Trish Wylie - Witaj w domu.pdf
(
596 KB
)
Pobierz
Wylie Trish - Witaj w domu
Trish Wylie
Witaj w domu
ROZDZIAŁ PIERWSZY
- Witaj w domu, Eamonn.
Colleen McKenna uśmiechnęła się nieco wymuszonym
uśmiechem i obdaryła stojącego w drzwiach mężczyznę
przeciągłym spojrzeniem. Udało jej się sprawić, żeby jej głos
brzmiał spokojnie, choć po tak długiej nieobecności w do-
mu Eamonn nie zasłużył nawet na tak skromne powitanie.
Nic się przez te lata nie zmienił. Nadal był niewiarygod-
nie przystojny i nadal gdy tylko wchodził do jakiegoś po-
mieszczenia, od razu w nim dominował.
To niesprawiedliwe, że po piętnastu latach na jego widok
wciąż zasychało jej w ustach, a w żołądku pojawiał się ucisk
Trzydziestoletnia kobieta dawno powinna wyrosnąć ze
szczenięcej miłości, czyż nie?
Poczuła nagłą ochotę, aby poprawić niesforne pasmo
wło-
sów, które opadło jej na policzek, jakby ta prosta czynność
mogła sprawić, że poczułaby się mniej zakłopotana.
Eamonn wyglądał wspaniale. Ubrany w czekoladowy
sweter i dżinsy sprawiał wrażenie rozluźnionego, a jedno-
cześnie pewnego siebie.
Ona sama wyglądała dokładnie tak, jak się czuła - jak
wymięta ścierka.
Ciemne oczy przyglądały się jej badawczo, po czym poja-
wił się w nich błysk zrozumienia.
- Colleen McKenna. - Uśmiech rozjaśnił jego twarz. -
Cóż, trochę przez te lata wyrosłaś, prawda?
- Tak czasem bywa. Mogłabym powiedzieć to samo o to-
bie.
- Odchyliła się w szerokim fotelu, który stał za masywnym
dębowym biurkiem i popatrzyła na niego z uwagą. No, no!
To nie było w porządku, że mimo upływu lat wyglądał tak
dobrze. Niektórzy ludzie starzeli się jak wino. Takie, które
przed wypiciem należy zakręcić w kieliszku, powąchać i roz-
prowadzić językiem po podniebieniu. Choć teraz nie mogła
pić żadnego alkoholu. Nawet w celach leczniczych.
I dobrze. Gdyby zaczęła topić smutki w alkoholu, mogła-
by nie przestać.
Eamonn oderwał od niej wzrok i rozejrzał się po biurze,
w którym, jak zwykle, panował chaos. Colleen jęknęła w
duchu.
Przecież wiedziała, że miał się pojawić. Mogła upchnąć
gdzieś zalegające wszędzie stosy papierów, przynieść kwia-
ty.
W niczym jednak nie zmieniłoby to okropnej prawdy,
którą będzie musiała mu zaraz wyznać.
Przynajmniej może zaprosić go, żeby usiadł. Nie ma co
panikować z powodu tego, co i tak jest nieuniknione.
Niech to diabli wezmą.
Chrząknęła z zakłopotaniem i spojrzała na niego.
- Przykro mi, że nie mogliśmy poczekać z pogrzebem do
twojego przyjazdu, Eamonn. Wiem, że chciałeś tu być...
W odpowiedzi wzruszył ramionami.
- To niczyja wina, Colleen. I tak nie mogłabyś się ze mną
skontaktować. Tam gdzie byłem, nie mają telefonów.
Mimo to nie umiała uwolnić się od poczucia winy. Pa-
miętała, jak było, kiedy zmarli jej rodzice. Ludzie próbowa-
li ją pocieszyć, ale naprawdę wolałaby, żeby najzwyczajniej
w świecie nie mówili nic, poprzestając na zwykłym uścisku
czy poklepaniu po ramieniu.
- Kolejna wielka przygoda? - nawiązała do jego ostatniej
wypowiedzi.
- Coś w tym stylu.
Skinęła głową. Przynajmniej pod tym względem się nie
zmienił. Nadał małomówny do bólu.
Jako nastolatek zazwyczaj chodził zamyślony i milczący,
a Colleen snuła na jego temat rozmaite fantazje.
Wyobrażała
sobie, że to właśnie ona zdoła go rozśmieszyć. Rzeczywiście,
często się w jej obecności śmiał, żartował z niej i mierzwił
jej włosy. Gdyby choć raz dostrzegł, co naprawdę do niego
czuje, z pewnością...
Ale wówczas była dzieckiem, podczas gdy on miał osiem-
naście lat. Był gotowy na podbój świata i nie tracił czasu.
Wyjechał.
Od tamtej pory minęło wiele lat i Colleen nie była już
tą samą beztroską dziewczynką. Wystarczyło kilka kopnia-
ków od losu, żeby z rozmarzonej nastolatki przeistoczyła się
w pozbawioną złudzeń kobietę.
Eamonn oparł się o jeden z blatów stojących pod ścianą
i skrzyżował ręce na piersiach.
- Muszę powiedzieć, że jestem trochę zdziwiony. To miej-
sce nie wygląda najlepiej. Domyślam się, że w ostatnim
okresie tata niewiele tu robił?
Mówił z wyraźnym amerykańskim akcentem, który zacie-
kawił Colleen. Nie na tyle jednak, żeby nie stanęła w obro-
nie jego ojca.
- To nie fair. Po drugim zawale naprawdę niewiele już
mógł robić. Nie wiesz tego, bo go nie widziałeś.
Eamonn patrzył na nią przez chwilę w milczeniu.
- To miejsce było jego dumą i radością. Tylko coś napraw-
dę ważnego mogło go od niego odciągnąć.
- Zawał serca to jest chyba coś ważnego, nie sądzisz?
Cisza.
Colleen nagle poczuła się niezręcznie. Czy miała jakie-
kolwiek prawo, żeby go krytykować? On tylko stwierdził pe-
wien fakt. W głębi ducha wiedziała jednak, że bardziej bro-
ni siebie samej niż Declana. W końcu ona też miała udział
w prowadzeniu tego biura.
- Długo zamierzasz zostać?
- To zależy.
- Ale na noc zostaniesz?
- Tak.
Przyjrzała mu się uważnie, po czym się uśmiechnęła, tym
razem szczerze.
- Zapomniałam już, jaki jesteś rozmowny.
- Ty za to masz cięty język.
- Mogłabym bawić się w szermierkę słowną, ale po co?
I tak bym nie wygrała. Życie jest za krótkie, żeby je tracić na
takie gierki. Wolę wierzyć, że ludzie myślą to, co mówią.
- Niepoprawna optymistka?
- Staram się. Mam tylko jedno życie, nie warto marnować
czasu na ponure myśli.
Eamonn roześmiał się głośno.
Plik z chomika:
akinorew12
Inne pliki z tego folderu:
Trylogia Starka.zip
(3704 KB)
50 odcieni.zip
(5122 KB)
Crossfire.zip
(928 KB)
Trylogia Starka.zip
(842 KB)
Pięćdziesiąt odcieni.zip
(1328 KB)
Inne foldery tego chomika:
!!! romanse nowe
!!!!!!!!!!!!!!!!NOWE E-BOOKI(1)
!romans współczesny
◄► A - RÓŻNE ════════════
●{Światowe życie}
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin