Emburg Kate - Przepis na miłość.pdf

(366 KB) Pobierz
233704271 UNPDF
KATE EMBURG
PRZEPIS NA MIŁOŚĆ
Tytuł oryginału RECIPE FOR LOVE
ROZDZIAŁ 1
Starając się nie upuścić trzech ciężkich toreb z zakupami,
kopnięciem otworzyłam frontowe drzwi.
- Cześć! - zawołałam. - Już wróciłam!
Nikt nie odpowiedział. Z kuchni dobiegł mnie niebiański
zapach świeżo upieczonego bananowego ciasta.
Głośno westchnęłam. Subtelność nic nie da. Kiedy mama,
moja siostra Tonya - a teraz nawet moja najlepsza przyjaciółka
Linda - zajmują się gotowaniem; nic mniej dramatycznego od
trzęsienia ziemi nie oderwie ich od kuchni. Postanowiłam
wypróbować bardziej bezpośrednią metodę.
- Ratunku! - wrzasnęłam z całych sił. - Zaraz upuszczę jajka!
To przyniosło rezultaty. Tonya wbiegła do przedpokoju i
chwyciła najmniejszą torbę.
- Mogłaś rozłożyć to na dwa razy - mruknęła. - Właśnie
przecierałam śliwki daktylowe na puree.
Kiedy weszłyśmy do kuchni, zobaczyłam siedzącą na
taborecie mamę z jedną z jej licznych książek kucharskich
rozłożoną na kolanach.
- Włożyć pokrojone w kostkę ziemniaki do formy - czytała
głośno. - Dodać pokrojoną drobno cebulę i seler...
- Ale nie mamy już selera! - Moja najlepsza przyjaciółka,
Linda Gilberti, niedbałym ruchem poprawiła na nosie okulary,
zostawiając na szkłach białe smugi. Widać było, że jest zmęczona.
- Teraz mamy. - Rzuciłam torby na blat kuchenny,
odsunąwszy na bok pojemnik z mąką, kilka misek i najróżniejsze
warzywa. Z jednej z nich wyjęłam seler i zamaszystym ruchem
podałam go Lindzie. - To dla szanownej pani. Gratuluję zdobycia
tytułu „królowej kuchni”.
Linda wcale się nie roześmiała; podziękowała mi i zaczęła
myć seler. Potrząsnęłam głową, trochę rozbawiona, a trochę
zdegustowana. Wciąż nie mogłam uwierzyć, że moja przyjaciółka,
zwykle taka wesoła, zmieniła się w poważną adeptkę sztuki
kulinarnej.
Przyczyną tego chwilowego obłędu Lindy był konkurs
gotowania w Corning Corners, organizowany corocznie podczas
ferii wiosennych. Dorośli i młodzież z całego kraju zjeżdżają do
naszego miasteczka, żeby się pochwalić umiejętnościami kulinar-
nymi. McKinley Park, gdzie zawody mają miejsce, zamienia się w
wesołe miasteczko, a firmy prezentujące swój sprzęt kuchenny
rozdają darmowe próbki najróżniejszych produktów, od
pieczonych żeberek po jabłecznik. Do imprezy również włącza się
miejscowy biznes, sprzedając pamiątkowe koszulki i sponsorując
uczestników. Wszyscy w mieście podchodzą do tego bardzo
poważnie - wszyscy, oprócz mnie.
- Konkurs to nie temat do żartów - upomniała mnie Tonya,
marszcząc brew. - Wygrana przynosi wielki zaszczyt. Wiem to
najlepiej, bo byłam...
- ...dwa razy z rzędu zwyciężczynią w grupie juniorów -
dokończyłam za nią. - Ja też to wiem. Musiałam odkurzać twoje
puchary, dopóki nie wyszłaś za mąż i nie zabrałaś tych
szkaradzieństw ze sobą.
- Jesteś po prostu zazdrosna, że ja jestem profesjonalną
szefową kuchni, jak mama, a ty nawet nie potrafisz zagotować
wody, żeby jej nie przypalić.
- Tai! Tonya! Uspokójcie się! - powiedziała mama, jakbyśmy
były małymi dziećmi, a nie młodymi kobietami w wieku szesnastu
i dwudziestu czterech lat.
Tonya odrzuciła głowę i włączyła mikser. Dostrzegłam kilka
kawałków przysmażonego na chrupko bekonu, który ociekał z
tłuszczu na papierowym ręczniku, i właśnie miałam po jeden
sięgnąć, kiedy mama mnie powstrzymała.
- Tai! Nie ruszaj bekonu! Jest nam potrzebny do zapiekanki
górniczej.
Wytrzeszczyłam na nią oczy.
- Co to takiego ta zapiekanka górnicza? Brzmi okropnie.
- To rodzaj chili, tylko się jej nie gotuje, ale zapieka w
piekarniku - wytłumaczyła mi cierpliwie.
- Po co tyle zawracania głowy? - zapytałam. - Dużo łatwiej
byłoby otworzyć puszkę.
- Coś takiego! - Tonya wyłączyła mikser i przelała do miski
jakąś gęstą pomarańczową papkę. - Jak to możliwe, że tak mało
wiesz o gotowaniu? Mamo, czy ona czasem nie jest adoptowana?
Trudno mi było obwiniać siostrę, że zadała to pytanie.
Bardzo się różniłam o niej i od mamy. Ich życie koncentrowało się
na przygotowywaniu wyszukanych potraw. Zanim rodzice się
rozwiedli, mama była staroświecką gospodynią domową, która
wszystko gotowała sama, piekła własny chleb, robiła konfitury i
marynaty. Tonya zawsze lubiła pomagać jej w kuchni, a ja nigdy
tam nie wchodziłam, chyba że chciałam wylizać miskę po słodkiej
polewie.
Po rozwodzie mama dostała pracę w restauracji. W ciągu
kilku lat zaoszczędziła odpowiednią sumę pieniędzy i otworzyła
Rae's Cafe, która słynie z afro - amerykańskich potraw. Kiedy
Tonya ukończyła Akademię Kulinarną, została u mamy szefową
kuchni. Oczywiście, byłam z nich dumna, ale nie rozumiałam,
dlaczego gotowanie tak je fascynuje.
Nie zrozumcie mnie źle - nie mam nic przeciwko gotowaniu,
ale dla mnie jedzenie jest po prostu biologiczną koniecznością, jak
oddychanie. Przecież nikt nie robi wielkiego szumu wokół
oddychania. Nikomu nie przyszłoby do głowy urządzać „konkurs
oddychania”, więc skąd takie pomysły, jak nacinanie rzodkiewek
na kształt różyczek? Rzodkiewka smakuje tak samo, bez względu
na to, jak wygląda. Wydawało mi się też, że gotowanie to żadna
sztuka; wystarczy robić wszystko według przepisu. Byłam pewna,
że gdybym tylko chciała, potrafiłabym coś ugotować, ale po co
miałabym tracić czas i sterczeć nad rozgrzaną kuchnią, zamiast
ćwiczyć rzuty hakiem i wolne? Gram jako środkowa w
dziewczęcej drużynie koszykówki szkoły Corning High i moim
zdaniem uprawianie sportu jest dużo bardziej interesujące niż
gotowanie, i o wiele trudniejsze.
Linda skończyła przyprawiać nadzienie do zapiekanki
ziemniaczanej i wsunęła ją do piekarnika.
- Ile czasu musi się piec, pani Richardson? - zapytała.
- Mniej więcej godzinę - odpowiedziała mama. Linda
westchnęła.
- Chyba nigdy nie uda mi się zapamiętać tych wszystkich
szczegółów do konkursu.
- Będziesz musiała - oświadczyła Tonya. - Na finały nie
można przynosić kartek z przepisami. Przecież nie chcesz
skończyć jak Stacey Garland, prawda?
- Co się przydarzyło Stacey Garland? - nerwowo zapytała
Linda.
- Startowałam wtedy w konkursie pierwszy raz. - Głos mojej
siostry przybrał złowróżbny ton. - Zajmowałam trzynaste miejsce
i chociaż moje konkurentki były starsze i bardziej doświadczone,
wierzyłam, że ze swoim ciastem „Lady Baltimore” mogę zdobyć
pierwsze miejsce w kategorii deserów...
- Linda pytała o Stacey, nie o ciebie - zauważyłam.
Tonya spojrzała na mnie groźnie.
- Musisz się wtrącać? Jak już powiedziałam, walczyłam ze
starszymi konkurentkami, a Stacey Garland była z nich
najgroźniejsza. Miała siedemnaście lat i w poprzednim konkursie
zdobyła pierwsze miejsce. Wygrała we wszystkich kategoriach,
włącznie z deserami. - Ze smutkiem potrząsnęła głową. - Tego
dnia dostałam pouczającą lekcję. Nie zakwalifikowałam się do
finału, bo byłam zbyt pewna siebie.
Ale Stacey dostała jeszcze boleśniejszą nauczkę w samym
finale, kiedy uczestnicy muszą przyrządzić jakąś potrawę z
pamięci, bez zaglądania do przepisu. Stacey zdyskwalifikowano
za oszukiwanie! - Linda gwałtownie wciągnęła powietrze, a ja
zdusiłam jęk nudy. Tonya mówiła dalej: - Sędziowie zauważyli,
jak Stacey odsuwała rękaw, żeby przeczytać przepis na krem
„Migdałowe szaleństwo”. Zapisała go sobie na ręce!
Linda zrobiła się jeszcze bledsza niż zwykle. Mama
delikatnie poklepała ją po ramieniu.
- Nie przejmuj się, kochanie. Wiemy, że czegoś takiego byś
nie zrobiła. Wszystko będzie dobrze.
Jako profesjonalistka, mama nie mogła brać udziału w
Zgłoś jeśli naruszono regulamin