Randka z czarnym panem.docx

(13 KB) Pobierz

Lord Voldemort siedział w samotności w swoim ciemnym lochu. W kominku wesoło trzaskał ogień, Nagini leżała u jego stóp. Czarny Pan był całkowicie pochłonięty rozmyślaniem - wcale nie na temat: "jak-zabić-Chłopca-Który-Jakimś-Cudem-Przeżył". Od kilku tygodni wypełniało go dziwne uczucie, którego nie potrafił nazwać. Powoli męczyło go bycie najpotężniejszym czarnoksiężnikiem w czarodziejskim świecie. Ze zgrozą obserwował, jak przestaje śmieszyć go nabijanie mugoli na pale czy zakupowe szaleństwo na Ulicy Śmiertelnego Nokturnu wraz z Greybackiem. Potrzebował czegoś, co nie do końca potrafił nazwać.
- Lucjuszu! - zawołał Voldemort. Po chwili Śmierciożerca zjawił się w pokoju. Lucjuszu, powiedz, jaki dzień dziś mamy?
- 13 luty, Panie.
- 13-ty? Ta data coś mi mówi. Czy to znaczy, że jutro jest jakiś specjalny dzień? Święto Dementora, być może?
- Ekhm, nie, panie. Jutro jest Dzień... Świętego Walentego.
Lucjusz spodziewał się Cruciatusa po wypowiedzeniu tych obraźliwych słów do Czarnego Pana (a w najgorszym wypadku, zavadowania samym spojrzeniem). Już miał błagać o litość, kiedy jego Mistrz przemówił:
- Święto Zakochanych? Czas, w którym śpiewa się serenady pod oknami ukochanych? - Malfoy skrzywił się. Gdyby Czarny Pan próbował śpiewać, wszystkie psy by wyły. - Czy nie uważasz, że to doskonała okazja, abym... być może... wybrał się na randkę?
- Na... r-randkę, Panie?... - Lucjusz zaniemówił. Używając kolokwialnego, lecz bardzo powszechnego wyrażenia: dostał "zonka".
- Tak, dobrze słyszałeś. Dużo o tym myślałem i mam pewien pomysł. Chciałbym umówić się z kimś za pośrednictwem Czarodziejskiego Biura Amorków, a ty umieścisz za mnie ogłoszenie. Wiesz przecież, że nigdy nie miałem głowy do formalności. - Lucjusz milczał, nadal wpatrując się w Czarnego Pana z niedowierzaniem. - Nie stój tak, tylko notuj. "Z a b ó j c z o przystojny, oczy w kolorze szkarłatu, hobby: zabijanie, Główny Organizator corocznego Polowania na Mugoli, mistrz w rzucaniu Zaklęć Niewybaczalnych (specjalizacja: Avada Kedavra)". Nie chciałbym zbytnio odstraszyć potencjalnej partnerki, więc dorzucę coś... łagodnego - Czarny Pan skrzywił swe Oblicze. "Uwielbia futerkowe zwierzątka, nie znosi okazywania uczuć. Poszukiwana partnerka, która fascynuje się Ciemną Stroną Mocy, Złem i całą zabawą związaną z wyrządzaniem krzywdy innym istotom oraz taka, która uważa, że bladzi mężczyźni przypominający węże są niezwykle seksowni". To by było na tyle, Lucjuszu. A teraz idź i zamieść ogłoszenie w CBA.
***
Cóż mogłam powiedzieć? Uwielbiałam czarne charaktery. Od dawna były dla mnie strasznie pociągające. Nie mogę więc opisać, jak bardzo się napaliłam, widząc ogłoszenie zamieszczone przez niejakiego Voldiego_Killera89 na głównej stronie CBA - FindYourPerfectWizard.com. W przeciągu 15 minut skontaktowałam się z jego agentem, Luciusem14, który umówił nas na randkę na następny dzień (godzina 19). 14 lutego. Idealna data na romantyczne spotkanie z uosobieniem zła. Założyłam czarną mini sukienkę, usta pociągnęłam czerwoną szminką, włosy wyglądały świetnie; w końcu przygotowywałam się do spotkania cały dzień. Umówiliśmy się w uroczej knajpce "Pod Szczurzym Ogonem" na ulicy Śmiertelnego Nokturnu. Kiedy weszłam do środka, ogarnęła mnie ciemność. Oświetlony był tylko jeden stolik, przy którym siedział samotny mężczyzna o łysej głowie. Nawiedziła mnie niedorzeczna myśl, że jakimś cudem umówiłam się z dementorem, ale w ogłoszeniu nie było nic o "dodających uroku osobistego liszajach", zatem odrzuciłam ją od siebie. Mężczyzna był bardzo blady. W lokalu nie było nikogo innego, więc uznałam, że znalazłam swój ideał. Poprosił, abym usiadła (miał nienaturalnie wysoki głos - jakby poddał się bolesnej operacji swoich cennych partii ciała). Po minucie stwierdziłam, że nie kłamał w opisywaniu swej... cóż, z braku lepszego określenia - urody. Na stoliku stały świece, w kieliszkach było wytworne, na pierwszy rzut oka, wino. Wymarzona randka. Czarny Pan przyglądał mi się z zachwytem. Nie na darmo spędziłam cały dzień przed lustrem. Uśmiechnęłam się, widząc swoje odbicie w jego szkarłatnych oczach. Zdecydowanie miał coś w sobie. Rozpoczęliśmy konwersację; opowiedział mi o swoim życiu uczuciowym. To nieprawda, co mówili o nim na mieście. Kiedyś, dawno temu, doznał prawdziwej miłości. Był naprawdę zakochany w pewnej dziewczynie o imieniu Abraxas. Niestety, złamała mu serce, wybierając odmienną karierę. Po jakimś czasie okazało się zresztą, że Abraxas wcale nie była kobietą. Widziałam cierpienie na twarzy Czarnego Pana, gdy mi o niej opowiadał. Nadal starałam się nie roześmiać na dźwięk jego głosu, ale musiałam przyznać, że kolacja bardzo mi się podobała. Powiedziałam mu, że uwielbiam coroczny Festiwal Pogoni za Mugolami i że zawsze świetnie się na nim bawię. Był wyraźnie uradowany, słysząc komplementy na swój temat. Sam opowiedział mi o zamiłowaniu do zwierząt futerkowych i innych specyficznych upodobaniach, jak zaplatanie swoim Śmierciożercom włosów w warkoczyki (to go odprężało po niewątpliwie męczącej pracy), odgrywanie z nimi scen z "Gwiezdnych Wojen" (wcielał się wtedy w postać Lorda Vadera) i latanie nad Londynem testralami, a także zakradanie się do domów niewinnych ludzi i budzenie ich w środku nocy, a następnie patrzenie, jak o mało nie dostają zawału ze strachu na jego widok. Opowiadał o swoich zainteresowaniach z dużą dozą polotu i bardzo zabawnie. Potrafił mnie rozśmieszyć, przyjemnie mi się go słuchało. W pewnym momencie zasugerował, żebyśmy poszli "zaszaleć" do klubu znajdującego się pod sklepem Borgina & Burkesa. Jednak niestety, kilka godzin minęło jak jedna minuta i wkrótce musiałam iść do domu. Czarny Pan zmartwił się, że już nigdy się nie spotkamy. Wtedy zapewniłam go, że z chęcią umówię się na kolejną randkę.
To był naprawdę... magiczny wieczór. Kiedy późnym wieczorem kładłam się do łóżka, ciągle widziałam szkarłatne oczy przepełnione pożądaniem do mojej osoby... Nie mogłam zasnąć, wyobrażając sobie nasze kolejne spotkanie.

Od Autorki: błagam, niech długość powyższego tekstu Was nie przeraża. Nie mogłam się oprzeć. ;) Randki z Lordem Voldemortem to temat, na który mogłabym napisać książkę. Miał tu być poważny, literacki tekst, a wyszła parodia. Naprawdę trudno było mi się zmieścić w limicie. Odrobina śmiechu w ten wyjątkowy dzień chyba nie zaszkodzi (zakładając, że moje specyficzne poczucie humoru zostanie odebrane tak, jak chciałam). No i ten... Hepi Valentajns Dej!

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin