Tolkien J.R.R - 08 - Ilustracje - Dwie Wieże.doc

(3473 KB) Pobierz

 

 

 

 

 

 

 

 

„…- Zwyczaj każe, by cudzoziemiec przedstawił się pierwszy - odparł rycerz, z góry spoglądając na krasnoluda. - Mimo to, wiedz, że jestem Eomer, syn Eomunda, a noszę tytuł Trzeciego Marszałka Riddermarchii…”

 

 

 

 

 

 

 

 

1

 


 

 

 

 

 

 

„…To my, Uruk-hai - jesteśmy orki bojowe. To my zabiliśmy wielkiego wojownika. To my wzieliśmy jeńców. My, sługi Sarumana Mądrego, Białej Ręki, która nas karmi ludzkim mięsem. My wyszliśmy z Isengardu, żeby was tu przyprowadzić, i my powiedziemy was z powrotem tą drogą, którą sami wybierzemy. Ja wam to mówię, Ugluk…”

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

„…Z wolna Theoden dźwigał się z fotela. Nikłe światło znów rozjaśniło salę. Kobieta w białej sukni pospieszyła do boku króla i ujęła go pod ramię, gdy starzec chwiejnym krokiem zstępował ze wzniesienia, a potem szedł przez salę ku drzwiom…”

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

              „…Ujrzeli tuż przed sobą zdumiewającą, niezwykłą twarz. Należała do olbrzymiego ni to człowieka, ni to trolla, który miał ze czternaście stóp wzrostu, a głowę podłużną i osadzoną niemal bezpośrednio na krzepkim tułowiu. Trudno było zgadnąć, czy owinięty jest w płaszcz z jakiejś zielonoszarej, podobnej do kory tkaniny, czy też jest to jego własna skóra…”

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

„…Isengard wyglądał tak: olbrzymi pierścień kamienny, spiętrzony jak urwisko, wysuwał się spod górskiej ściany i zatoczywszy krąg wracał do niej. Wejście było tylko jedno, przez ogromną sklepioną bramę w ścianie południowej. Brama miała kształt długiego tunelu wykutego w czarnej skale i zamkniętego z obu końców potężnymi żelaznymi drzwiami. Drzwi osadzone na ogromnych zawiasach między stalowymi futrynami, wklinowanymi w kamienną ścianę, można było, gdy odsunięto rygle, otworzyć lekkim pchnięciem ramienia zupełnie bezszelestnie…”

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

„…Z zewnętrznego dziedzińca Rogatego Grodu, a także z tyłu, z Jaru, prowadziły tutaj schody, lecz od czoła mur był całkiem gładki, a ogromne kamienie ułożone tak, że nigdzie w spojeniach nie dawały oparcia stopom, u szczytu zaś tworzyły przewieszkę nad zawrotną przepaścią…

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

„…- Ano, doszliśmy! - rzekł Sam. - Jesteśmy pod Bramą, ale zdaje mi się, że dalej nie zajdziemy. Ależby mi Dziadunio wygarnął słowa prawdy, gdyby mnie tu zobaczył. Nieraz powtarzał, że źle skończę, jeżeli nie będę ostrożniejszy. Co prawda wątpię, czy jeszcze w życiu z Dziaduniem się spotkam. Straci okazję tryumfowania "a co, nie mówiłem"? Szkoda. Chętnie bym się zgodził wysłuchać wszystkiego, co miałby do powiedzenia, niechby gderał ile sił w płucach, bylebym znów mógł popatrzeć w twarz mojego staruszka. Musiałbym tylko wykąpać się przedtem, boby mnie nie poznał...”

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

„…I wtedy hobbici patrząc w niebo i chciwie wdychając świeższy powiew zobaczyli mały obłoczek nadlatujący od wrogich gór, czarny cień oderwany od ciemności Mordoru, złowieszczy, skrzydlaty kształt. Przemknął na tle księżycowej tarczy i ze straszliwym okrzykiem oddalił się na wschód prześcigając w pędzie wiatr…”

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

„…Frodo przystanął i rozejrzał się uważniej. Skała na lewym ramieniu była wysoka, smukła i jarzyła się czerwonym światłem, albo może to łuna znad położonego za górami kraju przeświecała przez jej szczeliny. Hobbit uświadomił sobie, że to jest Czarna Wieża czuwająca nad przełęczą. Dotknął ramieniem Sama i pokazał mu palcem skałę…”

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

„…- Szczęśliwym przypadkiem zdążyliśmy na tę porę, by pięknym widokiem nagrodzić waszą cierpliwość - rzekł Faramir. - To jest Okno Zachodzącego Słońca, Henneth Annun, najpiękniejszy wodospad Ithilien, krainy tysiąca źródeł. Mało kto spośród cudzoziemców oglądał ten cud. Żaden pałac królewski nie może się z nim równać. Wejdźcie…”

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

„…- Panie Frodo, ukochany mój panie! – wołał, lecz Frodo nie odzywał się ani słowem. Kiedy bowiem biegł upojony wolnością, Szeloba dopędziła go i błyskawicznie wbiła zatrute żądło w jego kark. Leżał teraz blady, nie słyszał nic, nie poruszał się wcale.

- Panie, ukochany mój panie! – powtórzył Sam i długą chwilę czekał wśród ciszy na odpowiedź. Na próżno!...”

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

              „…Sam także przysiadł i patrzał, widząc niechybną śmierć wyzierającą z oczu poczwary. W tym momencie zaświtała mu pewna myśl, jakby podszepnięta z oddali przez czyjś obcy głos; sięgnął lewą ręką za pazuchę i znalazł to, czego szukał: zimny, twardy, oporny wydał mu się pod palcami kryształowy flakonik Galadrieli, kiedy go ścisnął w ręku pośród koszmarów tego złowrogiego kraju…”

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin