Idril Celebrindal - Kolęda dla nieobecnych.doc

(37 KB) Pobierz
Kolęda dla nieobecnych

Kolęda dla nieobecnych
(Idril Celebrindal; grudzień 2006)


 


1.
– Bill, umyj ręce, kochanie… – Molly Weasley krząta się wokół stołu, układając talerze. – Arthurze! Na Merlina, Arthurze, zostawże wreszcie te mugolskie światełka i pomóż chłopcom się ubrać.
Kobieta nachyla się nad piecem, w czym przeszkadza jej wydatny brzuch. W domu czuć zapach korzennych przypraw i pomarańczy. W rogu salonu stoi choinka, którą pan Weasley oplata mugolskimi lampkami, usiłując zaczarować je tak, by świeciły. Bliźniacy demonstrują imponującą pojemność płuc, siedząc w wysokich krzesełkach.
Pudding stoi na kredensie, przyozdobiony śnieżynkami z lukru. Nad wejściem do pokoju stołowego wisi jemioła.

***

To pierwsze tak wyraźne wspomnienie Percy’ego ze świąt w Norze. Wcześniejsze Gwiazdki zlewają się ze sobą, pamięta tylko urywki – matkę, ojca w odświętnej szacie, Billa, dumnego z dziecięcej różdżki, wreszcie siebie samego, siedzącego pod choinką i rozdzierającego papier na prezentach.
– Przesuń się, Percy, zawadzasz mi. – Penelopa nakrywa do stołu. – Dopilnuj, żeby Rupert umył porządnie ręce.
Weasley myśli, że kiedy podniesie głowę znad „Braci Karamazow”, zobaczy rudy kok. Nic z tego. Włosy Penelopy są czarne.
– Jutro przyjeżdżają moi rodzice – przypomina kobieta.
Do salonu wchodzi pięcioletni Rupert, mała kopia Percy’ego. Demonstruje ojcu czyste ręce. Jest wojennym dzieckiem, urodzonym w roku, kiedy pokonano Czarnego Pana. Ale już nie pamięta Voldemorta. Nie wie, jakim lękiem to imię napawało jego rodziców.
Dostojewski ląduje na stoliku, z zakładką wystającą spomiędzy stron.
– Pamiętaj – odzywa się Percy – że jutro przyjeżdża babcia Matylda. Masz być grzeczny.
Dziecko kiwa głową. Patrzy na ojca w zamyśleniu i odzywa się dopiero po chwili.
– Tata, a dlaczego ja mam tylko jedną babcię? Inne dzieci w przedszkolu to mają dwie… – Rupert siada na krześle z markotną miną, wyprostowany jak struna. Wie, że jeżeli się zgarbi, dostanie burę.
Percy jest zmieszany.
– Bo… – plącze się. – Bo… Jesteś za mały, żeby to zrozumieć – pada standardowa odpowiedź.
– Ale tata… – próbuje dyskutować Rupert, choć wie, czym się takie próby kończą. Ojciec ucisza go jednym spojrzeniem.
Problem w tym, że Percy sam nie wie, dlaczego nie pogodził się jeszcze z rodziną.

***

Pani Weasley kończy przygotowywania do świątecznego obiadu. W domu pachnie cynamonem i pomarańczami. Bill leży na kanapie w salonie, obłożony nasączonymi eliksirem bandażami. Znów bolą go blizny. Fleur nakrywa do stołu, zerkając na męża. Ale Bill się nie skarży. Myśli. Myśli o Percym, tym sukinsynu, i o tym, że mijają kolejne święta, a ten gnojek wciąż unosi się honorem.
Pan Weasley, jak co roku, usiłuje zmusić mugolskie lampki do posłuszeństwa, szamocząc się z poplątanym sznurem.
– Arthurze, przecież wiesz, że nie zadziałają. – Molly uśmiecha się z politowaniem.
Ojciec nigdy się nie zmieni, myśli Charlie.
I dziwi się jednocześnie matce, że potrafi z uśmiechem na ustach siedzieć między nimi, chociaż tak naprawdę myślami jest przy wielkim nieobecnym. Gdyby Charlie miał pewność, że rozmowa przyniesie jakiekolwiek rezultaty, dawno wybrałby się do Percy’ego i przetłumaczył mu dobitnie kilka rzeczy. Ale wie, że to nic nie da. Zarobiłby tylko kilka gorzkich słów i jedną kłótnię z bratem więcej.



2.
Ojciec zapala świeczki na stole. Dzieci hałasują, tylko dziesięcioletni Bill siedzi cicho, schludnie ubrany. Charlie już zdążył ubrudzić się sokiem, a bliźniacy jedzą czekoladę, śmiejąc się wesoło i pokazując nieliczne zęby. Rączki i buzie mają lepkie od słodkiego specjału. Percy bawi się w kącie swoim drewnianym niuchaczem Merlinem, opowiadając przy tym na głos jego mrożące krew w żyłach przygody. Matka podśpiewuje pod nosem kolędy. „Przybieżały do Betlejem trzy pufki…”

***

Jest cicho. Penelopa skończyła przygotowywać stół i przebiera się w sypialni. Zakłada ciemną spódnicę i kremową bluzkę, wkłada sznur rzecznych pereł. Czarne włosy związuje w koński ogon.
Rupert siedzi prawie bez ruchu, bojąc się wygnieść potraktowaną Zaklęciem Prasującym koszulę. Zerka raz po raz na ojca, pogrążonego w lekturze. Blask świec odbija się od okularów w rogowych oprawkach. Okulary Percy’ego fascynują Ruperta. Mały pamięta awanturę, jaka wybuchła, kiedy mama chciała kupić tacie inne oprawki. Tata się wściekł i nie pozwolił ich ruszyć. A potem zrobił się smutny, zupełnie tak, jak za każdym razem, kiedy mama wspomina o tej drugiej, nieznanej babci.
Penelopa wychodzi z sypialni, pozostawiając za sobą ulotny zapach perfum. Spogląda z niepokojem na zegarek. Już po wpół do piątej. Powinni zacząć świąteczny obiad pół godziny temu. Ale indyk wciąż jest twardy.

***

Indyk dochodzi w piekarniku, przyprawiając swoim zapachem wszystkich domowników o ssanie w żołądkach. Pani Weasley przygląda się stołowi. Pośrodku leżą gałązki ostrokrzewu, Arthur zapalił już świeczki. Molly liczy nakrycia. Bill, Fleur, Charlie, bliźniacy, Ron, Ginny, Harry, ich dwoje…
– Fleur, jest o jedno nakrycie za mało!
Ale ona tego nie słyszy. Stroi się w pokoju. Pani Weasley podchodzi do kredensu i wyjmuje jeszcze jeden talerz.



3.
W Norze mieszają się setki świątecznych zapachów. Nawet ghul na poddaszu przestał walić w podłogę i wciąga nosem wspaniały aromat. Niedługo zacznie się obiad. Wszystkie wskazówki zegara stoją w pozycji „Piekielnie głodny”. Wszystkie oprócz jednej. Ta najmniejsza wskazuje na „Ciągle w brzuchu Molly”.
W salonie rodzi się konflikt. George… a może Fred okłada swojego brata łyżeczką, w odwecie za wyrwany kawałek czekolady. Zmaltretowana, na wpół roztopiona czekoladowa żaba skacze niemrawo po dywanie, usiłując znaleźć się jak najdalej od dwóch rudowłosych diabląt.
– Fred, George, przestańcie natychmiast! – Molly wkracza do pokoju. Jedno spojrzenie matki wystarcza, by bliźniacy przybrali miny niewiniątek i zaprzestali rękoczynów.

***

Penelopa wyciąga indyka z piekarnika.
Lepszy nie będzie, wzdycha z rezygnacją.
Gotowanie nie jest jej mocną stroną.
Stawia mięso na stole i zaczynają jeść. Posiłek upływa im w milczeniu, z rzadka przerywanym prośbami o podanie soli. Nie mają o czym rozmawiać. Czy raczej – nie mają odwagi, by zdobyć się na szczerą rozmowę. Mały też siedzi cicho. Nic dziwnego, jest wychowywany w myśl zasady, że dzieci powinno być widać, a nie słychać.

***

Jest głośno, jak zwykle. Wszyscy mówią jeden przez drugiego. Zajadają soczyste mięso, piją białe wino. Bliźniacy wyśpiewują kolędy, zagłuszając śpiewającą sopranem kobietę z CRR. Bill, trzymając Fleur za rękę, zaśmiewa się z opowieści Charliego. Pani Weasley patrzy na całą swoją rodzinę. Udaje, że jest szczęśliwa.



4.
Choinka stoi pod oknem w pokoju stołowym. Jest żywa, wysoka do sufitu i obwieszona setkami papierowych zabawek, robionych przez chłopców. Wielokolorowy łańcuch oplata ją licznymi zwojami. Arthur rezygnuje wreszcie z mugolskich światełek, wyciągając z pudełka czarodziejskie lampki. Różnokolorowe bombki są pomalowane w świąteczne motywy. Z jednej uśmiecha się bałwanek, z drugiej mruga gwiazdka, na innej znów widać wesołego renifera.
Przy stole jest gwarno. Dzieci przekrzykują się, opowiadając o prezentach, które przyniesie im w nocy święty Mikołaj. Charlie wymachuje energicznie widelcem, demonstrując, jak będzie wyglądała jego wymarzona miotła. Molly patrzy na swoją rodzinę, dziękując losowi, że Arthura nie wezwano na akcję. Jest wojna, choć starają się spychać tę świadomość w najodleglejsze zakątki umysłu. Pani Weasley boi się nie o to, że przegrają. Obawia się, że ktoś z jej bliskich nie doczeka następnych świąt.

***

Jest cicho, Rupert poszedł już spać. Penelopa i Percy siedzą, każde w swoim fotelu, i piją wino. Na przykrytym białym obrusem stole stoi patera z ciastem. Jest nienaruszona. Kawałki keksu obsychają, piernik twardnieje. Nawet małe ciasteczka z francuskiego ciasta, posypane grubym cukrem kryształem leżą tak, jak je ułożyła pani domu.
Choinka w kącie salonu jest, obok kominka, jedynym źródłem światła. Czarodziejskie lampki płoną mdłym blaskiem, odbijając się w srebrnych bombkach. W mieszkaniu Percy’ego nawet choinka sprawia wrażenie chłodnej.

***

Kawałki ciasta znikają jeden po drugim. Pełne orzechów, rodzynek, jeszcze ciepłe i puszyste, są dumą Molly. Nawet Fleur je z apetytem.
Mugolskie światełka odmawiają współpracy. W akompaniamencie cichego syku przepala się dziesięć lampek. Papierowe ozdoby i kolorowe bombki wirują, wprawione w ruch zaklęciem. W pokoju pachnie igliwiem i żywicą.



5.
– Czy mogę schować te talerze? – pyta pan Weasley, wyrywając żonę z zadumy. Kobieta wpatruje się w dwa nienaruszone nakrycia, stojące na stole. – Fabian i Gideon już nie przyjdą.
– Ale oni przecież…
– Molly, one nie będą więcej potrzebne. Pochowaliśmy ich trzy miesiące temu.

***

– Dlaczego nie napiszesz do domu? – pyta wreszcie Penelopa. – Nie możesz do końca życia udawać, że ich nie ma. Rupert zaczyna się dopytywać. Kiedyś będziesz musiał coś z tym zrobić.
– Nie zaczynaj po raz kolejny! Rozmawialiśmy już o tym. – Weasley podnosi głos.
– Ciszej! Obudzisz dziecko. – Penelopa wskazuje na drzwi do pokoju. – Mógłbyś chociaż spróbować.
– Po co? – prycha z irytacją Percy. – Oni i tak nie pamiętają.

***

Jest już cicho. Ginny, Ron i Harry poszli na spacer, reszta rozeszła się do swoich pokojów. Molly kończy zmywanie naczyń, słuchając radia, w którym ciepły alt śpiewa:
Przyjdź na świat,
By wyrównać rachunki strat,
Żeby zająć wśród nas
Puste miejsce przy stole.
Jeszcze raz
Pozwól cieszyć się dzieckiem w nas
I zapomnieć, że są
Puste miejsca przy stole.*
Pani Weasley wie, że czasami nie da się zapomnieć.
W salonie ciepły poblask z kominka maluje na ścianie fantazyjne cienie. Czarodziejskie lampki na choince płoną jasnymi płomykami. Pan Weasley rozgląda się, czy żona nie widzi i ukradkiem chowa jedyne pozostałe nakrycie, które Molly co roku uparcie stawia na stole.
 

 


KONIEC
 


* Fragment utworu Zbigniewa Preisnera "Kolęda dla nieobecnych".

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin