6 - Pretty Little Liars -Killer - Rozdział 4.doc

(91 KB) Pobierz
PROLOG



Pretty Little Liars – Killer                                                                  Zabójcze

Rozdział 4

Mój chłopak

 

Później tego wieczora Hanna Marin siedziała przy oślepiająco białym stoliku w „Pinkberry[1]” w Centrum Handlowym King James. Otaczały ją: jej przyszła przybrana siostra Kate Randall, Naomi Ziegler i Riley Wolfe, przed każdą z nich stał mały kubeczek z mrożonym jogurtem. W głośnikach łomotała jękliwa popowa japońska piosenka, a przy ladzie stały w kolejce dziewczęta ze szkoły St. Augustus, dumające nad wyborem.

- Nie uważacie, że „Pinkberry” to lepsze miejsce na spotkania od „Rive Gauche”? – powiedziała Hanna nawiązując do bistro we francuskim stylu po drugiej stronie Centrum. Wskazała za drzwi na atrium[2]. – Jesteśmy dokładnie naprzeciwko „Armani Exchange” i „Cartiera”. Możemy pożerać wzrokiem seksownych facetów i cudowne diamenty, i nawet nie musimy wstawać.

Zanurzyła łyżeczkę w swoim kubeczku i wepchnęła ogromną porcję do ust wydając cichy pomruk, żeby podkreślić, za jaki znakomity pomysł to uważa. Potem rzuciła mały kąsek Dot, swojemu miniaturowemu dobermanowi, którego zabrała w nowiutkiej torbie Juicy Couture. Pracownicy rzucali Hannie spojrzenia pełne nienawiści. Według jakiejś durnej zasady nie można było wprowadzać tu psów, ale z pewnością chodziło o brudne psy, takie jak labradory, bernardyny i te ohydne shin tzu. Dot była najporządniejszym psem w Rosewood. Hanna co tydzień robiła jej kąpiel z bąbelkami z importowanym z Paryża psim szamponem o zapachu lawendy.

Riley okręciła wokół palca kosmyk miedzianych włosów.

- Ale tutaj nie można zwędzić wina, tak jak w „Rive Gauche”.

- Owszem, ale do „Rive Gauche” nie można wnosić psów. – stwierdziła Hanna trzymając w złączonych dłoniach pyszczek Dot. Dała jej kolejny kąsek jogurtu.

Naomi skosztowała jogurtu i od razu nałożyła kolejną warstwę szminki Guerlain KissKiss.

- A światło tutaj jest takie… niekorzystne. – zerknęła na okrągłe lustra na ścianach lokalu. – Czuję, jakby pory mi się powiększały.

Hanna trzasnęła swoim kubeczkiem o stół, aż podskoczyła plastikowa łyżeczka.

- Okay, niechętnie o tym wspominam, ale zanim się rozstaliśmy Lucas powiedział mi, że w „Rive Gauche” są szczury w kuchni. Naprawdę chcecie spotykać się w miejscu, gdzie mają problemy z gryzoniami? Do waszych frytek mogłyby trafić szczurze odchody.

- A może nie chcesz tam chodzić z powodu Lucasa? – parsknęła Naomi odrzucając za kościste ramię jasne włosy. Kate zachichotała i uniosła w toaście kupiony wcześniej w Starbuks’ie kubek miętowej herbaty. Tak w ogóle, to kto, poza staruszkami, pija herbatę? Świruska.

Hanna spojrzała groźnie na odwróconą głowę pseudo-przyrodniej siostry, nie będąc w stanie jej zrozumieć. Wcześniej w tym tygodniu prawie się zaprzyjaźniły dzieląc się swoimi sekretami podczas śniadania. Kate napomknęła, że miała „problem ginekologiczny”, ale nie wyjaśniła jaki, a Hanna przyznała się do objadania i wywoływania wymiotów. Ale kiedy „A” zaczął sugerować Hannie, że Kate bardziej niż nową przyjaciółkę przypomina złą przyrodnią siostrę, Hanna zamartwiłaa się, że zaufanie Kate było wielkim błędem. No i na szkolnym benefisie przed całą szkołą wygadała, że Kate ma opryszczkę. Była pewna, że gdyby tego nie zrobiła, Kate zdradziłaby jej własny sekret.

Naomi i Riley natychmiast uznały incydent z opryszczką za element walki o władzę, i w dzisiejszy niedzielny poranek zadzwoniły do Hanny i Kate proponując wspólne wyjście do Centrum Handlowego, jakby do niczego nie doszło. Wyglądało na to, że Kate też to ignorowała, rozmawiając swobodnie z Hanną w drodze do Centrum i mówiąc: Po prostu zapomnijmy o ostatniej nocy, okay?

Niestety, nie wszyscy uznali numer z opryszczką za królewski ruch, jakim w rzeczywistości był. Zaraz po tym, jak Hanna to powiedziała, jej ówczesny chłopak, Lucas, powiedział, że między nimi koniec – nie chciał być z kimś, kto ma taką obsesję na punkcie popularności. A kiedy dowiedział się tata Hanny, rozkazał, żeby każdą wolną chwilę spędzała z Kate, żeby mogły nawiązać więź. Jak na razie, ojciec poważnie traktował tą karę. Dziś rano, kiedy Kate chciała iść do Wawa po dietetyczną colę, poszła z nią Hanna. Potem, kiedy Hanna chciała pójść na zajęcia z jogi Bikram[3], Kate pobiegła na piętro i przebrała się w spodnie capri Lululemon do jogi. A dziś po południu pod drzwiami Hanny pojawiła się prasa z pytaniami o ucieczkę Iana z aresztu domowego na spotkanie ze Spencer w zeszłym tygodniu.

- O czym rozmawiali? – wykrzykiwali reporterzy. – Dlaczego nie powiedziałyście o tym policji? Czy ukrywacie coś przed nami?

Podczas gdy Hanna tłumaczyła, że nie dowiedziała się o pojawieniu się Iana na ganku Spencer dopóki on nie uciekł, przy jej boku stała Kate, nakładająca na usta nową warstwę błyszczyka Smashbox, na wypadek, gdyby reporterzy potrzebowali opinii innej dziewczyny z Rosewood. Nieważne, że była w Rosewood dopiero od półtora tygodnia. Przeniosła się do domu Hanny, gdy matka dziewczyny przyjęła wysoko płatną pracę w Singapurze. Do domu wprowadziła się także matka Kate, Isabel, i ojciec Hanny, w dodatku ta dwójka planowała się pobrać. Ohyda.

Teraz na ustach Kate uformował się współczujący uśmiech.

- Chcesz porozmawiać o Lucasie? – dotknęła dłoni Hanny.

- Nie ma o czym. – warknęła ostro Hanna wyszarpując rękę. Nie miała zamiaru otwierać się przed Kate – ten błąd popełniła w zeszłym tygodniu. Sytuacja z Lucasem smuciła ją i zaczęła już za nim tęsknić, ale może nie byli sobie pisani.

- Sama wydajesz się dosyć smutna, Kate. – odbiła piłeczkę Hanna, słodycz jej głosu dorównywała Kate. – Żadnych wieści od Erica, co? Biedactwo. Masz złamane serduszko?

Kate opuściła wzrok. Eric Kahn, starszy brat Noela, interesował się Kate… cóż, przynajmniej do czasu uwagi na temat opryszczki.

- Może tak będzie lepiej. – stwierdziła lekko Hanna. - Słyszałam, że Eric to podrywacz. I podobają mu się tylko dziewczyny z dużymi piersiami.

- Piersi Kate są w porządku. – wtrąciła szybko Riley.

- Nigdy nie słyszałam, żeby Eric był podrywaczem. – Naomi zmarszczyła nos.

Hanna, zdenerwowana, że Naomi i Riley tak szybko rusza Kate na pomoc, zmięła swoją serwetkę.

- Chyba po prostu nie macie wiadomości z pierwszej ręki, tak jak ja.

Wszystkie bez słowa wróciły do swoich jogurtów. Nagle wzrok Hanny przykuł blask blond włosów w atrium, i dziewczyna się odwróciła. Przechodziła grupa dwudziestolatek wymachujących torbami od Saksa. Wszystkie były brunetkami.

Hanna ostatnio często widywała przebłyski blond włosów, i bezustannie prześladowało ją przeczucie, że mogłaby to być Mona Vanderwaal, jej dawna przyjaciółka. Mona zginęła prawie dwa miesiące temu, ale wciąż często o niej myślała w ciągu dnia – o wszystkich wspólnych noclegach, wyprawach na zakupy, pijackich nocach w domu Mony, żartach z chłopców, którzy się w nich durzyli. Teraz, gdy Mony już nie było, w życiu Hanny powstała wielka pustka. Równocześnie czuła się jak idiotka. Mona nie była tak naprawdę jej przyjaciółką – była „A”. Zniszczyła jej związki, upubliczniła jej brudy, i miesiącami torturowała. A przyjaciółki na pewno nie walą SUVami tatusia w przyjaciółki.

Gdy dziewczyny przeszły Hanna zauważyła znajomą ciemnowłosą postać tuż przed „Pinkberry”, rozmawiającą przez telefon. Zmrużyła oczy. To był Wilden.

- Po prostu się uspokój. – mamrotał do komórki Wilden ponaglającym, zrozpaczonym tonem. Na jego brwi pojawiła się bruzda, gdy słuchał osoby po drugiej stronie. – Okay, okay. Nie ruszaj się. Zaraz tam będę.

Hanna zmarszczyła brwi. Dowiedział się czegoś o ciele Iana? Chciała go też zapytać o straszną, zakapturzoną postać, którą widziała w lesie w noc imprezy. Ktokolwiek to był, rysował się niewyraźnie i groźnie nad nią i po chwili uniósł palec do ust i wyszeptał: szszsz. Czemu ktoś miałby ją uciszać, o ile nie zrobił czegoś okropnego i nie chciał być widziany? Hanna zastanawiała się, czy ta osoba miała coś wspólnego ze śmiercią Iana. Możliwe też, że był to „A”.

Hanna zaczęła się unosić, ale zanim zdążyła odsunąć krzesło od stołu, Wilden odbiegł. Opadła z powrotem na siedzenie, uznając, że był po prostu zapracowany i pod presją. W przeciwieństwie do Spencer Hanna nie sądziła, by Wilden cokolwiek ukrywał. Spotykał się z jej mamą, zanim ta przeprowadziła się do Singapuru do nowej pracy, i Hanna była zdania, że zna Wildena trochę bliżej niż reszta. No dobra, może natknięcie się na niego tuż po prysznicu owiniętego w jej ulubiony ręcznik Pottery Barn było raczej niezręczne niż intymne, ale był w zasadzie dobrym facetem, który się nimi opiekował, prawda? Skoro uważał, że „A” to naśladowca, to może faktycznie tak było. Po co miałby wprowadzać je w błąd?

Mimo to Hanna nie miała zamiaru ryzykować. Z tą myślą wyciągnęła swój nowiutki iPhone z etui Diora z cielęcej skórki i odwróciła się do dziewczyn.

- A zatem: zmieniłam numer komórki, ale nie będę go rozdawać byle komu. Musicie mi obiecać, że nie puścicie go w obieg. Jeśli to zrobicie – dowiem się. – z powagą zmierzyła je wzrokiem.

- Obiecujemy. – powiedziała Riley z ochotą wyciągając swój BlackBerry. Hanna wysłała do każdej z nich sms-a ze swoim nowym numerem. Prawdę powiedziawszy powinna była wcześniej wpaść na pomysł ze zmianą numeru – to był doskonały sposób, żeby zabezpieczyć się przed „A”. Zresztą, pozbycie się starego numeru było formą wyzwolenia się od wszystkich wydarzeń ubiegłego semestru. Voilà! Wszystkie gówniane wspomnienia zniknęły na dobre.

- A zatem – powiedziała głośno Kate, gdy dziewczyny skończyły sms-ować, znowu skupiając na sobie uwagę – wracając do Erica. Skończyłam z nim. Mamy tuż pod nosem mnóstwo innych uroczych chłopców. – uniosła podbródek wskazując atrium. Przy fontannie tkwiła grupka zawodników lacrosse’a z Rosewood Day, w tym Noel Kahn, Mason Byers i młodszy brat Arii, Mike. Właśnie dziko gestykulował opowiadając jakąś historię. Był za daleko, żeby cokolwiek usłyszały, ale pozostali gracze chłonęli każde jego słowo.

- Lacrosse’owcy? – Hanna skrzywiła się. – Powiedz, że żartujesz. – zawarła razem z Moną pakt, że nigdy nie będą spotykać się z zawodnikami lacrosse’a. Wszystko robili razem, od nauki poprzez ćwiczenia w „Philly Sports Club, brudnej siłowni na tyłach Centrum King James, oraz jedzenie w obrzydliwych Chick-fil-A[4]. Żartowały między sobą, że potajemnie nocują grupowo u siebie nawzajem i wzajemnie stylizują sobie włosy.

- Niektórzy z nich są naprawdę seksowni. – Kate pociągnęła kolejny łyk miętowej herbaty.

- Niby kto? spytała wyzywająco Hanna.

Kate patrzyła na chłopców mijających sklep M.A.C., Davida Yurmana oraz “Lush”, gdzie sprzedawano miliony rodzajów rozmaitych wyrabianych ręcznie świec i mydełek.

- On. – wskazała jednego z chłopców na końcu.

- Kto, Noel? – Hanna wzruszyła ramionami. Noel Kahn był okay, jeśli podobali się bogaci chłopcy bez wewnętrznego cenzora i mieli obsesję na punkcie dowcipów o jądrach, trzecich sutkach i zwierzętach uprawiających seks.

Kate zagryzła mieszadełko z miętowej herbaty.

- Nie Noel. Ten drugi. Z ciemnymi włosami.

- Mike? – zamrugała Hanna.

- Jest boski, prawda?

Hanna wytrzeszczyła oczy. Mike – boski? Był głośny, irytujący I nieokrzesany. Dobra, może nie był totalną maszkarą – miał takie same kruczoczarne włosy, smukłe ciało i lodowato błękitne oczy, co Aria. Ale… doprawdy.

Nagle zaczęła ogarniać ją zazdrość. Rzecz w tym, że Mike od lat błąkał się za Hanną jak zagubiony szczeniaczek. Któregoś weekendu, kiedy Hanna, Ali i reszta były w szóstej klasie, podczas noclegu u Arii Hanna wstała w środku nocy do łazienki. W ciemnym korytarzu wysunęły się ręce i pomacały ją po piersiach. Hanna krzyknęła, i Mike, wtedy będący w piątej klasie, cofnął się.

- Sorry. Myślałem, że jesteś Ali. – powiedział. Po chwili jednak pochylił się i pomimo tego ją pocałował. Hanna, skrycie dumna, pozwoliła mu na to – wtedy była pulchną, brzydką frajerką, i nie biło się o nią zbyt wielu chłopców. Technicznie rzecz biorąc, jej pierwszy pocałunek był z Mike’iem.

Hanna zwróciła się do Kate. Miała wrażenie, że jest jak garnek, który zaraz wykipi.

- Z przykrością ci to mówię, kochanie, ale to ja podobam się Mike’owi. Nie zauważyłaś, jak codziennie rano pochłania mnie wzrokiem w „Steam”?

Kate przeczesała palcami orzechowe włosy.

- Han, ja też jestem każdego ranka w „Steam”. Trudno stwierdzić, na kogo patrzy.

- Fakt. – wtrąciła Naomi czesząc niektóre z odrastających pasemek swojej prostej blond fryzury. – Mike patrzy na każdą z nas.

- Właśnie. – stwierdziła Riley.

Hanna wbiła francuski manicure paznokci w udo. Co się tutaj, do cholery, działo? Czemu te dwie tak twardo trwały przy Drużynie Kate? To Hanna była królową.

- No to będziemy musiały się przekonać. – powiedziała Hanna wypychając pierś. Kate przechyliła głowę, jakby mówiła: Och, doprawdy? Potem wstała.

- Wiecie, dziewczyny, nagle nabrałam olbrzymiej ochoty na trochę czerwonego wina. Wpadniemy do „Rive Gauche”?

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin