Juliusz Verne - Przygody rodziny Ratonów. Baśń o wróżkach [pl].pdf

(663 KB) Pobierz
J ULIUSZ V ERNE
P RZYGODY RODZINY
R ATONÓW .
B AŚŃ O WRÓŻKACH
Wstęp
(pochodzi z wydania broszurowego)
Oddajemy dzisiaj do rąk Czytelników (a właściwie członków naszego Towarzystwa i
bibliotek) kolejny tom Biblioteki Andrzeja. Tym razem zamieszczamy opowiadanie
zmienione przez Michela Verne’a, którego oryginalną wersję – Juliusza Verne’a –
zamieściliśmy w Tomie 4. Odsyłamy też do wstępu zawartego w tej książeczce, gdzie
wyjaśnialiśmy sprawy oryginalnego i zmienionego tekstu.
Dzisiaj przypomnimy najważniejsze fakty dotyczące tej wersji utworu.
Po raz pierwszy to opowiadanie ukazało się w roku 1910 (już pięć lat po śmierci Juliusza
Verne’a) w zbiorze opowiadań Hier et demain. Contes et nouvelles [Wczoraj i jutro. Bajki i
opowiadania] pod tytułem La Famille Raton [Rodzina Ratonów] z 6 ilustracjami Féliciena de
Myrbacha, które i my zamieszczamy.
Jest to pierwsze wydanie polskie, nie licząc oczywiście wersji Juliusza, opublikowanej w
roku 2001.
Wnikliwi Czytelnicy z łatwością zapewne wypatrzą różnice w obu tekstach, a ocenę wersji
pozostawiamy ich gustom.
Życzę przyjemnej lektury
Andrzej Zydorczak
1
I
Pewnego razu była sobie rodzina szczurów, która składała się z ojca Ratona, matki
Ratonny, córki Ratiny i kuzyna Ratégo. Służył u nich kucharz Rata i gosposia Ratana . 1 Otóż,
drogie dzieci, tym szacownym gryzoniom przydarzyły się tak niezwykłe przygody, że nie
mogę powstrzymać się od opowiedzenia ich.
Zdarzyło się w to czasach baśni i magii, kiedy nawet zwierzęta mówiły. Zapewne z tego
okresu pochodzi powiedzenie: „opowiadać głupoty” . 2 Nie powiedziały one jednak więcej
głupot niż ówcześni i obecni ludzie do tej pory. Drogie dzieci, posłuchajcie zatem, zaczynam.
II
W najpiękniejszym domu, w jednym z najpiękniejszych miast tych czasów żyła dobra
wróżka. Nazywała się Firmenta . 3 Czyniła wiele dobrego i bardzo ją za to kochano.
W tej epoce wszystkie istoty żywe podlegały prawom metempsychozy . 4 Nie przerażajcie
się tym słowem: oznaczało ono drabinę rozwoju, której szczeble każde stworzenie musiało
pokonywać celem osiągnięcia najwyższego rzędu w cywilizacji. Każdy rodził się
mięczakiem, stawał rybą, następnie ptakiem, czworonogiem, a w końcu kobietą lub
mężczyzną. Jak widać przechodziło się ze stanu prymitywnego do bardziej doskonałego.
Zdarzało się jednak spaść z drabiny za sprawą złych mocy niektórych czarnoksiężników. Co
za pech! Co za smutny żywot! Stać się, na przykład, znowu ostrygą po tym, jak się było
człowiekiem. Na szczęście ostatnio to się już nie zdarza, przynajmniej w sensie fizycznym.
Musicie wiedzieć, że wszelkie metamorfozy dokonywały się za pośrednictwem geniuszy,
dobrych i złych. Dobrzy awansowali, źli cofali, a jeśli ci ostatni nadużywali swojej mocy,
Stwórca mógł zawiesić na jakiś czas ich działalność.
Nie trzeba chyba mówić, że Firmenta była dobrym geniuszem i nikt się nigdy na nią nie
uskarżał.
Pewnego poranka Firmenta siedziała w jadalni swojego pałacu, w sali udekorowanej
wspaniałymi dywanami i kwiatami. Promienie słoneczne wślizgiwały się przez okno,
muskając gdzieniegdzie świetlistymi plamami porcelanę i srebra ustawione na stole. Służąca
oznajmiła swojej pani, że podano obiad – niezwykle wykwintny, na jaki tylko wróżki mogły
2
sobie pozwolić, nie lękając się, że mogą zostać podejrzane o łakomstwo. Zaledwie wróżka
zasiadła do stołu, kiedy ktoś zastukał do drzwi pałacu.
Służąca poszła otworzyć i w chwilę później zaanonsowała, że jakiś piękny młodzieniec
chce z nią rozmawiać.
– Wprowadź go więc – powiedziała Firmenta.
W istocie był przystojny, wzrostu więcej niż średniego, o ładnym i zarazem dzielnym
obliczu, w wieku około dwudziestu dwu lat. Ubrany z prostotą, prezentował się wdzięcznie.
Od pierwszej chwili wróżka wyrobiła sobie o nim przychylne zdanie. Pomyślała, że
przyszedł, jak inni, prosić o jakąś przysługę i poczuła, że zechce ją spełnić.
– Czego sobie życzysz, młody człowieku? – zapytała swoim najbardziej zniewalającym
głosem.
– Dobra wróżko – odpowiedział – jestem bardzo nieszczęśliwy, w tobie moja ostatnia
nadzieja.
– Dlaczego? Powiedz! – podjęła Firmenta. – Jak się nazywasz?
– Nazywam się Ratin – odpowiedział. – Nie jestem bogaty, a jednakże nie o to chcę panią
prosić. Pragnę szczęścia.
– Myślisz więc, że jedno nie zależy od drugiego? – zapytała wróżka z uśmiechem.
– Tak myślę.
– I masz rację. Opowiadaj dalej, młody człowieku.
– Jakiś czas temu – kontynuował – zanim stałem się człowiekiem, byłem szczurem i jako
taki dobrze byłem przyjmowany w pewnej bardzo zacnej rodzinie, z którą zamierzałem
połączyć się słodszymi więzami. Podobałem się ojcu, wspaniałemu szczurowi. Być może
matka spoglądała na mnie mniej przychylnym wzrokiem, ponieważ nie byłem bogaty. Lecz
ich córka Ratina patrzyła na mnie z taką czułością!… Wszystko wskazywało na to, że będę
przyjęty, kiedy straszne nieszczęście położyło kres moim nadziejom.
– Cóż się zatem stało? – zapytała wróżka z najwyższym zainteresowaniem.
– Po pierwsze, stałem się człowiekiem, natomiast Ratina pozostała szczurzycą.
– Poczekaj więc – odpowiedziała Firmenta – aż ostatnia metamorfoza uczyni z niej młodą
dziewczynę.
– Masz rację, dobra wróżko! Niestety, pewien możnowładca zauważył Ratinę.
Przyzwyczajony spełniać wszelkie swe zachcianki, nie znosi on najmniejszego oporu.
Wszystko musi układać się wedle jego woli.
– Kim jest ten możnowładca? – spytała wróżka.
3
– To książę Kissador . 5 Zaproponował on mojej drogiej Ratinie, że zabierze ją do swojego
pałacu i uczyni najszczęśliwszą ze szczurzyc. Ratina, mimo że jej matka była zachwycona tą
propozycją, odmówiła. Wtedy książę za wszelką cenę próbował ją kupić, lecz pan Raton,
wiedząc, że jego córka bardzo mnie kochała i umarłaby z bólu, gdyby nas rozdzielono,
odmówił. Nie muszę pani opisywać wściekłości księcia Kissadora. Widząc szczurzą urodę
Ratiny, zdawał sobie sprawę, że jako młoda dziewczyna będzie jeszcze piękniejsza. Tak,
dobra wróżko! Jeszcze piękniejsza! A on by ją poślubił! Rzecz była korzystna dla niego, lecz
jakież nieszczęście dla nas!
– To prawda – odrzekła wróżka. – Skoro jednak książę dostał kosza, czego się obawiasz?
– Wszystkiego – odpowiedział Ratin – ponieważ książę zwrócił się w końcu do
Gardafoura… 6
– Tego czarnoksiężnika! – wykrzyknęła Firmenta. – Tego złego umysłu, któremu sprawia
przyjemność czynienie zła i z którym jestem w stanie wiecznej wojny?
– Tak, dobra wróżko!
– Tego Gardafoura, któremu moc służy wyłącznie do spychania w dół drabiny istot, które
powoli pną się w górę?
– Tego samego!
– Na szczęście Gardafour na pewien czas pozbawiony został swojej mocy, ponieważ jej
nadużywał.
– To prawda – odpowiedział Ratin – ale posiadał ją jeszcze w chwili, kiedy książę zwracał
się do niego o pomoc. Znęcony zarówno obietnicami możnowładcy jak i zastraszony jego
groźbami, przyrzekł mu pomścić odmowę rodziny Ratonów.
– I uczynił to?
– Tak, dobra wróżko!
– A jak?
– Przeobraził te dzielne szczury! Zamienił je w ostrygi. Wegetują one teraz w ławicy w
Samobrives, gdzie mięczaki te – doskonałej zresztą jakości – kosztują trzy franki za tuzin, co
jest rzeczą oczywistą, jako że między nimi znajduje się rodzina Ratonów! Oto, dobra wróżko,
cały ogrom mojego nieszczęścia!
Z życzliwością i litością wysłuchała Firmenta opowiadania młodego Ratina. Bardzo
współczuła ludzkiej niedoli, a szczególnie nieszczęśliwym miłościom.
– Co mogłabym dla ciebie uczynić? – zapytała.
– Dobra wróżko – odpowiedział Ratin – ponieważ moja Ratina żyje w kolonii w
Samobrives, uczyń i ze mnie ostrygę, abym mógł cieszyć się życiem obok niej!
4
Zgłoś jeśli naruszono regulamin