Frasier Anne - Zew nieśmiertelności 02 - Ogród ciemności.pdf

(1281 KB) Pobierz
324043907 UNPDF
Frasier Anne
Ogród ciemności
Upiorna legenda nieśmiertelnego wampira powraca.
Tuonela roi się od turystów zwabionych wystawą w muzeum i jej główną
atrakcją: ciałem legendarnego wampira. Przyjezdni nie wierzą w plotki o
nieśmiertelnym. Lecz już wkrótce przeklęte miasto ujawni swoją straszliwą
tajemnicę. Zbudzi się uśpione zło. A Rachel Burton, lekarka sądowa, która już
raz zmierzyła się z potwornym sekretem Tuoneli, pozna prawdę o swojej
przeszłości - prawdę, która pogrąży ją w obłędnym strachu...
Prolog
Gdzie zaczyna się wiatr?
Wilgotna bryza poderwała się z ziemi jak długi oddech. Uniosła opadłe liście i pognała je wysoko w nocne niebo.
Liście poruszały się, jakby wiedziały, dokąd lecą, jakby znały miejsce przeznaczenia. Przeleciały obok otwartych
okien. Za nimi w łóżkach leżały dzieci, porywając z ich niewinnych ust słowa, na których miejsce natychmiast po-
jawiały się nowe.
- Gdzie zaczyna się wiatr? - spytało jedno z dzieci.
- W rzece Tuonela - odparło drugie.
- Co się tam dzieje? - zawołała matka z dołu. Dzieci spojrzały po sobie przestraszone.
- Nic.
Ale czuły się dziwnie. Czy nie pogłaskała ich miękka dłoń? Ledwie muśnięcie po policzku, na którym została smuga
gęsiej skórki? Słodkie, słodkie dzieciaczki.
Zbliżył się, by móc wdychać ich mydlany zapach, a jego oddech poruszył delikatne włosy na ich główkach. Tu czas
płynął inaczej.
Czuł zapach rzeki: nasiąknięte drewno, muszle i kości połyskujące na brzegu. W czarnym mule na dnie rzeki, w
sączącym się przez wodę, powyginanym i zniekształconym świetle, gigantyczne sumy spały głębokim snem. Nigdy
nie wypływając na powierzchnię, czekały cierpliwie, aż zdobycz zbliży się na tyle, by mogły ją schwycić i połknąć w
całości.
Słodkie, słodkie życie.
Wilgotny nocny wiatr miał posmak smutku, krzywdy i tęsknoty. Och, być kompletnym, być całością.
2
Niektórzy ludzie mówili, że jest zły. Ale to tak, jakby mówić, że niedźwiedź jest zły, kiedy łapie rybę. Jakby mówić,
że kot jest zły, kiedy zjada ptaka. Niedźwiedź nie jest zły. Kot nie jest zły.
On nie jest zły.
Wołały go dwa miejsca: stare i nowe.
Przez chwilę był zdezorientowany. W jego myślach te dwa miejsca przeplatały się i nie potrafił ich rozdzielić. Czas
płynął wprzód i w tył a sto lat wydawało się jak kilka godzin. Czas rozwijał się i zapętlał w sobie, i jego krzywda stała
się czymś, co jeszcze się nie wydarzyło, a moc, którą kiedyś posiadał, mogła być odzyskana.
Zostawił dzieci i poszybował z domu w górę, przez dach. Dołączył do stada nocnych ptaków, lecących za miasto,
kłębiących się, zmieniających pozycję, przesłaniających światło księżyca.
Daleko w dole, na ziemi, mężczyzna spacerujący z psem poczuł dziwny ruch powietrza. Uniósł w górę biały owal
twarzy. Wzruszył ramionami jakby chciał zbagatelizować dziwne wrażenie duchoty. Jednak kiedy pies zaskomlał,
zawrócił i pospiesznie ruszył do domu. Coś nadchodziło. Coś się zbliżało już od dawna. Coś wielkiego. Potężnego.
Coś, co miało wstrząsnąć mieszkańcami Tuoneli.
Poszybował.
Do starego miejsca.
Do domu.
Leciał nad rezydencją zbudowaną z miejscowego kamienia. Nad nagim, łagodnym zboczem, które spotykało się z
ciemnym lasem. Między drzewami milczącymi i tajemniczymi.
Światło wśród nocy.
Latarnia i odgłos szpadla uderzającego w kamienistą ziemię.
To pewnie tak człowiek odczuwa projekcję astralną. Kiedy nagle patrzy na samego siebie. Bo człowiek w dole był
nim, a jednocześnie nim nie był.
Umarli - ci byli wszędzie. Widział ich twarze w korze drzew i w limach kreślonych w powietrzu przez wirujące
liście. Tak jak on, szukali ciał, w których mogliby mieszkać. W przeciwieństwie do niego zadowoliliby się
jakąkolwiek powłoką. On chciał jednej i tylko jednej. Mężczyzna na ziemi zdawał się nieświadomy obecności
zmarłych, którzy go otaczali. Skupiony na swoim zadaniu, nie podnosił głowy. Jego serce łomotało z wysiłku, z ust
unosiła się para.
Wejdź w niego.
3
Żarliwa zachęta dobiegała od twarzy w korze, od twarzy w liściach. Kim oni są?
Nie pamiętasz nas?
Nie pamiętasz tych, którzy szli za tobą?
Jedna twarz stała się szczególnie wyraźna, głos zdawał się wybijać ponad śpiewne skandowanie pozostałych.
Zapach szałwii i lawendy wdarł się do jego głowy. Nie do wiary, ale poczuł miękkość jej skóry pod opuszkami
palców.
Wejdź w niego, Richardzie.
Richard. Oto, kim był. Richardem Manchesterem, Nieśmiertelnym. A to była jego ziemia - ziemia zmarłych. Wejdź
do środka.
Człowiek na dole wbił szpadel w ziemię, puścił stylisko i wyprostował się, ocierając czoło wierzchem dłoni.
Nocne ptaki odleciały. Przyprowadzając go tutaj, wypełniły swój obowiązek i teraz spały na drzewach, z głowami
wetkniętymi pod czarne skrzydła.
Richard zawisł nad człowiekiem ze szpadlem. Głupcze. Kopiesz w ziemi, szukając tajemnic, kiedy tajemnica jest
nad tobą. Kiedy tajemnica jest w tobie.
Rozdział 1
Trzeba było się zatrzymać na stacji benzynowej - powiedziała Brenda. Ściskając oburącz kierownicę, Joe wbijał
wzrok w przednią szybę.
- Myślałem, że to ta droga, okay? Wszystkie drogi dokądś prowadzą. Przynajmniej jedziemy we właściwym
kierunku.
Wiedziała, że tak będzie. Chciała być w domu, we własnym łóżku. Joe wciąż zmuszał ją do robienia rzeczy, których
nie chciała robić. Wszyscy wciąż zmuszali ją do robienia rzeczy, których nie chciała robić. A teraz się zgubili. Był
środek nocy, a oni jechali wąską jednopasmówką, prowadzącą niewiadomo dokąd.
Ruch. Na drodze, przed nimi.
- Widziałeś to? - Bezwiednie położyła dłoń na jego ramieniu. Pochylił się naprzód w fotelu.
- Znak? - Wskazał palcem. - Mówisz o znaku? Westchnęła, zdjęła dłoń z jego ramienia i usiadła wygodniej.
- Wydawało mi się, że widziałam... - Ugryzła się w język. Omal nie powiedziała „małądziewczynkę" -.. .Człowieka.
Wydawało mi się, że widziałam człowieka.
Ciągle widywała dzieci. Małe dziewczynki. Od czasu poronienia. Właśnie o to chodziło w ich podróży. O wyrwanie
jej z domu. Z łóżka. O zmianę otoczenia. Ale oni we dwójkę? Sam na sam? Cóż, nie bardzo to wychodziło. Nie byli
małżeństwem długo. Tylko trzy lata. Ale to wystarczyło, żeby zacząć żałować. Czasami go nienawidziła i nawet nie
wiedziała dlaczego.
Poronienie z pewnością nie było jego winą.
Dziewczynka.
Dlaczego zapytała? Dlaczego chciała wiedzieć?
5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin