Quick Amanda - Fascynacja.pdf

(1381 KB) Pobierz
Microsoft Word - Quick Amanda - Fascynacja
Amanda Quick
FASCYNACJA
1
Dochodziła trzecia nad ranem — najciemniejsza godzina nocy. G ħ sta mgła chłodnym całunem
szczelnie otulała miasto. Patrycja Merryweather musiała przyzna ę , Ň e trudno byłoby znale Ņę
bardziej niestosown Ģ por ħ do zło Ň enia wizyty m ħŇ czy Ņ nie zwanemu Upadłym Aniołem.
Pomimo całej determinacji zadr Ň ała, gdy doro Ň ka z mocnym szarpni ħ ciem zatrzymała si ħ
naprzeciwko ledwie widocznych drzwi budynku. ĺ wiatła gazowych lamp zainstalowanych w tej
cz ħĻ ci miasta bezskutecznie próbowały si ħ przebi ę przez g ħ st Ģ zasłon ħ mgły. Turkot kół doro Ň ki i
stukot ko ı skich kopyt o bruk były jedynymi d Ņ wi ħ kami w gro Ņ nej ciszy panuj Ģ cej na zimnej,
pustej ulicy.
Patrycja wahała si ħ przez chwil ħ . A mo Ň e kaza ę doro Ň karzowi zawróci ę i zawie Ņę si ħ z
powrotem do domu? Odrzuciła t ħ my Ļ l równie szybko, jak przyszła jej do głowy. Wiedziała, Ň e
nie mo Ň e teraz okaza ę słabo Ļ ci. Chodziło przecie Ň o Ň ycie jej brata.
Zebrała cał Ģ odwag ħ , poprawiła okulary na nosie i wyszła z powozu. Kapturem spłowiałego
wełnianego płaszcza osłoniła twarz i zdecydowanym krokiem weszła na schody budynku. Nagle
wydało jej si ħ , Ň e słyszy hałas zawracaj Ģ cej doro Ň ki.
Zaniepokojona zatrzymała si ħ gwałtownie.
— Gdzie jedziesz, dobry człowieku? Obiecałam ci przecie Ň dodatkow Ģ zapłat ħ , je Ļ li na mnie
zaczekasz. To potrwa, tylko par ħ minut.
— Niech si ħ panienka nie denerwuje. Poprawiałem tylko uprz ĢŇ , to wszystko. — Wo Ņ nica,
ubrany w ci ħŇ k Ģ peleryn ħ i kapelusz naci Ļ ni ħ ty gł ħ boko na uszy, wygl Ģ dał jak bezkształtna bryła.
Mówił bełkotliwym głosem zapewne od nadmiaru d Ň inu, który popijał przez cały wieczór dla
ochrony przed chłodem. — Powiedziałem, Ň e b ħ d ħ czekał.
Patrycja uspokoiła si ħ nieco.
— Pami ħ taj, masz tu by ę , kiedy wróc ħ . Znalazłabym si ħ w kłopotliwej sytuacji, gdybym ci ħ
nie zastała po załatwieniu moich interesów.
— Interesy? Ha, ha! Tak to panienka nazywa? — Wo Ņ nica zachichotał, podnosz Ģ c w gór ħ
butelk ħ z d Ň inem i wlewaj Ģ c w gardło wszystko, co w niej pozostało. — Niezły interes. Mo Ň e
twój szanowny przyjaciel chce, Ň eby Ļ wygrzała mu łó Ň ko na reszt ħ nocy? Cholernie dzisiaj
zimno.
Patrycja spojrzała na niego gro Ņ nie. Doszła jednak do wniosku, Ň e nie ma sensu wdawa ę si ħ w
kłótni ħ z pijanym doro Ň karzem, zwłaszcza o tak pó Ņ nej porze. Nie miała czasu na takie głupstwa.
Owin ħ ła si ħ szczelniej płaszczem i poszła schodami w stron ħ drzwi. Okna pierwszego pi ħ tra
były ciemne. Mo Ň e znany wszystkim wła Ļ ciciel tego domu poło Ň ył si ħ ju Ň spa ę ?
Z tego, co o nim mówiono, byłoby to raczej niezwykłe. Wszyscy wiedzieli, Ň e legendarny lord
Angelstone rzadko kładł si ħ do łó Ň ka przed Ļ witem. Upadły Anioł nie zyskałby swej ponurej
sławy, gdyby prowadził zwykły tryb Ň ycia. Wiadomo, Ň e diabeł woli si ħ skrywa ę pod osłon Ģ
nocy.
Patrycja zawahała si ħ , zanim podniosła okryt Ģ r ħ kawiczk Ģ dło ı do kołatki. Miała Ļ wiadomo Ļę ,
Ň e to, co zamierza zrobi ę , niesie ze sob Ģ pewne ryzyko. Wychowana na wsi, nie znała zbyt
dobrze zwyczajów panuj Ģ cych w mie Ļ cie, ale nie była a Ň tak naiwna, by uwa Ň a ę za wła Ļ ciwe
składanie niezapowiedzianej wizyty m ħŇ czy Ņ nie, zwłaszcza samotnie, i to o trzeciej nad ranem.
Energicznie zastukała do drzwi.
Zdawało jej si ħ , Ň e min ħ ły godziny, zanim sprawiaj Ģ cy wra Ň enie niezadowolonego, na wpół
ubrany kamerdyner otworzył drzwi. Był to łysiej Ģ cy m ħŇ czyzna o mocno zarysowanych
szcz ħ kach, przypominaj Ģ cy wygl Ģ dem wielkiego psa. ĺ wieca, któr Ģ trzymał w r ħ ku, o Ļ wietlała
jego ponur Ģ twarz, na której odmalowała si ħ najpierw irytacja, a pó Ņ niej niesmak. Spojrzał
niech ħ tnie na otulon Ģ płaszczem i okryt Ģ kapturem Patrycj ħ .
— Tak, panienko?
Patrycja wzi ħ ła gł ħ boki oddech.
— Przyszłam zobaczy ę si ħ z twoim panem.
— Naprawd ħ ? — Kamerdyner wykrzywił usta w szyderczym grymasie, który doskonale
pasowałby do Cerbera, trzygłowego psa pilnuj Ģ cego wej Ļ cia do Hadesu. — Z przykro Ļ ci Ģ musz ħ
pani Ģ powiadomi ę , Ň e jego lordowskiej wysoko Ļ ci nie ma w domu.
— Z cał Ģ pewno Ļ ci Ģ jest. — Patrycja wiedziała, Ň e musi okaza ę stanowczo Ļę , je Ļ li chce min Ģę
tego piekielnego psa broni Ģ cego dost ħ pu do Upadłego Anioła. — Sprawdziłam to, zanim
zdecydowałam si ħ zło Ň y ę mu wizyt ħ . Prosz ħ natychmiast poinformowa ę go, Ň e ma go Ļ cia.
— Kogo mam zaanonsowa ę ? — zapytał kamerdyner grobowym głosem.
— Dam ħ .
— To niemo Ň liwe. Damy nie składaj Ģ wizyt o takiej porze. Daj sobie spokój, ty bezczelna
mała ulicznico. Jego lordowska wysoko Ļę nie zadaje si ħ z takimi jak ty. Je Ļ li ma ochot ħ na
rozrywki, to szuka ich gdzie indziej.
Pod wpływem tych inwektyw Patrycji zrobiło si ħ gor Ģ co. Zrozumiała, Ň e jest gorzej, ni Ň
przewidywała.
— B Ģ d Ņ łaskaw poinformowa ę swego pana, Ň e pragnie si ħ z nim zobaczy ę osoba
zainteresowana maj Ģ cym si ħ odby ę pojedynkiem — wycedziła przez z ħ by.
Kamerdyner spojrzał na ni Ģ z wyrazem zdziwienia na twarzy.
— Ciekawe, co kobieta taka jak ty mo Ň e wiedzie ę o sprawach osobistych mojego pana?
— Najwidoczniej znacznie wi ħ cej ni Ň jego sługa. Je Ļ li nie zaanonsujesz mnie lordowi
Angelstone’owi, przysi ħ gam, Ň e b ħ dziesz tego Ň ałował przez całe Ň ycie. Zapewniam ci ħ , Ň e twoja
pozycja w tym domu zale Ň y od tego, czy poinformujesz go o mojej obecno Ļ ci.
Kamerdyner nie wygl Ģ dał na całkowicie przekonanego, ale na jego twarzy odmalowało si ħ
wahanie.
— Zaczekaj tutaj — mrukn Ģ ł.
Zatrzasn Ģ ł drzwi, pozostawiaj Ģ c go Ļ cia za progiem. Lodowate macki mgły zacisn ħ ły si ħ wokół
Patrycji. Szczelniej otuliła si ħ płaszczem. Wiedziała ju Ň , Ň e czeka j Ģ jedna z najbardziej
przykrych nocy, jakie kiedykolwiek sp ħ dziła. Na, wsi wszystko było znacznie prostsze.
Po chwili drzwi otworzyły si ħ ponownie. Kamerdyner spojrzał z góry na Patrycj ħ i niech ħ tnie
pozwolił jej wej Ļę .
— Jego lordowska wysoko Ļę przyjmie ci ħ w bibliotece.
— Spodziewałam si ħ tego. — Patrycja szybko przest Ģ piła próg, zadowolona, Ň e wyrwała si ħ z
obj ħę mgły, nawet je Ļ li oznaczało to wej Ļ cie w bramy piekieł.
Kamerdyner otworzył drzwi do biblioteki i przytrzymał je przez chwil ħ . Patrycja przeszła
obok niego i znalazła si ħ w ciemnym pokoju o Ļ wietlonym jedynie blaskiem nikłego ognia
płon Ģ cego na kominku. Gdy drzwi si ħ za ni Ģ zamkn ħ ły, zdała sobie spraw ħ , Ň e nie dostrzega
Ň adnego Ļ ladu obecno Ļ ci Angelstone’a.
— Milordzie? — Patrycja intensywnie wpatrywała si ħ w mrok. — Sir? Jest pan tutaj?
— Dobry wieczór, panno Merryweather. Mam nadziej ħ , Ň e wybaczy pani grubia ı stwo mojego
słu ŇĢ cego. — Sebastian lord Angelstone podniósł si ħ powoli z gł ħ bokiego fotela stoj Ģ cego na
wprost kominka. Na r ħ ku trzymał wielkiego czarnego kota. — Musi pani zrozumie ę , Ň e jej
wizyta jest poniek Ģ d zaskakuj Ģ ca, zwłaszcza je Ļ li we Ņ mie si ħ pod uwag ħ okoliczno Ļ ci i por ħ .
— Tak, milordzie. Jestem tego Ļ wiadoma. — Patrycja wstrzymała oddech. Sebastiana poznała
poprzedniego wieczoru i miała nawet okazj ħ z nim ta ı czy ę , ale teraz zdała sobie spraw ħ , Ň e by ę
mo Ň e dopiero po kilku spotkaniach potrafi opanowa ę wra Ň enie, jakie Upadły Anioł wywiera na
jej zmysły.
Zarówno temperament, jak i wygl Ģ d Angelstone’a nie miały w sobie nic anielskiego. W
salonach szeptano, Ň e podobny jest bardziej do ksi ħ cia ciemno Ļ ci ni Ň do anioła. Istotnie, trzeba by
niezwykłej fantazji, Ň eby wyobrazi ę go sobie z par Ģ skrzydeł i aureol Ģ nad głow Ģ .
Migotliwe Ļ wiatło rzucane przez Ň arz Ģ ce si ħ w kominku polana wydawało si ħ zbyt nastrojowe
na ten wieczór. Blask płomieni uwydatniał surowo Ļę wygl Ģ du Sebastiana. Sylwetk ħ miał mocn Ģ i
szczupł Ģ , ciemne włosy krótko przyci ħ te, a jego niezwykłe oczy bursztynowego koloru l Ļ niły
dociekliw Ģ inteligencj Ģ . Patrycja pami ħ tała, jak Sebastian, ta ı cz Ģ c z ni Ģ , poruszał si ħ z leniwym
m ħ skim wdzi ħ kiem.
Miał na sobie domowy strój, w jakim nie przyjmuje si ħ go Ļ ci. Krawat zwisał swobodnie
wokół szyi, a pod gł ħ boko rozci ħ t Ģ lu Ņ n Ģ koszul Ģ mo Ň na było dostrzec wij Ģ ce si ħ na piersi
k ħ dzierzawe, ciemne włosy. Płowo Ň ółte bryczesy opinały muskularne uda. Nie zdj Ģ ł jeszcze
wypolerowanych do połysku czarnych butów z cholewami.
Patrycja niewiele wiedziała o modzie. Te sprawy interesowały j Ģ w niewielkim stopniu,
potrafiła jednak zauwa Ň y ę wła Ļ ciw Ģ Sebastianowi prawdziwie m ħ sk Ģ elegancj ħ , która niewiele
miała wspólnego ze strojem, a stanowiła nieodł Ģ czn Ģ cech ħ jego osoby.
Jedyn Ģ ozdob Ģ , jak Ģ miał na sobie, był nasuni ħ ty na smukły palec złoty sygnet, który błyszczał
nikłym Ļ wiatłem, gdy Sebastian delikatnie głaskał swego ulubie ı ca. Patrycja przyjrzała si ħ
pier Ļ cieniowi. Ju Ň wcze Ļ niej, w czasie ta ı ca, zauwa Ň yła wyryt Ģ na nim du ŇĢ liter ħ F. Domy Ļ liła
si ħ , Ň e jest to pierwsza litera nazwiska rodowego — Fleetwood.
Przez chwil ħ nie mogła oderwa ę oczu od dłoni głaszcz Ģ cej kota. Gdy wreszcie napotkała
wzrok Sebastiana, zauwa Ň yła bł Ģ kaj Ģ cy si ħ na jego ustach delikatny u Ļ miech.
Zmysłowy dreszcz przebiegi przez jej ciało. Próbowała wytłumaczy ę to tym, Ň e po prostu nie
przywykła do widoku m ħŇ czyzny w negli Ň u. Niestety, przypomniała sobie, Ň e wcze Ļ niej,
ubiegłego wieczoru, podobnie zareagowała na obecno Ļę Sebastiana, chocia Ň ubrany był w strój,
jaki nosi si ħ na balu.
Musiała przyzna ę , Ň e ten m ħŇ czyzna ma na ni Ģ czarodziejski wpływ. Przez moment
zastanawiała si ħ nawet, czy jest istot Ģ realn Ģ . Spostrzegła bowiem, Ň e posta ę Sebastiana zaczyna
rozpływa ę si ħ , jak gdyby stawał si ħ duchem znikaj Ģ cym we mgle.
Była tak zaskoczona, widz Ģ c, jak na jej oczach człowiek zmienia si ħ w zjaw ħ , Ň e przez par ħ
sekund nie mogła zebra ę my Ļ li. Nagle u Ļ wiadomiła sobie, w czym le Ň y problem.
— Wybacz, milordzie. — Patrycja szybko zdj ħ ła okulary i wytarła szkła skroplone par Ģ , która
przy ę miła ostro Ļę widzenia. — Jak pan wie, na zewn Ģ trz jest bardzo zimno. Gdy weszłam do
ciepłego pokoju, zaparowały mi szkła. Jest to irytuj Ģ ca uci ĢŇ liwo Ļę , z któr Ģ spotyka si ħ ka Ň dy,
kto nosi okulary.
Sebastian lekko uniósł czarne brwi.
— Współczuj ħ pani, panno Merryweather.
— Tak, no có Ň , dzi ħ kuj ħ . Niewiele mo Ň na na to poradzi ę . Po prostu trzeba do tego
przywykn Ģę . — Patrycja ponownie zało Ň yła okulary i ostro spojrzała na Sebastiana. — Na pewno
zastanawia si ħ pan, dlaczego przybyłam o tak pó Ņ nej porze.
— Istotnie, przemkn ħ ło mi przez my Ļ l takie pytanie. — Spojrzenie Sebastiana prze Ļ lizgn ħ ło
si ħ po jej starym płaszczu, który rozchylił si ħ nieco, ukazuj Ģ c niemodn Ģ , balow Ģ sukni ħ o nijakim
kolorze. Błysk rozbawienia pojawił si ħ na krótko w jego oczach, przemieniaj Ģ c si ħ po chwili w
wyraz zastanowienia. — Czy pani przybyła tu sama?
— Tak, oczywi Ļ cie. — Spojrzała na niego zaskoczona.
— Niektórzy powiedzieliby, Ň e jest to raczej nierozwa Ň ne.
— Chciałam spotka ę si ħ z panem bez Ļ wiadków. Jestem tu w prywatnej sprawie.
— Rozumiem, prosz ħ usi ĢĻę .
— Dzi ħ kuj ħ . — Patrycja u Ļ miechn ħ ła si ħ niepewnie i usiadła w fotelu stoj Ģ cym przy kominku.
U Ļ wiadomiła sobie, Ň e Angelstone spodobał jej si ħ od pierwszego wejrzenia, ju Ň wtedy, gdy ku
przera Ň eniu jej przyjaciółki, lady Pembroke, został jej przedstawiony na wczorajszym balu.
Z pewno Ļ ci Ģ nie jest taki zły, za jakiego go uwa Ň aj Ģ , pomy Ļ lała, spogl Ģ daj Ģ c na sadowi Ģ cego
si ħ w fotelu Sebastiana.
Zazwyczaj potrafiła trafnie ocenia ę ludzi. Tylko raz, trzy lata temu, doznała gorzkiego
zawodu, zbyt wysoko szacuj Ģ c charakter pewnego m ħŇ czyzny.
— Znalazłam si ħ w niezr ħ cznej sytuacji, milordzie.
— Tak. — Sebastian wyci Ģ gn Ģ ł nogi w stron ħ ognia i zacz Ģ ł powoli głaska ę kota. — Tak, ale i
troch ħ niebezpiecznej.
— Nonsens. Mam w torebce pistolet i doro Ň karz, który mnie tu przywiózł, zgodził si ħ
poczeka ę . Zapewniam pana, Ň e jestem całkowicie bezpieczna.
— Pistolet? — Spojrzał na ni Ģ z rozbawieniem. — Jest pani niezwykł Ģ kobiet Ģ , panno
Merryweather. Czy Ň by uwa Ň ała pani, Ň e bro ı b ħ dzie potrzebna do obrony przede mn Ģ ?
— Dobry Bo Ň e, nie, milordzie. — Patrycja sprawiała wra Ň enie gł ħ boko wstrz ĢĻ ni ħ tej. —
Przecie Ň jest pan d Ň entelmenem, sir.
— Naprawd ħ ?
— Oczywi Ļ cie. Prosz ħ mi nie dokucza ę . Wzi ħ łam ze sob Ģ pistolet jako ochron ħ przed
bandytami. Jak wiem, jest ich wielu w tym mie Ļ cie.
— Tak. Istotnie.
Kot uło Ň ył si ħ wygodnie na kolanach Sebastiana i wpatrywał si ħ w Patrycj ħ . Uderzył j Ģ fakt,
Ň e oczy zwierz ħ cia miały taki sam złoty odcie ı jak oczy jego pana. Spostrze Ň enie to na moment
zakłóciło tok jej my Ļ li.
— Czy pa ı ski kot ma jakie Ļ imi ħ , sir? — zapytała niespodziewanie.
— Tak.
— Jakie?
Delikatny u Ļ miech przemkn Ģ ł przez twarz Sebastiana.
— Lucyfer.
— Och! — Patrycja delikatnie chrz Ģ kn ħ ła. — Tak, chciałam wi ħ c powiedzie ę , Ň e nie jestem
wcale osob Ģ niezwykł Ģ , a po prostu normaln Ģ kobiet Ģ , która, niestety, jest raczej słabo obyta w
miejskim stylu Ň ycia.
— Nie zgadzam si ħ , panno Merryweather. Jest pani najbardziej niezwykł Ģ niewiast Ģ , jak Ģ
kiedykolwiek w Ň yciu spotkałem.
— Trudno mi w to uwierzy ę — odpowiedziała cierpko. — A wi ħ c wydaje si ħ
kontynuowała — Ň e stałam si ħ dzisiaj wieczorem przyczyn Ģ nieporozumienia pomi ħ dzy panem a
moim bratem i chciałabym niezwłocznie doprowadzi ę do zako ı czenia tej sprawy.
— Nieporozumienia? — Sebastian spojrzał uwa Ň nie swymi bursztynowymi oczami. — Nic mi
nie wiadomo o jakichkolwiek nieporozumieniach pomi ħ dzy mn Ģ a Trevorem Merryweatherem.
— Prosz ħ nie próbowa ę mnie oszuka ę , udaj Ģ c, Ň e nie wie pan nic o tym, co zaszło, milordzie.
— Patrycja cia Ļ niej splotła spoczywaj Ģ ce na kolanach r ħ ce. — Dowiedziałam si ħ , Ň e pan i Trevor
macie dzisiaj o Ļ wicie pojedynek. Nie dopuszcz ħ do tego.
— Jak pani zamierza to zrobi ę ? — Sebastian spojrzał na ni Ģ z rozbawieniem.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin