14, 15 - ojcze nasz, święty, nauki.docx

(308 KB) Pobierz

 



 

 

14                            10/2013     grudzień 2013


 

P

rzerywam na chwilę omawianie kolejnych części Mszy świętej, aby jak co roku wskazać pomysł na wartościowy bożonarodze-niowy prezent. Dwa lata temu pisałem na łamach „Głosu Maryi” o zbiorze czytań z Ewangelii na każdy dzień roku. Jest on wydawany corocznie przez katolickie wydawnictwo Edycja Świętego Pawła. Chciałbym powtórzyć moją zachętę do zakupu i lektury tej książki!

Każdy z nas wie, że powinniśmy czytać Pismo Święte. Wielu z nas jednak nie wie jak się do tego zabrać. Czy otwierać Biblię na „chybił trafił”? A może czytać kolejne księgi „od deski do deski”? Dobrym sposobem lektury Pisma Świętego jest kierowanie się tym, co przygotował dla nas Kościół na dany dzień. Pomocą może być książka „Ewangelia 2014”.

W książce tej zebrano perykopy ewangeliczne na każdy dzień roku 2014. Są to te same fragmenty Ewangelii, które codziennie są czytanie w trakcie Mszy świętej. Każdy fragment jest opatrzony krótkim rozważaniem oraz modlitwą.



Dodatkowo książka jest wzbogacona
o zbiór najważniejszych modlitw chrześcijańskich – Ojcze Nasz, rozważania różańcowe, litanie, drogę krzyżową, gorzkie żale oraz kompletę.

„Ewangelii 2014” ma niewielki, kie-szonkowy format. Zmieści się bez problemu w torebce lub plecaku. Można mieć ją ze sobą i zaglądać do niej
w każdym momencie dnia – rano lub wieczorem. Na przykład siedząc w ławce przed Mszą Świętą, ale też w kolejce do lekarza, na ławce w parku, w domu lub
w autobusie – można wyjąć tę książkę
i poświęcić chwilę na zapoznanie się
z Ewangelią z danego dnia. Wystarczy kilka krótkich minut lektury, aby przeczytane Słowo było z nami już przez cały dzień.

W Ewangelii Jezus mówi o sobie: „Ja jestem drogą, prawdą i życiem. Nikt nie przychodzi do Ojca jak tylko przeze Mnie”. Jak więc mamy iść za Jezusem skoro nie obchodzi nas to co mówi do nas każdego dnia? Aby iść za Nim, zachęcam do zakupu tej książki (kosztuje niecałe 10 zł) i jej codziennej lektury. Polecam!


 

 

 

 

 

 

 

 



 

 

 

 

 

 


I

stniały w latach 60 XX w. certyfikowane badania psycholo-giczne, stosowane powszechnie
w krajach Skandynawskich, które polegały na ocenie relacji między dziećmi a rodzicami. Stosowano je
w szczególnych przypadkach, często drastycznych, kiedy dobro dziecka było
w rodzinie zagrożone i kiedy często jedyną możliwością było odebranie praw rodzicielskich. Ich podstawą był test sprawdzający wiedzę dwu – trzylatków
z życia rodzinnego. Dziecko siedząc
w odosobnieniu z psychologiem, było pytane o najróżniejsze rzeczy dotyczące jego kontaktów z rodzicami, zabaw, posiłków itp. Najważniejsze pytanie dotyczyło imion mamy i taty, i miało największy wpływ na wynik całego testu. Jeśli dziecko nie potrafiło odpowiedzieć prawidłowo lub nawet się wahało, stanowiło to podstawę do udzielenia negatywnej oceny badań, a przez to, do przeniesienia dziecka do rodziny zastępczej lub placówki opiekuńczej. Ciężko policzyć wszystkie rodziny, które przez to prawo zostały rozbite, jednak dopiero w latach 80 XX w. naukowcy dowiedli, że dziecko aż do 5 roku życia uważa, że Mama i Tato to imiona jego rodziców.

 

Święć się imię Twoje.

Brzmi absurdalnie? Na szczęście powyższa historia jest wynikiem mojej wyobraźni i raczej takie sytuacje nie miały nigdy miejsca (chociaż specjalistą nie jestem, i pewności nie mam). Wymyśliłem ją sobie, po przeczytaniu bardzo interesującego wywiadu z Mar-kiem Pielą, naukowcem z UJ, filologiem zajmującym się gramatyką współ-czesnego języka hebrajskiego oraz przekładami Biblii, w Znaku(nr 688, wrzesień 2012). Twierdzi on, że konstrukcja gramatyczną jaka jest użyta w odpowiedzi na zapytanie Mojżesza
o imię Boga, wskazuje, że Bóg nie powiedział wcale: „Jestem, który jestem”, ale „Jest mi obojętne, jakim imieniem będziesz się do mnie zwracał”.  Trochę szokujące i zmieniające nasze myślenie
o Bogu i teologii w ogóle. Zostawmy teologiczne rozważanie teologom, ale zwróćmy uwagę na pewną prawdę, którą zauważa Marek Piela: „Objawiający się zaś Mojżeszowi w krzaku Bóg oznajmia mu, że jest jedyny (…), dlatego też można się do Niego zwracać rzeczownikiem pospolitym „Boże”, tak jak dziecko zwraca się do rodziców „Mamo”, „Tato”,
a nie po imieniu, bo ma jednego ojca
i jedną matkę”.

Ja w tych rozważaniach pójdę jeszcze krok dalej. Jeśli Bóg mówi, że jest mu wszystko jedno jakie ma imię, to tak jakby chciał powiedzieć, że rozpoznać Go można po znakach jakie czyni w naszym życiu. Zresztą dalsza historia Mojżesza to jakby potwierdza . Faraon nie ugiął się przed imieniem Boga – Jahwe, ale przed plagami, które On zsyłał. To tak jakby Bóg chciał mi powiedzieć, że Jego imieniem jest Jego obecność w moim życiu. A więc we wszystkim co przeżywam, co jest dla mnie radością
i szczęściem, ale też smutkiem i złem,
w tym wszystkim mogę, a nawet powinienem odnajdywać Boga. W tym wszystkim objawia się Bóg właśnie mnie, tworzy moją prywatną historię zbawienia, rozstępuje przede mną moje prywatne Morze Czerwone i daje mi dźwigać mój prywatny krzyż. Jeśli więc w tym wszystkim co się wokół mnie dzieje dostrzegam Bożą miłość i odpowiadam na nią, to powoli staję się świętym, czyli uświęcam Jego imię we mnie! A przecież, ostatecznie, o to w moim życiu chodzi!

Bogu być może jest wszystko jedno jak do Niego mówimy, ale na pewno nie jest obojętny czy w ogóle do Niego mówimy. Modlitwa jest nam wręcz niezbędna, aby dostrzegać, że w tym co wokół mnie i we mnie, jest Bóg. Bez niej skończymy albo jako zdesperowani frustraci, którym nic się nie udaje, którym zawsze wiatr
w oczy, albo jako pyszałkowaci zwycięzcy, sięgający ciągle po więcej, byle do celu, nawet po trupach.

Nie ważne jak Boga nazwę, czy będzie to ślepy los, fortuna lub przypadek, czy będzie to miłość, przebaczenie, pojednanie, a może strach, choroba, śmierć, nie ważne czy jest dla mnie miłosiernym sędzią czy srogim katem, jeśli swoim życiem pokazuję, że jest dla mnie nikim.




 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 



Ś

 

więty Szczepan, podobnie jak większość pierwszych chrzęści-jan, był Żydem. Nie znamy dokładnej daty jego urodzenia. Wiemy jednak, że został pierwszym męczennikiem. Po raz pierwszy pojawia się w 6 rozdziale Dziejów Apostolskich. Święty Łukasz podaje, że był pierwszym z siedmiu diakonów młodego Kościoła (obok Filipa, Prochora, Nikanora, Tymona, Parmenasa i Mikołaja), wybranym do sprawowania opieki nad wdowami i ubogimi (Dz 6, 1-6). Szczepan jednak nie ograniczył się do tej posługi - głosił także gorliwie Słowo Boże. W trakcie rozprawy przed
Sanhedrynem, kiedy Szczepan wygłaszał płomienne przemówienie pod adresem Żydów, ci, którzy zasiadali w Sanhedrynie zobaczyli, że jego twarz podobna jest do oblicza anioła. Pod koniec przemowy Szczepan oświadczył, że widzi niebo otwarte i Syna Człowieczego stojącego po prawicy Boga. Po rozprawie rozwścieczony tłum wywlókł świętego za miasto i tam ukamienował. Do końca życia wołał: „Panie, nie poczytaj im tego grzechu”. W ten sposób św. Szczepan został pierwszym męczennikiem chrześcijańskim i dlatego nazywany jest Protomartyrem (Pierwszym Męczen-nikiem). Zginął ok. 36 roku. Świadkiem jego śmierci był Szaweł, który zgadzał się na zabicie go (Dz 7,50-Dz 8,1).

Kult świętego męczennika rozwinął się natychmiast. Jednak w trakcie prześlado-wań chrześcijan, których początkiem była śmierć św. Szczepana, potem najazdu Rzymian i innych nieszczęść, zapomniano o jego grobie. Dopiero w 415r. św. Lucjan miał sen, w którym ukazał mu się Gamaliel - nauczyciel św. Pawła, i wskazał miejsce pochowania jego i św. Szczepana w Kfaz-Gamla. W miejscu tym biskup Jerozolimy Jan wystawił murowaną bazylikę, a drugą w miejscu, gdzie
św. Szczepan miał być ukamienowany.
Potem szczątki świętego znalazły się
w Konstantynopolu, a w 560r. dotarły do Rzymu, gdzie umieszczono je w bazylice św. Wawrzyńca za Murami. Legenda mówi, że kiedy składano relikwie św. Szczepana obok św. Wawrzyńca, ten przesunął się nieco w bok, robiąc mu miejsce.

W ikonografii święty Szczepan przed-stawiany jest w dalmatyce (szacie liturgicznej diakona), jako młody męż-czyzna. W prawej dłoni trzyma ka-dzielnicę, w lewej naczynie na kadzidło, lub rzadziej krzyż. Jako postać pojedyncza występuje rzadko. Najczęściej przed-stawianą sceną jest kamienowanie świętego. Jest patronem woźniców, murarzy, krawców, kamieniarzy, tkaczy, stolarzy, bednarzy oraz dobrej śmierci.

Imię Szczepan, utożsamiane jest
z imieniem Stefan, pochodzi od greckiego słowa Stephanos i znaczy "korona, wieniec". Atrybutami świętego są: kamienie na księdze Ewangelii lub
w rękach, gałązka palmowa.

W katolickim kalendarzu liturgicznym jego święto obchodzone jest 26 grudnia (dzień po Bożym Narodzeniu). Aż 81 miejscowości w Polsce wywodzi swoją nazwę od imienia świętego Szczepana.


 



 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 




J

est kilka takich fragmentów
w Piśmie Świętym, które doskonale nadają się na sce-nariusz filmu akcji. Jednym
z nich jest z pewnością historia odejścia z tego świata Eliasza. „Podczas gdy oni szli i rozmawiali, oto zjawił się wóz ognisty wraz z rumakami ognistymi
i rozdzielił obydwóch: a Eliasz wśród wichru wstąpił do niebios. Elizeusz zaś patrzał i wołał: «Ojcze mój! Ojcze mój! Rydwanie Izraela i jego jeźdźcze». I już go więcej nie ujrzał (2 Krl  2,11-12). Eliasz po spełnieniu swojej misji zostaje na ognistym rydwanie wzięty do nieba. Dobra bajka dla dzieci.

 

Gorliwość o Boga

Na górze Karmel jest tłoczno. Eliasz pozbierał wszystkich proroków Baala. Nadszedł czas konfrontacji: wyznawcy Baala usiłowali sprowadzić na ziemię ogień z nieba, który miałby być znakiem przyjęcia ofiary. Nic się nie dzieje, wszyscy czekają tak długo, że Eliasz zaczyna z nich drwić: „Wołajcie głośniej, bo to bóg! Więc może zamyślony albo jest zajęty, albo udaje się w drogę. Może on śpi, więc niech się obudzi!” (1 Krl 18,27). Kiedy sam ma przystąpić do złożenia ofiary podnosi poprzeczkę – nakazuje wokół złożonych w ofierze zwierząt wykopać rów, ten zaś napełnić wodą. Zaczyna się modlić, wynikiem wołania do Boga jest ogień, który trawi nie tylko ofiary, ale także wodę. Skompromitowanych pseudo-proroków nakazuje wytracić. Za ten czyn spotyka go kara – Izebel, żona Achaba, która jest gorącą zwolenniczka kultu Baala postanawia zemstę. Eliasz musi uciekać, prosi o śmierć. Jednak Pan nie pozwala mu umrzeć, na świętej górze Horeb objawia mu się, Eliasz zaczyna rozumieć sens swojego powołania: „Żarliwością rozpaliłem się o chwałę Pana, Boga Zastępów, gdyż Izraelici opuścili Twoje przymierze, rozwalili Twoje ołtarze
i Twoich proroków zabili mieczem. Tak że ja sam tylko zostałem, a oni godzą jeszcze i na moje życie” (1 Krl 19,14). Jeszcze wiele razy przyjdzie mu płonąć gorliwością o prawdę. Do Izebel wypowie chyba jedne z najgroźniejszych słów: „Również i o Izebel tak mówi Pan: Psy będą żarły Izebel pod murem Jizreel
(1 Krl 21,23).

 

Ogień

Ze wszystkich tekstów o Eliaszu przebija jedna wspólna cecha. Eliasz jest gorliwy. W jego życiu nie ma miejsca na półprawdy, na kompromisy. Jego życie jest ciągłym przebywaniem na krawędzi. W każdym jego słowie, w każdym działaniu widać niespotykaną chęć służenia Bogu, bez żadnego „ale”. Eliasz jest jak strzała, jest jak ogień, który wypala. Dlatego tradycja mistyczna widziała w obrazie odchodzenia Eliasza
z tego świata na ognistym rydwanie symbol tak wielkiej gorliwości w wierze, ze doprowadza ona do wewnętrznego wypalenia, do spłonięcia dla Boga. Taka postawa ma dwie cechy – przede wszystkim napełnia wszystko wokół niespotykaną siłą i witalnością. Nie ma
w takiej postawie miejsca na nudę, nie ma w niej miejsca na chłodną kalkulację zysków i strat. Druga cecha to wewnętrzna moc, która pozwala na realną przemianę tego, co jest wokół. Ogień zmienia rzeczywistość, rozjaśnia ciemność, przeobraża materię, daje ciepło, jest energią. Dynamizm i zdolność prze-obrażania – to dwie cechy, które zostają ukazane w życiu Eliasza, ale także uwypuklone w momencie jego odejścia
z tego świata. Czy zatem opis rydwanu ognistego jest jedynie literacką fikcją? Tak. Myślę, że tam wydarzyło się coś znacznie większego, Bóg pokazał w tym momencie swoją moc tak silnie, tak dosadnie, że jedynym literackim środkiem wyrazu mógł stać się dla natchnionego ogień i rydwan. Jeśli więc uznać wizję rydwanu ognistego za fikcję to tylko
w takim kontekście. Opisanie dzieła Bożego w życiu człowieka jest bowiem niemożliwe, jedynie za pomocą obrazów
i symboli możemy spróbować zatrzymać na wieczność blask tamtego ognia i jego ciepło.

 

Przyszedłem ogień rzucić na ziemię.

Modlę się od jakiegoś czasu za wstawiennictwem Eliasza. Proszę go łaskę gorliwości o ogień, który wypala wnętrze, który sprawia, że zwykłe dni stają się piękne, że płoną nieugaszonym blaskiem. Brakuje mi często tej gorliwości, tej pewności, która sprawiła, że Eliasz płonął. Dlatego chcąc takiego samego ognia
w swoim życiu modlę się o pewność wiary. Pewność mimo wszystkiego, co mi tę pewność próbuje zniszczyć. Tylko
z taką pewnością życie nabiera sensu. Wielcy święci, którzy inspirują – oni mieli
w swoim sercu pewność wobec tego, jaką decyzję podjęli, jaką drogę wybrali. Nie można bowiem uczynić ze swojego życia płonącej pochodni, jeśli ciągle się będzie poddawało pod wątpliwość sens jej istnienia. Warto zdobyć się na pewność wiary. Aby zapłonąć.

Zgłoś jeśli naruszono regulamin