Ks. Piotr Pawlukiewicz.doc

(60 KB) Pobierz

Ks. Piotr Pawlukiewicz

ROZWAŻANIE DROGI KRZYŻOWEJ

STACJA I PAN JEZUS NA ŚMIERĆ SKAZANY

Przekonywano kiedyś, że wśród nas najwięcej jest lekarzy, bo każdy zna się po swojemu na chorobach i ich leczeniu. Ale to błąd. Stokroć więcej pośród nas sędziów. Ktoś zajechał samocho­dem drogę - to prymityw. Ktoś źle załatwił sprawę - jest bez­nadziejny. Ktoś ma inne poglądy -jest całkiem bezsensowny. To już nie sądy dwudziestoczterogodzinne. To sądy dwudziesto-czterosekundowe. Spojrzenie. Odruch. Wyrok. A Chrystus tak mocno podkreślał: Nie sądźcie! Bo tylko Bóg przenika i zna człowieka. Każde sądzenie brata jest pychą. A pycha ludzka jest tak wielka, że oto człowiek porwał się, by sądzić Boga. Ślepy Piłat osądzał Syna Bożego. Ten człowieczek chciał sądzić Światłość ze Światłości. Ziarnko piasku z dna morza chciało ogarnąć ocean.

Piłat być może starał się uwolnić Jezusa, ale ten tłum tak bardzo domagał się wyroku. Może ktoś mówić: w zasadzie to staram się być chrześcijaninem, ale ten tłum wokół mnie tak głośno krzyczy - o antykoncepcji, o eutanazji, o aborcji, o in vitro. Oni tak głośno krzyczą - u mnie w biurze, na uczelni, w firmie - że ja milczę i dyskretnie umywam ręce.

Nie umyli rąk warszawscy powstańcy, górnicy z kopalni „Wujek", ksiądz Jerzy Popiełuszko. Uczniowie Jezusa. Od wie­ków poznaje się ich po czystych dłoniach. Oni, tak jak Chrystus, nie wydali wyroku. Oni go przyjęli.

STACJA II PAN JEZUS BIERZE KRZYŻ NA SWOJE RAMIONA

Jezus w swoim nauczaniu wyjaśniał ludziom wiele kwestii, ale nie udzielił odpowiedzi na pytanie najbardziej nurtujące człowieka: dlaczego krzyż? dlaczego cierpienie?

Ks. Jan Twardowski napisał kiedyś taki krótki wiersz:

Dlaczego krzyż?

Uśmiech.

Rana głęboka

Widzisz,

to takie proste

kiedy się kocha.

Nie zrozumie krzyża egoista, człowiek zajmujący się tylko swoimi sprawami. Będzie krzyż przeklinał i odrzucał. Dla niego zamknięte pozostaną słowa Zbawiciela mówiące o słodkim jarzmie i lekkim brzemieniu. Nazwie je nielogicznymi.

Dawno temu zauważono, że małe ptaszki - wyruszając w drogę przez morze - chwytają w dziób niewielkie gałązki. Dlaczego tak czynią? - zastanawiano się. Przecież to utrudnia im lot. Przecież to dla nich poważne obciążenie. Zagadka się rozwiązała, kiedy spostrzeżono, jak te Boże stworzenia, znużone wielogodzinnym lotem, rzucają gałązkę na powierzchnię morza, siadają na niej, odpoczywają, a potem kontynuują swoją wędrówkę.

A może nam w życiu bywa tak ciężko, ponieważ nieustannie zabiegamy, aby było nam lekko?

Ks. Jan Twardowski napisał jeszcze kiedyś, że krzyż to takie szczęście, że wszystko inaczej...

STACJA III PAN JEZUS PO RAZ PIERWSZY UPADA

Są trzy takie stacje na drodze krzyżowej, które nazywają się Upadek Jezusa. Ale one tak naprawdę powinny nazywać się Pow­stanie Jezusa. Bo to, że upadał, to tylko wyczerpanie, zmęczenie mięśni, utrata równowagi. To, że powstał, to czysta miłość. Dziś świat fascynuje się upadkami człowieka. Ludzie chcą podejrzeć grzech, pokazać grzech. Z bliska, z detalami, w różnych ujęciach. A wszystko w imię przekonania: taka jest prawda, tacy jesteśmy. Księga Apokalipsy mówi, że imię szatana to oskarżyciel, bo on dzień i noc oskarża braci naszych. To on tak mocno koncentruje uwagę ludzi na grzechach i ukazuje je jako mur nie do pokonania. A wszystkie upadki świata, grzech Ewy, Adama, Kaina, wszystkie zdrady, zabójstwa, bluźnierstwa, zbrodnie wszystkich totali-taryzmów, cała obrzydliwość ludzkiej grzeszności jest obmyta jedną kroplą krwi Chrystusa.

To dlatego, że Chrystus wtedy powstał i dźwignął krzyż, dźwignął nasze grzechy, każdy z nas może dziś usłyszeć te naj­piękniejsze na świecie słowa: i ja odpuszczam tobie grzechy.

STACJA IV PAN JEZUS SPOTYKA SWOJĄ MATKĘ

Do Maryi zapewne docierały słowa, które dla każdej matki są najboleśniejsze: twój Syn odszedł od zmysłów. Szatan chciał przeniknąć jej duszę mieczem bolesnego oszczerstwa, że jej Syn oszalał. Ale Ona mocno rozpamiętywała słowa Elżbiety napełnionej Duchem Świętym wypowiedziane przed laty: bło­gosławiony jest owoc Twojego łona. Błogosławiony. Dobry, prawy, pełen światła. Ona wierzyła Bogu nawet wtedy, kiedy Jej Syn był miażdżony cierpieniem na drodze krzyżowej. Nie ra­towała Go, nie chciała wyrwać Go z rąk oprawców, ale dała Mu coś więcej - zrozumienie i zaufanie. Ona jedna tam, w tym tłumie wierzyła, że ta męka wpisana jest w ogrom planów Bożych.

To takie ważne widzieć swego bliźniego w perspektywie za­mysłów Stwórcy. Jest tak wtedy, gdy matka zostawia dorosłe dziecko, by mogło spełnić Boże powołanie. Gdy małżonkowie nawet w kryzysie miłości modlą się za siebie. Tak naprawdę syna, córkę, męża, narzeczoną można kochać tylko na drodze krzyżowej, oddając ukochanego człowieka Bogu.

Abrahamie z góry Moria, matko siedmiu synów z księgi Machabejskiej, Maryjo z Golgoty! Uczcie nas, czym różni się miłość od uzależnienia.

STACJA V SZYMON Z CYRENY POMAGA DŹWIGAĆ KRZYŻ JEZUSOWI

Patrząc od strony duchowej, Szymon Cyrenejczyk nie niósł Chrystusowego krzyża. Niósł tylko ciężki kawał drewna. Bo żeby nieść krzyż Zbawiciela, trzeba tego gorąco pragnąć, trzeba tego chcieć. Jezus bowiem powiedział: Jeśli kto chce iść za Mną niech się zaprze samego siebie, niech co dnia bierze krzyż swój i niech Mnie naśladuje! A jarzmo Jezusa nie było jarzmem Szymona. To nie była jego sprawa. Żołnierze zmusili go, by je dźwigał. Fundamentem niesienia Chrystusowego krzyża jest nasza zgoda, nasze „tak". Dlatego każda droga krzyżowa rozpoczyna się od pytania: czy naprawdę chcesz nią podążać?

Kiedyś bardzo ciężko chory chłopiec zapytał swoją mamę: - Mamusiu, dlaczego mnie tak boli? Kobieta odpowiedziała py­taniem: -A gdyby Pan Jezus poprosił cię, byś cierpiał dla Niego, czy zgodziłbyś się? - Tak - odpowiedział chłopczyk. - No to Cię poprosił.

Bracie i siostro, a gdyby ciebie Chrystus poprosił?

STACJA VI WERONIKA OCIERA TWARZ PANU JEZUSOWI

Wielu użalało się nad Chrystusem, ale tylko Weronika podeszła, by otrzeć Mu twarz. Może to ją wspomniał po latach św. Jan, kiedy pisał w swoim liście, byśmy nie miłowali słowem i językiem, ale czynem i prawdą. Jak łatwo można zagubić chrześ­cijaństwo we wzniosłej teorii i pięknych sformułowaniach. I to chyba grozi szczególnie ludziom mocno związanym z religią. Charles Peguy napisał kiedyś: Są tacy, którzy - ponieważ nie należą do człowieka — myślą, że należą do Boga. Sądzą, że kochają Boga, ponieważ niczego nie kochają. Ewangelia domaga się konkretu. Bo można kochać świat, ludzkość, Kościół - i nie kochać nikogo. A gdyby tak usiąść i napisać imiona i nazwiska tych, których kochamy. A potem skreślić matkę, ojca, brata, dziecko, przyjaciela, bo przecież poganie też kochają naj­bliższych. Ile imion pozostałoby na tej kartce? A byłoby tam imię Skazańca z Golgoty?

Przed laty w jednej z gazet ukazało się niecodzienne ogłosze­nie. Pewien żołnierz pełniący wartę przy Grobie Nieznanego Żołnierza dziękował w nim nieznanej kobiecie, która w upalny, letni dzień otarła mu pot z twarzy. Wtedy, stojąc na baczność, nie mógł powiedzieć ani słowa. Teraz chciał okazać jej wdzięczność. Ile miłości jest w geście otarcia twarzy bezradnemu człowiekowi. Jezus odnajdzie wszystkich, którzy kiedykolwiek Mu to uczynili.

STACJA VII DRUGI UPADEK PANA JEZUSA

Nie lubimy, gdy ktoś upada. Wtedy zakłóca ruch, przeszkadza innym. Trzeba się zatrzymać i go podnosić. Przez takiego kogoś są tylko opóźnienia i brak porządku. Najczęściej przewracają się dzieci, starzy i chorzy. I świat znalazł na nich sposób - aborcję i eutanazję. Świat nie ma czasu dla upadających, guzdrzących się, marudzących. Świat się spieszy. Ma napięty harmonogram. Pędzi do nowego modelu telewizora, nowej komórki, do piłkarskich mistrzostw, premiery filmu i płyty. Świat kocha postęp i chce, by Kościół też był postępowy i nadążał za szaloną gonitwą. Chce, by Kościół pobłogosławił wszystkie pragnienia i uczynki ludzi, bo skoro czegoś mocno pragną, to wedle ich mniemania na pewno jest to dobre. Niech Kościół nie utrudnia ludziom życia - mówią - niech nie komplikuje, niech się nie czepia.

Ks. Janusz Pasierb napisał kiedyś: Każde chrześcijaństwo zgodne z rozumem, zgodne z naturą, bezbłędne pod względem tak­tycznym, niewymagające zbyt wiele będzie musiało się potykać o zesztywniałe zwłoki Skazańca z Golgoty po wszystkie czasy.

STACJA VIII PAN JEZUS POCIESZA PŁACZĄCE NIEWIASTY

Niektórzy płaczą, gdy ich drużyna przegra mecz. Inni płaczą, gdy nie zdadzą jakiegoś egzaminu. Dla kogoś dramatem jest przybrać na wadze, dla innego zarysowany lakier na samochodzie. Wiele mamy problemów i ciągle przybywa nowych. Często nie pamiętamy tego, co opłakiwaliśmy przed rokiem. Jezus przypomina nam rzecz oczy­wistą ale jakże często zapomnianą: tak naprawdę mamy tylko jeden poważny problem - śmierć i wybór wiecznego potępienia lub szczęśliwości. Tu, gdzie teraz jesteśmy, na tej ulicy sto lat temu, dwie­ście, trzysta chodziło mnóstwo ludzi. Gdzie oni teraz są? Gdzie ich problemy? Martwili się zgubionymi pieniędzmi, rozbitą szybą, kłótnią z sąsiadem. Gdzie są teraz te zmartwienia? Nie pamiętamy często nawet imion naszych pradziadków. Czym oni żyli? Co było ich rado­ściami i smutkami? To samo kiedyś stanie się z nami. Tylko ktoś wyjątkowy pozostawi po sobie znaczącą pamiątkę. Po większości z nas po latach nie zostanie nic. I tylko jedno będzie ważne: czy liczyłeś się z Bogiem? Czy kochałeś Go? Czy żyłeś Nim na co dzień?

Czy zadajemy sobie pytania o wieczność kolegi z pracy, koleżanki ze studiów? O swoją wieczność? Ilu z nas potrafi naprawdę przejąć się tym jedynym ważnym problemem? Cyprian Kamil Norwid napisał:

Gorejąc, nie wiesz, czy? Stawasz się wolny, Czy to, co   twoje, ma być zatracone? Czy popiół tylko zostanie i zamęt, Co idzie w przepaść z burzą? - czy zostanie Na dnie popiołu gwiaździsty diament, Wiekuistego zwycięstwa zaranie!...

STACJA IX TRZECI UPADEK JEZUSA

Trzeci upadek. To mogła być wielka pokusa, by się poddać, by już nie wstawać. Mogła zrodzić się myśl: niech tu już Mnie zabiją, niech się dzieje, co chce, nie dam już rady.

Do tej stacji dochodzi wielu ludzi. Kiedy upadają po raz setny, tysiączny w alkohol, w pornografię, w zazdrość. Wtedy pojawia się myśl: już nie dam rady, już nie powstanę. Po co się z tego spowiadać, skoro grzech i tak powróci? A przecież się starałem. Odprawiałem rekolekcje i pielgrzymki. Cisną się wtedy na usta słowa rozgoryczonego Piotra: Mistrzu, całą noc pracowaliśmy i niceśmy nie ułowili.

Pismo Święte mówi: ale wnętrze człowieka - serce jest niezgłębione. A w tych przepastnych przestrzeniach ludzkiego wnętrza ukryte bywa sprytnie to, co dla człowieka najniebez­pieczniejsze - pycha. Ks. Aleksander Fedorowicz powiedział kiedyś: Lepiej jest człowiekowi popaść w grzechy ciężkie niż w stan wszechogarniającej pychy. Dlatego niekiedy na naszej drodze krzyżowej przychodzi upadek, z którego już sami nie potrafimy się podnieść. Nasi bliscy już to widzą, znajomi taktownie próbują ukryć zaskoczenie, a my stoimy jak nędzarz przed dwiema drogami: pychą i pokorą. Drogami Piotra i Judasza. Błogosławieni, którzy wbrew ludzkiej nadziei - spes contra spem - zdołają wtedy zakrzyknąć: Lecz na Twoje słowo zarzucę sieci. Jeszcze raz.

Kto wytrwa do końca, ten będzie zbawiony. Wytrwa do końca.

STACJA X PAN JEZUS Z SZAT OBNAŻONY

Oglądali Go, podglądali, podsłuchiwali, wystawiali na próbę. W końcu zdarli z Niego szatę. I nie znaleźli tego, czego szukali. Znaleźli tylko czystą miłość. Tylko prawdę i dobroć. Czystość serca daje odwagę i wolność. Błogosławieni, szczęśliwi są ci, którzy nie lękają się prawdy - do dna, do końca. Gdyby przeczy­tać ich listy, wysłuchać osobistych zwierzeń, zajrzeć w sekretne notatki - znaleźć w tym wszystkim można tylko życie Bożego dziecka.

Tak wielu ludzi boi się, że coś się wyda, że ktoś wyciągnie na dzienne światło ich ciemne sprawy. Co z tym zrobić? Trzeba to ukrzyżować. Utopić w wodzie chrztu. Oczyścić krwią Zbawiciela. Ta droga jest bardzo konkretna - spowiedź, pokuta, wolność. Kto naprawdę umarł z Jezusem, ten nie ma czego się bać. Jemu nie są potrzebne szaty tytułów, osiągnięć, nieustannych sukcesów w rywalizacji. On wie, że jego skarbem jest biały kamyk, na którym wypisane jest jego nowe imię. Imię czystego człowieka.

STACJA XI PAN JEZUS DO KRZYŻA PRZYBITY

Bóg przybity do krzyża. To szokujący, ale i wspaniały znak Jego miłości do nas. Bóg dał się przybić do naszego życia. Tak, żeby nie dało się Go oderwać. Sam mówił: A oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata. Kiedy tylko budzi się dzień, we wszystkich kościołach kapłani wznoszą nad głowami wiernych Biały Chleb i przypominają, że to jest Ciało za nas wydane. Każdego dnia - w wielkich katedrach, w koś­ciołach parafialnych, w sanktuariach, w małych kaplicach -Chrystus czeka, by rozgrzeszać swoje poranione dzieci. Cały dzień jest wyniesiony w monstrancji w miejscach wieczystej ado­racji. Od setek lat przypomina o swojej miłości w znaku krzyża w przydrożnych kapliczkach.

Od wieków Bóg, jakby przybity do tej ziemi, dzieli losy mieszkańców Warszawy, Gdańska, Krakowa czy Poznania. Bóg przybity do Polski, do całego świata. Wbity jak hak w tatrzańskiej skale, ratujący tych, którzy odpadają od życia i lecą w przepaść.

Niekiedy ktoś może prosić: Jezu, przytul mnie, obejmij mnie. Ale to dla Niego zbyt mało. On się miłością przybija do naszego życia. Na dobre i na złe. Na nasze wieczne zbawienie.

STACJA XII PAN JEZUS UMIERA NA KRZYŻU

Gdy Jezus umierał na krzyżu, ktoś być może pomyślał, że szkoda Jego życia. Tak wiele pożytecznych rzeczy czynił, a teraz wszystko skończone. Tyle osób mógł jeszcze uzdrowić, nakarmić, wskrzesić, a jednak został powstrzymany przez intrygę złych ludzi. Wszyscy pamiętali, że kiedy wędrował z uczniami po drogach Palestyny, zawsze ich wyprzedzał, zawsze się spieszył. A teraz bez tchnienia, bez życia, bez ruchu wisi na krzyżu. A to jednak nie była prawda. On nie dał się zatrzymać. Przekroczył próg śmierci i dalej poniósł swoją Ewangelię nadziei. Kiedy ludzie patrzyli na zmarłego Jezusa, na Jego martwe ciało, On był już w otchłaniach, zwiastując zmarłym wyzwolenie.

Musimy pamiętać, że i my najwięcej czynimy, gdy nasze ciała nieruchomieją w postawie modlitwy, gdy splatamy nasze dłonie w geście błagania. Ludzie będą mówić, że to marnowanie życia. Tak. My musimy zmarnować życie, ciągle obumierając dla świata, przekraczając go w wierze, nadziei i miłości.

STACJA XIII PAN JEZUS ZDJĘTY Z KRZYŻA I ZŁOŻONY W RAMIONA MATKI

Można być przy Jezusie, bo potrzebuje się zdrowia i szczęścia. Można być przy Nim, by inni to widzieli i podziwiali. Można szukać u Niego sensu dla swego życia. Szukać duchowego ładu i harmonii. Jak bogaty młodzieniec z Ewangelii, można prosić Go o receptę na życie wieczne. Ale w tych wszystkich wypadkach jest się raczej z sobą samym niż z Chrystusem. Być przy Jezusie to przede wszystkim być przy Nim, tak jak Maryja na trzynastej stacji drogi krzyżowej. Ona tuli ciało swego Syna, choć On już nie naucza, nie karmi, nie uzdrawia. Został już tylko ból i słowa: koniec, beznadziejność, śmierć. Tu nie pocieszą żadne wspom­nienia, nie pomogą żadne marzenia. Co robić? Jezus na tę stację pozostawił nam słowa: Nie bój się, wierz tylko! Kto wytrwa do końca, ten będzie zbawiony.

STACJA XIV PAN JEZUS DO GROBU ZŁOŻONY

Aby wejść do świata pełni zbawienia, trzeba tu, na ziemi zostawić wszystko. Dlatego całe życie tracimy - beztroskie dzieciństwo, kolorową młodość, dzieci, które opuszczają dom rodzinny. W końcu musimy zostawić pracę, stracić zdrowie, pożegnać nad grobem przyjaciół. Anna Kamieńska napisała: Dzieje człowieka to kolejne wygnania z wielu rajów, to kolejne zamykanie się za nami bram, bezpowrotnie, na zawsze. Nie ma powrotów. Nigdy.

Ktoś powie: to przerażające. Wszystko zostaje nam zabrane. Czy zabrane? Każdy człowiek ma przed sobą dwie drogi: żebraka i siewcy. Ten pierwszy gromadzi w żebraczych torbach swój nędzny majątek. Torby są wielkie, ciążą mu bardzo, a on nie roz­staje się z nimi nawet na chwilę, choć tak naprawdę to tylko same śmiecie. Ale człowiek może być jak siewca, który idzie przez życie i hojnie rzuca na pole Królestwa Bożego ziarna swoich ta­lentów, pracy i miłości. Pod koniec życia torba jest pusta. Ale pole zostało obficie zasiane.

Grób Chrystusa to pierwsze ziarno nowego ogrodu życia, a wszystkie cmentarze świata to zasiane pola Nowej Ziemi. Grób Chrystusa jest pierwszym, przy którym słowo koniec ustępuje miejsca słowu początek. Przy nim kończymy dziś drogę krzyżową, ale pojutrze, o poranku znowu spotkamy się przy tym samym grobie. Ale będzie to już zupełnie inne miejsce.

ZAKOŃCZENIE

Stacja piętnasta - powrót do domu, spotkanie z najbliższymi, wieczorna modlitwa.

Stacja szesnasta - trudna rozmowa w rodzinie.

Stacja siedemnasta - wizyta u lekarza.

Stacja czterdziesta - śmierć kogoś bliskiego

Stacja setna...

Stacja tysiączna...

Kto nie zna drogi do morza, niech podąża za rzeką. Niech podąża za krzyżem ten, kto szuka drogi do Boga, do zmartwychwstania, do życia.

1

Zgłoś jeśli naruszono regulamin