Punk Rock Later - ksiazka.pdf

(1571 KB) Pobierz
Punk Rock Later
1884421.002.png
Punk Rock Later – Mikołaj Lizut
PDF by sig www.antynazi.org
Od autora
W drugiej połowie lat 70. zeszłego stulecia na zachodzie Europy dorasta pierwszy po
wojnie demograficzny wyż. W tym czasie Wielką Brytanię dotknął kryzys naftowy i recesja,
a co za tym idzie -duże bezrobocie. W robotniczych dzielnicach Londynu, rodzi się punk
rock - najbardziej zbuntowana muzyka w historii. Nieformalnym hymnem angielskich
punkowców jest utwór zespołu Sex Pistols „God Save The Queen" z frazą: „Boże chroń
królową, faszystowski reżim" i refrenem mówiącym o braku przyszłości.
W Polsce punkowa kontestacja wybucha z niewielkim opóźnieniem, za to z niezwykłą
wręcz siłą. Ta nowa kontrkultura całą swą ekspresję i kontestację kieruje przeciw „systemowi"
rozumianemu zarówno jako komunistyczny reżim, jak i szerzej, jako cała rzeczywistość
społeczna, polityczna, konformizm rówieśników, opresyjnych rodziców, szkoła itp. Polskie
wydanie rewolty punkowej ma charakter bardzo polityczny. Stanowi tzw. „trzeci obieg" -
działa poza cenzurą i bez jakichkolwiek związków z podziemną demokratyczną opozycją.
Ta książka, na którą złożyły się teksty opublikowane w „Gazecie Wyborczej" w latach
1998-2003, jest owocem spotkania z twórcami polskiego punk rocka po niemal ćwierćwieczu
ich działalności. Zbuntowane dzieci-śmieci są dziś na ogół mężami i ojcami po czterdziestce.
Wszyscy nadal zajmują się muzyką. Niektórzy z nich stali się ikonami masowej kultury w
Polsce, inni idolami młodzieży i symbolami niezależności. Pozostali wytworzyli własne nisze
twórcze, lub nie odnaleźli się w ogóle w nowej rzeczywistości.
Nie jest to książka o muzyce, choć jej bohaterami są muzycy. To opowieść o generacji, jej
buncie, doświadczeniach z komunizmem, z wielkim przełomem '89, z demokracją i wolnym
rynkiem. To rozmowy o granicach kompromisu, jaki ze współczesnym światem są w stanie
zawrzeć dawni kontestatorzy. Wreszcie jest to spojrzenie na 25 lat najnowszej historii Polski
oczami kilku ludzi, którzy na swoje pokolenie wywarli większy wpływ, niż ktokolwiek inny.
„Punk Rock Later" nie jest niestety historią kompletną, czego mam pełną świadomość i
za co przepraszam Czytelników oraz tych twórców polskiej sceny niezależnej, których w niej
zabrakło. Mam na myśli choćby tak ważne zespoły, jak: Deadlock, TZN Xenna, Moskwa i
wiele innych. Wyszedłem jednak z założenia, że na ten zbiór winny złożyć się opowieści
muzyków, którzy wciąż grają, a ich zespoły przetrwały.
W czasie pracy nad tą książką starałem się, by nie była to publicystyka hermetyczna,
adresowana wy łącznie do tych, którzy wychowali się na punkowej kontestacji. Mam jednak
gorącą nadzieję, że z życzliwością przyjmą ją przede wszystkim Ci, dla których -jak i dla mnie -
punk rock był ważną składową dojrzewania i młodości. Punx not dead!
Mikołaj Lizut
1884421.003.png
Punk Rock Later – Mikołaj Lizut
PDF by sig www.antynazi.org
1
Jestem niezależnym gadżetem
Rozmowa z Kazikiem Staszewskim, liderem zespołu Kult
- Zajmujesz się muzyką rockową już prawie ćwierć wieku. Jak przez ten czas zmienili się Twoi
słuchacze?
Moja publiczność wciąż młodnieje. Mógłbym być ojcem większości moich słuchaczy.
To ludzie w wieku moich synów.
Kult długo był grupą, której słuchali przede wszystkim studenci, mimo że wyrośliśmy z
estetyki punkrockowej. To nie była jednak ta sama publiczność, która słuchała takich punkowych
zespołów jak Dezerter czy TZN Xenna. Zawsze mieliśmy część widowni, która przychodziła
posłuchać słów, a nie tylko tańczyć pogo. Z tego chyba powodu zaczęto mnie przede wszystkim
uważać za autora tekstów, choć dla mnie teksty były zawsze nierozerwalnie związane z muzyką.
Z czasem nasza publiczność stawała się coraz młodsza. Zaczęliśmy grać więcej
koncertów, na których pojawiali się licealiści. Gdy nagrałem pierwszą solową płytę „Spalam się", ta
poprzeczka wiekowa obniżyła się dramatycznie. Pamiętam, jak synek mojej sąsiadki, który
wtedy zaliczał ostatnią grupę w przedszkolu, wyrecytował mi dwa moje teksty z pamięci. Nie
byłem z tego specjalnie zadowolony, bo nie są to piosenki dla małych dzieci.
Z drugiej strony te nożyce wiekowe rozwarły się też w górę, gdy powstała płyta „Tata
Kazika" z tekstami mojego ojca. Ta płyta trafiła również do ludzi sporo starszych ode mnie.
- Jak sądzisz, dlaczego Twoje płyty kupują ludzie, których mógłbyś być ojcem?
Nie wiem. Być może wynika to z mojej konsekwencji w życiu twórczym. Gdy
zdecydowałem, że chcę żyć właśnie z muzyki i to jest moja największa życiowa pasja, miałem
już za sobą lata grania amatorskiego. Trochę znałem też prawa rządzące tym światem, więc byłem
1884421.004.png
Punk Rock Later – Mikołaj Lizut
PDF by sig www.antynazi.org
odporny na pewne pokusy. Mieliśmy też już swoją publiczność. Wiem, że ona będzie mi już
zawsze wierna, pod warunkiem że ja nie będę się wobec niej nieładnie zachowywał.
Gdy obchodzono 80-lecie warszawskiego liceum im. Stefana Batorego, komitet
rodzicielski zapytał uczniów, jakiego wykonawcę życzą sobie na tę rocznicę. Ogromną większością
głosów zwyciężył Kult i zagraliśmy na dziedzińcu szkoły. Gdy patrzyłem na tych ludzi, to
odniosłem wrażenie, że bije od nich coś pozytywnego. Chciałbym, żeby moje dzieci były takie.
Nośne kiedyś hasło „No future" ich nie dotyczy. Są nadzieją na przyszłość.
Miałem kiedyś bardzo miłe spotkanie po koncercie w Krakowie z grupą ludzi, z którymi
rozmawiam przez Internet. To, co mnie uderzyło na tym spotkaniu (widziałem ich po raz pierwszy) -
w tym towarzystwie nie było żadnego głąba. Są oczywiście bardzo różni, ale każdy z nich daje ci
jakąś formę energii. Moja publiczność jest mądra.
- Przyznasz jednak, że to tylko część młodzieży. To jest elita, pewnie przyszli biznesmeni i
dyrektorzy. Ich mniej zdolni rówieśnicy nie mają takich perspektyw, choć marzenia podobne -
pieniądze.
Może coś w tym jest. Model życia, który serwuje się młodzieży poprzez filmy i reklamy, jest
bardzo konsumpcyjny. Jestem jednak przeciwnikiem wszelkich generalizacji, choć studiowałem
socjologię. Każdy ma swoją bajkę. Ludzie, z którymi spotykam się po koncertach, nie robią na mnie
wrażenia łykających każdą reklamę bez zachłyśnięcia się. W tym zmaterializowanym świecie
znajdują sobie margines, gdzie nie ma wyścigu po sukces materialny.
Moi fani w jakiś sposób rekompensują mi te momenty w życiu, kiedy zaczynam się
zastanawiać, czy nie jestem już śmieszny. Na koncertach musi to wyglądać żałośnie: grubawy,
podstarzały rockman rozdaje autografy piszczącym dzieciom. Moje internetowe forum i ludzie tam
obecni sprawiają, że czuję się potrzebny, widzę, że to, co robię, ma sens.
- Ale w piosence „Forum internetowe" zdrowo im przyłożyłeś.
Ta piosenka jest właściwie streszczeniem najczęstszych wątków z internetowych dyskusji.
Nie ma przecież w tym nic złego, że ludzi ciekawi, czy mam np. normalny dom, w którym jem
obiady, bo to jakoś nie pasuje do powszechnego wizerunku rockmana, albo czy zarabiam dużo kasy.
Mnie nieco irytuje powtarzalność tych rozmów.
Jedną z głównych powtarzających się co jakiś czas dyskusji, którą prowadzę z internautami,
jest to, czy się sprzedałem, czy jestem komercyjny, czy niezależny. Ja ciągle twierdzę, że i taki, i
taki. Obie te sprawy nie stoją ze sobą w sprzeczności. Jestem towarem, gadżetem, który wśród
różnych innych rzeczy stoi na półce młodego człowieka. Ale jednocześnie ten gadżet jest niezależny.
- Generacja dorastających w Polsce iv latach 90. nie przemówiła własnym głosem. Wyrosło
pokolenie zachłyśnięte konsumpcją, o bardzo materialisty czarnych marzeniach. Nie masz wrażenia,
że Twoja twórczość trafia w próżnię?
Może tak, ale nie do końca zgadzam się z tezą, że po przełomie 1989 r. młodzi ludzie nie
przemówili. Dowodem jest hip hop. Swego czasu pokładałem w tym nurcie ogromne nadzieje. Teraz
mam wrażenie, że zarówno ten etos, jak i sama muzyka są bardzo hermetyczne. Z jednej strony
powszechność i łatwość środków wyrazu tego gatunku sprawiają, że hip hop może robić każdy - to
jeszcze łatwiejsze od punk rocka. Z drugiej właśnie chyba to sprawia, że ten nurt nie miesza się z
innymi muzycznymi krwiobiegami, jest zamknięty. To z kolei powoduje totalną uniformizację hip -
hopu. Dotyczy ona zarówno tego, jak się trzeba ubierać, zachowywać, jak i tego, o czym wolno
mówić. Dlatego teraz nie mam zbyt dobrego zdania o tej scenie w Polsce. Niemniej jednak
momentami to, o czym mówią hiphopowcy, mnie przeraża, tak jak film „Cześć, Tereska". Wiem po
prostu, że to nie jest fikcja.
1884421.005.png
Punk Rock Later – Mikołaj Lizut
PDF by sig www.antynazi.org
Być może w latach 90 nie wystąpił klasyczny konflikt pokoleń. Dla mnie jednak ważniejsze
jest to, że po przełomie nastąpiła gwałtowna erozja instytucji rodziny. Dorosłych i dzieci pochłonęło
dążenie do realizacji marzeń lub po prostu konieczność związania końca z końcem. Dlatego
pozrywały się więzi, które w rodzinie są niezwykle ważne. W wielu domach umarła miłość. I chyba
dlatego nikt się nie buntował. Nie było po prostu możliwości konfrontowania postaw, bo rodzice i
dzieci nie spędzali ze sobą czasu, byli zbyt zajęci. Nawet nie było się z kim skonfliktować.
- Chyba ostatnio zaczęło się coś zmieniać. Świadczy o tym choćby pojawienie się takiego
zbuntowanego zespołu jak Cool Kids of Death.
Podoba mi się ten zespół. Mają fajne teksty. Może trochę niedomagają brzmieniowo, ale
ogólnie to ciekawe zjawisko. Tylko że ja nie wierzę za bardzo w rebelię sprzedawaną za pomocą
wielkich koncernów płytowych. To wszystko pachnie mi podobnym fałszem jak zespół Rage
Against The Machinę. Pierwsza ich płyta była super, ale jeśli chodzi o głoszoną przez ten zespół
rewolucyjną ideologię, były to straszne kocopały, w dodatku nieszczere i sprzedawane w
opakowaniu wielkiej, światowej wytwórni. Bawią mnie np. wypowiedzi członków grupy
Chumbawumba [angielski zespół popowo-anarchistyczny - red.], którzy po podpisaniu lukratywnego
kontraktu mówili, że robią to po to, by upowszechniać idee anarchistyczne wśród większej rzeszy
ludzi. Nie wierzę im jak psom. To albo marketingowa ścierna, albo totalna głupota. Nie mam
również zbytniego zaufania do chłopców, którzy śpiewają o kamieniach i butelkach z benzyną
wymierzonych w szeroko pojęty establishment [„Butelki z benzyną i kamienie" to tytuł piosenki
zespołu Cool Kids of Death], gdy sami pracują dla którejś z wielkich firm płytowych.
- Twoje teksty też są ostre i zbuntowane: „Nieustanna opresja życia człowieka wolnego
prowadzi do stworzenia niewolnika posłusznego, nagrodą dla którego jest chleb i igrzyska. Aparat
systemu humorem tryska". Jest jakaś różnica?
Kolosalna. Ja nagrywam w SP Records - to mała firma Sławka Pietrzaka. Gdybym się z niej
wycofał, przestałaby istnieć. Dlatego moje relacje z nim są zupełnie inne niż większości muzyków z
firmą fonograficzną, która w swoim katalogu ma kilka tysięcy tytułów.
- Muzycy Cool Kids of Death twierdzą, że kontrakt gwarantuje im niezależność.
Nie rozśmieszaj mnie. Wiem, jak wygląda standardowa umowa z firmą płytową. Oczywiście
nie ma tam mowy o tym, co muzycy mają mówić w wywiadach czy jak się ubierać. Umowa jednak
obliguje ich do ściśle określonej działalności artystycznej - czy im się to podoba, czy nie. Nawet,
jeśli zespół nie ma materiału na płytę, to i tak musi ją nagrać w danym terminie.
Po rozmowach z Kasią Nosowską uświadomiłem sobie, na czym to wszystko polega. Młody
człowiek, któremu proponują nagranie płyty, łyka pewne rzeczy z dobrodziejstwem inwentarza, nie
zdając sobie sprawy z wielu prawnych niuansów zawartych w kontraktach. Za swoją pierwszą
umowę z firmą fonograficzną Kasia płaci do dzisiaj. Nieraz też spotykałem się z sytuacją, że zespół
chciał wziąć kogoś na wokal i nie mógł tego zrobić, bo dana dziewczyna jest ubezwłasnowolniona
przez swoją umowę. Zespoły są zobligowane na przykład ponosić całość kosztów nagrania oraz
promocji i dopiero po spłaceniu tego długu zaczynają zarabiać. Efekt jest taki, że ktoś sprzedaje
kilkadziesiąt tysięcy płyt i jest na minusie. Aby spłacić dług, musi nagrać kolejną płytę, czy chce,
czy nie chce, i tak dookoła Wojtek. A związany jest takim gównem na dziesięć albo i więcej lat.
- Z tego, co mówisz, wynika, że w Polsce mało jest artystów wolnych.
To prawda. Jeśli chodzi o muzykę, to nie tylko w Polsce. Na Zachodzie jest tak samo. To
okropne, ale z drugiej strony warto zawsze pytać o motywacje artysty. Dla jednych wartością
nadrzędną jest tworzenie w nieskrępowanej wolności, inni po prostu chcą być popularni i gotowi są
nawet wystąpić w programie „Idol". Nie twierdzę wcale, że to coś gorszego. To coś innego.
1884421.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin