Diaczenko Marina i Siergiej - Granica 01 - Zima jest popyt na sieroty.rtf

(1215 KB) Pobierz

MARINA & SIERGIEJ DIACZENKO

HENRY LION OLDI

ANDRIEJ WALENTINOW

 

GRANICA – ZIMĄ JEST POPYT NA SIEROTY

 

Przełożył Andrzej Sawicki


KSIĘGA PIERWSZA

ZIMĄ JEST POPYT NA SIEROTY

 

 

Ostatniej to granicy kurz

Gdzieśmy są jeszcze, a nie – już...

Niru Bobowaj


PROLOG W NIEBIESIECH

 

Chwałę B-żą głoszą niebiosa, a o dziełach rąk Jego świadczy ziemia cała. Dzień przekazuje słowo dniu następnemu, a noc przed nocą otwiera wrota wiedzy.

Na początku stworzył Święty, Który Jest, niebo i ziemię.

 

II

 

I nastał dzień, w którym przyszli synowie B-ży, by stanąć przed P-nem: Mikael, Książę Prawicy – woda i grad, Gabriel, Książę Lewicy – ogień, i Rachab, i Samael, i Aza, i Azel, i wielu innych; a między nimi przyszedł i Ten, Co Się Przeciwił.

I oto rzekł Święty, Który Jest: „Ustanowię na ziemi namiestnika”. I odpowiedziano Mu: „Czyżbyś chciał ustanowić na niej tego, który będzie tam tworzył nieszczęścia i przelewał krew, podczas gdy my głosimy Twoją chwałę i święcimy Imię Twoje?”. Odpowiedział im: „Zaprawdę, wiem o człowieku, czego wy nie wiecie! Człowiek, którego zamierzam stworzyć, mądrzejszy jest od was. I wynijdą zeń sprawiedliwi”. I pokazał aniołom Święty, Który Jest, drogę sprawiedliwych. Nie odkrył im jednak tego, że wynijdą z człowieka i niesprawiedliwi. Bo gdyby im ukazał to, że wynijdą z niego niesprawiedliwi, nie daliby mu aniołowie człowieka stworzyć.

I stworzył Święty, Który Jest, człowieka z prochu ziemskiego, i tchnął w niego oddech życia, i stał się człowiek duszą żyjącą.

 

III

 

Święty, Który Jest, uformował z ziemi wszelkie dzikie zwierzęta polne i wszelkie latające stworzenia niebios i przyprowadził je do człowieka, żeby zobaczyć, jak nazwie każde z nich.

I przyprowadził przed aniołów wszelkie stworzenie, zwierzęta i ptactwo i powiedział: „Rzeknijcie mi ich imiona, jeżeli jesteście sprawiedliwi”.

Odpowiedzieli mu: „Chwała Ci! Wiemy tylko to, czegoś nas nauczył”.

Przyprowadził przed człowieka. Powiedział: „Człowiecze, powiedz mi ich imiona”.

I nadał człowiek imiona wszelkiemu bydlęciu i ptakom niebieskim, i dzikim zwierzętom polnym; i nie znalazł człowiek pomocnika, który był mu podobny.

 

IV

 

A potem rzekł aniołom Święty, Który Jest: „Pokłońcie się człowiekowi!” – i oddali mu pokłon, wszyscy oprócz Tego, Co Się Przeciwił; ten ci jednak przed nikim karku nie zginał.

I rzekł mu: „Czemuś się nie pokłonił, skorom ci kazał?” A ten odpowiedział: „Lepszym od niego, boś mnie stworzył z ognia, a jego z gliny”.

I rzekł mu: „Precz stąd! Nie godzi się tobie wywyższać! Odejdź: wśród nędzarzy żyć będziesz!”

 

V

 

Kiedy P-n stworzył człowieka w ogrodzie Eden, dał mu siedem przykazań. Zgrzeszył on i został z ogrodu wypędzon. A dwaj aniołowie, których imiona były Aza i Azel, powiedzieli Świętemu, Który Jest: „Gdybyśmy to my byli na ziemi, nie bylibyśmy zgrzeszyli”. I rzekł im: „A czy potraficie się przeciwstawić złym chuciom?” Odpowiedzieli Mu: „Potrafimy”. Tedy zesłał ich B-g na ziemię. A kiedy zeszli na ziemię, wstąpiły w nich złe chuci.

 

VI

 

A gdy zaczęło przybywać ludzi na powierzchni ziemi, zrodziły im się córki, a wtedy synowie B-ży, zwani Aza i Azel, ujrzeli córki ludzkie, jako że były piękne i pojmowali za żony wszystkie, które sobie wybrali.

Onego zaś czasu, kiedy spuszczali się na dół, odziewali się w materię świata tego, jako że inaczej nie mogli istnieć w tym świecie, a świat nie zniósłby ich obecności.

W owych dniach żyli na ziemi giganci, osobliwie od owego czasu, kiedy synowie B-ży zaczęli nawiedzać córki człowiecze i one rodziły im synów; byli to mocarze, którzy istnieli od dawna, ludzie sławni.

 

VII

 

Patrzący na nich z zorzy Ein-Sof mówili przy tym inni aniołowie: „Oto potomkowie Azy i Azela siłą rządzą synami człowieczymi. Czyż taki był zamysł P-na?”. I w dumie swojej uznali, że pojęli jego zamysł i postanowili naprawić ów błąd. Zachowując świetlistą naturę opadli aniołowie na świat materialny i rozdzielili go na części Granicami, żeby choć na miarę swoich sił oddzielić wolnych synów człowieczych od władzy gigantów. A samych Azę i Azela w ich cielesnych formach przykuli aniołowie żelaznym łańcuchem [ponieważ iście wierzyli, że mają prawo sądzić Jego Imieniem] do skały Kaf, żeby więcej nie płodzili potomstwa; i po dziś dzień stoją tam zbuntowani aniołowie; a ci z ludzi, którzy znają tę prawdę i szukają zakazanej wiedzy, przychodzą do nich, by zdobywać wiedzę wbrew woli P-na.

 

VIII

 

I zatrzęsła się, zakołysała ziemia, drgnęły i wypiętrzyły się korzenie gór, jako że rozgniewał się Święty, Który Jest. Gniew jego spadł na ziemię dymem i ogniem. Nachylił niebiosa i z nich zstąpił – a mrok legł pod jego stopami.

 

IX

 

I stanął B-g wśród bezliku aniołów i ustanowił nad nimi sąd: „Otom rzekł: jesteście aniołami i synami najwyższego – wszyscy jak jeden; ale pomrzecie śmiercią człowieczą i upadniecie, jak każdy z książąt!”.

 

X

 

I wywiódł Święty, Który Jest, dziesięć ustrojów i nazwał je dziesięcioma Sefirotami, żeby przy ich pomocy władać światami ukrytymi, które się nie otwierają, i żeby wiedzieć, jak się rządzą na górze i na dole. Ukrył się też przed aniołami i synami człowieczymi, rozkazawszy Samaelowi strzec Granic, iżby nie przebył ich nikt bez jego wiedzy.

 

XI

 

I zawołali wyżsi – mieszkańcy Raju, do niższych – mieszkańców ognia: „Znaleźliśmy prawdę w tym, co obiecał nam P-n; a czyście wy znaleźli prawdę w tym, co wam obiecał P-n?” I odezwali się wśród nich heroldowie: „Przekleństwo P-na niech spadnie na niesprawiedliwych, którzy porzucają prostotę ścieżek P-na i starają się ją obrócić w krzywizny!”.

 

XII

 

A między nimi – zasłona. A na przegrodzie – synowie człowieczy.

 

XIII

 

A wonczas, kiedy Mosze spisywał Torę, notował sprawy każdego dnia tworzenia. Doszedłszy do miejsca, w którym miał zapisać: „I rzekł Święty, Który Jest: «Uczyńmy człowieka na obraz nasz, podobnego do nas» – odezwał się Mosze: „O Panie Świata! Dziwię się, dlaczego tworzysz powód heretykom do rozmyślań”. Usłyszał w odpowiedzi: „Pisz. Ten, kto chce się pomylić, niechaj się myli...”

 

Wszystko to powiedziano tymi oto słowami w księgach Pisma Świętego: Berejtit Inaczej Byt, Tegilim, inaczej Księga Psalmów, i w Księdze Hioba, i w księdze Koran, w rozprawach mędrców Miszny i w wielkiej księdze Zohar, co znaczy „Zorza” a dla wiedzących „Niebezpieczna Zorza”. A pojmujący je wstają niczym blask na niebiesiech, a wiodący innych ku prawdzie – jak gwiazdy w wieczności wieków...


KSIĘGA PIERWSZA

ZIMĄ JEST POPYT NA SIEROTY

 

 

Dobrze mi, bom sierota!

Szolom Alejchem

 

 

 

Księga powstała wyłącznie jako fantazja autorów.

Nie zawiera żadnych bluźnierstw.

Zatwierdzona przez cenzurę.


CZĘŚĆ PIERWSZA

BOHATER I CZUMAK


PROLOG NA ZIEMI

 

Magnolie nie chciały płonąć.

Dom, spowity czarnymi kirami dymu, nie zamierzał się poddawać. Wszystkie te stare gobeliny, naczynia ze srebra i porcelany, wszelkie tkaniny i rzeźbione drewno, dębowe wsporniki i belki stropowe, oraz malowane tynki sklepień – wszystko stawiało opór ogniowi, choć różowe marmury ogrodowych posągów dawno już poczerniały od sadzy.

Setki kręconych świec – białych, używanych na co dzień i aromatycznych świątecznych – płonęły w salonie, w jadalni, sypialniach, w komorze, i paliły się tak, jakby nic niezwykłego się nie działo, jakby się nie waliły stropy, nie pękały lustra, jakby nie ginęły w ogniu cyprysy, jakby ktoś potrzebował światła, wiele światła – i to od razu...

Szkatułkę z kolekcją szlifowanych soczewek przydeptano butem.

Psa zabito. Koty się rozbiegły. Odleciała gdzieś oswojona sowa, a białe myszy zostały w domu.

Płonie trawa. W ogniu gorzeje nieznany i niewidoczny świat, palą się tysiące żuków i gąsienic, zapadają się podziemne pałace.

Różowy marmur. Tłuste sadze. Na ganku zwalone na bezładny stos książki, wiatr przewraca ich strony, jakby chciał je przejrzeć przed oddaniem dzieł płomieniom.

W poprzek wysypanej żwirem dróżki leży ciężkie, tęgie ciało ciotki. Nieco dalej, babcia – a nianię dokądś wloką, wykręcając jej cienkie, ozdobione miedzianymi bransoletami ręce.

Na setki wiorst wokół nie masz ani jednego mężczyzny.

Ani jednego; tylko spocone hieny w stalowych koszulach, kilka kobiet, już martwych albo czekających na swoją kolej, płonące magnolie – i on, który obmyślił sobie, że będzie się bronił jedwabną siateczką na motyle.

Nie boi się bólu ani wstydu. Przez dwanaście lat życia nie zdążył poznać ani jednego, ani drugiego. Jedynym bólem, jaki przeżył, było pszczele żądło w dłoni, jedynym wstydem – zmoczona pościel we wczesnym dzieciństwie.

A teraz ciotka leży w poprzek drogi, a babka nie czuje sypiących się na jej nagie przedramię iskier – a niania już nie krzyczy. Magnolie zaś już się dopalają, niechętne, ale się dopalają...

I oto tamci przypomnieli sobie o nim. W jednej chwili kilka mord zwróciło się w jego stronę, a spośród rzadkiego zarostu błysnęły białe zęby. Któryś z nich, na chwilę porzuciwszy zagrabione dobro, ruszył w jego stronę – niespiesznie, normalnym krokiem, jakby mimochodem, bo w końcu cóż to za sprawa, złapać za kołnierz oniemiałego ze strachu chłopaczka, smarkacza, który nie potrafił uratować nawet swojego psa.

A ciocia leży w poprzek dróżki i już niczego nie widzi. Babce wszystko jedno. A niania...

Biały platan za jego plecami poddał się wreszcie i zapłonął od dołu do góry, jakby go kto polał olejem. Razem z ...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin