Marcin Świetlicki
POEZJA
„Odciski”
Nno. Proszę sobie wyobrazić:
Druga połowa lat osiemdziesiątych.
(Dlaczegóż by nie druga połowa lat osiemdziesiątych?
Dlaczegóż by nie?)
Miesiąc - powiedzmy - grudzień.
Tuż przed południem była jeszcze wiosna.
Tuż po południu zapadł mrok.
Nnno. Proszę sobie wyobrazić:
Mężczyzna w obskurnym mieszkaniu.
Kobieta, która wchodzi do bramy.
(Dlaczegóż nie mężczyzna i kobieta
On w obskurnym mieszkaniu, a ona na schodach.
On pali papierosa, ona puka do drzwi.
On w ciemnym korytarzu, ona poprawia włosy.
(Dlaczegóż by nie miała poprawiać?
I on ją widzi. I zaciska zęby.
I przez ściśnięte zęby pyta, bowiem jest
Wychowany niezgorzej: - Napijesz się kawy?
A ona: "Tak, tak" - odpowiada.
(Dlaczegóż by nie miała się napić?
On stoi w kuchni. I nalewa wodę
Do zielonego czajnika. Zastanawia się
I wylewa część wody. Uźywszy zapałek
Podpala gaz pod czajnikiem. Ona jest w pokoju.
On pali papierosa. Odciski mu się robią
Od papierosów na ustach. Stoi nad czajnikiem
I mówi do wody w czajniku,
Mówi tak:
Gotuj się, kurwo, gotuj
Wypije i pójdzie
W mrok.
Ja nie mam telefonu.
Ona nie ma telefonu.
Wyłączę domofon.
Założę drugi zamek.
Wyrzucę klucz. Wyjadę.
W mrok
Nno, Proszę sobie wyobrazić:
Ona jest w pokoju.
Stoi w płaszczu. Dotyka
Jego rzeczy, które
Nigdy nie będą jej.
On w kuchni. Pali papierosa.
Dotyka czajnika.
Czajnik jest zimny.
Dotyka ponownie.
Zagląda. Płomień płonie.
Wszystko w porzadku. Sprawdza.
Czajnik jest zimny. Pali papierosa.
Odciski robią mu się na ustach od tych papierosów
Odciski robią mu się na sercu od takich historii.
Więc
Mówi do wody.
Więc:
Nno. Proszę sobie wyobrazić.
Godziny mijają.
Ona zasnęła w fotelu, w płaszczu.
Wygląda pewnie ślicznie.
(Dlaczegóż by nie miała wyglądać ślicznie
On stoi w kuchni i patrzy bezsilnie.
Patrzy bezsilnie na czajnik.
Pali papierosa.
Odciski mu się robią.
Robią mu się odciski.
(Dlaczegóż by nie miały się robić?
Ona w pokoju, on w kuchni.
"Palenie"
Pytam: dlaczego niepalący
wsiadają bez skrupułów do przedziałów
dla palących? Czemu chcą dominować? Czemu
są wiecznie urażeni?
Mój mały przyjacielu, papierosie.
Spędziłem z tobą więcej czasu niż z kimkolwiek.
Niszczymy się nawzajem, czule
zobowiązani.
nie doceniają naszej samotności,
naszej niemądrej odwagi, naszego
żaru, popiołu?
"Pod wulkanem"
Po zdjeciu czarnych okularów
ten świat przerażający jest tym bardziej.
Prawdziwy jest. Własciwe barwy
wpełzają we właściwe miejsca.
Wąż ślizga się po wszystkim, co napotka.
Właśnie nas dotknął.
Niczego o nas nie ma w Konstytucji.
Śnieg spadnie i zakryje wszystko.
Na razie widać jednak miasto
- czarną kość rozjaśnianą niekiedy światłami
maleńkich samochodów, usiadłem wysoko
i patrzę. Wieczór. Już zamknięte
wszystkie wesołe misteczka.
Po zdjęciu czarnych okularów
Szedł z nami pies i śmierdział. Wszystkie dokumenty
uległy rozkładowi. Wszystko, co kochałem,
uległo rozkładowi. Jestem zdrów i cały.
Pod wulkanem
urodziło się
DZIECKO!
"Listopad, niemal koniec świata"
Listopad, niemal koniec świata, kilka minut przed zmierzchem.
Schroniłem się w kawiarni, siadłem tyłem do światła.
Wolne? Zajęte - odpowiadam, rzucam kurtkę na to drugie krzesło.
Och, gotów jestem już wyjść z tego miasta, ręce wytrzeć o
liście, cały ten kurz, tłuszcz miasta
wytrzeć o liście, wyjdź ze mną, zobaczysz.
Znudzimy się i pozabijamy po tygodniu, ale pomyśl o tych
łunach, które pozostawimy za sobą, o tych wszystkich miejscach
i kobietach, mężczyznach; pomyśl - z jaka ulgą
będziemy krzyczeć w hotelowym pokoju, na najwyższym piętrze,
a nasze krzyki dotrą na pewno aż na
portiernię. Wolne? Już, już za chwilę będzie wolne - odpowiadam. Zmierzch.
"Korespondencja pośmiertna"
Otóż: w jakiś tam sposób nie byłem ci wierny;
istniał świat. A to rozprasza. Ja budziłem się
i żyłem, dotykałem, jadłem, rozmawiałem,
piłem wino i grałem w ludzkie gry, jeździłem
koleją i pozowałem do zdjęć, rozproszyłem się,
wybacz.
Otóż: w jakiś tam sposób nie byłam ci wierna,
byłam zajęta w innych miejscach, w innych
ludziach, prócz ciebie miałam pory roku,
zwierzęta, drzewa, wojny, dzieci, wielką przestrzeń
do ogarnięcia. Dopiero teraz zostanę przy tobie,
I teraz będzie wszystko? Nie będzie niczego.
Kapelusze i dachy, korony drzew, wieże,
drogi i tory kolejowe, rzeki - stąd widziane
rozpłyną ci się zaraz. Pozwoliłam sobie
zrobić dopisek na twojej kartce poczowej
"79"
Oczywiście, że nie ma miłości.
Nie ma i nigdy nie było.
Nawet to, cośmy robili
w żadnym calu nie zahacza
o miłość.
Pomyliłem się, pomyliłem się.
Można już odetchnąć, można wetchnąć
resztki swojego ciepła
w resztki ciepła świata.
"Pięc wierszy religijnych"
1
Maciek Świetlicki mówi:
- Ja wiem, to ten pan,
którego ojciec zabił.
Cały Nowy Testament
w jednym zdaniu.
Co dalej?
2
Maciek Świetlicki wie również o piekle.
Ktoś mu musiał nagadać.
Pójdę do piekła, tatusiu.
Nie pójdziesz. Jestem niegrzeczny.
Wiem, że pójdę. Nie pójdziesz. Na pewno.
A pamiętasz, jak cie kopnąłem? Pamiętasz?
3
Boże Ciało, pół Rynku lub trzy czwarte Rynku
oblepione wiernymi. Czemuś jestem wierny,
więc czuję się u siebie.
4
Jeśli to prawda,
że mówi przeze mnie szatan
- Bóg się zlituje
i wyrwie mi język.
5
Odstąpią wody.
Odsłonią wzgórze łotrów
zawieszonych głowami w dół.
Odsłonią niebo
pełne szarych roślin.
"Pogo"
Spałem źle. Ona spała źle. Pełne
porozumienie - spało nam się źle w tym kraju,
w którym wciąż więcej i wiecej palantów
nosi przy sobie broń (zażartowałem,
że są to dla nich namiastki penisów,
choć chodzi o coś groźniejszego). Źle spałem.
Spałem źle. W tym kraju,
w którym wzorcem mężczyzny jest ksiądz albo handlarz.
w którym znów ojczyznę a nie wiosnę zobaczę. (Jak ci się
nie podoba - to wypierdalaj!). Źle spałem.
Spałem źle. Chociaż się zdarzają
jakieś jaśniejsze momenty - na przykład:
czarne oliwki, wino Sophia-Riesling,
22 grudnia 91
oraz efekty owej rewolucji
seksualnej, z których skorzystałem
wyjątkowo skwapliwie, ponadto ty jesteś,
a ciebie nikt mi nie zabroni. Źle spałem.
Spałem źle
i przyśniła mi się Idea, przysnił mi się Działacz,
przyśniły mi się Obowiązki i konieczność Skruchy.
Kolaboruję z pismem katolickim,
nie mając nawet kościelnego ślubu,
nawet nie będąc bierzmowany!
Jakaż perwersja! Zawsze zdradzam, w tym
szczególnie pozostaję sobie wierny
- i przelatują przez te Muzea, Biblioteki, Banki,
a one ścian już niemal nie mają, nie warto się skupiać
na tych obcych detalach, mam w sobie gorący
detal, teraz cię muszę znaleźć, przejdziemy przez siebie
w lepsze, gorące kraje, bo istnieją, skoro
ty zaistniałaś i ja już istnieję...
I co? I pożar. To bardzo powoli
się zaczynało. Najpierw mnóstwo znaków,
zapachów, trzasków, drobnych świateł. Teraz
płonie. Poważnie. Ogień stawia swoje
stopy ostrożnie. Ja to sobie tańczę.
Siedzę przed lustrem, zupełnie nieruchomo, z zamkniętymi oczami,
tańczę to sobie, ja to sobie tańczę.
Wyjąc bezgłośnie, postępując tuż za
ogniem, powoli,
powoli,
powoli.
Tańczę to
sobie.
"Henryk Kwiatek"
Henryk Kwiatek przyjaźnił sie z gościem ze świętego obrazu.
To był jedyny facet, z którym mógł to robić.
Wracał do domu - zaparzał herbatę,
a wtedy święty obraz doń z obrazu schodził.
I rozmawiali. Henryk Kwiatek mówił
o wszystkim, co mu się zdarzyło tego dnia a święty
milczał i świętymi oczami na Henryka patrzył.
Bo z kim się miał przyjaźnić? No przecież nie z księdzem,
co raz do roku po kolędzie chodził.
Bo z kim się miał przyjaźnić? Przecież nie z listonoszem,
co raz na miesiąc mu rentę przynosił.
Henryk Kwiatek...
Któregoś dnia wrócił z miasta - zaparzył herbatę.
A obraz zszedł z obrazu i usiadł przy stole,
a listonosz nie przyszedł i renty nie przyniósł.
Następnego dnia także listonosz nie przyszedł.
Henryk Kwiatek co chwilę do swych drzwi podchodził.
inął tydzień czekania - listonosz nie przyszedł.
Henryk Kwiatek do gościa z obrazu powiedział:
- Ja dotychczas nie chciałem niczego od ciebie.
Wiem doskonale, że ty możesz wiele.
Ja do tej pory niczego od ciebie nie chciałem,
więc teraz o pożyczkę chciałbym cię poprosić.
Święty gość długo milczał i patrzył świętymi
oczami na Henryka - Henryk Kwiatek znowu
poprosił o pożyczkę. A gość palec uniósł,
popatrzył na Henryka i powiedział:
- MIŁOŚĆ...
Teraz kamera opuszcza mieszkanie
i widać blokowisko przeraźliwie czarne
i widać czarne niebo - i na niebie czarnym
WIELKIE I BLADE PRZERAŹLIWIE SERCE.
"Synek"
Nie umiemy
dać mu imienia.
No bo to niezupełnie możliwe. Najprościej
było by go nazwac Chłopczykiem
lub Zajaczkiem
albo Zasranym Kaftanikiem. Jest.
Pojawił się
w miejsce Rzeczywistości.
"Kierowca nocnej ciężarówki"
Kierowca nocnej cieżarówki
na kierownicy ma litery
gorącej prośby: BOŻE PROWADŹ STASIA!
Cała kabina jest małą kapliczką.
Wysiadam w szczerym polu czarnych ulic
maleńkiego miasteczka i mylę kierunki,
klne bezgłośnie. A chodnik jest ruchoma krą.
"Pułapka"
Śnieg. Deszcz.
sy osaczają.
Rozpoznaję niektóre z nich.
"Uwodzenie"
Sto razy prościej...
Suryamitra