Pisarek W, Słowa między ludźmi.txt

(398 KB) Pobierz
Walery Pisarek









    S�owa mi�dzy lud�mi























PWZN 

           Print 6

         Lublin 1997

Przedruku dokonano

na podstawie pozycji

wydanej przez

 Wydawnictwa

 Radia i Telewizji

 Warszawa 1985






Wst�p





Kiedy pisz� o tym, jak skutecznie u�ywa� j�zyka, my�l� o skutecznym 
porozumiewaniu si� ludzi. Pozornie zakrawa to na paradoks: skuteczne 
pos�ugiwanie si� j�zykiem kojarzy si� raczej z umiej�tno�ci� lub sztuk� 
perswazji, propagandy lub zgo�a manipulacji - a wi�c z form� dominacji 
nadawcy nad odbiorc� - ni� z porozumiewaniem si� r�wnorz�dnych partner�w.

Skojarzenie takie by�oby uzasadnione, gdyby�my wskaz�wki, jak skutecznie 
u�ywa� j�zyka, chronili niby tajemnic� broni j�drowej, by si� nie dosta�y w 
niepowo�ane r�ce. Je�eli jednak wszyscy partnerzy dyskusji, maj�c - 
przynajmniej w zasadzie - r�wne mo�liwo�ci doskonalenia w�asnej sprawno�ci 
j�zykowej, z tych mo�liwo�ci skorzystaj�, potrafi� lepiej sformu�owa� swoje 
my�li i tym samym �atwiej b�d� mogli doj�� do porozumienia. A my�l jest 
sformu�owana tym lepiej, im �atwiej przychodzi odbiorcy zrozumie� j�, 
przyj�� do wiadomo�ci i zapami�ta�.

Chodzi wi�c o to, by zachowuj�c istot� my�li, wyrazi� j� za pomoc� znak�w 
w miar� mo�liwo�ci pozbawionych kolc�w, kt�re utrudniaj� jej prze�kni�cie 
przez s�uchacza czy czytelnika. Odnosi si� to, oczywi�cie, tylko do tych 
przypadk�w komunikowania si�, kt�re maj� prowadzi� do porozumienia, 
wsp�pracy i zgodnego wsp�ycia stron b�d� obcuj�cych ze sob� z wyboru, 
b�d� skazanych na siebie. A tak jest lub przynajmniej powinno by� w domu, w 
pracy, w�r�d swoich.

Nie wszystko jednak, co m�wimy i piszemy, s�u�y powszechnemu has�u 
"kochajmy si�". Czasem u�ywamy j�zyka jako or�a w walce, w obronie lub 
ataku. Argumenty zbroimy w�wczas w s�owa ��dl�ce, rani�ce do �ywego, cz�sto 
niesprawiedliwie przesadne, ci�kie jak kamienie. Ale przecie� nie 
oczekujemy wtedy, �e nasza wypowied� przekona przeciwnika, kt�ry zasypany 
argumentami i epitetami nagle si� podda i przyzna nam racj�. Tak naprawd� 
bowiem to nie jego w ten spos�b przekonujemy, nie do niego skierowana jest 
ca�a nasza wypowied�, ale do innych ludzi, a w szczeg�lno�ci do tych, 
kt�rzy mog� si� z nami zgodzi�, �e atakowana przez nas osoba, idea lub 
instytucja zas�uguje na pot�pienie lub cho�by nieufno��. To z tymi lud�mi 
chcemy si� porozumie�, znale�� z nimi wsp�lny j�zyk.

Poszczeg�lne rozdzia�y tej ksi��eczki przedstawiaj� r�ne warunki i 
czynniki pomy�lnego komunikowania si� ludzi za pomoc� j�zyka. Jest w niej 
mowa o umiej�tno�ci s�uchania i obradowania, i o tym wszystkim, co 
zapobiega rzucaniu s��w na wiatr. Spor� jej cz�� zajmuj� przestrogi przed 
pospolitymi b��dami j�zykowymi.

W�r�d rozdzia��w wype�nionych rozwa�aniami m.in. o tym, jak s�ucha� i 
m�wi�, zabrak�o rozdzia�u, kt�ry by odpowiada� na pytanie najtrudniejsze: 
jak my�le�? A jest ono jednocze�nie najwa�niejsze. Banalnych bowiem i 
szablonowych my�li nie wzbogaci poprawna, g�adka forma, w jakiej zostan� 
wyra�one.

Je�li za� my�limy niestarannie, chaotycznie i powierzchownie, to - mimo 
najlepszych intencji - m�wimy i piszemy byle jak. Bylejako�� tekst�w 
sprzyja nast�pnie bylejako�ci my�lenia ich odbiorc�w. Tak powstaje spirala 
be�kotu.

Troska o |polsk� |mow� to tak�e troska o |polskie |my�lenie.





Pochwa�a milczenia





"Kto nie umie milcze�, nie umie te� m�wi�.@ Pierwsza cnota milcze�.@ 
Milczenia rzadko kto �a�owa�.@ a mowno�ci - cz�sto.)@



z "Nowej ksi�gi

przys��w polskich"





Nauk� skutecznego u�ywania j�zyka nale�y rozpoczyna� od nauki milczenia. 
Kto si� nie nauczy� milcze�, nie powinien w og�le zabiera� g�osu, bo 
pr�dzej czy p�niej napyta biedy sobie albo innym. Toniemy w s�owach. 
M�wionych i pisanych. W domu, w pracy, na ulicy atakuj� nas w r�ny spos�b, 
w najrozmaitszych postaciach, zewsz�d. Rozkoszne gaworzenie dziecka, 
k��tnie w kolejkach, plotki s�siedzkie, �ale rodzinne, plakatowe has�a, 
wartkie potoki albo na odmian� leniwo tocz�ce si� fale tekst�w z radia i 
telewizji, obwieszczenia, zarz�dzenia, przem�wienia, odczyty, teatr, 
ksi��ki, zebrania, wype�nione drobnymi literkami gazety i czasopisma. S�owa 
wielkie i ma�e, szeptane i wykrzykiwane, wznios�e i pospolite, s�owa 
mi�o�ci i nienawi�ci, nakazu i pro�by, skargi i przekle�stwa, ale przede 
wszystkim wysypisko s��w zb�dnych, kt�re w gruncie rzeczy znacz� tylko: oto 
JA m�wi�, m�wi�, m�wi�..., oto JA pisz�, pisz�, pisz�... .

Ludzi, kt�rzy musz� m�wi�, bo wytwarzanie potoku tekst�w stanowi dla nich 
potwierdzenie w�asnej egzystencji, jest na tyle du�o, �e zahamowanie 
nadprodukcji s��w w skali og�lnospo�ecznej wydaje si� ma�o prawdopodobne. 
Znam osoby, kt�re si� nie potrafi� powstrzyma� przed wyst�pieniem na 
zebraniu, nawet je�li wpadn� na nie przypadkowo na chwil�. Potem si� 
wstydz� w�asnej gadatliwo�ci, przyrzekaj� solennie na drugi raz trzyma� 
j�zyk za z�bami, ale nic z tych obietnic nie wychodzi, bo przy najbli�szej 
okazji zn�w ulegaj� wewn�trznemu pop�dowi. Znam osoby, kt�re nie 
ograniczaj� swojej produktywno�ci s�ownej do zebra�, ale gdziekolwiek si� 
znajd� i kogokolwiek spotkaj�, nie spoczn�, a� doprowadz� s�uchacza do 
ca�kowitego wyczerpania. S� postrachem ka�dego towarzystwa, a najbardziej 
nienawidz� ich ci, kt�rzy sami te� chcieliby m�wi�.

Kto m�wi (lub pisze) zbyt du�o, zbyt cz�sto albo na zbyt wiele temat�w, 
raczej szkodzi swej reputacji ni� j� umacnia. Mo�e to wynika� z r�nych 
przyczyn, obiektywnych lub subiektywnych. Po pierwsze, m�wi�c du�o, cz�sto 
i o wszystkim, m�wi si� z konieczno�ci coraz bardziej powierzchownie (bo 
nie ma czasu na przemy�lenie wypowiadanych s�d�w), banalnie (bo umys� nie 
�adowany informacj� ma sk�onno�� do powielania s�d�w obiegowych) i nudnie 
(bo trudno unikn�� samopowt�rze�, wskutek czego zanim gadu�a otworzy usta, 
ju� odbiorcy wiedz�, co mog� us�ysze�). Po drugie, zabieraj�c zbyt cz�sto 
g�os, nara�amy si� tym wszystkim, kt�rzy s� przekonani, �e to z naszej winy 
do g�osu nie zdo�ali si� dopcha� albo nam po prostu zazdroszcz�. Za 
klasyczny przyk�ad pierwszego mechanizmu mo�e s�u�y� Pan Jowialski z jego: 
"Znacie t� bajeczk�? No to pos�uchajcie!" Mechanizm drugi ilustruje 
nast�puj�ca wypowied� dziennikarza o innym dziennikarzu: Iksa "dzi� 
wsz�dzie pe�no. W dziennikach; w tygodnikach, w radiu, a mo�e i w 
telewizji. Niemal w ka�dym pi�mie albo sta�y felieton, albo wielgachny 
artyku�, albo i to, i to, i jeszcze co� na dok�adk�. A wszystko pisane lew� 
nog�".

