Dodano: 01.11.2012
Gdy szuka się określenia, które najlepiej opisze film „Soviet Story”, przychodzą na myśl takie słowa, jak wstrząsający, bezkompromisowy czy przełomowy. Bo taki musi być obraz, który wywołał w putinowskiej Rosji falę demonstracji i zamieszek. Protesty nie ograniczały się zresztą do ulicznych manifestacji. Protestowali politycy, organizowano konferencje prasowe, a programy informacyjne w rosyjskich telewizjach poświęciły filmowi czołówki.Histeria przetoczyła się przez Rosję pod hasłem: „Ręce precz od naszych dziadków”, skandowanym przez uczestników demonstracji. Znaczy to, że spora część Rosjan odczuwa więź z mordercami z NKWD i tymi, którzy wydawali im rozkazy. Bo film jest potężnym w swej wymowie aktem oskarżenia właśnie wobec nich oraz tych, którzy stworzyli najpierw ideologię, a potem najbardziej krwawy system w historii ludzkości.Wiek zagładyFilm zrealizował 34-letni łotewski reżyser Edwins Snore. Chciał pokazać najbardziej do dziś zakłamywany – i to nie tylko w Rosji, ale również na Zachodzie – temat w historii najnowszej. Reżyserowi udało się dotrzeć do źródeł wcześniej nieznanych. Odnalazł np. materiały z samych początków partii nazistowskiej, w których Goebbels mówi z najwyższym podziwem o Leninie, a Hitlera określa jako jego niemiecki odpowiednik.„Soviet Story” to historia XX w. w pigułce. Opowiada bowiem o fundamentach ideowych, na których zostało zbudowane poprzednie stulecie, a które właściwie w niewiele naruszonym stanie trwają do dziś.Film wyemitowały telewizje 10 krajów – od Estonii i Łotwy, po Ukrainę i Gruzję. Nie pokazano go w Europie Zachodniej, natomiast mogli go zobaczyć Amerykanie. W TVP był jednym z najdłużej oczekujących na emisję „półkowników” i w końcu nadano go po cichu w środku nocy.Niemieccy uczniowie LeninaSiła filmu tkwi nie w podręcznikowej narracji, lecz w celnym rozszyfrowaniu często ukrytych, kulturowych podstaw historii naszej epoki. Dowodzi, że twórcy marksizmu uzasadniali i wprost zapowiadali likwidację całych narodów. A rzekomo „naiwny” brytyjski socjalista George Bernard Shaw mówił jednoznacznie, że są ludzie, którzy jako nieproduktywni po prostu nie mają „prawa do istnienia”, więc należy ich zabijać.Dopóki idee te były głoszone tylko w artykułach Engelsa na łamach XIX-wiecznych gazet czy w książkach Marksa, ich konsekwencji nikt nie brał poważnie pod uwagę. Kiedy jednak przesiąknięci nimi przywódcy uzyskali realne możliwości działania, zaczął się najbardziej krwawy okres w historii: z jednej strony holokaust, a z drugiej dziesiątki milionów ofiar komunizmu.Reżyser pokazuje, że Lenin i jego następcy zaczęli zabijać znacznie wcześniej niż hitlerowcy i robią to zresztą do dziś np. w Chinach czy Korei. Zatem Führer i jego zwolennicy występowali w roli uczniów – jedna z najbardziej otwierających oczy informacji z filmu dotyczy faktu, że twórcy systemu obozów koncentracyjnych III Rzeszy uczyli się, jak je zorganizować, od swych sowieckich partnerów, którzy przecież uruchomili Gułag wiele lat wcześniej.Polska miała nieszczęście znaleźć się dokładnie pomiędzy tymi dwoma najbardziej zbrodniczymi państwami w historii świata. Stąd siłą rzeczy znaczna część filmu dotyka nas bezpośrednio. Alians Stalina z Hitlerem, który umożliwił wybuch II wojny światowej, niemiecko-sowiecka defilada zwycięstwa, znana z filmu Grzegorza Brauna, czy zbrodnia katyńska to jedne z najważniejszych tematów dzieła łotewskiego reżysera.Goebbels i NKWDNiezwykłe są również okoliczności powstania „Soviet Story”. Autor na nakręcenie filmu poświęcił 10 lat. Jego benedyktyńska praca przyniosła zaskakujące rezultaty. Okazało się, że to w archiwach zachodnioeuropejskich udało mu się odnaleźć unikalne, nieznane wcześniej taśmy dokumentujące sojusz niemiecko-sowiecki czy spotkania – w przyjaznej, nieoficjalnej atmosferze, przy kieliszku – szefów NKWD z Himmlerem i Goebbelsem.Dlaczego do materiałów, które leżały przez dziesiątki lat w archiwach niemieckich i brytyjskich, a więc w zasięgu ręki, nie dotarli i nie wykorzystali ich zachodni historycy i filmowcy? Film pośrednio odpowiada na to pytanie. Sojusz zawarty przez Churchilla i Roosevelta ze Stalinem nie zakończył się w 1945 r. Na poziomie ideologicznym w pewnym sensie trwa nawet do dziś. II wojna światowa jest wciąż uznawana za starcie dobra, reprezentowanego przez aliantów zachodnich i Stalina, ze złem, uosobionym w Hitlerze. Bo już nie z Niemcami, o czym przypomina wymowne ujęcie kanclerza Niemiec u boku Putina na trybunie honorowej podczas parady zwycięstwa na placu Czerwonym.Kto zatem przegrał II wojnę światową? Wszystko wskazuje na to, że „naziści” i… Polacy.Zbrodnie zwycięskiego Związku Sowieckiego na własnych obywatelach i całych narodach, a także te popełnione w Polsce czy innych podbitych krajach stały się tematem tabu, nieobecnym w mediach i kulturze Zachodu. Ta fałszywa, ahistoryczna perspektywa rozbroiła ideologicznie zachodnie demokracje i sprawiła, że przez większą część okresu po 1945 r. to Moskwa była aktywną i dominującą stroną w globalnej rozgrywce, a Zachód nie potrafił znaleźć skutecznej recepty na sowiecką ekspansję. Przełom nastąpił dopiero dzięki Janowi Pawłowi II i Ronaldowi Reaganowi, zresztą właśnie w sferze ducha i sposobu myślenia, a dopiero potem znalazł odbicie w sytuacji politycznej i militarnej.Walka o pamięćKręcenie filmu zabrało reżyserowi kolejne dwa lata. Rozmawiał m.in. z Normanem Daviesem, Wiktorem Suworowem i Władimirem Bukowskim. Ale też z ofiarami Gułagu czy sztucznie wywołanego Wielkiego Głodu na Ukrainie.Zdjęcia powstawały w wielu państwach: w Rosji (w tym na Syberii, skąd pochodzą wstrząsające zdjęcia z dawnych łagrów, gdzie do dziś można natrafić na ludzkie czaszki czy stosy dziecięcych bucików), na Ukrainie, Łotwie, w Niemczech, we Francji i w Wielkiej Brytanii.Premiera filmu wywołała na Kremlu wściekłość. Wszystkie największe gazety i telewizje zaatakowały „Soviet Story”. Autorowi zarzucano fałszerstwo. „Prawda” określiła film jako „próbę przepisywania historii przez Europę”. Putinowska młodzieżówka organizowała demonstracje. Nawoływano do ukarania zakazem wykonywania zawodu przez rosyjskich historyków, którzy wypowiadali się w filmie.Władze rozpętały kampanię przeciwko „Soviet Story”, choć autor nie oskarża Rosji, lecz system komunistyczny, i wręcz wskazuje, że większość ofiar zbrodni stalinowskiego reżimu stanowili właśnie Rosjanie. Jednak widać, jak bardzo reżim Putina docenia wagę ideologii, w tym walki o historię.W Polsce wiemy o tym szczególnie dobrze. Wystarczy przypomnieć jeden z wielu przykładów „polityki historycznej” Kremla, kiedy w przeddzień wizyty Putina w Polsce (i jego rozmowy z Donaldem Tuskiem na molo w Sopocie) państwowa telewizja „Wiesti” pokazała film zarzucający Polsce… pakt z hitlerowskimi Niemcami.„Soviet Story” jest nie tylko freskiem historycznym, który kilkoma scenami potrafi dotrzeć do „jądra ciemności” naszych czasów. Nie tylko ujawnia wspólnotę ideologii hitlerowskiej i komunistycznej, ich wspólne filozoficzne korzenie oraz ścisłą – do 1941 r. - współpracę zbudowanych na nich państw. Mówi też o współczesnej Europie, na której przemilczanie sowieckich przestępstw pozostawiło wyraźny ślad. Czyż nie znajdujemy tu wyraźnej kontynuacji – w milczeniu wobec okrucieństw wojny w Czeczenii czy agresji na Gruzję?Smoleńska puentaA w finale prowadzi nas ku współczesnej Rosji, w której pamięć o utraconym imperium jest ciągle żywa. I pokazuje, jak te niebezpieczne resentymenty są wykorzystywane w polityce. Czyż jednym z filarów, na których opiera się reżim Putina, nie jest właśnie obietnica przywrócenia Rosji pozycji mocarstwowej? Dlatego właśnie musi tak nieustępliwie strzec oficjalnej wersji historii przed najmniejszym nawet naruszeniem. Prawda o zbrodniczym charakterze Związku Sowieckiego jest groźna, bo ma on pozostać ideałem, do odbudowania którego – oczywiście w nowej, dostosowanej do zmienionych warunków formie – dąży Kreml.„Soviet Story” kończy się niepokojącymi obrazami z obecnej Rosji. Pokazuje narastającą agresję wobec obcych, frustrację i szowinizm. Film powstał przed 10 kwietnia 2010 r., lecz atmosfera, którą w nim odnajdujemy, tłumaczy i wyjaśnia sposób myślenia tych, którzy decydowali tamtego dnia o przebiegu wydarzeń, które rozegrały się nad lotniskiem Siewiernyj.A ostatnie dni dopisały do filmu nieoczekiwaną puentę, która sprawiła, że nabrał dramatycznej aktualności. W „Soviet Story” jest wiele wstrząsających ujęć ciał ofiar komunizmu. Na większości z nich zwłoki są zbezczeszczone – leżą na ziemi, odarte z ubrań, są wrzucane lub spychane do dołów śmierci, jak w Katyniu, leżą na poboczu drogi… Gdy oglądałem film, miałem przed oczami w ten sam sposób poniżone i zbezczeszczone ciała w Smoleńsku.
Autor:
Artur Dmochowski
Źródło:
Gazeta Polska
darkdays