusi czy Chińczycy staną się jeszcze bardziej konkurencyjni w tej zglobalizowanej gospodarce.

Trwa upadek kapitalizmu, wokół coraz więcej bezrobotnych, biednych i pracujących biednych — a równocześnie jest to świat, który nigdy wcześniej nie był tak bardzo rozwinięty i bogaty. Świat, który stać wreszcie na to, by nikt nie był głodny, nie umierał z braku dostępu do wody czy z powodu uleczalnych całkowicie chorób. Zgromadziliśmy tak wielkie bogactwo, nastąpił niesamowity postęp naukowo-techniczny, a nadal nie wyobrażamy sobie innego sposobu dystrybucji tego bogactwa niż poprzez pracę zarobkową.

W następnych latach po wydaniu „Końca pracy” świat jednak dalej wzrastał. Powstały nowe gałęzie gospodarki (cały przemysł komputerowy i internetowy) i zastąpiły dotychczasowe miejsca pracy, które stały się już zbędne, dając ludziom nowe możliwości zatrudnienia. Wydawało się, że Rifkin jest pesymistą, a kapitalizm potrafi się zawsze dostosowywać. Ale ten czas też się skończył.

Świat zbliża się do granic możliwości wzrostu. Nie trzeba już produkować więcej, bo i tak wszystko produkuje się w nadmiarze, którego nie ma już komu sprzedawać. Postęp przyśpieszył. W USA już tylko 2 proc. ludności wytwarza żywność dla pozostałych, a Ameryka jest jej nąjwiększym światowym eksporterem. Ludzi będa zastępować maszyny i sztuczna inteligencja. Wszędzie będzie się zmniejszać zatrudnienie, a w fabrykach będzie pracowało po kilku ludzi zarządzających jedynie pracą tych maszyn.

 

Nie będzie pracy i nie będzie płacy?

 

O ile kiedyś takie wizje budziływ nas nadzieje, że czlowiek oderwie się od beznadziejnie nudnych prac, a postęp naukowo-techniczny będzie służył nam wszystkim, o tyle dziś już wiemy, że niekoniecznie. Od lat następuje koncentracja kapitału. Coraz więcej bogactwa świata należy do coraz mniejszej grupy ludzi. Ludzie tracą pracę, ale nie znajdują innej. Nie byloby w tym nic złego, jeśli człowiek miałby więcej czasu na rozwijanie siebie, realizację marzeń, czynienie społecznie czy ekologicznie pożytecznych rzeczy – gdyby nie to, że w większości państw nie dystrybuuje się dochodu narodowego inaczej niż poprzez pracę zarobkową. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie fakt, że całkowicie zautomatyzowana fabryka należy do jakiegoś kapitalisty, a wykonujące pracę ludzi maszyny robią to wyłącznie dla jego zysku. Ponieważ stanowią jego własność. Do pewnego momentu na skutek takiej automatyzacji konkurencyjność wobec tych, co produkcji całkowicie nie zautomatyzowali, się zwiększa. Do pewnego momentu będą się też zwiększać zyski. Do pewnego momentu, ponieważ coraz więcej zwalnianych pracowników to przecież coraz mniejszy popyt.

Oczywistym problemem jest to, jak żyć bez dochodów. Jak żyć panie premierze? Ale nie mniej ważnym jest pytanie, jak będzie funkcjonować kapitalistyczna gospodarka przy coraz bardziej ograniczanej konsumpcji?

Bezrobocie w Europie wynosi w tej chwi1i (według danych Eurostatu) 12,1 proc. Cały czas rośnie we wszystkich słabych ekonomicznie państwach. Rośnie w Bułgarii, Grecji, Hiszpanii, Cyprze, Polsce, Rumunii, Słowenii, Słowacji. Zaczęło też rosnąć we Francji i Włoszech, a nawet w Holandii. Doskonale mąją się za to Niemcy, których płace od lat stoją w miejscu, a swoje bezrobocie przerzucaią do nas — kupując konkurencyjne niemieckie towary, utrzymujemy za Odrą ich miejsca pracy. Oczywiście do czasu, bo przy rosnącym bezrobociu w innych krajach, popyt także na niemiecką produkcje będzie spadał.

Wiem, że od lat jesteśmy ogłupiani. Daliśmy się już wyzuć, i to prawie bez sprzeciwu, z wiekszości naszego majątku narodowego. Prywatyzowane są resztki tego, co zbudowaliśmy w czasach PRL, ale sama prywatyzacja nadal jest w mediach głównego nurtu i mainstreamowej polityce traktowana jak fetysz i złoty środek na wszystko. Trudno jest iść temu pod prąd i głosić coś zupełnie odwrotnego. Ale ktoś w końcu musi.

 

Każdy może być Kulczykiem?

 

Kapitalizm z zasady jest aspoleczny, choć wiele państw kapitalistycznych ma w swych konstytucjach zapisana zasadę „spolecznej gospodarki rynkowej”. Tyle że tak naprawdę nie wiadomo, co ona w ogóle znaczy i co z niej wynika.

Dotychczas jedynym kapitalistycznym pomysłem na „uspołecznienie” gospodarki jest idea akcjonariatu. Zakłada, że każdy lub prawie każdy może być kapitalistą i stać się współwłaścicielem jakiejś fabryki czy nawet korporacji. Akcjonariat sprawia, że z czlowieka robi się wariata. Sprawia, że ten sam człowiek dostaje zeza, bo reprezentuje równocześnie dwie klasy spoleczne o przeciwstawnych sobie interesach. Z jednej strony jako pracownik firmy X na zebraniu związkowym będzie przeciwstawiał się redukcjom zatrudnienia, domagał się wyższej płacy, żądał lepszych jej warunków, przestrzegania przepisów BHP czy papieru w toalecie. Ba, może nawet o to zastrajkuje?! Z drugiej strony, jako akcjonariusz, spotka się ze swoim maklerem, a ten mu powie: „Panie Kowalski, radzę panu jak najszybciej sprzedać akcje firmy X. Dywidenda z ich akcji mocno spadnie w najbliższym czasie. Związki zawodowe wywalczyły ostatnio podwyżki, planowana redukcja zatrudnienia nie nastąpi, a w kiblach powiesili pracownikom papier". I akcjonariusz Kowalski, jak każdy racjonalnie myślący kapitalista, któremu kapitałowe udziały muszą przynosić zyski, akcje sprzeda, głosując w ten sposób za redukcją zatrudnienia i odebraniem pracownikom, w tym sobie samemu, papieru toaletowego. Być może nawet w zamian kupi akcje konkurencji, gdy będzie mu się to opłacać?

 

To nie tak miało być...

 

Trzydzieści, czterdzieści lat temu futurolodzy wyobrażali sobie nasz dzisiejszy świat jako ten, w którym postęp naukowo-techniczny uwolni większość ludzi od terroru pracy, zwłaszcza tej monotonnej, ciężkiej, odmóżdżaiącej, bo w służbie człowieka pracować będa maszyny. Całkowicie naturalnie wyobrażaliśmy sobie, że wraz ze stałym wzrostem wydajności i automatyzacją produkcji, będziemy pracować krócej i lżej. Np. 6 godzin dziennie, a na emeryturę pójdziemy już w wieku lat 50. Okazało się, że owszem, tak by było... gdyby nie kapitalizm i prywatna własność środków produkcji. Świat, a wraz z nim my, poszliśmy w kierunku do tych wizji przeciwnym. Dokładnie tak jak przewidywał Marks. Zniesiono nam 8-godzinny dzień pracy, a na bezrobociu wielu z nas będzie wegetować i walczyć o dotrwanie do 67. roku życia, by otrzymać jakąś jałmużnę.

 

A teraz z grubej rury!

 

Prawdziwe uspołecznienie niedługo przestanie być jedynie klasycznym socjalistycznym postulatem wynikającym z egalitarnych dążeń ludzi, żądania społecznej sprawiedliwości, likwidacji wyzysku, racjonalizacji produkcji i przeciwstawiania się zagarnianiu przez kapitalistów wartości dodatkowej. Ono stanie się wkrótce koniecznością, bo bez uspołecznienia zautomatyzowanych całkowicie fabryk niemożliwa będzie jakakolwiek redystrybucja dóbr. Kapitalista przecież nie będzie płacić maszynom, a te nie kupią u niego nowego modelu smartfona. Kiedy popyt, ale nie zapotrzebowanie, bo to nigdy nie leży w zainteresowaniach gospodarki kapitalistycznej, na różne produkty i żywność zacznie spadać, na świecie zapanuje nędza, a i do Europy moga powrócić głód i wojny. Nadal mamy jeszcze wybór. Wybór jest cały czas ten sam. Jest oczywisty - socjalizm albo barbarzyństwo.

 

JAROSŁAW AUGUSTYNIAK

 

Dziennik Trybuna nr 57 (57) poniedziałek 12 sierpnia 2013

 

 

 

Zgłoś jeśli naruszono regulamin