R�ne bywaj� rodzaje milczenia. Jest milczenie chroniczne, w�a�ciwe 
ludziom zahukanym przez otoczenie, jak tata Dulski. Jest milczenie zale�ne 
od towarzystwa, w kt�rym si� cz�owiek znajduje: s� osoby znane z wielkiej 
gadatliwo�ci w rodzinie i w�r�d koleg�w a niezdolne do wypowiedzenia 
jednego zdania publicznie. Jest milczenie programowe, kt�re - demonstrowane 
- mo�e by� bardziej wymowne ni� najwspanialsza elokwencja. Jest milczenie 
wynikaj�ce z kompleksu ni�szo�ci i kompleksu wy�szo�ci. Jest milczenie 
ludzi nieobecnych duchem i milczenie rekompensowane mimik�, a nawet 
gestykulacj�. Jest milczenie u�pionych przez nudnego prelegenta i milczenie 
ch�on�cych ka�de jego s�owo. Milczenie milczeniu nier�wne.

Wszystkie te odmiany milczenia daj� si� zaklasyfikowa� do dw�ch 
podstawowych kategorii: milcz�cej samotno�ci i milcz�cego uczestnictwa. 
Kategori� pierwsz� mo�na wy��czy� z pola zainteresowania. Tym, kt�rzy albo 
nie chc�, albo nie potrzebuj� komunikowa� si� z otoczeniem, powinni�my 
pozwoli� rozkoszowa� si� samotno�ci� z wyboru. Cz�sto zreszt� jest to 
samotno�� pozorna i przypomina zachowanie si� abstynent�w, kt�rzy lubi� by� 
�wiadkami pijatyki, albo bywalc�w dyskotek i pota�c�wek, kt�rzy z zasady 
nigdy nie ta�cz�. Do szcz�cia wystarcza im �wiadomo��, �e s� w 
towarzystwie, �e |mogliby m�wi�, pi� czy ta�czy�. Nie otwieraj�c ust w 
rozgadanym towarzystwie, nie pij�c w czasie libacji, nie ta�cz�c na 
zabawie, jakby si� podw�jnie milcza�o, nie pi�o i nie ta�czy�o. Obecno�� 
takich milcz�cych samotnik�w daje si� dotkliwie we znaki wszystkim 
towarzysz�cym im osobom.

W przeciwie�stwie do zachowania si� milczk�w tej kategorii milczenie 
uczestnicz�ce okazuje si� niezwykle po��dane niemal zawsze i niemal 
wsz�dzie, je�li w pobli�u operuje cho� jeden gadu�a, a ci si� rodz� na 
kamieniu. Milczenie uczestnicz�ce nie jest milczeniem doskona�ym: polega 
tylko na nieu�ywaniu lub na maksymalnej oszcz�dno�ci s��w, a wymaga za to 
zastosowania ca�ego arsena�u innych �rodk�w wyrazu. Mog� to by� emotywne 
wykrzyknienia typu: "Co� takiego!", "Nies�ychane!", "Bujasz!", "Naprawd�?", 
"O, biedaku!", "To okropne!", "Cholera!", "Kapitalne!". Podobn� funkcj� 
pe�ni� nies�owne sygna�y g�osowe wyra�aj�ce r�wnie� intonacj� zaskoczenie, 
niedowierzanie, podziw, zachwyt, wsp�czucie itp.: "O!", "Eee!", 
"Fiu-fiu!", "Osk!", "A!", "Uuu!", "Ojej!". Takim wykrzyknikom i sygna�om 
nies�ownym towarzyszy zazwyczaj odpowiednia mimika, gestykulacja, a nawet 
odpowiedni uk�ad lub ruch ca�ego cia�a. Zw�aszcza twarz klasycznego milczka 
uczestnicz�cego komunikuje tak wyrazi�cie, �e przypomina aktora filmu 
niemego. To si� rozja�nia w b�ogim u�miechu, to kurczy w paroksyzmie 
strachu, to zn�w si� uk�ada do ca�owania niemowl�cia, to puszcza oko albo 
ciska gromy spod zmarszczonych brwi. R�ce r�wnie� maj� mn�stwo pracy: 
klepi� z ukontentowania uda, za�amuj� si� w rozpaczy, chwytaj� za twarz z 
przej�cia, �api� za skronie z przera�enia lub chocia� podpieraj� g�ow� 
ci�k� bogactwem my�li. To jest milczenie wymowne. Jak�e mi�o i lekko 
prelegentowi m�wi� do s�uchaczy, kt�rzy wpatrzeni w niego siedz� lekko 
pochyleni do przodu, by �atwiej by�o chwyta� s�owa padaj�ce z katedry. 
Jaka� satysfakcja dla m�wcy, gdy s�uchacze potwierdzaj� �miechem rzucony 
dowci...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin