Colin Forbes - Śmiertelne ostrze.pdf

(1101 KB) Pobierz
234170030 UNPDF
COLIN FORBES
Śmiertelne ostrze
Przełożył: Krzysztof Masłowski
Tytuł oryginału: THE VORPAL BLADE
Prószyński i S-ka
Warszawa 2008
ISBN 978-83-7469-824-5
234170030.001.png
Nota od autora
Wszystkie postaci przedstawione w tej książce są
wymyślone przez autora i nie odpowiadają żadnym
rzeczywistym osobom. Tak samo tworem czystej wyobraźni
są rezydencje, miejscowości i mieszkania oraz amerykańskie i
europejskie firmy.
Prolog
- Jeżeli brakuje głowy, to skąd wiesz, że to ciało Adama
Holgate'a? - spytał Tweed.
Była mglista londyńska noc, jak zwykle na początku
grudnia. Tweed siedział obok nadinspektora Roya Buchanana,
który prowadził po opustoszałych ulicach nieoznakowane
policyjne volvo. Wycieraczki przecierały przednią szybę, by
zapewnić jakąś widoczność. Siedząca na tylnym siedzeniu
Paula Grey, zaufana asystentka Tweeda, milczała, choć
pytania cisnęły się jej na usta.
- Po prostu - odpowiedział Buchanan - otworzyłem
zamek błyskawiczny worka z ciałem na tyle daleko, aby
sięgnąć do kieszeni marynarki. Miał przepustkę ACTIL-u ze
zdjęciem. To wielka instytucja, dla której pracował od czasu,
jak od ciebie odszedł.
- Holgate nie uzyskał od nas zbyt wielu ważnych
informacji - zauważyła Paula. - Nigdy nie był w naszej
siedzibie na Park Crescent. Howard miał przynajmniej tyle
zdrowego rozsądku, by umieścić go w łączności z dala od
Crescent.
- Z Bray, gdzie go znaleziono, niedaleko do Tamizy -
zauważył Tweed. - Co, u diabła, Holgate robił w tak
oddalonym miejscu? Przypuszczam, że wyciągnięto go z
wody. Tak?
- Niezupełnie. Ciało zostało wrzucone do płytkiego
strumienia. Znalazł je jakiś facet spacerujący z psem i
zadzwonił z komórki do Yardu.
- A ty załatwiłeś przesłanie ciała do profesora Saafeld'a w
Holland Park. Zapewne dlatego, że to najwybitniejszy z
naszych patologów.
- Tak - odparł Buchanan ponuro. - Było to szczególnie
brutalne morderstwo i chciałem, aby sekcję zrobił najlepszy
specjalista. Zadzwoniłem do ciebie i zabrałem cię po drodze.
Holgate pracował kiedyś u ciebie.
- To nie ma sensu - zauważył siedzący obok Pauli Rob
Newman, międzynarodowy korespondent. - Odcięcie głowy
miało pewnie służyć utrudnieniu identyfikacji, mimo to
morderca zostawił w kieszeni przepustkę.
- Tak, to bez sensu - przyznał Buchanan. - Właśnie to
mnie niepokoi.
Mówiąc to, spojrzał na Tweeda, dobrze zbudowanego
mężczyznę w ciemnym płaszczu i w nieokreślonym wieku, z
gęstymi, ciemnymi włosami, gładko wygoloną twarzą i
sporym nosem wystającym zza okularów w rogowej oprawie.
Z jego twarzy trudno było cokolwiek wyczytać i łatwo można
go było minąć na ulicy, nie zauważając, co stanowiło cechę
przydatną w pracy na stanowisku zastępcy dyrektora SIS 1 .
Buchanan był wyższy, szczupły, nawet chuderlawy, po
czterdziestce. Miał przystrzyżone wąsy i sztywny wygląd
wprawiający podwładnych w zakłopotanie. Zdaniem
znającego się na rzeczy Tweeda był najbardziej
kompetentnym policjantem w kraju. Obaj mieli do siebie
bezgraniczne zaufanie.
- Jesteśmy niemal na miejscu - zauważył Buchanan. -
Holland Park to przyjemna okolica z kilkoma porządnymi
domami.
Skręcił w boczną drogę i podjechał pod wysoką bramę z
kutego żelaza. Rezydencja była ukryta za ciemnymi, wiecznie
zielonymi drzewami i krzewami obrastającymi obie strony
drogi podjazdowej. Tweed wyskoczył z samochodu, podszedł
1 Secret Intelligence Service - tajna brytyjska służba wywiadowcza powołana w roku 1909, znana
również jako MI6 (Military Intelligence Section 6, Sekcja 6 Wywiadu Wojskowego). - Wszystkie
przypisy w książce są autorstwa tłumacza.
do domofonu z metalową kratką wpuszczoną w jeden z
kamiennych, utrzymujących bramę słupów i nacisnął guzik.
- Tu Tweed z Royem Buchananem.
- Najwyższy czas - odpowiedział szorstki głos, po czym
brama się otworzyła.
Po jej obu stronach z niskiego muru wyrastało nowe,
wysokie na dwa i pół metra, ogrodzenie. Dzisiejszy Londyn
był dżunglą, a jego mieszkańcy instalowali wszelkiego
rodzaju reflektory oświetlające teren, gdy ktoś poruszał się za
drzwiami, mocne kraty w nisko położonych oknach i
najbardziej wyszukane alarmy przeciwwłamaniowe. Można
było odnieść wrażenie, że to wielkie miasto przeżywa stałe
oblężenie, co zresztą było prawdą.
Ruszyli pieszo podjazdem, z Buchananem wyciągającym
swe długie nogi na czele. Siedzibą i miejscem pracy Saafeld'a
był dwupiętrowy dom z kamienia. Tweed zauważył, że od
czasu jego ostatniej wizyty okna przyziemia zostały
zamurowane. Do czego to doszło, pomyślał, nim otwarło się
jedno skrzydło podwójnych drzwi i ostre światło niemal
oślepiło Paulę, zmuszając ją do osłonięcia oczu.
- Wejdźcie - warknął Saafeld. - Nie stójcie tu.
Jest w złym nastroju, pomyślała Paula. Nigdy go takim
nie widziała. Saafeld był niskim, potężnie zbudowanym
mężczyzną dobrze po pięćdziesiątce. Włosy już mu bielały,
ale twarz miał rumianą, a ruchy szybkie i zwinne. Weszli do
wielkiego holu z wieloma drzwiami i podłogą wyłożoną
parkietem.
Witając się z Paulą, Saafeld złagodniał. Przyjrzał się jej
od stóp do głów. Miała sto siedemdziesiąt centymetrów
wzrostu. Starannie uczesane czarne włosy opadały na ramiona,
a linia podbródka znamionowała upór. Nic nie zdołało umknąć
jej niebieskim oczom, a gdy się uśmiechała, wielu mężczyzn
było gotowych zrobić dla niej wszystko. Szczupła i zgrabna,
Zgłoś jeśli naruszono regulamin