Salvatore R A -1- Lesne zacisze.rtf

(2182 KB) Pobierz

R. A. Salvatore

 

Leśne Zacisze

(The Woods Out Back)

 


Preludium

 

Został schwytany w sposób czysty, zgodnie z twoimi własnymi zasadami powiedział niewzruszonym tonem Kelsey. Jego przenikliwe oczy o otym odcieniu, bezustannie mieniące się niczym tak ukochane przez niego gwiazdy, świdrowały mniejszą istotę, nie dając żadnej szansy na kompromis.

Może przyszedł czas, by zmienić zasady mruknął pod nosem leprechaun Mickey.

ote oczy Kelseya, o takim samym odcieniu jak jego swobodnie opadające włosy, zmruży się niebezpiecznie, a skie brwi uły się w literęV” nad drobnym, lecz ostro zarysowanym nosem.

Mickey zganił się w myśli. Mó sobie tak mamrotaćd tych ważniaków ludzi, lecz, jak ponownie sobie przypomniał, nigdy nie powinno się lekceważ ostrości słuchu elfa. Leprechaun rozejrzał się po otwartej łące, szukając drogi ucieczki. Wiedział, że to próżny wysiłek. Nie mó żywić żadnej nadziei, że zdoła przegonić elfa, który był od niego niemal dwukrotnie wyższy, a najbliższa osłona była całe sto metrów dalej.

Niezbyt obiecujące połenie.

Zawsze gotów do improwizacji Mickey postanowił się targować. Była to druga z kolei spośd ulubionych rozrywek, którym leprachaunowie oddawali się w wolnych chwilach (pierwszą było wykorzystywanie iluzji do oszukiwania ścigających ich ludzi, aby ci rozbijali sobie twarze o drzewa).

One są pradawne starał się wyjaśnić leprechaun. Zasady chwytania stworzone dla ludzi i chciwego ludu. To miała być gra, no wiesz Mickey kopnął swoim butem o zakconym nosku w trzonek grzyba, zaś gdy kończył ową myśl, w jego głosie brzmiała niewątpliwa nuta sarkazmu. Elfy nie były przewidziane w pościgu, ponieważ honorowym ludem, a ich serca nie pożądają garnca ze złotem. Przynajmniej tyle powiedziano mi o elfach.

Nie pożądam twojego bezcennego garnca przypomniał mu Kelsey. Chodzi mi tylko o małe zadanie. Nie takie małe.

Wolałbyś, żebym zabrał twoje złoto? ostrzegł Kelsey. To jest zwyczajowa zapłata za schwytanie.

Mickey zacisnąłby, po czym wsunął ogromną (zważywszy na jego wzrost) fajkę do ust. Nie mó się spierać. Kelsey schwytał go w czysty sposób. Mimo to Mickey zastanawiał się nad uczciwością pościgu. Zasady chwytania istotnie były pradawne oraz dokładnie określone, napisał je sam mały lud, zdecydowanie na korzyść leprechaunów. Największa przewaga, jaką leprechaunowie mieli w wymykaniu się ludziom, leża jednak w ich niezwykłej zdolności tworzenia iluzji. Napotykasz Kelseya elfa i przewaga znika. Nikt w krainie Faerie, żaden z krasnoludów z Dvergamal, ani nawet spośd wielkich smoków, nie mó przenikać wzrokiem iluzji, oddzielać rzeczywistości od sztucznych tworów, tak dobrze jak elfy.

Nie takie małe, jak już powiedziałem powtórzył Mickey. Chcesz znaleźć kogoś, na kogo bę pasować buty Cedrica. Nikt, kogo widziałem w Dilnamarze, nie nadawałby się do takiego zadania! Ten człowiek był gigantem...

Kelsey wzruszył ramionami, a jego spokój zdusił w zarodku narastają w Mickeyu chęć do kłótni. Ludzie w Faerie rzeczywiście stracili na swej liczebności i perspektywy odnalezienia mężczyzny, na którego pasowałaby pradawna zbroja noszona kiedyś przez króla Cedrica Donigartena, nie były pomyślne. Kelsey oczywiście o tym wiedział. Gdyby było inaczej, po cóż traciłby czas na chwytanie Mickeya?

musiał się rozejrzeć powiedział grobowo Mickey.

Jesteś najsprytniejszy spośd swoich odpowiedział Kelsey wcale nie protekcjonalnym tonem. Nie wątpię, że znajdziesz sposób. Niech więc faerie, które tak dobrze znasz, wykonają  swój taniec. Z pewnością winne Mickeyowi McMickeyowi jedną czy dwie przysługi.

Mickey pociągnął mocno ze swojej fajki. Taniec faerie! Kelsey naprawdę oczekiwał od niego, że się rozejrzy, że znajdzie kogoś z przeciwnej strony, z Prawdziwej Ziemi.

Na moim garncu ze złotem zrobiłbyś lepszy interes mruknął leprechaun.

A więc daj mi go odpowiedziałmiechając się Kelsey, rozpoznając blef. A ja wykorzystam złoto, by z innego źa zakupić to, czego potrzebuję.

Mickey przygryzł fajkębami, pragnąc umieścić swój zakrzywiony but w zadowolonej twarzy elfa. Kelsey z wną łatwością rozpoznał blef, jak przenikał wzrokiem iluzje Mickeya podczas krętego pościgu. Żaden leprechaun nie oddałby dobrowolnie swojego garnca ze złotem, jeśli nie miałby szansy na to, że wykradnie go z powrotem. Chyba, że jego życie wisiałoby na włosku. Mimo zaś wszelkich niedogodności, jakie spowodował mu Kelsey, Mickey wiedział, że elf nie zraniłby go.

Niełatwe zadanie powiedział znowu leprechaun.

Gdyby zadanie było łatwe, wziąłbym na siebie związane z nim kłopoty odpowiedział pewnym głosem Kelsey, choćysk w jednym z jego złotych oczu oznaczał, że kończyła mu się cierpliwość.

Wziął na siebie kłopoty związane ze schwytaniem mnie powiedział kpiąco Mickey.

Nie takie znowu wielkie zapewnił go Kelsey. Mickey cofnął się i...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin