Krishnamurti Jiddu - Życie i nauczanie.doc

(427 KB) Pobierz
Książka jest udostępniona przez prywatną bibliotekę:

1

Jiddu Krishnamurti                              Życie i Nauczanie

 

 

Książka jest udostępniona przez prywatną bibliotekę:

http://www.spojrzenie.com

 

Zachęcamy do zakupu oryginału.

 

Przypominamy o konieczności usunięcia z dysku tego pliku po upływie 3 tygodni

.

 

Ideą przewodnią strony Spojrzenie.com jest wyjście poza utrwalone standardy myślenia i patrzenia na świat, dlatego w dziale "Czytelnia" postanowiliśmy umieszczać pozycje bibliograficzne, rozszerzające horyzonty myślowe. Niemniej jednak redakcja pragnie podkreślić, iż umieszczone tam książki mają przede wszystkim na celu zachęcenie do zakupu oryginalnych wydań. Sami sprawdźcie - naprawdę warto je kupić!

 

 

Wojciech SADY

JIDDU KRISHNAMURTI
ŻYCIE I NAUCZANIE

Zdaniem jednych był Nauczycielem Świata, kolejnym Buddą, inni uważają go za przebiegłego oszusta, jeszcze inni za człowieka dotkniętego jakąś tajemniczą chorobą psychiczną, są wreszcie tacy, którzy głoszą, że ciało człowieka o imieniu Krishnamurti używane było przez jakieś istoty wyższe do przekazania ludzkości posłania, mającego wprowadzić ją na kolejny etap rozwoju religijnego – albo sprowadzić na manowce. Co więcej, cała historia, która zostanie poniżej przedstawiona zaczęła się w scenerii wręcz mitycznej, a jakaś przedziwna aura tajemniczości towarzyszyła jej bohaterowi do samego końca. Sam bohater tej opowieści pod koniec życia z uporem zadawał pytanie "Kim lub czym był Jiddu Krishnamurti". Ta książka tych i podobnych wątpliwości nie rozproszy, ale przynajmniej je wyrazi.

Krishnamutri należał do wielkiej tradycji indyjskich mędrców i z tradycji tej dziedziczył ideały tak mędrca jak jego powinności: mędrzec to Przebudzony wskazujący innym drogę do Przebudzenia. Wiele o Przebudzeniu – określanym mianem samadhi, moksza, nirwany, Wyzwolenia, Oświecenia itd. – pisano, ale godzono się zawsze, że jest to stan duchowy, którego słowami opisać nie sposób. Osiągnięcie tego stanu miało raz na zawsze rozwiązywać nasze problemy życiowe. Ale choć w tym stanie życie nasze zyskuje sens, to nie potrafimy innym powiedzieć, na czym ów sens polega.

Wittgenstein nakazywał zachować na ten temat milczenie ("O czym nie można mówić, o tym trzeba milczeć", Tractatus logico-philosophicus, § 7). Krishnamurti próbuje o tym mówić, zdając sobie nieustannie sprawę z nieadekwatności wszelkich środków wyrazu. "Nie masz pojęcia, jak trudno jest wyrazić to, co niewyrażalne, a to, co się wyraziło, nie jest prawdą. A zatem trwa to dalej", pisał w cytowanym poniżej liście z 1932 r. Wcześniej jeszcze na zarzuty przyjaciela, iż ten nie może pojąć, o czym Krishnamurti mówi, odpowiedział:

Tak, tego ranka mi się nie powiodło. Próbuję powiedzieć coś o nowym wymiarze, przekazać nowe sensy, ale moje słowa interpretowane są na stare sposoby. Niczym malarz wyrażający coś nowego uczę się nowej techniki. Nie jest to łatwe. Ale poczekaj, gdy będę miał 60 lat... [S.Field, Krishnamurti: The Reluctant Messiah, New York: Paragon House 1989].

Można w tej sytuacji mówić nie o – z istoty niewyrażalnym – Wyzwoleniu, ale o Drodze Wiodącej do Wyzwolenia. Tylko że taka droga, zdaniem Krishnamurtiego, nie istnieje! Nie możemy tego czegoś szukać, bo rozmyślnie szukając znaleźć możemy jedynie projekcję naszych obecnych uwarunkowań, lęków i pragnień. Nie możemy też iść drogą wskazaną przez jakiegoś proroka czy guru, ich słowa staną się bowiem dla naszego umysłu jeszcze jedną klatką więcej, jeszcze jednym uwarunkowaniem. Prawdziwą obsesją dla Krishnamurtiego było, by inni nie uznali go za swojego duchowego przewodnika. I stąd może każda reguła życia duchowego, jaką można w tekstach jego znaleźć, ma tam swoją antyregułę. Z uporem np. powtarza, że musimy nieustannie obserwować wszelkie poruszenia naszego umysłu, by gdzie indziej twierdzić, że taka obserwacja do niczego nie prowadzi, ograniczona jest bowiem przez zastane pojęcia i tworzy w rezultacie nowe jeszcze ograniczenia. I tak dalej. Wreszcie pozostajemy z bezsilnym stwierdzeniem: "W całym tym ruchu musisz jakoś zacząć z innego końca, z drugiego brzegu" [Medytacje 1969], ale jak to zrobić, tego już się powiedzieć nie da. Gdy zdesperowany słuchacz spytał go w 1974 r., czym koniec końców jest jego nauczanie,

Pytasz mnie, czym jest nauczanie? Sam nie wiem. Nie umiem wyrazić tego w paru słowach. Myślę, że idea nauczania i bycia nauczanym jest z istoty błędna, dla mnie przynajmniej. Myślę, że jest to raczej kwestia dzielenia się niż bycia nauczanym, raczej wspólnego uczestnictwa niż dawania i otrzymywania [M.Lutyens 1983, zob. poniżej, s.204]

Krishnamurti wyznał:

W tym momencie wszelka możliwość dalszej dyskusji kończy się. Albo w tym wszystkim uczestniczymy, albo nie.

 

Pytanie, czy nauczanie Krishnamurtiego wieść może innych do Przebudzenia wywołuje pytanie, czy sam Krishnamurti był Przebudzony, nie był zaś oszustem lub nie ulegał co do własnego stanu złudzeniom. Cóż, przekonanie o istnieniu Przebudzenia to kwestia wiary w niemniejszym stopniu niż np. przekonanie o objawionym charakterze Biblii czy Koranu. Ale nawet jeśli przekonanie to żywimy, to my, nieprzebudzeni, nie posiadamy żadnych niezawodnych kryteriów, by Przebudzonych rozpoznać. Stąd tylu na świecie fałszywych proroków i oszukańczych guru.

Naturalną w tej sytuacji reakcją jest pytanie o sposób życia tego czy innego duchowego nauczyciela, o to, czy życiem swoim potwierdzał on głoszoną naukę. życie Krishnamurtiego zostało, na jego prośbę, dokładnie zbadane i opisane przez Mary Lutyens w trzech tomach: Krishnamurti: The Years of Awakening, London: John Murray 1975; Krishnamurti: The Years of Fulfilment, London: John Murray 1983; Krishnamurti: The Open Door, London: John Murray 1988. Skrót tej biografii ukazał się pt. The Life and Death of Krishnamurti. Wydała też książkę o nim Pupul Jayakar, Krishnamurti: A Biography, San Francisco: Harper and Row 1986; praca ta, choć wypełniona w większości relacjami z rozmów, jakie Krishnamurti przeprowadzał w Indiach w latach 1947-1985, stanowi cenne uzupełnienie książek Lutyens. Dochodzi do tego szereg drobniejszych prac, jak choćby cytowana już książka S.Fielda, wspomnienia Asita Chandmala czy stare teksty teozofów. Ukazała się książka, przedstawiająca Krishnamurtiego jako notorycznego obłudnika: Radha Rajagopal Sloss, Lives in the Shadow with J. Krishnamurti, Massachusetts: Addison-Wesley 1991. Przed zarzutami broniła go Mary Lutyens, Krishnamurti and the Rajagopals, KFA. Muszę to teraz otwarcie powiedzieć: lektura tych wszystkich książek nie tylko na postawione pytania nie pomaga odpowiedzieć, ale do starych pytań dodaje nowe.

 

1. TOWARZYSTWO TEOZOFICZNE I TEOZOFICZNY MAITREJA

Teozofia to boska mądrość lub mądrość bogów (theos to po grecku Bóg, sophia to mądrość). Termin ten stosuje się często dla oznaczenia szacownej filozoficznej tradycji – czy raczej splotu tradycji wzajemnie powiązanych – której europejscy przedstawiciele to Pitagoras, Platon i Szymon Mag, Plotyn i Mistrz Eckhart, Mikołaj z Kuzy, Paracelsus i Giordano Bruno, Jakub Bohme i F.Schelling. Teozofia to jeden z głównych nurtów myśli indyjskiej, bliskie są jej chiński taoizm i muzułmański sufizm. Wspólny dla wszystkich tych tradycji jest nacisk na doświadczenie mistyczne, odsłaniające przed człowiekiem głębszą rzeczywistość duchową; dalej ezoteryczny, dostępny tylko dla wtajemniczonych, charakter doktryny; fascynacja zjawiskami okultystycznymi, niezwykłymi mocami uzyskiwanymi w miarę osiągania kolejnych stopni rozwoju duchowego; wreszcie ontologiczny monizm: duchowa rzeczywistość dostępna w doświadczeniu mistycznym okazuje się, koniec końców, rzeczywistością jedyną.

Nowego – i dziś podstawowego – znaczenia termin "teozofia" nabrał, gdy 17 listopada 1875 Helena Pietrowna Bławacka (1831-1891) i Colonel Henry Steele Olcott (1832-1907) założyli w Nowym Jorku Towarzystwo Teozoficzne. Ona, Rosjanka z pochodzenia, o hipnotyzującym spojrzeniu i budzącej skrajne kontrowersje osobowości, twierdziła, że podczas swego kilkuletniego pobytu w Tybecie nawiązała bezpośredni kontakt z przebywającymi tam Mistrzami. Oni właśnie, zapoznawszy ją ze ściśle strzeżonymi doktrynami, nakazali jej udać się do Stanów Zjednoczonych i odszukać Olcotta, prawnika, dziennikarza i badacza parapsychicznych mocy. Po założeniu organizacji – on został jej pierwszym prezydentem, ale ona odgrywała wiodącą rolę – wyruszyli oboje w podróż, która doprowadziła ich wreszcie do Madrasu. Tam, na południowym brzegu rzeki Adyar, niedaleko od jej ujścia do Zatoki Bengalskiej, kupili w 1892 r. budynek, który stał się – i do dziś pozostaje – Siedzibą Główną Towarzystwa Teozoficznego. Stopniowo bogaci teozofowie – było wśród nich bardzo wielu ludzi z wyższych sfer – wykupywali przyległe tereny i wznosili na nich własne domy (podczas ich nieobecności budynki pozostawały do dyspozycji Towarzystwa, przechodziły na jego własność z chwilą ich śmierci). W pierwszych latach naszego stulecia posiadłość obejmowała już około 100 hektarów, na jej terenie rósł słynny, drugi co do wielkości w Indiach, figowiec.Cele Towarzystwa Teozoficznego określono następująco:

Utworzyć jądro Uniwersalnego Braterstwa Ludzkości bez podziału na rasy, wyznania, płeć, kasty czy kolor skóry.

Popierać studia w zakresie Porównawczej Religii, Filozofii i Nauki;

Badać niewyjaśnione prawa przyrody i drzemiące w człowieku moce.

Podstawą doktrynalną stały się dwa dzieła Bławackiej: Isis Unveiled (Izyda odsłonięta, 1877) i The Sacred Doctrine (Doktryna Tajemna, 1888). Nie tworzymy, twierdziła Bławacka, żadnych nowych idei, wydobywamy tylko to, co liczni mędrcy w różnych czasach i miejscach wiedzieli o Bogu, człowieku i przyrodzie i co tkwi – zaszyfrowane – w nauczaniu wielkich religii. Porównując ze sobą religie, a także dzieła wielkich filozofów i artystów, docieramy do ich wspólnego jądra: Istnieje Wieczna, Wszechobecna, Bezgraniczna, Niezmienna Zasada, niewyrażalna i wymykająca się wszelkiej spekulacji, z której wyłaniają się i w której znikają niezliczone światy. W światach tych niezliczone dusze ewoluują poprzez szereg żywotów zgodnie z karmicznym prawem: to, jacy jesteśmy w chwili obecnej, jest rezultatem wszystkich naszych wcześniejszych myśli i uczynków, a przede wszystkim kryjących się za nimi pragnień. Prawo to, według całej niemal religijno-filozoficznej tradycji indyjskiej, działać ma nie tylko w tym życiu, ale też pomiędzy kolejnymi żywotami. Zdaniem teozofów taki ciąg żywotów zaczynać się miał od życia w postaci minerałów (rzeczy nieożywionych nie ma) i wieść dalej poprzez stadia roślinne, zwierzęce, a wreszcie żywoty w postaciach ludzkich, ku zjednoczeniu z Absolutem. Naszym światem rządzi i kieruje Wielkie Białe Braterstwo istot, które osiągnęły już odpowiedni szczebel doskonałości. Niektóre z nich, zwane Mistrzami, dobrowolnie żyją na Ziemi, by pomagać ludziom w rozwoju duchowym, stosownie do osiągniętego stopnia doskonałości dając im taką czy inną religię. Mistrzowie pomagają zwłaszcza tym, których dusze wstąpiły już na Ścieżkę Uczniostwa. Dla kroczących po Ścieżce stworzono w Towarzystwie Teozoficznym wewnętrzną, niedostępną dla zwykłych członków, Sekcję Ezoteryczną.

Opiekę nad Towarzystwem sprawowali żyjący w Tybecie Mistrz Koot Hoomi (K.H.) i Mistrz Morya (M.). Obaj mieli ciała zbyt subtelne, by zniosły życie w zamęcie cywilizacji, ich zaawansowani w rozwoju duchowym uczniowie mogli ich jednak odwiedzać podczas snu w ciałach astralnych (płaszczyzna astralna to druga, znajdująca się bezpośrednio nad fizyczną, z siedmiu płaszczyzn, przez które ewoluuje uniwersum) w ich tybetańskich domach, a także bywali przez nich w podobny sposób odwiedzani, otrzymując stosowne wskazówki i polecenia zarówno dla siebie, jak i dla całego Towarzystwa. Co jakiś czas Mistrzowie udzielali swym uczniom kolejnych Wtajemniczeń, z których ostatnie, piąte, oznaczało osiągnięcie boskości.

Ponad nimi miejsce w hierarchii zajmowali znany z Ryg Wedy jako ojciec ludzkości Manu; wyżej Mahachohan (o którym milczą buddyjskie i hinduistyczne księgi); a wreszcie najważniejszy dla tej opowieści bodhisattwa Maitreja. Jeszcze wyższą pozycję zajmował Budda, na samym zaś szczycie znajdował się teozoficzny Pan tego świata, znany z tantrycznych pism wiecznie młody Sanat Kumar.

Bodhisattwa Maitreja to postać doskonale znana wszystkim buddystom. Bodhisattwa to w tradycji buddyzmu mahajany istota, która zbliżyła się do ostatecznego Wyzwolenia, odkłada je jednak na później, by w trakcie kolejnych żywotów pomagać wszystkim istotom czującym na drodze duchowego rozwoju. Wszystko na tym świecie przemija. Również nauka ogłoszona światu przez Gautamę Siddharthę (zwanego potocznie Buddą) pójdzie kiedyś w zapomnienie. Wtedy właśnie Maitreja, czekający dziś w jednym z nieb, pojawi się na Ziemi, by jako kolejny Budda znów wskazać istotom czującym Ośmioraką Ścieżkę wiodącą do wygaśnięcia cierpienia.

Teozoficzny Maitreja dwukrotnie już pojawiać się miał na Ziemi: najpierw pod postacią Kriszny w IV w. przed Chr., a potem jako Jezus. Pod koniec XIX w. coraz głośniej w kręgach teozoficznych szeptano o mającym wkrótce nastąpić jego trzecim Przyjściu. W międzyczasie przebywał on w Himalajach w pobliżu domów Mistrzów K.H. i M. w ciele rasy celtyckiej – i poszukiwał ciała odpornego, a przy tym na tyle wrażliwego, by się przez nie przejawić. W 1889 r. Bławacka oznajmiła, iż prawdziwym zadaniem Towarzystwa Teozoficznego jest przygotowanie ludzkości na Przyjście Nauczyciela Świata.

W 1883 r. członkiem Towarzystwa został były anglikański pastor Charles Webster Leadbeater (1847-1934). Uważany powszechnie za jasnowidza, znakomity pisarz i mówca, szybko piął się po szczeblach teozoficznej hierarchii. W 1906 r., oskarżony o utrzymywanie homoseksualnych kontaktów z oddanymi mu pod opiekę chłopcami, zmuszony został do wystąpienia z Towarzystwa.

Był to ogromny szok dla Annie Besant (1847-1933), która po śmierci Bławackiej stawać się szybko poczęła duchową przywódczynią ruchu. Piękna niegdyś kobieta, w wieku lat 20 wydana za anglikańskiego pastora, odeszła odeń w sześć lat później utraciwszy wiarę w boskość Jezusa – choć w wyniku rozwodu utraciła syna, a potem córkę (oboje powrócili do matki nawróciwszy się, po osiągnięciu dojrzałości, na teozofię). Znakomita oratorka, pisarka i organizatorka, zaangażowała się w walkę o wolność myśli, prawa kobiet, kontrolę urodzin, działała w powstającym właśnie ruchu związków zawodowych jako blisko związana z Georgem Bernardem Shawem fabianowska socjalistka. Poproszona o zrecenzowanie książki Bławackiej, nawróciła się nagle w 1889 r. na teozofię. Rok później zetknęła się z Leadbeaterem i odtąd pozostawała pod jego przemożnym wpływem. Wspólnie prowadzą okultystyczne badania dotyczące kosmosu, fizycznej i chemicznej budowy ciał, początków ludzkości – ogłoszone przez nich wyniki jawią się, z perspektywy współczesnej nauki, jako stek bzdur. Ale przede wszystkim kontaktują się (w ciałach astralnych) z Mistrzami, otrzymując kolejne Wtajemniczenia. Potrzeba działalności społecznej znów się jednak odzywa i od pierwszych lat naszego stulecia Besant coraz mocniej angażuje się (na polecenie Mistrza M.) w ruch na rzecz wyzwolenia Indii i społecznych reform w tym kraju, przekazując zadanie utrzymania łaczności z Mistrzami wyłącznie w ręce Leadbeatera. Odtąd ten ostatni sprawuje pełną niemal kontrolę nad Sekcją Ezoteryczną, przekazując polecenia Mistrzów, donosząc o udzielanych jej członkom Wtajemniczeniach lub potwierdzając autentyczność informacji przekazywanych przez innych.

Skandal wokół Leadbeatera oznaczał dla Besant podważenie przekonania o autentyczności własnych duchowych postępów. Zachowanie wstrzemięźliwości płciowej było koniecznym warunkiem kroczenia ścieżką, a stąd dalej wynikało, że jej wizje, w których stała wraz z Leadbeaterem przed obliczami Mistrzów, musiały być złudzeniami. Początkowo też Besant publicznie stwierdza, że uległa "zauroczeniu", potem jednak powoli odzyskuje swą dawną wiarę w Leadbeatera, tym bardziej, że wielu kwestionuje prawdziwość wysuniętych przeciw niemu oskarżeń. Po śmierci Olcotta Annie Besant zostaje w czerwcu 1907 r. Prezydentem Towarzystwa Teozoficznego – a wkrótce Leadbeater odzyskuje swą dawną pozycję. Mało tego, już w 1907 r. donosi, że oboje uzyskali właśnie czwarte Wtajemniczenie, stając na samym progu boskości.

Jeszcze przed wybuchem skandalu Leabdeater odkrył chłopca, w którego ciele objawić się miał światu Maitreja. Był to przystojny i inteligentny Hubert van Hook, syn Sekretarza Generalnego Towarzystwa Teozoficznego w Stanach Zjednoczonych. W 1909 r., za namową Besant, matka Huberta porzuca męża i wraz z synem wyrusza do Adyaru, by tam, pod okiem Leadbeatera, Hubert przygotował się do czekającej go wspaniałej roli. Annie Besant nie wiedziała wówczas, co się w międzyczasie w Adyarze wydarzyło.

2. Jiddu Krishnamurti nieznany

Jiddu Krishnamurti urodził się 12 maja 1895 o godz. 0:30 w małym miasteczku Madanapalle, ok. 230 km. na północ od Madrasu, jako ósme dziecko ściśle wegetariańskiej, używającej języka Telungu, bramińskiej rodziny. Jego pradziadek, wysoki urzędnik Kompanii Wschodnioindyjskiej, był znanym sanskryckim uczonym. Ojciec, Jiddu Narianiah, absolwent Uniwersytetu w Madrasie, był średniego szczebla urzędnikiem brytyjskiej administracji (co powodowało częste przeprowadzki całej rodziny), od 1882 r. należał do Towarzystwa Teozoficznego. Matka, Jiddu Sanjeevamma, bardzo religijna i uważana za medium, urodziła mu jedenaścioro dzieci. Jiddu było nazwą miejscowości, z której rodzina pochodziła. Imię Krishnamurti zwyczajowo nadaje się w Indiach ósmemu z kolei dziecku (Kriszna był ósmym awatarem Wisznu).

Sanjeevamma na własne życzenie urodziła swe ósme dziecko w pokoju zwanym puja, stanowiącym rodzaj domowej świątyni. Zdaniem Pupul Jayakar był to fakt niezwykły: nie do pomyślenia było, zważywszy na panujące w jej środowisku reguły, rodzić dziecko tam właśnie. Postawiony rano przez znanego astrologa horoskop brzmiał równie niezwykle: dziecko napotka wiele przeszkód, wyrośnie jednak na wielkiego Nauczyciela.

Zrazu nic nie wskazywało na spełnienie przepowiedni. Krishna był chłopcem wątłym, mając dwa lata omal nie umarł na malarię. Przez rok nie chodził do szkoły z powodu ciągłych krwotoków z nosa i z ust. Nauką w szkole nie przejawiał żadnego zainteresowania, spędzał natomiast całe godziny zapatrzony w chmury, na rośliny i zwierzęta lub patrząc w nieokreśloną dal. Wielu nauczycieli miało go za umysłowo niedorozwiniętego. Często w szkole był bity i spędzał większość dnia za drzwiami. Szkolne niepowodzenia rekompensował sobie olbrzymim przywiązaniem do matki. Nieustannie chorując spędzał z nią całe dnie, wysłuchując fragmentów religijnych ksiąg i uczestnicząc w odprawianych przez nią obrzędach religijnych. Kiedy miał 8 czy 9 lat ujawniły się jego zdolności metapsychiczne. Oto jak sam wspominał te zdarzenia w pamiętniku pisanym w 1913 r.:

Pisząc o mojej matce przypominam sobie pewne zdarzenia, o których warto może wspomnieć. Miała ona pewne zdolności metapsychiczne i często widywała moją zmarłą dwa czy trzy lata wcześniej siostrę. Rozmawiały ze sobą, w ogrodzie było specjalne miejsce, gdzie siostra zwykła przychodzić. Matka zawsze wiedziała, kiedy siostra tam jest, czasem zabierała mnie ze sobą w to miejsce i pytała, czy również swą siostrę widzę. Początkowo śmiałem się z tego pytania, ona jednak nalegała, bym spojrzał raz jeszcze, a wtedy czasem siostrę dostrzegałem. Później widywałem ją ciągle. (...) Matka moja dostrzegała również [otaczające] ludzi aury, ja też czasem je widziałem.

Pasja oglądania, połączona z niechęcią do abstrakcyjnej szkolnej wiedzy, charakteryzowała Krishnamurtiego do końca życia. W przedziwnym z nią kontraście pozostawała inna niezmienna cecha jego osobowości, jaką była fascynacja urządzeniami mechanicznymi. Rozdawał wciąż swoje rzeczy biedniejszym chłopcom, a rodzeństwu oddawał najsmaczniejsze kąski z posiłków.

W 1905 r. Sanjeevamma umiera. W dwa lata później Narianiah odchodzi na emeryturę, mając na utrzymaniu czterech synów (w tym czasie z jego dzieci żyła jeszcze tylko jedna, zamężna już córka): 15-letniego Sivarama, Krishnamurtiego, urodzonego w 1898 r. Nityanandę (Nityę), który będzie jednym z bohaterów tej opowieści i 5-letniego, umysłowo niedorozwiniętego Sadanandę. Rodzina popada w nędzę i wtedy Narianiah zwraca się o pomoc do Annie Besant, oferując jej swoje usługi. Początkowo spotyka się z odmową, w końcu jednak przyjęty do pracy przenosi się w styczniu 1909 r. do zniszczonej chaty w pobliżu Adyaru. Jego synowie znajdują się wówczas w przerażającym stanie fizycznym. Krishna był skrajnie wychudzony, cierpiał na uporczywy kaszel, miał krzywe zęby. Wielu z wyglądu brało go za kretyna.

 

3. OD ODKRYCIA WEHIKUŁU NAUCZYCIELA ŚWIATA DO ZAŁOŻENIA ZAKONU GWIAZDY

Krishna wraz z Nityą wędrował odtąd co dzień do oddalonej o parę kilometrów szkoły, gdzie często karany był za brak uwagi, wolne zaś chwile spędzał wałęsając się po nadmorskiej plaży. Tam właśnie, zapewne w maju 1909 r. ujrzał go Leadbeater, który zaraz potem oświadczył swemu asystentowi. E.Wood'owi, że chłopiec ma najpiękniejszą aurę jaką kiedykolwiek oglądał – bez śladu egoizmu – i że stanie się on kiedyś wielkim duchowym nauczycielem. Wood nie krył bezgranicznego zdziwienia: pomagał czasem synom Narianiaha w nauce i Krishnę – w przeciwieństwie do błyskotliwego Nityanandy – miał niemal za idiotę.

Wkrótce potem Leadbeater oświadcza, że przez Krishnamurtiego – "o ile nic się nie popsuje" – przemówi Nauczyciel Świata i że on, Leadbeater, ma go do tego przygotować. Ważna rola miała też przypaść Nityi.

Jesienią obaj chłopcy zostają zabrani ze szkoły i odtąd uczeni są prywatnie przez grupę czołowych teozofów. Szczególny nacisk kładziono zrazu na naukę angielskiego, tak aby Krishna mógł porozmawiać z powracającą w listopadzie do Adyaru Annie Besant. Wcześniej jeszcze Leadbeater, stojąc za siedzącym na kanapie Krishną i trzymając rękę na jego głowie, dyktować poczyna relacje z jego trzydziestu poprzednich żywotów, które miały miejsce między 22 662 r. p.n.e. a 624 r. n.e. W ich trakcie stykał się on wciąż z przeszłymi inkarnacjami Besant, Leadbeatera, Nityi, Huberta van Hooka i innych znakomitych teozofów. W 1910 r. te relacje zaczął drukować Theosophist, a ponieważ w relacjach używano pseudonimów, żaden temat nie był w owym czasie goręcej w teozoficznym środowisku dyskutowany, niż kto występuje w Żywotach i co go łączy z ich bohaterem, Alcyone. (Halcyon to najjaśniejsza gwiazda w gwiazdozbiorze Plejad.) Ale wkrótce wszyscy już wiedzą, że Alcyone to – w obecnym życiu – Jiddu Krishnamurti.

* * *

Stopniowo Leadbeater – na polecenie Mistrza K. H. – usuwa chłopców spod wpływów ojca. Opracowana zostaje dla nich specjalna dieta oparta na mleku i jajkach (Krishna cierpiał z tego powodu przez wiele lat na silne bóle brzucha, woli Mistrzów nikt jednak sprzeciwić się nie mógł). Zaaplikowane im też zostają ćwiczenia fizyczne – pływanie, jazda na rowerze, gra w tenisa – mające wzmocnić ich fizyczne organizmy (dbałość o umysły pozostawiono bezpośredniemu wpływowi Mistrzów). Jedzenie, nauka, ćwiczenia – wszystko to odbywało się wedle ściśle ustalonego porządku dnia. Leadbeater pilnował, by nikt nie dotykał rzeczy używanych przez Krishnę, mogło to bowiem spowodować ich nieporządane "magnetyzacje". Wełna i flanela nie mogły stykać się z jego skórą. Jedynymi chłopcami, z którymi mógł się kontaktować, byli Nitya i Hubert. Bardzo starannie przestrzeganą przez wiele lat wolą Mistrzów było, by Krishnamurtiemu towarzyszyło zawsze przynajmniej dwóch Wtajemniczonych teozofów.

1 sierpnia 1909 r. bracia przyjęci zostają przez Mistrza K. H. do nowicjatu, po czym w rekordowo krótkim czasie, 31 grudnia, Mistrz Krishnę akceptuje (Hubert na akceptację musiał czekać dwa lata). W międzyczasie przyjęto go do Sekcji Ezoterycznej. Mało tego, 11 stycznia 1910 zaakceptowany zostaje Nitya, Krishna natomiast zyskuje pierwsze Wtajemniczenie. (Znakomity astrolog przewidział na ten dzień niesłychanie korzystne położenia planet.) Wcześniej doszło do pierwszego spotkania chłopców z Besant, która wkrótce wyjechała do Benares. Uprzedzona jednak telegraficznie przez Leadbeatera wzięła, na płaszczyźnie astralnej oczywiście, udział w ceremonii Wtajemniczenia. Krishna i Leadbeater pozostawali poza swymi ciałami przez noc, dzień i noc, wracając do nich tylko na krótkie chwile, by pożywić się przynoszonym im ciepłym mlekiem. Natychmiast po fakcie Krishna tak opisał całe zdarzenie w liście do Besant:

Gdy pierwszej nocy opuściłem swe ciało natychmiast znalazłem się w domu Mistrza [K. H.] i spotkałem Go tam wraz z Mistrzem Morya i Mistrzem Djwal Kul. Mistrz z wielką życzliwością długo opowiadał mi wszystko o Wtajemniczeniu i co czynić powinienem. Następnie udaliśmy się wszyscy do domu Maitreji, gdzie raz już wcześniej byłem [podczas ceremonii akceptacji] i gdzie spotkaliśmy wielu Mistrzów – Mistrza Weneckiego, Mistrza Jezusa, Mistrza Hrabiego, Mistrza Serapisa, Mistrza Hilariona i obu Mistrzów Morya i K. H. Maitreja usiadł na środku, inni zaś otoczyli Go półkolem [tu w liście znajduje się rysunek]. Wówczas Mistrz ujął mą prawą dłoń a Mistrz Djwal Kul lewą i powiedli mnie przed oblicze Maitreji, ty zaś [Besant] i wujek [Leadbeater] stanęliście tuż za mną. Pan uśmiechnął się do mnie, ale rzekł do Mistrzów: "Kim jest ten, któregoście przede mnie przywiedli?" Mistrz zaś odparł: "Jest to kandydat na członka Wielkiego Braterstwa.

Następnie Mistrzowie K.H. i Djwal Kul udzielili kandydatowi poparcia, po czym nastąpiło istotne dla dalszego biegu wypadków wydarzenie:

Wówczas Pan rzekł: "Ciało kandydata jest bardzo młode, o ile ma on zostać przyjęty, to czy jacyś członkowie Braterstwa wciąż żyjący w świecie zewnętrznym gotowi są przejąć nad nim opiekę i dopomóc mu na tej wiodącej ku górze drodze?" Wówczas ty i wujek wystąpiliście, a oddawszy pokłon rzekliście: "Jesteśmy gotowi przejąć nad nim opiekę.

Zapytany przez Maitreję Krishna opiekę tą przyjmuje, a następnie odpowiada na szereg pytań. Wysłuchawszy odpowiedzi Mistrzowie wyrażają zgodę na przyjęcie go w ich poczet. Wreszcie

Pan odwrócił się do mnie i zawołał w stronę Shamballi "Czy czynię to, Panie życia i światła, w Twoim imieniu i dla Ciebie?" i natychmiast wielka Srebrna Gwiazda rozbłysła nad jego głową, a po obu jej stronach pojawiły się w powietrzu postacie – jedna Gautamy Buddy a druga Mahachohana. Maitreja zaś zawołał mnie prawdziwym imieniem Ego, położył swoją dłoń na mojej głowie i rzekł: "W imieniu Jedynego Projektodawcy, którego gwiazda świeci nad nami, przyjmuję cię do Braterstwa Wiecznego życia". Potem nastapiła wizyta u samego Samat Kumara, który jest chłopcem niewiele ode mnie starszym, lecz piękniejszym od wszystkich, jakich dotąd widziałem, [a choć tak potężny] że nic nie może sprzeciwić mu się ani na chwilę, to jednak jest samą miłością, tak że ani trochę się Go nie bałem.

Choć Narianiah był wyraźnie zadowolony zarówno z uzyskania przez Krishnę Wtajemniczenia, jak i z postępów, jakie jego synowie czynili w nauce, postawa Leadbeatera coraz bardziej go niepokoiła. W przeciwieństwie do Besant, która coraz głębiej angażując się w społeczne i polityczne życie Indii, coraz lepiej rozumiała też i doceniała kulturę tego kraju, Leadbeater odnosił się do indyjskiej tradycji z wyraźną pogardą. Stosownie do tego Mistrzowie nakazali mu wychować chłopców według reguł obowiązujących w wiktoriańskiej Anglii i wbrew danym wcześniej obietnicom poczęto łamać kastowe reguły. Przeniesiono też chłopców na stałe do zabudowań Towarzystwa Teozoficznego – co wywołało plotki związane z homoseksualnymi skłonnościami Leadbeatera i jeszcze bardziej niepokoiło ojca.

Zaalarmowana narastającym konfliktem Besant podejmuje się roli mediatorki. Skłania Narianiaha do podpisania 6 marca 1910 dokumentu przekazującego jej prawa do opieki nad chłopcami. Zabiera ich też ze sobą do Benares. Tu w październiku Krishna zaczyna nauczać. (Zdaje się, że miała to być analogia do nauczającego w świątyni 12-letniego Jezusa!) Jego słuchaczami byli m.in. George Arundale (1878-1945) i poeta Ernest Armine Wodehouse. W rezultacie ukazała się słynna książeczka. A oto co wiadomo o jej powstaniu.

W okresie nowicjatu Leadbeater począł co noc zabierać Krishnę do domu Mistrza K. H. w celu wysłuchania nauk. Ten po przebudzeniu spisywał to, co pamiętał, korzystając z pomocy swego odkrywcy jeśli chodzi o angielską pisownię. Teraz z Benares prosił listownie Leadbeatera o przesłanie mu tych notatek. Ten przepisał je wówczas na maszynie, po czym rękopis zabrał ze sobą do Mistrza K. H., który zmienił tu i ówdzie jakieś słowo, dodał parę uwag i zdań, a wreszcie pokazał tekst samemu Maitreji. Ów nie tylko całość zaaprobował, ale przykazał Leadbeaterowi: "Powinieneś zrobić z tego małą, ładną książeczkę, aby wprowadzić Alcyone w świat". Broszurę zatytułowaną At the Feet of the Master, by Alcyone (U stóp Mistrza, napisana przez Alcyone), wydano w grudniu 1910 r. Wkrótce potem ukazały się jej przekłady na 27 języków. (Do dziś ma ona wśród teozofów znakomitą renomę, w 1982 r. wydano ją w Adyarze po raz 35-ty, liczba przekładów wzrosła do 40.) Tekst zaczynał się od słów:

Słowa te nie są moimi, są to słowa Mistrza, który mnie nauczał. Bez niego nie mógłbym niczego dokonać, lecz z Jego pomocą wstąpiłem na ścieżkę. I ty pragniesz wejść na tą samą Ścieżkę, więc słowa, które do mnie mówił, pomogą i tobie, jeśli im będziesz posłuszny. (Przekład Wandy Dynowskiej.)

Leadbeater nigdy nie pokazał notatek, na podstawie których sporządził maszynopis. Wypytywany o całą tę historię Krishnamurti powiedział kiedyś, że sam chciałby wiedzieć, kto jest autorem tekstu. Tak czy inaczej posługiwał się nim nauczając w Benares.

11 stycznia 1911 George Arundale zakłada Zakon Wschodzącego Słońca, który w parę miesięcy później, przemianowany na Zakon Gwiazdy na Wschodzie (The Order of the Star in the East), stał się międzynarodową organizacją mającą przygotować ludzkość na Przyjście Nauczyciela Świata. ("Widzieliśmy gwiazdę jego na wschodzie" mówią szukający Dzieciątka Jezus mędrcy do Heroda.) Krishnamurti został Naczelnikiem Zakonu, Besant i Leadbeater jego Protektorami, Arundale Prywatnym Sekretarzen Naczelnika, Wodehouse Sekretarzem Organizacyjnym. Organem Zakonu był wydawany zrazu w Adyarze kwartalnik The Herald of the Star (Zwiastun Gwiazdy). Od stycznia 1914 roku pismo poczęło ukazywać się w Anglii jako miesięcznik drukowany na błyszczącym papierze, o objętości 64 stron z 24 pełnostronicowymi ilustracjami, z których część była barwna. Na okładce widniało nazwisko Krishnamurtiego, choć główny ciężar prac redaktorskich spoczywał na Arundale'u. Członkowie Zakonu nosili pięcioramienne srebrne gwiazdki, przywódcy mogli nosić gwiazdki złote. Na początku 1914 r. Zakon zrzeszał 15 tysięcy członków, nie wszyscy oni byli teozofami (do Towarzystwa Teozoficznego należało nieco wcześniej 16 tysięcy osób). Wtedy mniej więcej zaczęto używać imienia Krishnaji (sufiks -ji wyraża w Indiach cześć).

Odkrycie Krishnamurtiego i założenie Zakonu Gwiazdy doprowadziło do największej w dziejach Towarzystwa Teozoficznego schizmy: opuścił je w 1913 r., wraz z większością lóż niemieckich, Rudolf Steiner, tworząc własne Towarzystwo Antropozoficzne.

4. OKRES PRZYGOTOWAŃ

Wiosną 1911 r. Besant zabrała braci do Anglii. (Podczas podróży Krishna z pasją oglądał mechaniczne urządzenia statku, szczególnie interesował go aparat Marconiego.) Tłumy teozofów i ciekawskich witały przybywających 5 maja do Londynu. Chłopcy bywają w teatrach, oglądają koronację Jerzego V, a przede wszystkim werbują członków Zakonu Gwiazdy na Wschodzie. Wyjeżdżają też na kilka dni do Paryża w związku z wykładem Besant "Giordano Bruno jako Apostoł Filozofii w XVI W." (Bruno był jedną z jej przeszłych inkarnacji). 28 maja, w trakcie jednego ze spotkań w Londynie, Krishna wygłasił swą pierwszą publiczną mowę, która mimo przygotowań wypadła słabo z powodu wyraźnego zdenerwowania mówcy. 7 października wszyscy wrócili do Adyaru.

28 grudnia miało miejsce w Benares wydarzenie uznane za nadprzyrodzone. Tego dnia Krishnaji wręczał certyfikaty nowym członkom Zakonu. Gdy ceremonia się rozpoczęła, około czterystu zebranych odczuło promieniującą przezeń wielką moc, tak że podchodzący padać mu poczęli do stóp, on zaś stał uśmiechnięty i błogosławił ich unosząc dłonie. Odtąd 28 grudnia stał się w Zakonie świętem.

Narianiah, urabiany prawdopodobnie przez politycznych wrogów Besant, grozić poczyna odebraniem jej synów. Ustępuje wobec obietnicy wysłania ich do Anglii na studia, żąda jednak pełnego ich odizolowania od Leadbeatera. W pośpiechu Besant wypływa z chłopcami do Anglii, gdzie przybywają 16 lutego 1912 Towarzyszy im m.in. C. J. Jinarajadasa (1875-1953), wychowanek Leadbeatera i jeden z liderów Towarzystwa Teozoficznego. Następnych 10 lat bracia spędzą w Europie.

W marcu wyjeżdżają wszyscy do Taorminy na Sycylię, gdzie przybywają Leadbeater i Arundale. Tam Krishnaji odebrał 1 maja drugie Wtajemniczenie. Skończył też pisać książkę Education as Service (Wychowanie jako służba). Jest to opis życia idealnej szkoły – całkowitego przeciwieństwa placówek, w jakich tak bardzo cierpiał w Indiach. Niezależnie od sporów o autorstwo tekstu, trzeba zauważyć, że do końca wielką pasją Krishnamurtiego było stworzenie sieci takich szkół. Przez następnych 10 lat niczego więcej nie pisał.

W tym czasie Narianiah zmienia zdanie i żąda oddania synów pod swą opiekę. (W parę dni po odpłynięciu z Indii Besant wysłała telegram prosząc go o opuszczenie Adyaru, co potraktowane zostało jako wypowiedzenie wojny.) Wykorzystują to indyjscy wrogowie Besant i Towarzystwa Teozoficznego, czyniąc ze sporu sprawę publiczną, przypominając skandal Leadbeatera i ujawniając jego pobyt na Sycylii. Besant, w obawie przed porwaniem, ukrywa chłopców w Anglii, sama zaś wyjeżdża do Indii by podjąć w sądzie walkę o utrzymanie ich przy sobie. Odtąd przez dziesięć lat widywać się będą bardzo rzadko. Krishna będzie jednak bez przerwy pisywał do niej pełne uczucia listy, podkreślając, że zastępuje mu ona utraconą matkę. Przez cały czas bracia, święcie wierzący w czekającą ich misję, nie mają zamiaru wracać do ojca; nie utrzymują z nim nawet kontaktów listowych. Krishnaji koresponduje trochę z Leadbeaterem, choć bez żadnych sentymentów. (Stosunki między nimi stały się na zawsze chłodne od czasu, gdy w parę miesięcy po odkryciu Leadbeater, którego również drażnił tępy wyraz twarzy przyszłego Nauczyciela Świata, spoliczkował go, kiedy ten mimo ponawianych uwag słuchał go z otwartymi ustami.)

15 kwietnia 1913 sąd w Madrasie nakazuje Besant odesłać chłopców do ojca. Podobnie kończy się w październiku rozprawa apelacyjna. Wreszcie Besant odwołuje się do Privy Council w Londynie, który 5 maja 1914 rozstrzyga sprawę na jej korzyść. Decydującym argumentem była wola pozostania przy niej wyrażona przez obu braci. Nieco wcześniej zresztą Krishna, osiągnąwszy pełnoletniość, przestał podlegać władzy ojca.

W międzyczasie chłopcy przebywają w różnych miejscach w Anglii, we Francji i we Włoszech, zwykle w towarzystwie Arundale'a i Jinarajadasy. Mają wciąż innych nauczycieli, przez jakiś ...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin