Br.Jolly-PiO-Kat1972r-pytanie,Usługa nie Pielg w innych Zborach.doc

(43 KB) Pobierz
Brat Jolly R

(Usługa nie Pielgrzyma w innych Zborach)                            Brat Jolly R. - Katowice 1972 rok.

 

Pytanie – Duża część Braci rozumiała, że każdy Brat niebędący Starszym ani Diakonem może jeździć i usługiwać po Zborach, jeśli Zbór go o to poprosi, a po tej usłudze zawiadomić Br. Stachowiaka. Wobec tego, po coEwangeliści i Pielgrzymi, jeśli każdy Brat ma taki sam przywilej. Wobec tego w Zborze zostaną tylko Siostry jak wszyscy Bracia rozjadą się służąc w innych Zborach. Proszę o po­prawną odpowiedź, bo tak zrozumiało dużo Braci.

Odpowiedź – Bóg jest Bogiem porządku. W taki sposób wyraża się Ap. Paweł w 1 Kor.14. Za czasów Br. Russella to ja, gdy zdobyłem Prawdę udając się w pracę kolporterską i za zgodą Br. Russella dawałem wykłady z rysunku Planu Wieków i później powiadamiałem o tym Br. Russella. Ja wówczas nie byłem Pielgrzymem, ani posiłkowym Pielgrzymem. Ja wówczas wykonywałem tylko pracę kolporterską. Miałem dobre wykształcenie, bo zanim zdobyłem prawdę, już głosiłem w prezbiteriańskim kościele, ale Zbór, w którym byłem i dla którego wykonywałem pracę kolporterską zrozumiał, że nam pewne zdolności i poprosił mnie czy nie chciałbym dać Zborowi wykład z rysunku Planu Wieków. Ja w tym Zborze nie byłem nawet Starszym. Br. Russell powiedział, że jest całkiem na miejscu, gdy taką usługę wykonam, o ile tylko Zbór mnie o to poprosi. Nie mniej br. Russell z Brooklynu wysyłał Pielgrzymów.

Br. Russell wiedział, że ja wykonuję pewną pracę dla tego Zboru, w którym kolportowałem i Br. Russell z tego powodu rzadko przysyłał do tego Zboru sług, a przysyłałby częściej, gdybym się tam nie znajdował. Tak samo Br. Russell zachęcał mnie, abym głosił w innych kościołach, gdy tylko będę miał ku temu sposobność.

Pewnego razu kolportowałem w takim mieście, gdzie były dwa kościoły. Kwaterowałem w tym czasie u superintendenta kościoła ewangelicznego. Pewnego dnia przyszedł on do mnie i powiada: ty mówiłeś do mnie o Biblii, więc ja z tego wnoszę, że musisz być kaznodzieją. Ja mu odpowiadam, że tak. Wtedy on powiada: czy pan nie zechciałby głosić w naszym kościele przez dwa tygodnie, ponieważ pastor pojechał na wakacje? Ja mu powiedziałem, że z przyjemnością to uczynię. Ja oczywiście nie uważałem za właściwą rzecz pisać Br. Russellowi, że to uczynię, bo nie mniej dałem mu o tym znać, gdy już usłużyłem.

W pierwszą niedziele miałem wykład na temat "Bóg jest Miłość", a więc głosiłem członkom tego Kościoła to, co było przyjemne dla ich uszu o wielkiej miłości, jaką Bóg ma w swym sercu, o miłości, jaką Bóg wszczepił w serca prawdziwych chrześcijan, a także o miłości wszczepionej w serca rodziców w stosunku do swych dzieci. Im się bardzo moje kazanie podobało. Prosili mnie więc, ażebym i w następną niedzielę miał kazanie. A ja mówię, że w następną niedzielę nie będę wam mógł wygłosić kazania, mówiąc im, że Bóg będzie tym, który będzie głosił, no i będę wstawiał Bogu pytania, ponieważ wiem, że wy chcielibyście je Bogu stawić, a potem zobaczymy jak Bóg nam na te pytania odpowie, a Słowo Boże będzie tym czynnikiem, które będzie na te pytania odpowiadało i zaproście swoich przyjaciół i przyjdźcie słuchać, co nam Bóg będzie odpowiadał na nasze pytania. Na przyszłą niedzielę kościół był wypełniony. Drugi kościół prezbiteriański miał w tym czasie na swym zebraniu pastora, jego żonę i jednego ze starszych. Kaznodzieja zapytuje się gdzie są wszyscy inni, a ten starszy odpowiada pastorowi, że wszyscy poszli do tego drugiego kościoła, bo tam : Bóg ma przemawiać. Oczywiście, że ten kaznodzieja był zirytowany. On myślał, że ja tu jakiś figiel mu wypłatałem, ażeby zabrać mu wszystkich członków. Ja tu nie robiłem żadnego żartu.

Otworzyliśmy nasze zebranie jak zawsze. Następnie zaczęliśmy stawiać pewne pytania Bogu. Czy my nie stawiamy Bogu pytania czy ludzie po śmierci idą do nieba? A Bóg na to pytanie odpowiada, że umarli o niczym nie wiedzą i że gdy ich synowie są czczeni lub poniżani oni o tym nie wiedzą. Pan Jezus mówi, że nikt nie wstąpił do nieba, tylko ten, co zstąpił z nieba tj. Syn Człowieczy. Tak samo pytamy się Boga czy wielki Ap. Paweł po swej i śmierci poszedł do nieba, a Bóg na to pytanie odpowiada, że Ap. Paweł miał czekać długo, aż do przyjścia Pana, aby otrzymał swoją koronę 2 Tym. 4:8.

Tak samo stawiamy Bogu pytanie o piekle, podobnie stawiamy Bogu pytanie odnośnie zmartwychwstania, odnośnie Jego Królestwa, zbawienia wszystkich rodzajów ziemi, a Bóg wygłasza nam wtedy potężne kazanie. Gdy ja potem powiedziałem o tym Bratu Russellowi, to on zachęcił mnie, abym nadal czynił to, gdy tylko będę miał ku temu sposobność, ale wówczas nie byłem jeszcze naznaczony na posiłkowego pielgrzyma, to dopiero stało się później. Ja bym mógł ze dwie godziny opowiadać moje doświadczenia pod tym względem. Bóg z radością używał mnie w Swojej służbie.

Ja również słyszałem Br. Russella przemawiającego na jednej konwencji, gdy on przemawiał do Starszych i Diakonów lokalnych Zborów. Ja wówczas byłem Starszym w swoim rodzinnym mieście i w Zborze tych, których ja zainteresowałem prawdą, a mój ojciec był drugim Starszym. No i ojciec ze mną zaprosiliśmy na konwencji i br. Russell postanowił przez całą noc przemawiać do Starszych i Diakonów lokalnych Zborów; dlatego, że niektórzy byli winni pychy, która spowodowała zaburzenia w Zborze.

Br. Russell zaczął mówić do 500 Starszych i Diakonów, gdy uczestników tej konwencji było 3000 osób. Br. Russell rozpoczął do nich mowę przez upokorzenie ich, oczywiście z jego irlandzkim humorem mówiąc: wiecie, że świat uważa lud Boży za omieciny, a ja dzisiaj mam przyjemność przemawiać do was, jako tych większych omiecin. To nie dawało żadnego powodu do pychy, bo my, jako Starsi i Diakoni jesteśmy głównymi omiecinami. Br. Russell tego wieczoru zachęcił nas do tego, ażebyśmy byli pokornymi przed Panem, ażebyśmy byli napełnieni miłością do prawdy jak również abyśmy byli napełnieni gorliwością i właśnie on poruszył takie pytanie jak tu jest stawione. Wtedy mieliśmy pracę tzw. rozszerzania pracy pozazborowej i br. Russell zachęcił Starszych i Diakonów do pracy pozamiejscowej, żeby również organizowali bereańskie badania używając do tego celu rysunków Planu Wieków. A zatem on powiedział nie czekając z tą pracą, -aż ja was mianuję Pielgrzymami, bo wy już jesteście ambasadorami Chrystusowymi. Głoście Słowo Boże, czyńcie to w czas i nie w czas służąc Panu.

No, ale w pytaniu jest powiedziane, że jak wszyscy pójdą głosić, to w Zborach pozostaną tylko Siostry. Ja nie znam takiego wypadku, ażeby to się już gdzieś stało. Ja myślę, że Diakoni i Starsi nie pozostawią Zboru bez żadnej pomocy. Jeżeli np. w Zborze jest trzech czy siedmiu Starszych i Diakonów, przynajmniej jeden z nich powinien pozostać w Zborze. Pytający także pyta się: jeżeli wszyscy mamy głosić, to po co są ewangeliści i pielgrzymi? Jeślibyśmy takiego zarządzenia nie mieli to oczywiście byłoby wiele zamieszania, bo mogłoby się zdarzyć, że do tego samego zboru mogłoby przybyć 12 braci Starszych, aby tam służyć. Albo jakiś inny Zbór żądałby usługi każdej niedzieli, a inne Zbory nie miałyby żadnej usługi.

Ale Bóg nasz jest Bogiem porządku. On ma doskonałą organizację. Nawet gwiazdy na niebie się nie zderzają. Słońce stoi w swoim miejscu, księżyc, choć się różni od słońca, to jednak zachowuje swoje miejsce. To mi przypomina… (i tu daje przykłady swojej 2-letniej prawnuczki i jej pytań odnośnie księżyca, że nie może spaść itp.)

Drodzy Bracia, głośmy Prawdę przy każdej nadarzającej się sposobności, i nie zaniedbujmy czynić tego. Oczywiście, że obowiązkiem Starszego jest dbać o Zbór, który go wybrał, a Zbór nie powinien być pozostawiony bez Starszego. Jeżeli ten Starszy następnie powiadamia główną kwaterę, jakiemu Zborowi on służył i kiedy, to wtedy Brat Stachowiak widzi, gdzie jakie Zbory są obsługiwane i gdzie potrzeba jeszcze usługi, a więc w ten sposób wszystkie Zbory są obsługiwane i żaden nie jest zaniedbany.

A więc ten Bóg, który ustalił tak piękny porządek niebios, również na Ziemi w dziele stworzenia. Czy myślicie, że ten Bóg nie pragnie, ażeby wśród Jego ludu panował porządek? Oczywiście, że tak. On więc chce, abyśmy z Nim współpracowali w Jego duchu. A zatem współpracujmy w jedności.

Zachowujmy związki jedności, jak to nam mówi Ap. Paweł do Efez. 4:3.

Wziąć dwa koty i związać im ogony i następnie przerzucić przez drut, to one będą się trzymały. Ale nie będzie tam prawdziwej jedności. Takiej jedności my nie pragniemy posiadać.

2

 

Zgłoś jeśli naruszono regulamin