Hardy Kate - Lekarz z Katalonii.pdf

(619 KB) Pobierz
Kobieta z ambicjami
Kate Hardy
Lekarz z Katalonii
Tytuł oryginału: The Spanish Doctor's Love-Child
140312835.001.png 140312835.002.png
ROZDZIAŁ PIERWSZY
- Rod Hawes, lat pięćdziesiąt cztery. Był z rodziną
na kręglach, kiedy chwycił go ból za mostkiem - recy-
tował ratownik Ed, wjeżdżając z pacjentem do sali re-
animacyjnej.
Becky zdecydowanie nie podobał się kolor policzków
mężczyzny oraz krople potu na jego czole.
- Powiada - ciągnął Ed - że czuje się, jakby słoń
usiadł mu na klatce piersiowej.
Klasyczne objawy, pomyślała.
- Nitrogliceryna nie złagodziła bólu - kontynuował
ratownik. - Obraz na monitorze sugeruje zawał mięśnia
sercowego. Podaliśmy tlen, ale nie aspirynę, bo pacjent
ma wrzody żołądka.
Nim odezwał się lekarz, już sięgała po strzykawkę.
- Badanie krwi? - upewniła się.
David przytaknął.
- Dostał środek przeciwwymiotny? - zapytał ratownika.
- Nie.
- Zaraz to zrobię. - Gdy David słuchał dalszego ciągu
raportu ratownika, Becky pobrała krew do badania, poda-
ła pacjentowi środek przeciwwymiotny i podłączyła go
do elektrokardiografu.
W sali panowała głucha cisza. Toczyła się gra o ludz-
kie życie, ale członkowie zespołu pracowali ze sobą od
dawna i każdy na pamięć znał swoją rolę.
Szkoda, że to ostatni dzień w tym składzie. Niemal
zaraz po dyżurze David wylatuje do Afryki, gdzie przez
pół roku będzie pracował w ramach programu organizacji
Lekarze bez Granic.
Becky modliła się w duchu, by następca Davida oka-
zał się tak dociekliwy i sympatyczny, tak samo serdeczny
i pełen szacunku dla personelu oraz pacjentów. Od dziew-
czyn z działu zasobów ludzkich dowiedziała się niewie-
le, tyle tylko, że to mężczyzna.
Już mieli podać pacjentowi środek przeciwzakrzepo-
wy, gdy obraz na monitorze uległ zmianie.
- Częstoskurcz komorowy - rzuciła Becky.
Z doświadczenia wiedziała, że po ataku serca u wielu
pacjentów występuje częstoskurcz, kiedy jedna z komór
pracuje zbyt szybko - może to doprowadzić do sytuacji,
gdy pracujące serce nie pompuje krwi, a to już jest istotne
zagrożenie życia.
- Do roboty - mruknął David, po czym zwrócił się do
stażystki: - Mina, rozbierz go od pasa w górę.
- Częstoskurcz bez tętna - poinformowała Becky.
David westchnął. Przyłożył łyżkę defibrylatora w oko-
licy koniuszka serca, drugą poniżej obojczyka.
- Dwieście. - Wszyscy odstąpili od łóżka. - Uwa-
ga. - Odczekał dziesięć sekund, wpatrując się w moni-
tor. - Dwieście po raz drugi.
Żadnej reakcji.
- Trzysta sześćdziesiąt.
Gdy powrócił rytm zatokowy, zespół odetchnął z ulgą.
- Aktywność bez tętna, bez przepływowy - ostrzeg-
ła go Becky. Znaczyło to tyle, że serce nie pompuje
krwi.
Pacjent był intubowany, pod tlenem, nie krwawił. Sam
ich wcześniej poinformował, że nie zażywa żadnych le-
ków. Zatem przyczyna problemu jest jedna.
- To na pewno zakrzepica - rzucił David posępnie.
- Rozległy zawał.
Szansa pacjenta na przeżycie gwałtownie się zmniej-
szyła. Jeśli szybko nie znajdą przyczyny, należy potrak-
tować to jak klasyczny przypadek zatrzymania akcji ser-
ca. Nie wyglądało to dobrze, ale mimo to Becky napełniła
strzykawkę epinefryną i podała ją Davidowi.
- Mam się zająć wentylacją, jak. ty będziesz reani-
mował? - zapytała.
Przytaknął.
- Jesteś pewna, że nie dasz się namówić na wyjazd do
Afryki? Przydałaby się w naszym zespole taka doświad-
czona pielęgniarka.
- Dzięki, wolę Manchester. - Rok albo półtora wcze-
śniej być może skorzystałaby z takiej propozycji, żeby
uciec od przeżyć związanych z rozwodem i jeszcze przy-
krzejszych komplikaeji, w które nie wtajemniczyła nawet
najbliższych przyjaciółek, ale wytrwała i już odzyskała
wewnętrzną równowagę.
David wpatrywał się w monitor.
- Hm. Mamy rzadkoskurcz... Atropina.
Człowieku, zareaguj, prosiła w myślach. Jedzie do cie-
bie rodzina, musisz się obudzić!
Pan Hawes wybrał się z rodziną na kręgle. Dlaczego
właśnie jemu to się przytrafiło? Dlaczego nie komuś,
kto dręczył swoich bliskich i nikt by za nim nie tęsknił?
Nie trzeba tak myśleć. Nie tu i nie teraz. Należy za-
chować dystans.
- Brak tętna - powtórzyła po raz kolejny po dziesięciu
sekwencjach sztucznego oddychania w ciągu trzech minut.
- Brak zmian w zapisie EKG.
Następny miligram epinefryny i znowu ten sam rytm:
piętnaście kompresji, dwa oddechy.
W dalszym ciągu zero reakcji.
Błagam, wróć. Chociażby do migotania komór, żebyś-
my znowu mogli użyć defibrylatora, rozruszać twoje serce.
Do sali weszła pielęgniarka Irene.
- Przyjechała rodzina.
David ponuro pokiwał głową.
- Nie powinni go teraz oglądać. Zaproś ich do pokoju
dla krewnych i zajmij się nimi. Przyjdę do nich, jak to
tylko będzie możliwe. Jak go pobudzimy.
Irene wyszła.
Po pewnym czasie David opuścił ramiona.
- Nic z tego - rzekł półgłosem. - Od dwudziestu
minut mózg nie otrzymuje tlenu. On już odszedł. Jesteś-
cie tego samego zdania?
Jedno po drugim przytaknęli.
- No cóż, czas zgonu - zerknął na zegar - czwarta
czterdzieści siedem. Dziękuję wam. Przykro mi, że się nie
udało. - Przegarnął włosy palcami. - Koszmar. - Wes-
tchnął. - Pójdę do jego rodziny.
- Chcesz, żebym cię wyręczyła? - zapytała Becky.
Położył jej rękę na ramieniu.
- Jesteś kochana... ale to mój obowiązek.
- Zawiadomię koronera. I wypełnię wszystkie doku-
menty.
- Dobrze by było, żebym w Afryce wypadł nieco lepiej.
- Widać było, że David wyrzuca sobie zgon pacjenta.
- David, nie obwiniaj się. Wiemy wszyscy, że elekt-
ryczna aktywność bez tętna źle rokuje. Zrobiłeś, co było
w twojej mocy. Cały zespół się starał.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin