Wspaniałe Sąsiedztwo.doc

(49 KB) Pobierz

Wspaniałe sąsiedztwo
Łukasz



 Niedawno wprowadziłem się do kupionego „z drugiej ręki” mieszkania w kamienicy. Oczywiście nadawało się do zamieszkania, ale było naprawdę bardzo zaniedbane i wymagało poważnego remontu.
 Niestety – poszukiwania ekip remontowych spełzły na niczym. Jedni wyznaczali bardzo odległe terminy, a inni – żądali stawek, na które nie było mnie stać. Wiadomo – wielu fachowców „za chlebem” wyjechało za granicę.
 Nie poddawałem się jednak i cały czas szukałem. Żaden sąsiad spośród tych, których odwiedziłem, nie potrafił mi w żaden sposób pomóc. Już myślałem, żeby się poddać, ale... Pewnego dnia zwróciłem uwagę na młodego, wysokiego i muskularnego, krótkowłosego blondyna o szaroniebieskich oczach i regularnych rysach twarzy. Co za zjawisko... – pomyślałem z zazdrością. Z takim chłopakiem nie wahałbym się ani chwili! Wypatrzyłem, w których drzwiach zniknął. Tego samego popołudnia zapukałem do drzwi mieszkania na parterze, które otworzył – on. Ubrany był w szary, obcisły t-shirt, niebieskie szorty i czarne klapki.
 Podałem rękę i przedstawiłem się:
  – Cześć. Jestem Łukasz. Jesteśmy sąsiadami, mieszkam na drugim, pod siódemką. Mogę cię o coś spytać?
  – Cześć Łukasz! Jestem Sławek – odpowiedział mój sąsiad. – Jasne, pytaj.
 Opowiedziałem mu pokrótce, że niedawno wprowadziłem się do mieszkania kupionego od spadkobierców poprzedniej właścicielki, ale moje nowe lokum wymaga gruntownego remontu. I zapytałem, czy mógłby mi tu kogoś poradzić, wskazać kogoś zaufanego.
  Okazało się, że Sławek jest prawdziwą remontową „złotą rączką” – umie po prostu wszystko i że z przyjemnością mi pomoże. Ucieszyłem się. Szybko dobiliśmy targu. Wcale ze mnie „skóry” nie zdarł. Wtedy Sławek gestem zaprosił mnie dalej, do eleganckiej jadalni i powiedział:
  – Napijesz się czegoś? A może jesteś głodny? Mam świetne spaghetti własnej roboty!
  – A! To bardzo chętnie zjem – odpowiedziałem.
 Po chwili pałaszowaliśmy naprawdę świetne spaghetti, popijając wyśmienitym winem.
  – To co? – zapytał pod koniec Sławek. – Pokażesz mi to mieszkanie? Chciałbym wiedzieć, co trzeba zrobić.
  – Ok. Chodźmy – odrzekłem.
 Długo chodziliśmy po moim mieszkaniu. Sławek oceniał jego stan, podpowiadał swoje propozycje zmian jego wyglądu, wysłuchał moich pomysłów, a także na zwykłej kartce papieru wytarganej z jakiegoś starego brulionu wykonywał wstępne projekty wystroju. Jego rysunki były po prostu świetne!
 Na pożegnanie uścisnęliśmy sobie dłonie, a chłopak powiedział:
  – Jutro pochodzimy po sklepach, zrobimy zakupy i przygotujemy „pole bitwy”, a od pojutrza – zabieramy się do roboty... A... a jakbyś miał problemy z noclegiem, mogę cię przenocować. Jestem sam. Babcia jest u moich starych... Bo to jej mieszkanie, ale właściwie już moje – dodał na koniec.
  – O! Świetnie! Dzięki... – odrzekłem. – No to do jutra!
  – Do jutra!
 Nazajutrz mnóstwo czasu spędziliśmy kupując wszystkie potrzebne rzeczy. Zapakowałem prawie cały „tył” swojego „malucha” i bagażnik na dachu na dwa piętra. Z kolei całe popołudnie trwało przygotowywanie mieszkania do remontu. Zaczęliśmy od zrywania tapet, mycia i drapania ścian. Ile się nabiegałem do podwórzowego kontenera, tylko ja wiem...
 Gdy wreszcie skończyliśmy, Sławek powiedział:
  – Teraz idziemy do mnie. Po tym, co dzisiaj zrobiliśmy, należy się nam najpierw porządny  tusz, a potem odpoczynek. Jutro czeka nas jeszcze więcej pracy.
  – Tak jest! Zdecydowanie masz rację! – stwierdziłem, z rozbawieniem patrząc, jak wyglądamy. –  Idziemy!
 Gdy weszliśmy do mieszkania Sławka, chłopak powiedział:
  – Zaczynam od kąpieli. Taki do stołu nie siądę.
  – Ja po tobie – odrzekłem.
  – Ok. Tymczasem czuj się jak u siebie.
 Sławek udał się do łazienki, a ja włączyłem telewizor i zacząłem oglądać transmisję jakichś zawodów sportowych.
 Chłopak wrócił po kilkunastu minutach. Miał na sobie jedynie granatowe klapki i owinięty wokół bioder biały kąpielowy ręcznik.
  – Hej! – powiedział. – Jeśli chcesz, już wolne.
  – Dzięki – odrzekłem, wstając.
 Szybko się umyłem, założyłem – nawet go nie zawiązując – niebieski szlafrok gospodarza i wróciłem do salonu. Gdy tam wszedłem, okazało się, że mój budowlaniec – wciąż tylko w tym ręczniku na biodrach, ale tak założonym, że spod niego widać mu było dokładnie całego penisa i jądra – leży na kanapie i zajada lody. Gdzieniegdzie na jego ciele dostrzegłem również lodowe kleksy. Trochę się zmieszałem, ale zaraz przywołałem opanowanie. Kocham takie widoki, a mój penis od razu zareagował. Szybko poprawiłem szlafrok, przewiązując go w pasie.
  – Ładnie ci w niebieskim – powiedział.
  – Dziękuję... A ty, widzę, pałaszujesz jakąś specjalną dietę? – zapytałem żartobliwie. – Lody zamiast kolacji?
  – A żebyś wiedział, Łukaszu – odrzekł Sławek – Na ciebie czeka w lodówce drugi pucharek. To naprawdę świetna dieta! Zresztą widzisz, jak wyglądam.
  – Niczego ci nie brakuje – powiedziałem i uśmiechnąłem się, wlepiając oczy w jego penisa, który znów wychylił mu się cały spod źle zawiązanego na biodrach ręcznika.
  – Nie przeszkadza ci, że tam mi wylazł – Sławek uśmiechnął się, nic sobie nie robiąc z mojej speszonej miny. – Jemu też jest gorąco.
  – Nie przeszkadza... jak dla mnie mógłbyś sobie tak leżeć zupełnie goły.
  – Uważaj, bo zaraz to zrobię. Zwykle w domu w takie upały łażę tylko na golasa.
  – Jesteś u siebie, mnie się nie musisz krępować – odpowiedziałem, hamując żywsze bicie serca.
  ...A Sławek natychmiast odrzucił ten ręcznik z bioder. Na ten widok oblała mnie fala rozkoszy. Jaki to jest przystojny chłopak! Jakie ma wspaniałe ciało! Gapiłem się w niego przez moment jak sroka w kość! Poprawiłem pod szlafrokiem swojego penisa, co nie uszło jego uwadze.
  – Podobam ci się? – zapytał i spojrzał mi głęboko w oczy.
 Wytrzymałem to spojrzenie i odpowiedziałem:
  – Tak... Bardzo...
  – A ja... co widzę, szlafrok? W tym nie spróbujesz mojej diety – powiedział mój gospodarz podchwytliwie.
  Natychmiast zrzuciłem szlafrok, nie dbając o to, że penis zaczyna mi się podnosić!
  – No, super...  Niezłą masz, chłopie, fujarę – Sławek lekko przygryzł wargi.
 Rzeczywiście, w trakcie wzwodu mój penis osiąga całkiem spore rozmiary.
  – No to  teraz zapraszam cię na lodzika.
  – Z miłą chęcią – odpowiedziałem i wskoczyłem na golasa na kanapę. Pucharek z lodami wyjąłem Sławkowi z dłoni i sam zacząłem go karmić, a Sławek dłonią podpieszczał mi twardo stojącego penisa. Nie zważałem na to. Karmiłem Sławka lodami, a on niech mi robi, co chce! Więc od czasu do czasu odrobina deseru spadała a to na sutek chłopaka, albo specjalnie kapnąłem kawałeczkiem śmietankowej masy to na jego brzuch, to do jego pępka, a to jeszcze gdzie indziej... i zacząłem to wszystko skrzętnie zbierać językiem. Zajrzałem do pucharka z lodami – było ich tam jeszcze sporo. Wylałem zawartość naczynia na przepięknie umięśniony, bezwłosy i delikatnie opalony tors budowlańca i takiż sam brzuch. Najpierw rozsmarowywałem słodkości po ciele sąsiada, by następnie zebrać je – bardzo delikatnie i dokładnie zarazem – językiem.
  – Mmm... Podoba mi się to – mruczał Sławek.
  Teraz wziąłem łyżeczką resztę rozpuszczonych już lodów i polałem nimi penisa mojego towarzysza.
  – Wariat! – szarpnął się Sławek ze śmiechem. – Zimne!
  – Jak lodzik, to lodzik – odpowiedziałem. – Zaraz ci będzie cieplutko.
  Najpierw bardzo sumiennie zlizałem smakołyk z członka Sławka, a następnie zacisnąłem na prąciu mojego towarzysza wargi. Wręcz natychmiast poczułem, jak on pęcznieje w moich ustach. Milimetr po milimetrze przesuwałem się ku nasadzie maczugi chłopaka.
  – Jesteś niesamowity... Nie wiedziałem, czy już to robiłeś z chłopakiem, ale teraz wiem, że się nie pomyliłem. Cudowny jesteś – mruczał mój budowlaniec. – Dawno niczego takiego nie przeżywałem.
  – A ja dawno z nikim tego nie robiłem. Jestem wyposzczony jak sto diabłów!
  – To sobie używaj, ile chcesz.
  – Nawet się o to nie będę pytał – odpowiedziałem przewrotnie.
  Stymulowanie jego członka moimi ustami połączone z pieszczotą jego jąder, sutek i brzucha bardzo szybko przyniosło niesamowity efekt w postaci prawdziwej powodzi spermy, która dosłownie zalała mi gardło. Kilka razy przerywałem, bo czułem, że on już dochodzi, ale tym razem nie wyczułem i zaskoczył mnie. Przełknąłem jednak każdą kroplę nasienia mojego towarzysza, a na koniec dokładnie wylizałem główkę małego przyjaciela Sławka.
  Sławek mruczał zadowolony, gładząc mnie po plecach.
  – To jeszcze nie wszystko, prawda? – zapytał, gdy tylko wyrównał mu się oddech.
  – Nie, nie wszystko – odrzekłem. – To dopiero był przedsmak. Ale myślę, że wygodniej nam będzie na łóżku w twojej sypialni.
  – Dobra. Chodźmy. Zaprowadzę cię.
  W tej samej chwili, przechodząc, dostrzegłem na kuchennej półeczce oliwę z oliwek. Wpadł mi do głowy pomysł... Wróciłem i wziąłem ją ze sobą.
  – Po co ci to? – spytał.
  – Zobaczysz – uśmiechnąłem się tajemniczo.
  Znaleźliśmy się w gustownie urządzonej, bardzo przestronnej sypialni z ogromnym łożem, na którym ujrzałem satynową pościel w ciemnozielonym kolorze.
  – Teraz możesz się położyć. Na brzuchu – dodałem.
 Sławek spełnił moją prośbę.
  – Mam dla ciebie niespodziankę – powiedziałem. – Bardzo przyjemną, jak myślę.
  – Jaką?
  – Zobaczysz. Niczym się nie przejmuj.
  Klęknąłem na łóżku nad moim towarzyszem, rozgrzałem dłonie i nabrałem na nie nieco oliwy. Zacząłem masować jego napięte plecy i barki, stopniowo schodząc coraz niżej.
  – Ekstra z ciebie masażysta. – powiedział. – Jest mi tak wspaniale!
  – Zaraz będzie ci jeszcze wspaniałej – zapewniłem go, zaczynając masaż pośladków.
  Podczas zabiegu rozchylałem pośladki i zbliżałem je ku sobie, delikatnie dotykając również okolic zwieracza. Kilkakrotnie również pocałowałem jego twardy niczym skała tyłek.
  Wreszcie delikatnie wsunąłem w odbyt chłopaka jeden palec, który wszedł bardzo swobodnie. Dołączyłem zatem drugi, a potem trzeci palec... Znam grubość swojego penisa i wiem, ile potrzebuje. A Sławek poddawał się lekko, co już zapowiadało wspaniały seks.
  Gdy zwieracz był już dostatecznie rozluźniony, zapytałem:
  – Masz gumki?
  – Tak. Tu w  szafce przy łóżku.
  Sięgnąłem po nie, rozerwałem opakowanie i nałożyłem kondom na penisa. Najpierw swoim grubym pieszczochem przez chwilę dotykałem wewnętrznej strony pośladków Sławka, a następnie – bardzo zdecydowanie – przekroczyłem „wrota raju” i znalazłem się w jego wnętrzu.
  – Kurwa! – zaklął mój towarzysz. – Masz tego gnata... Ale wal dalej, do końca!
  Zwiększyłem siłę i przyspieszyłem swoje pchnięcia do tego stopnia, że aż moje jądra uderzały w pośladki Sławka. Jednocześnie podniecenie rosło we mnie z minuty na minutę, aż pojękiwałem. Nagle poczułem, że teraz...
  – Juuuż! – krzyknąłem i dosłownie wybuchnąłem ogromnym ładunkiem spermy. W gumę. W nim. Nie zdążyłem nawet wyskoczyć...
 Gdy tylko wyrównałem oddech, zacząłem całować plecy, ramiona i pośladki mojego towarzysza, a w przerwach między całusami szepnąłem:
  – Dziękuję...
  – Nie, to ja tobie... Jesteś niezwykły, wspaniały, cudowny – powiedział. – Ale teraz chodźmy już spać, bo od jutra czeka nas mnóstwo pracy.
  Tak, masz rację – i z trudem wysunąłem swojego penisa z wnętrza mojego gospodarza. Następnie wstałem, by wyrzucić prezerwatywę. Musiałem jeszcze pójść do łazienki, żeby go umyć.
  Gdy wróciłem, mój budowlaniec leżał na lewym boku. Wskoczyłem do łóżka i przytuliłem się do niego bardzo mocno, wtulając penisa między jego pośladki. Zamknąłem oczy. Momentalnie zasnąłem.
  Cały następny tydzień upłynął nam na niezwykle wytężonej pracy nad odnowieniem mojego mieszkania. W ciągu dnia od remontu robiliśmy sobie tylko krótkie przerwy. A że panowały nieznośne upały, pracowaliśmy tylko w gaciach, roboczych ogrodniczkach z niebieskiego drelichu i klapkach – albo po prostu nago. Wtedy Sławek zawsze patrzył na mnie z przygryzaniem warg i z uznaniem w głosie mówił:
  – Dla mnie jesteś idealnie piękny. Naprawdę.
  Albo:  
  – Mój mały przyjaciel chce się przewietrzyć, a twój? – i zdejmował swoje spodenki.
  – Mój też – odpowiadałem wesoło, a on podchodził do mnie, zdejmował mi moje i tuliliśmy się do siebie, nago, w pocałunkach.
  – Czy po remoncie będziemy mogli to kontynuować? – spytał tego wieczora, gdy już prawie wszystko było skończone.
  – Tak – odpowiedziałem bez wahania.
  Tej nocy kochaliśmy się do upadłego. Zaczęło się zupełnie nieoczekiwanie dla mnie, Sławek po prostu ukląkł przede mną i wziął mi penisa do ust, a ja – oparłszy dłonie na muskularnych barkach mojego towarzysza – zacząłem poruszać biodrami. Najpierw powoli, a potem coraz szybciej i szybciej... Sławek doskonale stymulował moje ruchy.
  – Już dłużej nie wytrzymam! – krzyknąłem w pewnym momencie i eksplodowałem ogromną powodzią spermy, którą chłopak przełknął do ostatniej kropli, by na końcu oblizać jeszcze główkę mojego grubego penisa.
  – Było mi cudownie – powiedziałem, gładząc jego krótkie blond włosy, wsparty na jego ramionach, bez sił. – Jesteś wspaniałym kochankiem.
  Sławek wstał z klęczek i objął mnie w pasie. Mocno do siebie tuląc, powiedział:
  To nie ja, to ty... Chyba... zakochałem się w tobie...
  Zamilkliśmy, patrząc sobie w oczy. Ja chyba też się w nim zakochałem...
  Potem wylądowaliśmy w jego wielkim małżeńskim łożu, w tej satynowej pościeli. Tarzając się po sobie, całowaliśmy się szaleńczo.
  – Mam cię! Nareszcie! – rzekł w pewnej chwili z wesołymi ognikami w oczach.  Ja leżałem na plecach, a on pieścił mój tors, brzuch i ramiona, nie zapominając o moim ciągle twardym, nienasyconym penisie. Wtedy zarzucił moje nogi na swoje ramiona i zaczął masować mi pośladki i okolice zwieracza. Jednocześnie wciąż patrzył mi w oczy. Wiedziałem, czego chce.      
  – Wchodź.. – powiedziałem. – Ja też tego chcę... z tobą...
  – Chcę... – potwierdził i zaczął lizać mój zwieracz, świdrując mnie językiem coraz bardziej w głąb. Prężyłem się w tych pieszczotach. Pragnąłem go już w sobie poczuć... I momentalnie, jak na życzenie, jego twardy kutas znalazł się pomiędzy moimi pośladkami, by po chwili mocnym ruchem przekroczyć moje „wrota rozkoszy”. Zabolało. Nie miał gumy, nie miał żelu,  nic... po prostu przeszedł we mnie mocą swych bioder.
  – Bądź delikatniejszy, proszę... – wyszeptałem.
  – Już... – zreflektował się po chwili. – Ja po prostu... pierwszy raz wsadzam...
  Myślałem, że go po tych słowach zgniotę w ramionach. Taki chłopak – i nigdy nikomu nie wsadzał? Tylko... dawał? Więc muszę mu to dać najpełniej, najpiękniej!
  I tak mu dałem. Kierowałem jego ruchami, a mój towarzysz penetrował moje wnętrze powoli, bez pośpiechu, jednocześnie uśmiechając się do mnie i powtarzając, że kocha mnie jak nikogo na świecie, i chce to robić tylko ze mną... Że razem będzie nam dobrze. Zapewniłem go, że ja też tego pragnę.
  W pewnym momencie zdecydowanie przyspieszył, nie zdążyłem nad nim zapanować, a on momentalnie wybuchnął ogromną ilością spermy, wprost we mnie... Czułem każde jej uderzenie, każdy zryw penisa... Pierwszy raz ktoś zostawił we mnie swoją spermę. Ale jemu pozwolę na to, ilekroć będzie chciał.
  Gdy tylko wyrównał oddech, wycofał ze mnie swego penisa. Objąłem go i przytuliłem.
  Usnęliśmy spokojnie i głęboko.
  Jesteśmy ze sobą do dziś. Spotykamy się to u niego, to dwa piętra wyżej, u mnie. Bo remont w jego wykonaniu, przerósł moje najśmielsze oczekiwania. I przerósł moje marzenia o idealnym chłopaku. Przekonałem się, że marzenia mają się nijak do rzeczywistości. Rzeczywistość jest piękniejsza.
                                                                                                            Łukasz

 

Zgłoś jeśli naruszono regulamin