Schopenhauer---Metafizyka_zycia_i_smierci.pdf

(298 KB) Pobierz
Schopenhauer---Metafizyka
METAFIZYKA ś YCIA I Ś MIERCI
Artur Schopenhauer
PRZYCZYNEK DO NAUKI O NIEZNISZCZALNO Ś CI
NASZEJ PRAWDZIWIEJ ISTOTY PRZEZ Ś MIER Ć
Choć temat ten omówiłem juŜ w sposób spójny i szczegółowy w swym głównym dziele, sądzę jednak, iŜ
"skromne pokłosie rozproszonych rozwaŜań w tym zakresie nie będzie dla niejednego czytelnika bez wartości.
Trzeba tylko przeczytać Selin ę Jcana Paula, aby Stwierdzić, jak nader wybitny umysł zmaga się z
narzucającymi mu się absurdalnościami pewnego fałszywego pojęcia, z którego nie chce zrezygnować, gdyŜ się
doń przywiązywał, wciąŜ, jednak nękają go przy tym niedorzeczności, których nie moŜe strawić. Jest to pojęcie
dalszego indywidualnego istnienia naszej całej osobowej świadomości po śmierci. Właśnie owe zmagania się i
walki Jcana Paula dowodzą, Ŝe tego rodzaju pojęcia - zestawione z prawdy i fałszu - nie są, jak się twierdzi,
zbawczymi błędami, lecz są raczej czymś zdecydowanie szkodliwym. Nie tylko bowiem uniemoŜliwia się -
przez fałszywe przeciwieństwo duszy i ciała, jak i podniesienie całej osobowości do rangi rzeczy w sobie, która
ma wiecznie istnieć - prawdziwe, 3olcgającc na opozycji między zjawiskiem a rzeczą w sobie poznanie
niezniszczalności naszej właściwej istoty ja - nietkniętej przez czas, przyczynowość i zmianę, lecz nadto owo
fałszywe pojęcie nie da się nawet utrzymać jako namiastka prawdy; rozum bowiem buntuje się wciąŜ od nowa
przeciw tkwiącemu w tym absurdowi, ale wraz z nim musi się takŜe wyrzec wtopionej weń amaigamicznie
prawdy, Ta bowiem moŜe na dalszą metę istnieć tylko w swej czystości: przyprawiona błędami, staje się
uczestnikiem ich wątłości, lak jak granit kruszeje wraz ze zwietrzeniem skalenia, choć kwarc i łyszczyk nie
ulegają takiemu zwietrzeniu. Złe więc rzecz się ma z surogatami prawdy.
Jeśli w codziennych kontaktach zostaniemy zagadnięci przez jednego z wielu ludzi, którzy wszystko
chcieliby wiedzieć, niczego jednak nie chcą się uczyć, o dalsze istnienie po śmierci, najstosowniejszą, a takŜe
najwłaściwszą na razie odpowiedzią będzie stwierdzenie: „Po swej śmierci będziesz tym, czym byłeś przed
swym urodzeniem". Odpowiedź la implikuje bowiem przewrotność roszczenia, by ten rodzaj istnienia, który ma
początek, trwał bez końca; nadto zaś zawiera aluzje, Ŝe moŜe być dwojaka egzystencja i - odpowiednio -
dwojaka nicość. Zarazem jednak moŜna by odpowiedzieć: „Czymkolwiek będziesz po swej śmierci - choćby to
była nicość - stanic się dla ciebie równie naturalne i stosowne, jak naturalny i stosowny jest teraz dla ciebie
jednostkowy byt organiczny; a więc musiałbyś się co najwyŜej lękać chwili przejścia. Ba, poniewaŜ dojrzałe
rozwaŜanie sprawy owocuje przekonaniem, iŜ nad takie istnienie, jak nasze, naleŜałoby przekładać całkowity
niebyt, to myśl o usianiu naszej egzystencji, lub o czasie, gdy nas juŜ nie będzie, moŜe nas - rozsądnie biorąc -
równie mało smucić, jak myśl, Ŝe nigdy dotąd nie istnieliśmy. Skoro zaś empiryczne "istnienie jest w istocie
osobowe, to i kresu osobowości nie moŜna uwaŜać za jakąś stratę".
„ Temu natomiast, kto - na obiektywnej i empirycznej drodze - podąŜałby za pozornie zasadnym wątkiem
materialistycznym, i - ogarnięty trwogą z powodu całkowitej .zagłady przez zaglądającą mu w oczy śmierć -
zwróciłby 'się do nas, przynieślibyśmy być moŜe najprościej i w zgodzie z jego emiprycznym poglądem
ukojenie, wykazując mu dobitnie róŜnicę między materią a biorącą ją przejściowo w posiadanie metafizyczną
niezmiennie siłą, np. w ptasim jaju, którego lak jednorodna, bezkształtna płynność, skoro tylko przyłączy się
odpowiednia temperatura, przybiera tak skomplikowaną i ściśle określoną postać rodzaju i gatunku danego
ptaka- Jest to wszakŜe poniekąd gatunkowa generalia aequivoca: jest nader prawdopodobne, iŜ dlatego, Ŝe
niegdyś - w pradawnych czasach i w szczęśliwym momencie - przeskoczyła ona od typu ;: zwierzęcia, do
którego naleŜało jajo, do jakiegoś wyŜszego typu, powstał wznoszący się szereg form zwierzęcych. (; W kaŜdym
razie zaznacza się tu najdobitniej coś róŜnego , od materii, zwłaszcza Ŝe przy najmniejszej niekorzystnej
okoliczności ów róŜny element nie występuje. Odczuwalne jest tym samym, iŜ po spełnionej, lub później
udaremnionej działalności, moŜe on leź równie nietknięty od materii odstąpić; wskazuje to na całkiem odmienną
permanencję niŜ trwanie materii w czasie.
Gdy wyobrazimy sobie jakąś istotę, która by wszystko znała, rozumiała i przewidywała, to pytanie o
nasze dalsze istnienie po śmierci nie miałoby prawdopodobnie dla niej Ŝadnego zgoła sensu; poza bowiem
naszym obecnym doczesnym istnieniem jednostkowym, dalsze trwanie i ustawanie nie miałyby juŜ Ŝadnego
znaczenia, i byłyby nieodróŜnialnymi pojęciami. Odpowiednio teŜ do naszej właściwej i prawdziwej istoty, czyli
1
prezentującej się w naszym zjawisku rzeczy w sobie, nic miałyby zastosowania ani pojęcie zagłady, ani teŜ
pojęcie dalszego istnienia, te bowiem są zapoŜyczone z czasu, który jest po prostu forma zjawiska. - Tymczasem
zaś moŜemy sobie wyobrazić niezniszczalnos ć owego rdzenia naszego zjawiska tylko jako jego (rdzenia) dalsze
istnienie, i to właściwie na wzór materii, która - wśród wszelkich zmian form - trwa w czasie. - Jeśli odmówimy
mu tego dalszego istnienia, to uznamy nasz doczesny kres za zagładę, na wzór formy, która znika, gdy
odbierzemy jej materię, będąca jej nośnikiem. Jedno i drugie Jest wszakŜe metabasis eis allo genos, mianowicie
przeniesieniem form zjawiska na rzecz w sobie- O niezniszczalności jednak, która nic byłaby dalszym
istnieniem, nie moŜemy sobie wyrobić abstrakcyjnego choćby pojęcia, braknie nam bowiem dla jego poparcia
jakichkolwiek danych naocznych.
Naprawdę jednak to stałe powstawanie nowych istot i ginięcie istniejących trzeba uznać za iluzje
wywołaną przez aparat dwu oszlifowanych szkieł (funkcji mózgowych), przez które jedynie moŜemy coś
oglądać; zwą się one przestrzenią i czasem, a w ich wzajemnym przenikaniu - przyczynowością. Wszystko
bowiem, co w tych warunkach postrzegamy, jest zwykłym zjawiskiem; nic poznajemy zaś rzeczy takimi, jakie
one same w sobie; tj. niezaleŜnie od naszego postrzegania, mogą być. Jest to właściwie rdzeń kaniowskiej
filozofii; o niej to i jej myślowej zawartości nigdy za często przypominać, po okresie, gdy sprzedajna
szarlataneria - wskutek swych ogłupiających zabiegów - przepędziła filozofię z Niemiec, przy ochoczej pomocy
ludzi, dla których prawda i duch są najobojętniejszymi na świecie rzeczami, natomiast pensja i honorarium -
najwaŜniejszymi.
Na mocy formy poznawczej: czasu, człowiek (tj. afirmacja woli Ŝycia na tej [afirmacji] najwyŜszym
stopniu obiektywizacji) przedstawia się jako rodzaj stale od nowa rodzących się i potem umierających ludzi.
Owo jestestwo, które przy śmierci jednostki pozostaje niezakłócone, nic ma za formę czasu i przestrzeni:
ale wszystko dla nas realne jawi się w czasie i przestrzeni; stad teŜ śmierć przedstawia się nam jako zniszczenie.
Jak moŜna więc na widok ś mierci, jakiegoś człowieka - mniemać, iŜ tu rzecz w sobie obraca się w nicość?
Bezpośrednie intuitywne poznanie podpowiada kaŜdemu, Ŝe to raczej tylko zjawisko w czasie, lej formie
wszelkich zjawisk, znajduje swój kres, rzecz zaś w sobie jest przez to nienaruszona; stąd starano się zawsze
wyrazić to poczucie w najróŜniejszych formach i zwrotach. Wszystkie one jednak - wywiedzione ze zjawiska -
odnoszą się w swym właściwym sensie tylko do niego. KaŜdy czuje, Ŝe jest czymś innym niŜ stworzoną niegdyś
przez kogoś innego z nicości istotą. Rodzi się w nim wskutek tego ufność, iŜ śmierć moŜe wprawdzie połoŜyć
kres jego Ŝyciu, lecz nie jego jestestwu.
Człowiek jest czymś innym niŜ oŜywioną nicością: i zwierz ę takŜe. Kto wobec tego sądzi, Ŝe jego byt
ogranicza się do jego obecnego Ŝycia, uwaŜa się za oŜywioną nicość: gdyŜ przed 30 laty był niczym, i za 30 lat
będzie znów niczym.
Im dobitniej uświadamiamy sobie kruchość, nicość l zakrawający na marzenie senne status wszystkich
rzeczy, tym wyraźniej jesteśmy teŜ świadomi wieczności swej własnej wewnętrznej istoty. Właściwie bowiem
tylko w opozycji do niej poznaje się ów status rzeczy; lak jak -szybkie płynięcie statku postrzegamy tylko w
odniesieniu do stałego lądu, nie zaś patrząc w sam statek.
Tera ź niejszo ść ma dwie połówki: obiektywn ą i subiektywn ą . Jedynie ta obiektywna ma za formę
wyobraŜenie czasu i toczy się przeto niepowstrzymanie dalej; subiektywna trwa nieporuszona i jest zatem wciąŜ
ta sama. Stąd Ŝywy w naszej pamięci obraz dawno minionych dni, stad teŜ świadomość naszej
nieprzemijalności, mimo uznania przelotności naszego istnienia.
Z mego początkowego zdania: „Die Welt ist meine Vorstellung" wynika w pierwszym rzędzie: „Najpierw
jestem ja, potem zaś świat". Trzeba to w sobie dobrze ugruntować, jako antidotum na pomieszanie śmierci z
zagłada.
KaŜdy sędzi, Ŝe jego najwęwnętrzniejszy rdzeń jest czymś, co zawiera teraźniejszość i się z nie obnosi.
Kiedykolwiek byśmy Ŝyli, zawsze stoimy ze swą świadomością w centrum czasu, nigdy w jego punktach
końcowych; moglibyśmy z lego wnosić, iŜ kaŜdy nosi w sobie nieporuszony punkt środkowy całego nieskoń-
czonego czasu. I to daje mu w gruncie rzeczy ufność, z która Ŝyje z dnia na dzień bez odczuwania stałego
dreszczu śmierci. Kto jednak, wskutek intensywności swych wspomnień i imaginacji, moŜe sobie jaskrawo
uprzytomnić dawno minione epizody własnego Ŝywota, ten staje się - wyraźniej niŜ inni - świadomy to Ŝ samo ś ci
«teraz» we wszelkim czasie. Być moŜe zdanie to jest nawet bardziej prawomocne na odwrót. W kaŜdym jednak
razie taka wyraźniejsza świadomość toŜsamości wszelkiego «teraz» jest istotnym warunkiem uzdolnień
filozoficznych. Za jej pomocą ujmuje się to, co najbardziej przelotne, jako jedynie trwające. Kto więc w taki
2
intuicyjny sposób dostrzega, ze tera ź niejszo ść , będąca przecieŜ jedyną formą wszelkiej realności w najściślej-
szym sensie, ma swe źródło w nas, a zatem wypływa z wewnątrz, nie zaś z zewnątrz, ten nic moŜe wątpić o
niezniszczalności swej własnej istoty. Pojmie raczej, Ŝe w chwili śmierci ginie dlań wprawdzie obiektywny
świat, wraz z medium jego (świata) przedstawiania, intelektem, to jednak nie nadwyręŜa w niczym jego ist-
nienia: tyleŜ bowiem realności było wewnątrz, co i na zewnątrz. Powie on z pełnym zrozumieniem: ego eimi pan
lo gegonos, kai on, kai esomenon (zob. Stob. Floril. Tit. 44, 42; t. 2, s. 201).
Kto się na to wszystko nie godzi, musi twierdzić coś przeciwnego w rodzaju: „czas jest czymś czysto
obiektywnym i realnym, istniejącym całkiem niezaleŜnie ode mnie. Jestem weń wrzucony tylko przypadkowo,
zawładnąłem małą jego cząstką i tym samym osiągnąłem pewną przemijającą realność - lak jak przede mną
tysiące innych, którzy juŜ są nicością, i takŜe ja wkrótce obrócę się w nicość. Czas natomiast, ten jest realny;
biegnie dalej beze mnie". Sadzę, Ŝe kategoryczność tej wypowiedzi daje nam odczuć zupełną opaczność, a nawet
absurdalność tej opinii.
Stosownie do tego, Ŝycie moŜna w istocie uwaŜać za marzenie senne, śmierć zaś za przebudzenie. Wtedy
jednak osobowość, indywiduum przynaleŜę do śniącej, nie zaś czuwającej świadomości; dlatego leŜ śmierć jawi
się jednostce jako zagląda. W kaŜdym bądź razie nie moŜna jej (śmierci) z tego punktu widzenia uwaŜać za
przejście do stanu dla nas całkiem nowego i obcego, lecz raczej za powrót do najbardziej nam własnego,
pierwotnego sianu, którego krótkim tylko epizodem było Ŝycic.
Gdyby tymczasem jakiś filozof przypadkiem mniemał, iŜ umierając znajdzie jemu tylko właściwą
pociechę - w kaŜdym zaś razie odwrócenie uwagi - w tym, Ŝe wyjaśni mu się wtedy jakiś problem, który go
często zaprzątał, to będzie najpewniej podobny do kogoś, komu - gdy chce właśnie znaleźć poszukiwaną rzecz -
zgasła latarnia. W śmierci bowiem przepada wprawdzie świadomość, Ŝadną natomiast miarą to, co dotąd
świadomość wyłoniła. Świadomość mianowicie polega przede wszystkim na intelekcie, len zaś na procesie
fizjologicznym. Jest on bowiem najwyraźniej funkcją mózgu i stąd jest uwarunkowany współdziałaniem
systemu nerwowego i naczyniowego; ściślej, to przez karmiony, oŜywiany i ustawicznie pobudzany od serca
mózg, przez jego misterną i tajemniczą strukturę - którą opisuje anatomia, lecz której nic rozumie fizjologia -
urzeczywistnia się fenomen obiektywnego świata i mechanizm naszego myślenia. Indywidualna ś wiadomo ść , a
więc w ogóle świadomość, nie daje się pomyśleć w istocie niecielesnej; warunkiem bowiem kaŜdej świadomości
jest poznanie, będące z konieczności funkcją mózgu - poniewaŜ intelekt przedstawia się właśnie obiektywnie
jako mózg. Podobnie więc jak intelekt - fizjologicznie, a zatem w realności emiprycznej, tj. w zjawisku -
występuje jako coś wtórnego, rezultat procesu Ŝyciowego, tak teŜ i psychologicznie jest on czymś wtórnym, w
przeciwieństwie do woli, która to jedynie jest elementem rdzennym wszędzie pierwotnym. JuŜ przecieŜ sam
organizm jest właściwie tylko jawiącą się naocznie i obiektywnie - a więc w formach przestrzeni i czasu -w
mózgu wolą, jak to nieraz objaśniałem, zwłaszcza w Uber den Willen m der Natur oraz w swym głównym dzie-
le, t. II, rozdz. 20. Skóro więc świadomość nie jest przywiązana bezpośrednio do woli, lecz jest uwarunkowana
przez intelekt, ten zaś przez organizm, to nie ulega wątpliwości, Ŝe wskutek śmierci świadomość wygasa - jak
choćby juŜ wskutek snu i kaŜdego omdlenia. Ale bądźmy dobrej myśli! CóŜ to bowiem za świadomość? -
cerebralna, animalna, zwierzęca o nieco wyŜszej potencjalności, skoro dzielimy ją w istocie z całym szeregiem
zwierząt, jakkolwiek w nas osiąga swój punkt szczytowy. Jest ona - jak dostatecznie wykazałem - co do swego
celu i pochodzenia zwykłym mechane natury, środkiem pomocniczym w zaspokajaniu potrzeb zwierzęcych.
Stan natomiast, w który przenosi nas z powrotem śmierć, jest naszym stanem pierwotnym, tj. samowłasnym
stanem istoty, której prasiła przedstawia się w wytwarzaniu i zachowywaniu ustającego teraz Ŝycia. Jest to
mianowicie stan rzeczy w sobie, w przeciwieństwie do zjawiska. W tym to stanic pierwotnym całkowicie zbędny
jest, bez wątpienia, laki środek zastępczy, jak cerebralne, w najwyŜszym stopniu pośrednie i właśnie dlatego
dostarczające samych tylko zjawisk poznanie; stąd teŜ je tracimy. Jego odpadniecie zbiega się ustaniem dla nas
świata zjawiskowego, którego było zwykłym medium; a poznanie to nie moŜe słuŜyć do niczego innego. Gdyby
w tym naszym pierwotnym stanie zaoferowano nam nawet zachowanie owej zwierzęcej świadomości,
odrzucilibyśmy ja, tak jak uzdrowiony chromy odrzuca kule. Tego więc, kto opłakuje bliską utratę tej
cerebralnej, tylko zjawiskowej i obliczonej na zjawiska świadomości, moŜna porównać z grenlandzkimi
konwerlytami, którzy nie chcieli się dostać do nieba, gdy dowiedzieli się, Ŝe nic ma tam fok.
Ponadto wszystko tu powiedziane polega na załoŜeniu, Ŝe my nie moŜemy przecieŜ wyobrazić sobie nie
bez ś wiadomego stanu inaczej niŜ jako stan poznaj ą cy, a przeto noszący w sobie podstawową formę wszelkiego
poznaniu. rozpad na podmiot i przedmiot, na poznawcę i poznawane, Musimy jednak zwaŜyć, iŜ cała ta forma
3
poznawania i bycia poznawanym jest uwarunkowana po prostu przez naszą zwierzęca, a więc nader wtórną i
pochodną naturę, nie jest zatem bynajmniej pierwotnym sianem jakiejkolwiek istoty i jakiegokolwiek bytu, który
(stan) moŜe przeto być całkiem odmienny, a jednak nie bez ś wiadomy, PrzecieŜ nawet nasza własna, obecna
istota, o ile moŜemy je wyśledzić w jej głębi, jest samą tylko wol ą , la zaś sama w sobie jest juŜ bezpoznaniowa.
Gdy więc przez śmierć tracimy intelekt, to zostajemy przez to tylko przeniesieni w pierwotny stan
bezpoznaniowy, który jednak nie będzie z tej racji po prostu bez ś wiadomy lecz raczej będzie stał ponad ową
formą - stan, w którym odpada przeciwieństwo podmiotu i przedmiotu; tu bowiem poznawana rzecz stanowiłaby
rzeczywiście bezpośrednio jedność z samym poznawcą: brakuje więc podstawowego warunku wszelkiego
poznania (właśnie owego przeciwieństwa). MoŜna z tym - tytułem wyjaśnienia - porównać Welt als Wille und
Yorsieilung, (t. II, rozdz. 41). Za inny wyraz tamŜe i tu wypowiedzianej tezy trzeba uznać sentencję J. Brunusa
(red. Wagner, t. I, s. 287); La divina mente, e la unita assoluta, sema specie alcuna e ella medesimo lo che
intende, e lo ch' e inteso.
TakŜe w najskrytszej głębi - być moŜe kaŜdego człowieka - da się niekiedy wyśledzić świadomość, iŜ
przysługuje mu jednak i jest dlań odpowiedni całkiem inny rodzaj egzystencji niŜ to lak niewymownie liche,
doczesne, jednostkowe, wypełnione samymi tylko niedolami istnienie; przy czym mniema on, Ŝe do owej
egzystencji moŜe go przywieść na powrót śmierć.
Jeśli teraz - w przeciwieństwie do tego skierowanego do wewn ą trz, trybu rozwaŜań - spojrzawszy znowu
na zewn ą trz. i całkiem obiektywnie ujmiemy jawiący się nam świat, to śmierć wyda się nam w istocie przejściem
w nicość; ale i narodziny będą w takim razie wyjściem z nicości. Tak jedno, jak i drugie nie moŜe jednak
bezwarunkowo być prawdą, ma bowiem tylko realność zjawiskową. TakŜe i to, Ŝe mielibyśmy w jakimś sensie
przerwać śmierć, nie jest jeszcze wcale większym cudem niŜ cud płodzenia, który codziennie mamy przed
oczyma. To, co umiera, idzie lam, skąd wywodzi się wszelkie Ŝycie, takŜe i jego. W tym sensie Egipcjanie zwali
Orkusa Amentes, co według Plularcha (de Is. et Osir., c. 29) oznacza ho lambanon kai didous, „Biorący i
Dający", dla wyraŜenia, iŜ jest on tym samym źródłem, do którego wszystko po- wraca i z którego wszystko
wypływa. Z tego punktu widzenia trzeba by uznać nasze Ŝycic za zaciągnięte od śmierci poŜyczkę; sen byłby
wtedy spłatą codziennej odsetki od tej poŜyczki. Śmierć jawi się wprost jako koniec indywiduum, ale w
indywiduum tym tkwi zawiązek nowej istoty. Odpowiednio więc nic nie umiera na zawsze z tego wszystkiego,
co tu umiera; ale i nic z tego, co się rodzi, nic otrzymuje nowego z gruntu istnienia. Umierający ginie: pozostaje
jednak zawiązek, z którego wywodzi się nowa istota, która teraz przychodzi na świat, nie wiedząc skąd
przychodzi i dlaczego jest właśnie taka, jaka jest. Jest to tajemnica pahngenczy; za komentarz do niej moŜna
uwaŜać 41 rozdział drugiego tomu mego głównego dzieła- Staje się przeto dla nas jasne, Ŝe wszystkie w tej
chwili Ŝyjące istoty zawierają właściwy rdzeń wszelkich mających Ŝyć w przyszłości istot - te ostatnie więc w
pewnym sensie juŜ istnieją. Podobnie teŜ kaŜde stojące przed nami w pełnym Ŝyciowym rozkwicie zwierzę
wydaje się wołać: „Czemu ubolewasz nad nietrwałością istot Ŝyjących? Jak mógłbym tu istnieć, gdyby
wszystkie istoty mego gatunku, które przede mną były, nie pomarły?" Jakkolwiek często więc zmieniają się na
scenie świata sztuki i maski, to przecieŜ aktorzy pozostają w tym wszystkim ci sami. Siedzimy wespół, mówimy
i denerwujemy się nawzajem, oczy nam świecą i glosy rozbrzmiewają; i dokładnie tak siedzieli przed tysiącem
lat inni. Działo się to samo, i byli to ci sami ludzie; i lak teŜ właśnie będzie za tysiąc lal. Urządzeniem, mocą
którego sobie tego nie uprzytamniamy, jest czas.
MoŜna by całkiem słusznie rozróŜnić metampsychoz ę , jako przejście całej tzw. duszy w jakieś inne ciało,
i paiinenez ę , jako rozpad i utworzenie na nowo indywiduum, przy czym trwa tylko jego wola, która przyjmując
postać jakiejś nowej istoty otrzymuje nowy intelekt. Indywiduum więc rozpada się niczym obojętna sól, której
zasada wiąŜe się potem z innym kwasem w jakąś nową sól. RóŜnica między metampsychoza a palingenezq,
przyjmowana przez Serviusza, komentatora Wergilego i zaprezentowana pokrótce w Wernsdorffii dissertai. de
metempsychosi s. 48, jest jawnie fałszywa i niewaŜna.
Z Mamai of Buddhism Spcncc'a Hardy'ego (s. 394-96; por. takŜe s. 429, 440 i 445 tejŜe ksiąŜki), jak i z
pracy Sangermano Burmese empire, s. 6 oraz z periodyku Asial researches, t. 6, s. 179, i t. 9, s. 256, wynika, Ŝe
w buddyzmi ę istnieje w odniesieniu do dalszego trwania po śmierci doktryna egzoteryczna i ezoteryczna;
pierwszą jest właśnie metampsychoza, jak np. w braminizmie, drugą zaś o wiele trudniej zrozumiała
palingencza, która pozostaje w wielkiej zgodności z mą nauką o metafizycznym statusie woli, przy fizycznej
jedynie jakości i odpowiedniej nietrwałości intelektu. Palingenesia występuje juŜ w Nowym Testamencie.
Jeśli wszakŜe, aby głębiej wniknąć w tajemnicę palingenczy, przyzwiemy tu jeszcze na pomoc 43 rozdział
drugiego tomu mego głównego dzieła, to rzecz owa - przy bliŜszym rozwaŜeniu - będzie w naszych oczach
4
wyglądała tak, iŜ przez cały czas płeć męska jest depozytorem woli, Ŝeńska zaś depozytorem intelektu rodzaju
ludzkiego, przez co ten ostatni zachowuje nieprzerwaną ciągłość. Stosownie więc kaŜdy ma w sobie pierwiastek
ojcowski i matczyny; i podobnie jak uległy one połączeniu przez akt płodzenia, tak teŜ ulegną rozkładowi
wskutek śmierci, która jest przeto końcem indywiduum, l właśnie śmierć tego indywiduum tak bardzo
opłakujemy, w poczuciu, Ŝe istotnie ono ginie, było bowiem zwykłym złączeniem, które bezpowrotnie się
kończy. - Nie wolno nam jednak przy tym wszystkim zapomnieć, iŜ, dziedziczenie intelektu po matce nie jest
lak bezwarunkowe i zdecydowano, Jak dziedziczenie woli po ojcu, a to wskutek wtórnej i czysto fizycznej
natury intelektu i jego całkowitej zaleŜności od organizmu - nic tylko odnośnie do mózgu, lecz i w inny sposób,
jak to dokładniej rozwinąłem we wzmiankowym rozdziale. - Wspomnijmy tu jeszcze nawiasem, iŜ istnieje
między mną a Platonem zbieŜność o tyle, Ŝe i on rozróŜnia śmiertelna i nieśmiertelną cześć w swej tzw. duszy;
ale popada on w diametralna sprzeczność ze mną i 7. prawda, uwaŜając - wzorem wszystkich mych
filozoficznych poprzedników - intelekt za nieśmiertelny, wolę natomiast, tj. siedlisko Ŝądz i namiętności, za
śmiertelną część - jak moŜna się przekonać z Timaiosa (s. 386, 387 i 395, red. Bip.). To samo stwierdza
Arystoteles 5 , jakkolwiek by element fizyczny - przez płodzenie i śmierć, wraz z widomym złoŜeniem jednostek z
woli i intelektu oraz ich późniejszym rozkładem - osobliwie i zastanawiające władał, to jednak tkwiący u jego
podstaw element metafizyczny jest lak heterogenną istnością, Ŝe nic jest przez to wcale dotknięty; tak Ŝe
moŜemy być dobrej myśli.
MoŜna przeto rozwaŜać kaŜdego człowieka z dwu przeciwstawnych punktów widzenia: z jednego jest on
zaczynającym się i kończącym w czasie, przelotnym indywiduum, skias onar, obarczonym powaŜnie nadto
błędami i cierpieniami; z drugiego zaś jest niezniszczalną praistotą, która obiektywizuje się we wszystkim, co
istnieje, i moŜe jako taka rzec, niczym podobizna Izydy w Sais: ego eimi pan peponos, kai on, kai esomenon. -
Oczywiście istota laka mogłaby czynić coś lepszego niŜ przedstawiać się w świecie takim, jaki jest. Jest to
bowiem świat skończoności, cierpienia i śmierci. Wszystko, co w nim i zeń jest, musi się skończyć i umrzeć.
Jedynie to, co zeń nie jest i nie chce zeń być, wstrząsa nim przemoŜnie jak błyskawica, która uderza ku górze, i
nic zna wtedy ani czasu, ani śmierci. - Pogodzenie wszystkich tych sprzeczności - to właściwy temat filozofii.
Wiara, Ŝe Ŝycie jest powieścią, której - niczym Schillerowskiemu Geisferseher - brak dalszego ciągu,
poniewaŜ często - tak jak Sentimental Journcy Sterne'a - urywa się w środku akcji, jest pod względem
estetycznym, jak i moralnym, ideą całkiem niestrawną.
Dla nas śmierć jest i pozostaje czymś negatywnym - usianiem Ŝycia; musi ona jednak mieć teŜ stronę pozy-
tywną, która pozostaje przed nami ukryta, intelekt nasz bowiem jest całkowicie niezdolny jej pojąć. Stąd teŜ
poznajemy wprawdzie, co tracimy przez śmierć, ale nie poznajemy, co przez nią zyskujemy!
Gdybyśmy własną istotę na wskroś - aŜ po najskrytsze wnętrze - całkowicie rozpoznali, śmiesznością
zdałoby się nam Ŝądanie nieprzemijalności indywiduum; znaczyłoby to bowiem, iŜ wyrzekamy się' samej lej
istoty na rzecz jednej z jej niezliczonych manifestacji - przebłysków.
śadna jednostka nic nadaje się do wiecznego trwania; ginie bowiem w śmierci. Nic jednak przy tym nie
tracimy, gdyŜ u podstaw indywidualnego jestestwa tkwi całkiem inna istota, której manifestacją owe jestestwo
jest. Nie zna ona czasu, a więc i dalszego istnienia, ani tez zagłady.
Utrata intelektu, doznawana wskutek śmierci przez wol ę , która stanowi rdzeń ginącego tu zjawiska i jest
jako rzecz w sobie niezniszczalna - jest Let ą dla tej właśnie indywidualnej woli; bez niej to przypominałaby ona
sobie wiele zjawisk, których rdzeniem juŜ była.
Umierając, trzeba odrzucie swą indywidualność niczym stara odzieŜ i radować się nową i lepszą, którą
się teraz - po otrzymanym pouczeniu - w zamian przyjmuje.
Gdyby się zarzuciło duchowi ś wiata^ iŜ unicestwia jednostki po ich krótkim istnieniu, to rzekłby on:
„Przypatrz się im tylko, tym indywiduom, przyjrzyj się ich błędom, śmiesznościom, podłościom i
ohydom! I im to miałbym pozwolić na zawsze istnieć?"
Do demiurga zaś powiedziałbym; „Dlaczego, zamiast - w drodze nieomal cudu - tworzyć nieprzerwanie
nowych ludzi i niszczyć juŜ Ŝyjących, nic poprzestaniesz raz na zawsze na istniejących i nie pozwolisz im trwać
po wieczne czasy?"
On zaś prawdopodobnie odpowiedziałby: „Oni sami przecieŜ chcą tworzyć wciąŜ nowe, a więc muszę
troszczyć się o miejsce. Ba, gdyby nie to! - Choć - mówiąc między nami - taki wiecznie Ŝyjący i tak się
prowadzący ród ludzki, bez innego zgoła celu niŜ len, by wieść takie właśnie istnienie, byłby obiektywnie biorąc
śmieszny, subiektywnie zaś nudny - o wicie bardziej niŜ moŜesz to sobie wyobrazić. Przedstaw to tylko sobie!"
5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin